Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział III Święto cz 2

Yume biegła najszybciej jak mogła ścieżką wśród drzew. Dawno przekroczyła ozdobny drewniany mur, który wyznaczał granice rezydencji Hokage i wkroczyła do największego parku w Wiosce Liścia gdzie miała odbyć się zabawa z okazji Święta Zjednoczenia. Mimo wczesnej pory wszędzie wokół krzątali się ludzie rozkładający wśród drzew rozmaite stragany, na których później miały spocząć wyśmienite smakołyki, a także pamiątkowe zabawki i innymi rzeczy. Dziewczynka dotarła do jeziora, które Arkadia wybrała na miejsce gdzie zaprezentują to co przygotowały. Yume ostrożnie schodziła z łagodnego wzniesienia jakim był otoczony zbiornik ze wszystkich stron tworząc jak to nazwała naturalny amfiteatr, zachichotała gdy przypomniała sobie jak użyła tej nazwy, a nikt z członków Arkadii nie wiedział co to takiego, ale mieli wtedy miny.
-Hej, Yume, poczekaj- usłyszała za sobą krzyk na brzegu skarpy stała pulchna około 10 letnia dziewczynka o jasno-brązowych włosach związanych w dwie kitki. Ostrożnie schodziła z lekkiej skarpy by zrównać się z zielonooką.
-A już myślałam, że znowu będę ostatnia- powiedziała zdyszana
-Dobrze cię widzieć Cho- uśmiechnęła się kasztanowłosa – A gdzie są Inoki i Shikato? Nie poczekali na ciebie? Przecież mieszkają najbliżej ciebie mogli poczekać. Chyba muszę z nimi poważnie pogadać- dziewczynka zaczęła mówić bardzo szybko jak to zwykle się działo gdy była zdenerwowana. Członkini klanu Akimichi zakłopotana starała się uspokoić koleżankę.
-Nie, nie trzeba Yume. To moja wina.- Chciała jak najszybciej zakończyć ten temat- Czy to nie aparat Suzaku-spytała wskazując na urządzenie na szyi.
-Tak, pani Sakura mu go oddała- odparła krocząc dalej ścieżką w stronę jeziora-Cieszył się tak bardzo, że prawie go zgubił- zachichotała
-A czy razem z Sayuri nadal mają ten swój zakład?-zapytała młoda Akimichi
-A jakże by inaczej- żachnęła się Yume- przynajmniej robią żarty sobie nawzajem a nie całej wiosce.
-Ale trzeba przyznać, że ich ostatnia akcja z pomalowaniem twarzy Hokage była wybitna. -powiedziała Cho krztusząc się ze śmiechu. Yume zafturowała koleżance na wspomnienie tego dnia gdy bliźniaki założyły się, które z nich zrobi bardziej efektowny dowcip. No i padło na Górę Hokage. Sayuri zaczęła malowanie od Pierwszego a Suzaku od Szóstego, byli tak pochłonięci „pracą”, że zauważyli swoją obecność dopiero gdy dosłownie zderzyli się pędzlami. Wtedy dopiero zaczął się Armagedon rodzeństwo zaczęło obrzucać się nie tylko wyzwiskami w stylu :”Ukradłeś mi pomysł, głupolu” to farbami także nie tylko góra Hokage wyglądała jak po wybuchu bomby w sklepie malarskim ale też bliźniaki i okoliczne domy. Przez kolejny tydzień dzieciaki zmywały „owoce” swojej pracy co było karą od ich ojca, a dodatkowo mieli przez miesiąc zakaz wychodzenia na wioskę- jedynie do Akademi i prosto do domu. Jednak ich zakład nie został rozstrzygnięty i od tej pory rodzeństwo robiło sobie nawzajem psikusy co rusz to bardziej wymyślne.
-Z tego co pamiętam to Suzaku obecnie prowadzi, prawda?- spytała Cho
-Od rana już nie- odparła Yume uśmiechając się- teraz jest remis 20 do 20.
-Och, a co Sayuri zrobiła?- dziewczynka utkwiła w niej ciekawe spojrzenie,
-Zafundowałam mojemu braciszkowi darmowy make-up- rozległ się rozradowany głos nad nimi. Dziewczynki zadarły głowy wśród konarów jednego z olbrzymich drzew roztaczających swe gałęzie nad jeziorem dostrzegły roześmiane białe oczy.
-Zamknij się Sayuri i zajmij się tymi linami – wrzasnął Suzaku – Nareszcie jesteście- sapnął podbiegając do nowoprzybyłych –Cho idź do grupy z Kumo i przekaż im to. – wręczył dziewczynce plik jakiś papierów- Niech się z tym szybko zapoznają. A ty Yume idź pomóż z tymi linami bo… a gdzie ona jest? – Chłopak rozglądał się we wszystkie strony
-To mam zająć się linami czy nie?- padło pytanie nad ich głowami, a po chwili tuż przed twarzą Suzaku pojawiła się uśmiechnieta buzia kasztanowłosej, która nie wiadomo kiedy wdrapała się na drzewo i teraz wisiała głową w dół z konaru.
-Nie rób tak. Tyle razy cię prosiłem. Aaaa!! Lecę!!- powiedział cofając się wystraszony nagłą bliskością i wylądował w jeziorze. Zewsząd rozległ się śmiech kilkudziesięciu głosów o różnym natężeniu wokół jeziora kręciło się mnóstwo młodzieży od 10 do 19 lat i to z różnych wiosek o czym świadczyły opaski na czołach, u niektórych z nich.
-Ciepła woda panie reżyserze?- Spytał kpiącym tonem rosły chłopak z Kumo o ciemnej cerze stojący niedaleko użytkownika Byakugana.
-Może sam sprawdzisz Tai- rozległ się donośny głos, a ciemnoskóry zobaczył tylko parę nóg, wyłaniających się z korony drzew, które uderzyły z pełną mocą w jego tors. Chłopak stracił równowagę i również wylądował w wodzie.
-Ty mała!!- Krzyknął gdy dostrzegł kasztanowłosą kołyszącą się jak małpka na konarze drzewa i uśmiechającą się promiennie po chwili zniknęła wśród gałęzi
-Złaź tutaj ty przerośnięta wiewiórko żeby atakować syna Raikage w taki sposób! Wychodź i walcz- ryczał ku uciesze widowni. Gałęzie zaszeleściły i pojawiła się głowa Yume.
-Jestem zajęta. Sam się do mnie pofatyguj skoro masz jakąś sprawę- odparła i znów zniknęła wśród listowia. Młodzieniec aż gotował się z wściekłości.
-Dobra koniec zabawy, Mamy mnóstwo do zrobienia. Kłótnie zostawimy sobie na później- powiedział Suzaku, który wygramolił się z jeziora. Wszyscy rozbiegli się do swoich obowiązków młodzież nosiła jakieś deski, płachty, i inne kolorowe bliżej nieokreślone materiały, uwijali się najszybciej jak potrafili by zdążyć na czas. Chcieli bowiem należycie uczcić rocznice jaka przypadała tego dnia- zakończenie Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi, a także 20-lecie pokoju jaki zapanował na świecie.

Tymczasem tajemnicza postać w szarym płaszczu przemierzała las graniczący z Wioską Ukrytą w Liściach. Kaptur już nie osłaniał jego twarzy ukazując ulizane do tyłu marchewkowo- pomarańczowe włosy sięgające za uszy. Mężczyzna miał przenikliwe bordowe oczy lekko przymknięte. Ubrany w zwykłe czarne spodnie i ciemnoszary przylegający do dość umięśnionego ciała podkoszulek. Przez nikogo nie zauważony dotarł do niewielkiej polany, na której środku stał rozłożysty dąb, roztaczający wokół dzięki swoim konarom cień. Mężczyzna pewnie wkroczył na otwarty teren.
-Gdzie byłeś Nero?- rozległ się głęboki, zimny, który sprawił, że nowoprzybyły zadrżał i zatrzymał się w pół kroku. Zaraz ukląkł na jedno kolano chyląc głowę w kierunku pnia dębu skąpanego w mroku.
-Panie mój i Mistrzu, byłem w wiosce na rekonesansie- odparł szybko
-Nie wydawałem takiego rozkazu. Mieliście wszyscy czekać tu nie ruszać się.- głos stał się jeszcze bardziej przejmujący i budził grozę.
-Tak wiem, proszę o wybaczenie ja tylko…- Nero zaczął się pocić ze zdenerwowania gdy usłyszał powolne miarowe zbliżające się ku niemu. Zamilkł i ze spuszczoną głową czekał na reakcje swego pana.
-Wiesz dobrze,- wysyczał- że nie toleruje porażek. Szczególnie jeśli chodzi o tak ważną sprawę. Dzisiejszy dzień zadecyduje o wszystkim- kontynuował przechodząc obok klęczącego mężczyzny- Więc oczekuje, że od teraz będziesz się trzymał planu. –zmierzył go wzrokiem po czy wolnym krokiem powrócił pod dąb gdzie usiadł opierając się o pień.
- Tak jest, Mistrzu- powiedział zielonooki i wycofał się do linii drzew. Dopiero tam wyprostował się i odetchnął cicho.
-Wiesz, że gdybyś nie był potrzebny, trzeba by cię było zbierać do woreczka pęsetką- rozległ się kobiecy, wyniosły głos tuż obok mężczyzny ten aż podskoczył.
-Ach, to tylko ty Hekate. Nie rób tak więcej razy mogłem cię zabić, bo myślałem, że nadziałem się na jakiegoś potwora, a tu takie rozczarowanie, nasza kochana wiedźma-westchnął, lecz zaraz musiał uchylić głowę przed kunaiem rzuconym wprost w niego. Z pośród cieni drzew wyłoniła się kobieta o jasnej cerze, małych wąskich oczach koloru czarnego i orlim nosie, który upodabniał ją do drapieżnego ptaka, popielate cienkie włosy związane były gładko do tyłu w długi koński ogon.
-Masz szczęście, Nero- wysyczała- że ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię się opanować i wykonać wolę Mistrza, bo inaczej już dawno byłbyś martwy.
-Tak oczywiście, złociutka. Moje przeprosiny. – powiedział kłaniając się teatralnie. Kobieta przeszła obok niego z wysoko podniesioną głową kręcąc przy tym stanowczo zbyt gwałtownie biodrami ściśniętymi szerokim  pasem z przytwierdzonymi licznymi kieszonkami i woreczkami, z których wydobywał się cichy brzęk. – Swoją drogą nowe ciuszki? – powiedział Nero przyglądając się uważniej obcisłemu skórzanemu karmazynowemu kompletowi składającemu się z długich spodni i opiętej bluzki z rękawami sięgającymi do łokci. Na ramionach miała zarzuconą pelerynę w tym samym kolorze. - Nie pomyliłaś aby rozmiarów, bo chyba zaraz ci trzaśnie w szwach- rzucił jeszcze i szybko oddalił się przed rozwścieczoną kobietą.
-TY!!! JA CI ZARAZ…- krzyknęła sięgając do jednego ze swoich woreczków, lecz jej ręka została powstrzymana przez dłoń w czarnej rękawicy. Kobieta ujrzała obok siebie wysokiego mężczyznę, którego czarny płaszcz powiewał za nim, a szare oczy patrzyły chłodno na nią spod szerokiego ronda kapelusza.
-Hekate, chcesz nas zdradzić?- szepnął
-Ni-ie Ezaw prze-praszam- pisnęła rumieniąc się lekko. Mężczyzna puścił ją po czym oddalił się, a kobieta tęsknie patrzyła na jego potężne plecy. Nero przyglądał się temu spomiędzy krzaków i mruczał cicho tak by nikt nie dosłyszał: „Na górze róże, Na dole fiołki, Hekate i Ezaw kochają się jak dwa aniołki” zarechotał głucho gdy tuż nad jego prawym uchem świsnęła strzała i wbiła się w drzewo za nim. Na szary płaszcz spadła kropla krwi, a pomarańczowo włosy wpatrywał się w zimne szare oczy utkwione w niego potem na potężną kuszę z wciąż drżącą cięciwą. Przełknął głośno ślinę i schował się, ”Na dziś dosyć z naszym Mrocznym Łowcą nie ma żartów. Całkowicie jest pozbawiony poczucia humoru. Nie ma co zdrzemnę się przed całą tą akcją” Ułożył się wygodnie opierając się o pień najbliższego drzewa by po chwili zapaść w drzemkę, przedtem zastanawiając się czy może uda mu się spotkać tą kasztanowłosą ślicznotkę.

Słońce dawno minęło granice zenitu i zmierzało w swym nieodmiennym cyku ku zachodniej stronie firmamentu. Główne uliczki Konohy były wypełnione gośćmi i mieszkańcami a większość z nich kierowała się do parku gdzie mimo, że uroczystości miały się zacząć dopiero za jakiś czas był już pełen ludzi. Tymczasem z dala od zgiełku blond włosy Hokage podążał między równo ułożonymi grobowcami, zagłębiając się coraz bardziej w pogrążony w ciszy cmentarz. W ręce trzymał mały bukiet białych chryzantem. Po chwili zatrzymał się przy jednym z kamiennych grobowców i na nim złożył kwiaty. Stał z pochyloną głową zatopiony we własnych myślach nie zauważył, że nie jest sam.
-Coś czułem, że tu będziesz – powiedział szaro włosy mężczyzna, który z nikąd pojawił się przy blondynie.
-Witaj Kakashi-sensei -Uzumaki uśmiechnął się do jonina.
-Nie powinieneś wciąż tego rozpamiętywać-westchnął- Wiem z własnego doświadczenia, że nie przynosi to niczego dobrego.
-Doprawdy? -Naruto uniósł brwi- W takim razie co ty tu robisz?
-Nie oduczysz starego psa swych nawyków- odparł wzruszając ramionami. Obaj zamilkli. Słychać było tylko delikatny wiatr poruszający koronami pobliskich drzew i kwiatami rozłożonymi na grobach. Wtedy silniejszy podmuch wiatru przesunął rośliny na grobowcu przed mężczyznami odsłaniając pełny napis wyryty w kamieniu: „Uchiha Sasuke, zginął jako bohater Wioski Liścia. Zawsze byłeś i będziesz w sercach przyjaciół” Naruto westchnął.
-Nie ma co. Lepiej chodźmy już na przyjęcie. Nie chcę się spóźnić. Do tego dzieci coś szykują, muszę koniecznie to zobaczyć- powiedział blondyn
-Ja jeszcze tu chwilę zostanę Hokage-sama - mruknął Jonin
-Hej, prosiłem byś nie zwracał się do mnie tak oficjalnie gdy jesteśmy na osobności. Mam tego po dziurki w nosie na co dzień w biurze.
-Wiedziałeś na co się piszesz obejmując ten urząd- zaśmiał się mężczyzna
-Tak, tak nie narzekam. Tylko pamiętaj Kakashi nie spóźnij się. To rozkaz Hokage.- dodał poważnym tonem. Po czym zniknął w żółtym błysku. Hatake spojrzał w miejsce, w którym dopiero co stał blondyn i westchnął.
-Szkoda, że cię tu nie ma z nami Sasuke. Byłbyś szczęśliwy w Konosze, jaką stworzył Naruto.

1 komentarz:

  1. Witam,
    ciekawe co szykują te dzieciaki, tak somie myślę, że tym „mistrzem” jest Sasuke, ale teraz to nie jestem pewna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń