-A to ci chytrusy, kiedy oni to przygotowali?- zadał pytanie
muskularny ciemnoskóry mężczyzna
-Nie mam pojęcia Raikage, ale coś mi się zdaje, że maczał w
tym palce nasz drogi gospodarz. Mylę się Hokage?- kobieta o długich
kasztanowych włosach wychyliła się z fotela by spojrzeć na siedzącego po prawej
stronie Przywódcę Wioski Liścia. Ten uśmiechnął się tylko.
-Jestem tak samo zaskoczony jak ty Mizukage- odparł
błękitnooki.
-Może byście odłożyli pogadanki na później. Chce to
obejrzeć.- warknęła obecna Tsuchikage, Kurotsuchi.
Wszyscy utkwili wzrok w tym co działo się po drugiej stronie niewielkiego
jeziora, które dzięki całodniowej pracy członków Arkadii zostało upodobnione do
wielkiej sceny, na której odbywało się przedstawienie będące repliką wydarzeń
sprzed 20 lat. Na zboczu łagodnego wzgórza, który otoczone było jezioro
zgromadzili się liczni widzowie by podziwiać bitwę Zjednoczonych Sił Shinobi.
Młodzi ninja pod postaciami bohaterów prezentowali jedne z najważniejszych
pojedynków wojny dając popis swoich umiejętności. Widać było, że zwycięstwo
jest po stronie Sojuszu i powoli wszystko się uspakajało. Wtedy na środku
jeziora pojawiła się odziana w czarny płaszcz postać o czarnych włosach.
-Głupcy. Myślicie, że zwyciężycie, pokażę wam moją moc.-
powiedział w zapadłej ciszy po czym wykonał pieczęcie i uderzył dłonią o taflę
wody.
-Kuchiyose no Jutsu- krzyknął przez moment nic się nie
działo. Po chwili woda w jeziorze zaczęła bulgotać, a liny zwisające z drzew
naprężyły się wyciągając jakiś olbrzymi kształt na powierzchnię. Wśród
publiczności rozległ się lekki pomruk, przechodzący w lekkie okrzyki zdumienia.
Po środku jeziora wyłoniła się drewniana replika demona o 10-ogonach.
-Niemożliwe- powiedział zszokowany Raikage- Jak to możliwe,
że budowali coś tak wielkiego i nikt nie zauważył. Co cie tak bawi Kazekage?-
zwrócił się siedzącego obok towarzysza.- Wiedziałeś o tym prawda?
-Nie skądże.- odparł Gaara- Po prostu poznaje w tej lalce
rękę mojego bratanka. Pamiętam kiedyś poprosił mnie bym opisał mu jak wyglądał
Juubi, ale nie miałem pojęcia, że zrobi coś takiego.
- Uspokujcie się i patrzcie lepiej co teraz- powiedział
Naruto z uśmiechem patrząc jak na taflę wody wbiega drobna szczupła postać w
długim płaszczu cała mieniąca się złotem wraz z ciemnoskórym muskularnym
chłopakiem zaczęła atak na monstrum i stojących na nim dwóch członków klanu
Uchiha. Juubi wymachiwał sprawnie swymi ogonami starając się trafić dwójkę shinobi. Ci jednak zgrabnie unikali potężnych
ciosów, które uderzając w taflę wody wzniecały jej istne kaskady ochlapując
najbliższych widzów. Jednak atakowana dwójka nie była w stanie dotrzeć do Uchiha kontrolujących bestię. [http://www.youtube.com/watch?v=14ZkxaV7fQQ ]
-Jichuriki ośmio i dziewięcio-ogoniastych poddajcie się nie
macie żadnych szans przeciw najpotężniejszemu z demonów – krzyknęła jedna z
postaci na bestii
-Nic nie rozumiecie. Świat, który stworzę dzięki
Nieskończonemu Tsukuyomi
będzie idealny, bez wojen, bólu, cierpienia to do czego wszyscy dążymy .
-Nigdy-krzyknął ciemnoskóry gotując się do kolejnego ataku-
Co to za życie, gdzie wszyscy są niewolnikami iluzji.
-Może i masz racje- odparła złota postać- Świat, który byś
stworzył byłby idealny. Ale wiesz- lekko przykucnęła przygotowując się do
zadania kolejnego ciosu- w ostatecznym rozrachunku wolność jest lepsza od
narzuconej doskonałości.
Wtedy za dwójką pojawiły się oddziały Zjednoczonych Sił
Shinobi gotowych do walki.
-Czas zakończyć tę bezsensowną wojnę- krzyknął ciemnoskóry i
dał sygnał do ataku. Sojusz rozpoczął natarcie. Po chwili Juubi stracił soje
ogony i znieruchomiał po ataku shinobi prowadzonych przez Jichuriki
dziewięcioogoniastego. Dwaj Uchiha zeskoczyli z bestii i zaczęli walkę w ręcz
przeciw wojownikom. Wtedy właśnie na pole bitwy przybył Sasuke Uchiha, który
połączył siły ze swym dawnym przyjacielem. Hokage obserwujący to wszystko
uśmiechnął się i powrócił myślami do tej walki, która dzięki pomocy Sasuke
okazała się zwycięska „Szkoda, że za tak dużą cenę” przemknęło przez myśl
mężczyzny kierując swój wzrok znów na przedstawienie. Obaj Uchiha leżeli
pokonani niezdolni do walki podobnie się miało z pozostałymi wojownikami.
Jichuriki Kyuubiego przykląkł wyraźnie osłabiony, a jego złoty płaszcz stał się
bezbarwnie szary. Wtedy Obito ostatkiem sił dźwignął się i zwrócił wściekłe
spojrzenie na przyszłego Hokage.
-Jeśli mam zginąć to ty umrzesz razem ze mną!- krzyknął-Amateratsu!
Olbrzymi kula ognia, tu zwykłego czerwonego, pomknęła z niebywałą szybkością na
klęczącego Jichuriki, wiedział, że nie zdąży uciec i czekał na śmierć, lecz ta
nie nadeszła. Na drodze kuli ognia stanął najmłodszy członek klanu Uchiha i osłonił
przed tym atakiem przyszłego Hokage.
Gdy blask i dym opadły wszyscy ujrzeli młodzież stojącą w
ramie w ramie twarzami ku Kage swych wiosek. Naprzeciw wyszła Yume odgrywająca
rolę Uzumakiego Naruto i zwróciła się do zgromadzonych.
- Tak zakończyła się IV Wielka Wojna Shinobi i rozpoczęła
Era Pokoju, który trwa po dziś dzień. Świętujemy ten moment zwycięstwa nad złem
i czcimy pamięć tych, którzy polegli. Teraz my nowe pokolenie przyjmujemy na
siebie zadanie podtrzymania tego pokoju, pielęgnując przyjaźń i jedność między
wszystkimi nacjami. Powołując się na tych, którzy zginęli abyśmy my mogli, żyć wolni,
przyrzekamy, że nie pozwolimy złu zatryumfować i będziemy walczyć jak nasi
rodzice o lepszą przyszłość!- ostatnie zdanie dziewczyna niemal wykrzyczała wznosząc
ramiona w górę, wtedy zewsząd pojawiły się niewielkie kule kolorowego światła,
które z gracją zaczęły wznosić się ku ciemniejącemu niebu. Widzowie westchnęli
z zachwytu gdy setki lampionów wypuszczane przez członków Arkadii wirowały
delikatnie ponad głowami zgromadzonych rozpoczynając swą podróż w przestworza. Wraz
z nimi płynęły marzenia wszystkich ludzi by ten czas pokoju nigdy się nie
skończył.
[…]
Lampiony lecące ku niebu były widoczne z daleka, niczym
korowód świetlików płynęły w górę by dołączyć do świetlistych gwiazd na
granatowym firnamencie.
-Urocze.- rozległ się cichy beznamiętny szept. Dochodził on
od ciemnej zakapturzonej postaci czarny jak noc płaszcz szczelnie zasłaniał
całe ciało mężczyzny. Ukryta w cieniu kaptura twarz zwrócona była ku Wiosce
Liścia nad, którą unosił się lśniący pas światła. Stał na czubku wysokiego
drzewa całkowicie nieruchomy-Już niedługo wypełnimy swoje przeznaczenie. Wtedy
nic nie będzie takie samo.
Mężczyzna odwrócił się plecami do wioski spoglądając w
przeciwnym kierunku skąpanego w całkowitych ciemnościach lśniących niekiedy
bladym blaskiem. Ciężkie ołowiane chmury sunęły ku Wiosce jeszcze zbyt dalekie
by niepokoić mieszkańców lecz dla wrażliwszych uszu dało się już słyszeć ponure
pomruki zwiastujące nadciągającą burze. Ciemna postać zeskoczyła bezszelestnie
z drzewa pojawiając się pośrodku polany, na której czekali już dwaj mężczyźni i
kobieta. Na widok nowoprzybyłego natychmiast uklękli schylając głowy.
-Co rozkażesz, Mistrzu?- padło pytanie.
- Wiecie co macie robić. To idealny moment by świat usłyszał
o Ragnarok.- zakapturzony górujący nad
zgromadzonymi na polanie, zachichotał cicho nie wykazując przy tym wesołości-Zaczniecie
dokładnie za godzinę.
Mężczyzna przechadzał się wolnym sprężystym krokiem po
polanie przed swymi podwładnymi.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Przygotujcie się i
pamiętajcie… Nie zawiedźcie mnie! -zagrzmiał
-Tak jest!- chórem powiedzieli podwładni. Nero wraz z Hekate
zniknęli w ciemnościach. Na polanie pozostali dwaj mężczyźni z czego jeden
klęczał, a kapelusz o szerokim rondzie zasłaniał dokładnie jego twarz.
-Coś nie tak, Ezaw?- spytał człowiek zwany Mistrzem
-Nic panie, tylko nie rozumiem czemu chcesz ujawnić światu
Shinobi naszą działalność. Do tej pory nikt nas nie wykrył, a teraz wszyscy
kage będą nas poszukiwać w szczególności Hokage gdy…
-Czyżbyś podważał moje decyzje?- przerwał mu lekko uniesiony
głos. Szarooki mężczyzna drgnął, mimo to przemówił opanowanym głosem.
-Oczywiście, że nie Mistrzu. Chcę jedynie poznać twoje
motywy. Wiesz dobrze, że zależy mi na powodzeniu naszej misji. Poza tym Szósty
Hokage jest potężny może nam przeszkodzić.
-Masz racje- odparł powoli zakapturzony i uniósł głowę
patrząc w niebo, na którym zaczęły pojawiać się gwiazdy. Wtem mały punkcik
światła zaczął lecieć w stronę polany. Zakapturzony mężczyzna śledził jego lot.
Niesiony delikatnym podmuchem wiatru papierowy lampion opadał między gałęziami,
rozświetlając delikatnie swym blaskiem otoczenie.-Dobrze, że jesteś świadom
mocy jaką dysponuje.-rzekł Mistrz wyciągając dłoń okrytą rękawicą zrobioną z
czarnego metalu, zakończoną na palcach pazurami z tego samego tworzywa. Płomyk
z lampionu odbijał się nieznacznie w gładkim tworzywie. Gdy spoczął na dłoni
mężczyzny rozproszył mrok, który skrywał jego twarz, lecz światło nie ukazało
ludzkiego oblicza tylko nieruchomą maskę z czarnego metalu przedstawiającą
wyszczerzoną w paskudnym uśmiechu, otoczoną ostrymi kłami paszczę jakiegoś
potwora.- Dlatego najbardziej istotną część misji powierzyłem tobie. –kontynuował-
Wiem, że nie zawiedziesz mnie. Szósty rzeczywiście może sprawić pewne problemy.
W końcu zwali go „Najbardziej Nieprzewidywalnym Ninja Świata” do tego „Dziecko
Przeznaczenia” -dodał beznamiętnie- Dlatego porosiłem moją drogą siostrę by sprawdziła
czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Uzumaki Naruto nam nie przeszkodzi, a
tylko on miałby taką możliwość.
-Ale przecież on ma w sobie część mocy Juubiego. To było
niebezpieczne dla Czcigodnej w jej obecnym stanie.- powiedział Ezaw, nagle
wokół zapanowała ciemność aby po chwili przerodzić się w srebrzysto-biały zimny
blask, pochodzący od płomieni, które zamknęły w kręgu klęczącego mężczyznę i
powoli zbliżały się do niego. Ten nieruchomo trwał w przybranej pozycji.
-Myślisz, że nie wiem co przechodzi moja droga siostra?!
Gdyby nie to, że dzisiejsza misja może ukoić jej cierpienia nigdy bym jej nie
pozwolił!- zagrzmiał uniesionym głosem mrożącym krew w żyłach.
-Wybacz mi to, Panie. Wiem, że nie naraziłbyś jej na
niebezpieczeństwo- powiedział szybko szarooki, płomienie zgasły pogrążając
polane w ciemnościach.
-Ruszaj. - rzekła zakapturzona postać odwracając się ku
pniowi dębu.
- Tak jest Panie.
Ezaw powstał po czym wkładając dwa palce w usta i gwizdnął donośnie,
zaraz z pobliskich krzaków wyskoczył potężnych rozmiarów pies. W kłębie
dochodził do wysokości dorosłego człowieka, jego olbrzymie łapy zadudniały o
podłoże zatrzymując się przy szarookim i wlepił w niego swoje świecące żółte
ślepia. Ezaw oparł się ręką o kark zwierzęcia, pokryty ciemno-brunatną sierścią
i wskoczył zgrabnie na jego grzbiet.
-Pamiętaj nie zawiedź mnie, a szczególnie Jej. – usłyszał
jeszcze zimny głos dobiegający z ciemności.
-Wiem, Panie- powiedział po czym zniknął między drzewami kierując
się w stronę Wioski Liścia.
[…]
Tymczasem po drugiej stronie jeziora przez gęste krzaki
przedzierały się dwie postacie.
-Ała! Głupia gałąź! - rozległ się łomot, a potem krzyk-
Dlaczego tu nie ma ścieżki, to takie upierdliwe.
-Nie marudź Shikaku, już widzę bazę- odparła mu druga
postać. Rzeczywiście gdy tylko wyszli z zarośli ich oczom ukazał się niski
budynek z jasnego drewna, ozdobiony girlandami z kwiatów i sznurami
różnokolorowych lampionów. Nad drzwiami zawieszona była pokaźnych rozmiarów
rzeźba przedstawiająca gwiazdę, której rozłożyste ramiona błyszczały złocisto
kładąc piękne świetliste smugi na ściany domu i pobliskie drzewa. Pod drzwiami
pojawiły się dwa cienie, jeden z nich zastukał rytmicznie, wewnątrz dało się
słyszeć kroki i rozległ się glos
-Hasło.
-„Gwiazdy wskazują drogę wędrowcom pośród nocy”- padła
odpowiedz, a drzwi otworzyły się, blask bijący z pomieszczenia oślepił
stojących przed wejściem dwóch 12-letnich chłopców jednego o czarnych jak noc
włosach spiętych w wysoką kitkę. Drugi był blondynem o blado niebieskich
oczach.
-No, a któż to zaszczycił nas swoją obecnością- rozległ się
ironiczny głos rosłego 15-latka, z opaską Chmury- Szlachetny Shikaku Nara i Inoki
Yamanaka.
-A komuż to przypadła zaszczytna funkcja odźwiernego?-
spytał tym samym tonem blondwłosy, wchodząc do jasno oświetlonego korytarza o
kremowo-brązowych ścianach- Samemu synowi Czwartemu Raikage wielkiemu Tai’owi.
Członek klanu Yamanaka kierował się spokojnie do
pomieszczenia po lewej stronie skąd dobiegały wesołe krzyki i śmiechy jednak
został znienacka poczuł jak jakaś potężna dłoń chwyta go za kołnierz koszulki i
unosi w górę. Młody shinobi Chmury spojrzał prosto w oczy Inoki’ego
rozgniewanym spojrzeniem.
-Czy coś mówiłeś mały? – spytał grobowym tonem, a
czarnowłosy przełknął ślinę
-Nie nic takiego- odparł szybko
-To dobrze- skwitował ciemnoskóry po czym puścił chłopca na
podłogę. Zaraz podszedł do niego trzymający się do tej pory z boku brunet i
pomógł mu wstać.
-Dzięki za wsparcie- szepnął sarkastycznie blondyn, gdy
zbliżyli się do suwanych drzwi po lewej stronie. Jego towarzysz tylko wzruszył
ramionami.
-Nie widziałem potrzeby poradziłeś sobie świetnie- odparł
otwierając wchodząc do pomieszczenia
-Hej chłopaki nareszcie jesteście. - rozległ się krzyk
młodzi ninjia rozglądali się starając zlokalizować jego źródło w tłumie
młodzieży wypełniającej pokój.
-Tutaj! Chodźcie!- wtedy zauważyli, że przy stoliku po
prawej stronie pod ścianą stoi zwarta grupka i machającą do nich białooką
blondynkę.
-Dotarliście wreszcie.- powiedziała gdy chłopcom udało się
przedrzeć przez tłum.- Co wam tyle zajęło?
-Musieliśmy iść okrężną drogą by nie napotkać jakiejś bandy
gratulującej nam występu. To takie upierdliwe.-odparł czarnowłosy. Wszyscy
zachichotali.
-Co się dziwić odwaliliśmy kawał dobrej roboty-powiedział
brązowowłosy chłopak o charakterystycznych czerwonych strzałkach na policzkach-
Widzieliście miny kage gdy nasz Juubi wyłonił się z wody.
- Kage to nic, Akira- odezwała się Cho, która pochłaniała
już piątą porcje słodkich dango- Lordowie myśleli, że jest prawdziwi i
wyglądali jakby chcieli uciec. Z resztą jeden tak zrobił – dziewczynka
uśmiechnęła się
-Nie gadaj!
-Sama widziałam. Stratowałby swoim wielkim cielskiem całą
widownie gdyby nie wywalił się.- Wszyscy gruchnęli śmiechem.
- Ale największą furorę zrobiła nasza Yume jako Hokage. -
powiedziała wysoka i szczupła brunetka z włosami zaplecionymi w warkocz w
zielonym kostiumie.- Właściwie dlaczego ty odmówiłeś tej roli Suzaku, przecież
to twój ojciec i bardziej jesteś podobny.
-A co Rio? Nie podobam ci się jako Sasuke Uchiha?- spytał
chłopiec kręcąc się wokół osi prezentując replikę stroju przyjaciela ojca.
– Ty jako Zielona
Bestia Konohy też byłaś niezła-odezwał się Tai, który podszedł do stolika by
wziąć soku- Chociaż czego innego się spodziewać po córce pana Gaia, wujek Bee
gdy opowiadał mi o tamtej bitwie był pod wrażeniem jego umiejętności.
-Cóż tobie też niczego nie brakowało gdy grałeś pana Bee-
odezwała się Sayuri- Chyba tylko macek ośmiornicy. Szkoda, że nie chciałeś
włożyć kostiumu, który ci przyszykowaliśmy.
-Chyba coś sobie w głowie poprzestawiałaś myśląc, że to
założę. Wyglądałbym jak jakaś pokraka nie wojownik- burknął chłopak. Wszyscy
zachichotali.
-Ale najlepszy kostium miał Takashi-
skwitował Akira - Wygląda niemal identycznie jak pan Hakate, wystarczyło, że
założył maskę.
-Mówisz jakbyś nie wiedział, że to jego ojciec- powiedział
ze znużeniem Shikaku. Znów rozległa się fala chichotów.
Wtem do grupki podeszła najwyżej 5-letnia dziewczynka w
bogato zdobionym różowym kimonie. Stanęła za roześmianą Sayuri po czym
pociągnęła ją za rękaw. Blondynka spojrzała za siebie i ujrzała małą na czele
jeszcze z pięciu maluchów, których ubiór świadczył o wysokim statusie
materialnym rodziców.
-Zrób Madarę-
zażądała dziewczynka wpatrując się uporczywie w Sayuri. Bowiem to
właśnie użytkowniczka Byakugana odgrywała rolę Uchihy na przedstawieniu i wciąż
miała na sobie czerwono-czarną replikę zbroi wojownika pozbyła się jedynie
czarnej peruki. Teraz wywróciła oczami słysząc prośbę maluchów.
-Przecież bawiłam się w to z wami chwilę temu. Dajcie mi
odpocząć- powiedziała lecz zagłuszyły ją jęki i zawodzenia. Młoda kunoichi
westchnęła odwróciła się i odłożyła na
stolik pity wcześniej sok, po czym sięgnęła do kieszeni skąd wyciągnęła czarną
perukę. Włożyła ją szybko na swoje blond włosy po czym gwałtownie odwróciła się
do gromadki wyciągając ręce w górę i przybierając minę, która miała wzbudzać
strach.
-Kto śmie przeszkadzać wielkiemu Madarze!?- krzyknęła
zmienionym grubym głosem kierując się do maluchów z wyciągniętymi rekami, które
zaczęły śmiać się z uciechy- Wy!!!-wrzasnęła- Śmiejecie się?! Niech ja was
dopadnę. Złapię was w moje Wieczne
Tsukuyomi i każe jeść codziennie szpinak i brokuły.-groziła dalej złowieszczym
tonem po czym ruszyła w pościg po całym pokoju za roześmianą dzieciarnią
wymachując zabawnie rękami. Członkowie Arkadii wtórowali śmiechem obserwując
zabawę.
-Swoją drogą skąd tu te dzieciaki?- spytał Inoki zgromadzeni
przy stole z przekąskami westchnęli.
-Zabranie tej zgrai na zwiedzanie naszej bazy to był jedyny
sposób by uciec od tych lordów, szlachciców i pozostałych nudziarzy- odparł
Akira
-Ale jak teraz przeprowadzimy inicjacje nowych członków
Arkadii zajmując się jednocześnie tą bandą?- zapytał Shikaku wszyscy zamilkli,
a tymczasem do stołu dopadła zziajana Sayuri, która duszkiem wypiła szklankę
soku pomarańczowego.
-Już nie mogę. Z czego one są, że się nie męczą- sapnęła-
Niech się ktoś ze mną zamieni.-rzuciła błagalnie
Znienacka drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wpadł
niczym bomba potężnie zbudowany blond włosy mężczyzna o ciemnej karnacji i
przeciw słonecznych okularach na jego plecach spoczywał zabandażowany podłużny
kształt. Stanął pośrodku pokoju wśród przyglądających się mu z zaskoczeniem
młodym ninja
-Się ma dzieciaki, luzujcie majtasy, Kiler Bee przybywa-
prawdziwa zabawa się zaczyna, oł jee!- wykrzyczał
-Idealnie- powiedział Suzaku- Nasz problem rozwiązany
-Jak to, kto go tu wpuścił? – spytał zszokowany Akira po
czym spojrzał na młodego Uzumaki, brunet uśmiechnął się tylko i ruszył do
jonina z Chmury.
-Cześć wujku Bee jak ci się podobało przedstawienie?- spytał
wesoło Suzaku.
-Co tu dużo gadać, wszystkim z wrażenia szczena opadła,
talentu u was co nie miara.
-A czy Gyuuki widział i jak mu się podobało?
-Jasna sprawa, co się głupio pytasz?
-A kto to jest Gyuuki?- rozległ się cieniutki głosik należał
do tej samej różowej księżniczki co wcześniej.
-„Idealnie mała”- pomyślał Suzaku, a nagłos powiedział-
panienko to ty nie wiesz, że pan Bee jest jichuriki jednej z najpotężniejszych
bestii na świecie – Ośmioogoniastego?
-Naprawdę?- oczy dziewczynki zabłysły podbiegła do mężczyzny
i zaczęła tarmosić go za rękę- Niech go pan pokaże, proszę, proszę.
Po chwili wokół zdumionego mężczyzny pojawiło się więcej
dzieci domagającej się prezentacji mocy Gyuukiego.
-Ejże maluchy. Dajcie spokój Ósemka nigdy by się tu nie
zmieścił kiedy indziej.
Zewsząd rozległ się przeciągły jęk zawodu, a w potężnego
shinobi zaczęło wpatrywać się kilka par szklistych oczu. Bee poczuł się głupio
i nieswojo „ Chyba nie mam wyboru” -przemkło mu przez myśl. Wtedy z pleców
wyłoniła się olbrzymia macka , która oplotła delikatnie różową księżniczkę i
zaczęła nią bujać ku uciesze dziewczynki. Gdy postawił małą wszyscy dosłownie
rzucili się na mężczyznę też pragnąc się pohuśtać.
-To mamy ich z głowy-powiedział dumnie Suzaku wracając do
przyjaciół- Przekażcie dyskretnie pozostałym by poszli do drugiego pokoju
naprzeciwko tam zrobimy zebranie.
-Ty to masz głowę stary-rzekł Akira z uznaniem.
-Planowałeś to już wcześniej prawda braciszku?- spytała Sayuri
przyglądając się joninowi dosłownie obładowanego dzieciakami.
-Nie no coś ty – zaparł się brunet- Ja tylko opowiadałem
maluchom o największych bohaterach IV wojny shinobi i ich zdolnościach. Co
poradzę, że jeden z nich się tu niespodziewanie zjawił?
-Podałeś hasło panu Bee, Suzaku- powiedział ze znudzeniem
Shikaku
-Hehe i tu mnie masz.-syn Naruto podrapał się z
zakłopotaniem po głowie.
-Dobra nie ważne. Pośpieszmy się lepiej i zaczynajmy.-
rzekła Sayuri. Wszyscy rozbiegli się po pokoju by powiadomić o zmianach
członków Arkadii.
Na zewnątrz wieczór już zapadł, spowijając szalem mroku
polane gdzie znajdowała się baza Arkadii. Dzięki zawieszonym na gałęziach drzew
i ścianach domu lampionach nie napawał nikogo, kto tu zaszedł lękiem
przeciwnie, wszystko tworzyło cudowny bajkowy nastój. Nagle zerwał się
gwałtowny porywisty wiatr, który zgasił wszystkie światła pogrążając w mroku
leśny ostęp. Rozległy się stanowcze ale nieśpieszne kroki jakiejś osoby, która
niewidoczna dla nikogo stanęła przyglądając się rozświetlonym oknom bazy
Arkadii.
-To będzie dziecinnie proste- rozległ się głos Hekate,
zaczęła iść wolno stronę domu gdzie beztrosko bawiły się dzieci. Włożyła rękę
do jednej z kieszonek przymocowanych do jej szerokiego pasa.
-Bawcie się dobrze maluszki- szepnęła słysząc głośne śmiechy
i okrzyki dobiegające z budynku. -Niedługo nie będzie już wam tak do śmiechu.
Pomysł z przedstawieniem jak dla mnie świetny! Późno już więc dużo nie napiszę, bo mi się mózg wyłączył :D ale rozdział fajny :) czekam na następny i życzę duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdzieciaki, odwaliły naprawdę kawał dobrej roboty, przestawienie się udało, i było nim ostatnia walka czwartej wojny..., naprawdę ciekawe kim jest ten człowiek...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia