-Sayuri, doprawdy, musisz przysparzać
kłopotów ojcu? Wiesz, jaki jest dziś ważny dzień-Te słowa przywitały młodą
kunoichi gdy weszła do kuchni i zasiadła do śniadania.
- Daj spokój mamo. To przecież tylko
mały żarcik-powiedziała niewinnie wciągając porcje ramen w zastraszającym
tempie, Hinata pokręciła z dezaprobatą głową.
- W każdym razie, moja droga, za karę
pozmywasz naczynia po śniadaniu- oświadczyła ciemnowłosa
-Ależ mamusiu! Tylko nie to! Proszę!-
dziewczynka stanęła przed kobietą z błagalnym spojrzeniem, ale Hinata była
nieugięta.
-Ciesz się, że tylko to. Zużyłaś
wszystkie najlepsze kosmetyki, które
dostałam od waszego dziadka na urodziny.
-Ale przecież ty nie potrzebujesz
żadnych kosmetyków i tak jesteś piękna- powiedziała blondynka uśmiechając się.
- Wystarczy, Sayuri komplementując
mnie nic nie wskórasz. Do zlewu marsz.-rzekła Hinata. Dziewczynka z miną jakby
szła na ścięcie zajęła wyznaczone stanowisko i zaczęła nieporadnie myć talerze.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Suzaku już umyty i ubrany widząc siostrę przy
tak przez nią znienawidzonej czynności uśmiechnął się z satysfakcją po czym zaraz
zabrał się za przyszykowaną dla niego porcję ramen.
-A gdzie poszły Yume i Mikomi? –
spytała zdziwiona Hinata nie widząc tej dwójki przy stole.
-Poszły zabrać parę
rzeczy.-odpowiedział Suzaku i jak na zawołanie w drzwiach stanęły dziewczynki
obładowane jakimiś torbami.
-No dobra zbierajmy się jeśli chcemy
zdążyć - powiedziała Yume
-Ej poczekajcie na mnie proszę-
blondynka spojrzała na przyjaciółkę błagalnie
-Trzeba było pomyśleć zanim zrobiłaś
ten głupi żart-odparł Suzuaku podchodząc do zielonookiej i odbierając od niej
część tobołów-chyba zapomniałaś co dzisiaj jest za ważny dzień
-Jak mogłabym zapomnieć, że dziś jest
Święto Zjednoczenia-oburzyła się- przecież od prawie roku
przygotowywujemy…uch!- dalsze słowa zostały powstrzymane przez dłonie Mikomi i
Yume, które nie wiadomo kiedy znalazły się przy blondynce i zatkały jej usta.
Kasztanowo-włosa spojrzała ze złością na przyjaciółkę
- Ciiii.. Prawie nas wydałaś-
szepnęła ze złością.
-Co takiego przygotowujecie?- spytała
Hinata podejrzliwie
-Nie możemy powiedzieć to tajemnica -
odpowiedziały jednocześnie uśmiechając się. Wtedy dało się słyszeć stłumione
jęki
-Oj wybacz Sayuri- rzekła Mikomi i
wraz z Yume puściły twarz blondynki, która zaczęła przybierać lekko sinawy
kolor.
-No nareszcie- sapnęła białooka
łapiąc zachłannie powietrze. Nagle wszyscy usłyszeli odgłos otwieranych drzwi i
tupot nóg w przedpokoju.
-Patrzcie kto wreszcie przybył do
Konohy- krzyknął wesoło Naruto wchodząc do kuchni zaraz za nim wkroczył wysoki
rudowłosy mężczyzna o blado-zielonych oczach otaczający ramieniem piękną
brązowowłosą kobietę w ciemno-czerwonym kimonie gładzącą się po sporych
rozmiarach brzuchu. Tuż za nimi weszła różowo-włosa kunoichi
-Dzień dobry Kazekage-sama,
Nanami-sama, Sakura-san-powiedziały chórem młodzież w kuchni
-Witajcie dzieci – brązowowłosa
uśmiechnęła się promiennie-Hinata-sama proszę pomóż mi bo mój mąż chce wpakować
mnie do szpitala-zwróciła się do granatowłosej składając ręce w błagalnym
geście.
-Ależ kochanie w twoim stanie
powinnaś na siebie uważać. Podróż cię zmęczyła wolałbym gdybyś była pod fachową
opieką- tłumaczył się z troską w głosie Gaara, kobieta wzniosła oczy ku niebu.
-Ciąża to nie choroba. Poza tym
przecież Sakura-san mnie zbadała i powiedziała, że wszystko jest w
porządku-powiedziała kobieta krzyżując ręce na piersiach i robiąc nadąsaną
minę- Chcesz specjalnie by ominęła mnie cała zabawa.
-Ależ Nanami…-jęknął Gaara robiąc
zakłopotaną minę. Na pomoc przyszła Hinata podchodząc do kobiety i otaczając ją
ramieniem
-Naprawdę moja droga to bardzo ważne
byś się nie przemęczała. Już się tobą dobrze zaopiekujemy z Sakurą nie musisz
się martwić Kazekage –sama dopilnuję wszystkiego-powiedziała uśmiechając się do
rudowłosego, odprowadzając Nanami do najbliżej stojącego krzesła. Młodsza
kobieta spojrzała na towarzyszkę chcąc zaprotestować lecz Hinata mrugnęła
porozumiewawczo tak, że panowie nic nie zaważyli. Żona Kazekage w mig pojęła
jej zamiary i posłusznie posadziła się przy stole.
-No widzisz Gaara nic tu po nas-
powiedział Naruto uśmiechając się. Wtedy drzwi otworzyły się a do kuchni wbiegł
najwyżej 15-letni brązowowłosy chłopiec w czarnym kostiumie. Zatrzymał się
łapiąc oddech. Wszyscy patrzyli zaskoczeni na nowoprzybyłego.
-Kenji a co ty tu robisz?-spytał
rudowłosy.
-Wujku,.. znaczy się Kazekage-sama,
lordowie mają jakąś ważną sprawę do ciebie i Hokage –sama bardzo się niecierpliwią,
że nie ma was jeszcze- powiedział jednym tchem.
-Co z nimi? Spotkanie przecież
dopiero za godzinę. Kto by przypuszczał, że o tej porze będą już na
nogach-rzekł strapiony blondyn.
-To lepiej się pośpieszcie i idźcie
bo na starość lord feudalny Kraju Ognia zrobił się strasznie
gderliwy-powiedziała Sakura- A zanim do nich dojdziecie może się naprawdę
zdenerwować.
-A kto powiedział, że będziemy iść
piechotą?- spytał zadziornie Hokage z błyskiem w oku po czym stanął bliżej Gaary
kładąc mu dłoń na ramieniu. Ten od razu odgadł zamiary przyjaciela i szybo
rzucił:
-Do widzenia kochanie. Przyjdę do
ciebie przed przyjęciem.-Mężczyzna pomachał jeszcze swej żonie, a stojący obok
Naruto ukłonił się teatralnie i rzekł:
- Panie wybaczą ale obowiązki kage
wzywają. Do zobaczenia dzieciaki bądźcie grzeczni-pogroził palcem młodszemu
pokoleniu po czym zniknął wraz z Gaarą w złotym błysku. Dzieci patrzyły w
obecnie pustą przestrzeń jak urzeczone.
-Ech.. szkoda, że tata nie chcę
nauczyć mnie tej techniki-nadąsał się Suzaku.
-Jeszcze będzie na to czas nie
martwcie się- odparła Sakura- poza tym nie zniosłabym kolejnego popisującego
się dzieciucha.-Wszystkie kobiety zachichotały na to.
-A swoją drogą Sayuri od kiedy ty
zmywasz naczynia?-spytała zaskoczona rudowłosa widząc młodą Uzumaki przy
zlewie. Na dziewczynce skupił się wzrok zgromadzonych co przyprawiło ją o
szkarłatny rumieniec.
-Jej, w życiu bym nie pomyślał, że
zobaczę cię przy domowych obowiązkach, Sayuri- stwierdził syn Kankuro szczerze
zdziwiony. Na to blondynka odłożyła ostatni talerz i odwróciła się wolno w
stronę chłopaka. Z żyłką pulsującą na skroni zaczęła podchodzić do niego.
-Coś mówiłeś?-spytała wydawałoby się
spokojnym głosem.
-Ja…Eee…-brązowowłosy patrzył
przerażony jak na twarzy dziewczyny pojawia się wściekłość a włosy falują jakby
żyły własnym życiem. Blondynka zbliżała się do Kenjiego z uniesioną pięścią i
choć była o jakąś głowę niższa od niego poczuł się jawnie zagrożony.
-Jeśli rozpowiesz o tym komukolwiek
to obiecuje ci, że wrócisz do Suny w kawałkach- wysyczała stojąc tuż przy nim-
Zrozumiano?!-spytała gniewnie chłopak skwapliwie pokiwał głową zakrywając się
rękami przed ewentualnym atakiem.
-To świetnie.- Odparła wesoło
wracając do swojego „zwykłego” wyglądu, po czym minęła skołowanego chłopaka i
dołączyła do grupki szykującej się do wyjścia.
-Co tak sterczysz? Chyba idziesz z
nami, co nie?- spytał Suzaku uśmiechając się.
-A tak już.-chłopak otrząsnął się i
ruszył do drzwi.
-Chwileczkę młody- powiedziała Sakura
łapiąc granato-włosego za łokieć ten z lekkim strachem spojrzał na medyczną
kunoichi i zaczął się zastanawiać czy ostatnio nie naraził się jakoś kobiecie.
-Spokojnie chciałam ci tylko to
oddać-rzekła rozbawiona miną chłopca i wręczyła mu jakąś torbę- Tylko pamiętaj
następnym razem uważaj gdy będziesz robił zdjęcia starszym i lepiej
wyszkolonym ninja, bo ucierpi na tym nie
tylko twój sprzęt ale i fotograf i pamiętaj o naszej umowie – szepnęła jeszcze.
Suzaku otworzył torbę i wyjął z niej błyszczący czarny aparat na skórzanym pasku
jego twarz rozpromieniła się.
-Och dziękuje ci Sakura-san, udało
się go naprawić. Ale super!- krzyknął uradowany i zaraz błysnął flesz
skierowany na siedzące przy stole panie.
-Tylko nie przesadzaj młody, bo
następnym razem może nie znaleźć ktoś
kto da radę go naprawić- powiedziała różowo włosa.
-Chwileczkę o jakiej mówiliście
umowie? –spytała Hinata przyjaciółki
-Nie martw się to nic takiego-
powiedziała Sakura z uśmiechem, lecz ciemnowłosa nie była przekonana już
chciała spytać się syna ale cała ferajna była już przy drzwiach wyjściowych
zakładając pośpiesznie buty.
-To do zobaczenia będziemy nad
jeziorem -dzieciaki pomachały kobietom i już ich nie było. Nanami westchnęła
przyglądając się drzwiom, za którymi zniknęły.
-Nie mogę się doczekać kiedy się
urodzi- powiedziała gładząc się po brzuchu z czułością
-A kiedy właściwie masz termin-
spytała z ciekawością Hinata stawiając na stole kubki z herbatą
-Za półtora miesiąca-powiedziała z
uśmiechem lecz zaraz posmutniała- Ale mam problem.
-A jakiż to?- spytała Sakura upijając
łyk napoju-Boisz się, że Gaara rozpieści wasze dziecko?- Dwie starsze kobiety
zachichotały lekko.
-Nie, chodzi o imię- powiedziała
zmartwiona przyszła mama- Zdecydowaliśmy, że jeśli to będzie dziewczynka to
będzie Karura, po matce Gaary ale nie mam żadnego pomysłu dla chłopca.- Dwie
starsze kobiety spojrzały po sobie porozumiewawczo. Hinata już chciała coś
powiedzieć gdy drzwi po raz kolejny tego ranka otworzył się gwałtownie i
stanęła w nich hojnie obdarzona przez naturę blondynka o jasno-niebieskich
oczach.
-A co to ma być? –spytała z wyraźną
irytacją-siedzicie i gadacie sobie w najlepsze a o reszcie znajomych się zapomina
co?
-Ino jak dobrze cię widzieć siadaj.
Zaraz dorobię herbaty-powiedział z uśmiechem Hinata. Gdy kunonichi usiadła
zaraz przyjrzała się badawczo przyjaciółkom.
-No przyznawać się. Co mnie ominęło?
O czym rozmawiałyście? -spytała
-O urokach macierzyństwa- odparła
Nanami chichocząc a po chwili dołączyły do niej pozostałe kobiety
-Ach, rozumiem zbliża ci się termin.
Gaara pewnie zachowuję się tak jakby siedział na szpilkach- stwierdziła
blondynka. Żona Kazekage spojrzała na nią zaskoczona
-Skąd wiesz?
-Wież mi sama to przeżyłam, Taro był
okropnie nadopiekuńczy ale można to było dobrze wykorzystać- uśmiechnęła się
porozumiewawczo, Hinata zakryła usta dłonią tłumiąc śmiech
-Ty rzeczywiście potrafiłaś to
zrobić, pamiętacie przecież jak Taro w środku zimy latał po całej wiosce
szukając truskawek.- Kobiety gruchnęły śmiechem
-Oj, nie przesadzaj mam przypomnieć
co to Naruto wyprawiał by ci dogodzić?- spytała Ino wszystkie znów
zachichotały. Tak kobiety zamierzały spędzić przedpołudnie w oczekiwaniu na rozpoczęcie
największej zabawy w dziejach Konohy.
Jednak, niektórzy w przeciwieństwie
do nich nie mogli sobie pozwolić na taki relaks. Było to młode pokolenie
Shinobi członków specjalnej grupy zwanej Arkadią, która zrzeszała wielu dobrze
zapowiadających się młodych ninja z całego świata, a jej największą
zaletą(według osób przynależnych do tej organizacji) było to, że dorośli nie
mogli się mieszać w ich sprawy. Tak więc wstąpić do grupy nie mogli ci, którzy
przekroczyli magiczną 20-stkę i stawali się oficjalnie pełnoletni. Cała
organizacja dzieliła się na mniejsze człony tak zwane roczniki gdyż należały do
nich zgodnie z nazwą dzieci w tym samym wieku. Jak nietrudno się domyślić
ferajna, która wybiegła z domu państwa Uzumakich była członkami Arkadii, mało tego
dwójka z nich pełniła w niej ważne funkcje, a wszyscy byli zaangażowani w pewne
wielkie przedsięwzięcie, które miało uświetnić obchody Święta jakie miały się
rozpocząć po południu.
-Uśmiech dziewczyny!- krzyknął Suzaku
i błysnął flesz aparatu prosto w oczy Yume i sióstr chłopca, biegnących wraz z
pozostałymi alejką otoczoną gęstymi drzewami i krzewami.
-Suzaku jeszcze raz tak zrobisz to
twojego aparatu nie naprawi nawet cudotwórca- warknęła do szczerzącego się
brata, który biegł tyłem, a twarzą do młodych kunoichi i robił zdjęcia
wszystkim wokoło.
-Dziwisz mu się? – spytał Yume kręcąc
głową- Przecież nie miał aparatu w rękach od tygodnia, kiedy Sayame mu go
rozwaliła gdy przyłapała go na podglądaniu jej i Asagiego.-Konoshanie
zachichotali
-Właśnie muszę nadrobić ten czas.
Uwiecznię cały dzisiejszy dzień, żałuję tylko, że nie uchwyciłem ciebie
siostrzyczko przy garach. Takie zdarzenia nie często mają miejsce. O!! muszę
jakoś dobrze ustawić aparat by uchwycił miny wszystkich gości gdy zobaczą to co
przygotowaliśmy. Nie mogę się doczekać AAła! - chłopak skakał z radości, lecz
nie zobaczył, że nieco zboczył ze ścieżki idąc wciąż tyłem i walnął w gałąź
drzewa. Wszyscy zaczęli się śmiać widząc ciemnowłosego całego w liściach i
masującego sobie bolącą głowę.
-Wiesz co Suzaku powinieneś bardziej
uważać- powiedziała Mikomi podchodząc do brata by pomóc mu wstać-Twoje zdjęcia
są świetne, ale musisz mieć na wglądzie prywatność innych.
-Tak, tak wiem o tym ale wiesz, że
gdy szukam dobrych ujęć zapominam o bożym świecie- powiedział drapiąc się po
głowie- I co mogę poradzić, że niektórzy niedoceniają mojej pracy.
-Taa żadna praca tylko zwykłe
wścibstwo braciszku- żachnęła się Sayuri –Mam przypomnieć gdy chciałeś zrobić
zdjęcie córce lorda feudalnego kraju Ognia. Gdyby nie tata to gniłbyś w jakimś
więzieniu za zamach stanu.
-Gdybyś wtedy była czujna na warcie to
nic by się nie stało- odbił pałeczkę chłopak
-COO?? Twierdzisz, że jestem
niekompetentną kunoichi??-wrzasnęła blondynka a jej włosy zaczęły falować a
twarz ukazywała czystą wściekłość. Oboje ustawili się pozycji do ataku, lecz
drogę zagrodziła im Yume.
-Dajcie na dziś spokój i tak jesteśmy
spóźnieni. Więc zbierajmy się, bo musimy zrobić jeszcze próbę generalną.-
Bliźniaki natychmiast uspokoiły się ale rodzeństwo wciąż miotało w siebie
pioruny z oczu, po czym ruszyli dalej ścieżką. Jednak nie uszli daleko gdy
rozległ się krzyk Suzaku.
- Co się stało?- zmartwił się Kenji
-Mój aparat! Nie ma go!-krzyknął
białooki rozglądając się panicznie we wszystkie strony.
-Musiałeś go upuścić gdy walnąłeś w
drzewo- stwierdziła Sayuri chłopak na to odwrócił się i już miał pobiec w tamto
miejsce gdy ktoś złapał go za kołnierz. Odwrócił się wkurzony, była to Yume,
która wręczyła mu swój pakunek i powiedziała:
-Ty idź nad jezioro, przecież
odpowiadasz za przebieg tego przedstawienia. Ja pójdę po twój aparat i bez
dyskusji.- Po czym pobiegła w stronę, z której przyszli. Suzaku patrzył przez
chwilę na kasztanowe włosy połyskujące pięknie w słońcu przy każdym ruchu
dziewczyny, lecz otrząsnął się i ruszył za towarzyszami, którzy zdążyli odejść
już spory kawałek dalej.
-„Kiedyś naprawdę nabawi się kłopotów
jak będzie tak wścibiał nos w nie swoje sprawy. No gdzie ten aparat”- pomyślała
dwunastolatka idąc wolno ścieżką rozglądając się na boki.
-Ach tu jest!- dziewczyna dojrzała
sprzęt, który zawisł na pasku tuż nad ziemią na gałęzi.
-Całe szczęście jest cały-
powiedziała przyglądając się sprzętowi i zrobiła zdjęcie przeciwnej stronie
ścieżki. Upewniona, że wszystko z nim w porządku zawiesił go sobie na szyje i
już miała ruszyć by dotrzeć do reszty gdy w pobliskich krzakach coś gwałtownie
zaszeleściło.
-Ktoś tu jest?- spytała, czuła się
obserwowana i niepokoiło ją to, ale na zadane pytanie odpowiedziała jej cisza.
Dziewczynka zaczęła wolno podchodzić do źródła hałasu dyskretnie wyciągając
kunai. Wtedy krzaki gwałtownie zaszumiały, a z pośród liści wyleciało coś rudo
białego i uderzyło wprost w klatkę piersiową zielonookiej ta straciła równowagę
i upadła.
-Suta! Nawet nie wiesz jak mnie
przestraszyłeś!- krzyknęła Yume podnosząc się do pozycji siedzącej i patrząc w
czarne oczka rudej wiewiórki z czarną wąską obrożą na szyi przytwierdzoną
drewnianą zawieszką przedstawiającą symbol liścia. Zwierzątko zaraz zaczęło
biegać rozradowane po brzuchu dziewczynki. Ta zaśmiała się. –Przestań to
łaskocze- powiedziała biorąc zwierzątko delikatnie w dłonie wstając. Wiewiórka
wyrwała się jej i po ręce wspięła się na bark dziewczynki by ulokować się na
jej ramieniu otaczając gęstą kitką szyję Yume. Kasztanowo-włosa pogładziła
zwierzątko po łepku przyglądając się białemu znamieniu na czole w kształcie
gwiazdy, lubiła to w nim odróżniało go od reszty. Kiedyś uratowała tego
malucha, był ranny zaopiekowała się nim i od tamtej pory wiewiórka często jej
towarzyszy wcale się nie boi ludzi szczególnie członków Arkadii, którzy
okrzyknęli Sutę maskotką organizacji.
-No to ruszajmy- powiedziała Yume
uśmiechając się- mamy mnóstwo do zrobienia. Coś czuję, że ten dzień będzie dla
nas niezapomniany.
Gdy dziewczynka zniknęła za zakrętem
na pustej ścieżce dało się usłyszeć przytłumiony złowrogi chichot.
-Oj maleńka nawet nie wiesz jak
bardzo masz racje-rozległ się głos. Wśród gęstych krzaków, w cieniu rozłożystych konarów stała wysoka
męska postać odziana w długi płaszcz z kapturem. Znajdował się zaledwie kilka
metrów od miejsca gdzie jeszcze przed chwilą była Yume i patrzył w stronę gdzie
pobiegła nastolatka. Na jego ustach ledwo widocznych w cieniu pojawił się
złowrogi uśmiech.
-Ty i twoi przyjaciele zapamiętacie
ten dzień, ale na pewno nie tak jak byście chcieli- szepnął jeszcze po czym
rozpłynął się w cieniu drzew, a na ścieżce zapanowała niczym nie zmącona cisza.
Fajnie piszesz. Zauważyłam parę literówek ale zdarza się każdemu :) Wiesz w jakim momencie skończyć, zaciekawiłaś mnie :) Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJakbyś miała ochotę to zapraszam do mnie: http://naruhina.piszecomysle.pl/
Cieszę się, że tak uważasz:) to mój pierwszy blog i jeszcze nie bardzo wiem co inni o nim powiedzą.. Nie wiem nawet jak go zapisać by ktoś wiedział, że coś wstawiam, albo jak zrobić fajny, pasujący szablon. Gdy znajdę chwilkę na pewno zobaczę twoje opo:)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ciekawe kim jest ten gość, podobał mi się taki opiekuńczy Gaara, bliźniaki są rewelacyjne, wdały się w całkowicie w ojca....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia