Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział V Święto cz 4



Mikomi Uzumaki i Yume Hoshizora po przedstawieniu bynajmniej nie dołączyły do grupy, która przyjmowała gratulacje ani tej wymykającej się chyłkiem do bazy Arkadii. Obie klucząc miedzy kolorowymi straganami i wesoło bawiącymi się ludźmi opuściły tereny parku przeznaczonego na festiwal wbiegły na uliczki Konohy, które im dalej się w nie zagłębiały to pustoszały coraz bardziej. W końcu dotarły do celu- dzielnicy klanu Hyuuga.
- Mam nadzieje, że Haruto jeszcze nie śpi – odezwała się Yume
-Coś ty. Przecież pali się światło. – powiedziała młoda Uzumaki podchodząc do drzwi by zapukać, lecz te otworzyły się, a na progu stanął opatulony kocem ciemnowłosy najwyżej 5 letni chłopiec o charakterystycznych białych oczach.
-Mikomi one-san! – oczy chłopca rozjaśniły się – Jednak przyszłaś!
-Haru-chan! Nie powinieneś wstawać! – fuknęła rudowłosa – Chcesz się jeszcze bardziej rozchorować? – To mówiąc podeszła do chłopca i zawróciła go do domu.
- Nic mi nie jest. Mama przesadza, powinna mnie puścić na zabawę. Jestem już całkiem zdrowy – powiedziawszy to zaniósł się ochrypłym kaszlem.
-Właśnie widać – zaśmiała się Yume – A nikt cię nie pilnuje? – Zdziwiła się rozglądając się po pustych pokojach.
-Mama poszła jakieś pół godziny temu – odparł chłopiec – A dziadek zagroził, że jeśli wyjdę poza dom to mnie wydziedniczy. Ma to sprawdzać.
-„Wydziedniczy”? – powtórzyła Yume marszcząc brwi gdy weszli do pokoju będącego sypialnią Haruto. – A może „Wydziedziczy”?
Chłopiec spojrzał na nią wielkimi oczami.
-A to są tego różne rodzaje? – spytał
-Czego? – zdziwiła się Mikomi
-No, to przecież jakiś rodzaj kary cielesnej prawda?
Obie dziewczynki spojrzały na siebie, Yume nie mogła się opanować i parsknęła śmiechem, Mikomi zakryła usta dłonią starając się opanować. Haruto przyglądał się to jednej to drugiej.
-No co? Dziadek zrobił wtedy taką straszną minę, zupełnie jak wtedy gdy Suzaku i Sayuri pomalowali Górę Hokage i wziął ich do Sali treningowej na cały dzień – kontynuował chłopiec – Po tym oboje chodzili jak połamani. Ale czemu się śmiejecie? Nie wierzycie mi? – naburmuszył się – Ale to i tak nie przeszkodziłoby mi w pójściu zobaczyć chociaż przedstawienie. Gdyby nie to, że mnie o to poprosiłaś One-san.
- I dobrze, bo gdybyś nie dotrzymał obietnicy nie pokazałabym ci jak przebiegało przedstawienie – powiedziała Yume ciągle uśmiechając się.
-Jak masz zamiar mi pokazać Yume-san, przecież już się skończyło, prawda? – zdziwił się chłopiec i zmarkotniał – Mama jak tu była to powiedziała, że nigdy czegoś takiego nie widziała. A ja będę musiał czekać rok do następnego! I jeszcze nie wiadomo czy mnie puszczą do Suny w przyszłym roku!
-Nie martw się Haru-chan – Mikomi pogłaskała go po głowie - pamiętasz, że ci obiecałam jak jeszcze gdy były prowadzone przygotowania, że to będzie najwspanialsze widowisko jakie zobaczysz?
Chłopiec kiwnął głową. – Tak, ale nie mogłaś spełnić tej obietnicy, bo się rozchorowałem.
-Wiesz, że ja nie łamię obietnic. Dlatego uprosiłam Yume, by mi pomogła.
-Dokładnie – odezwała się kasztanowłosa przyklękając na podłodze przy łóżku – Ale przedtem musisz przysiądź, że nikomu nie powiesz o tym co tu zobaczysz, bo to moja wielka tajemnica i dzielę się ją tylko dlatego, że Mikomi to moja przyjaciółka i bardzo jej na tym zależało.
Haruto położył dłoń na sercu i powiedział poważnym głosem
-Uroczyście przysięgam, że nikomu nie powiem choćby mnie żywym ogniem przypalali.
-No, chyba mogę ci zaufać – Yume uśmiechnęła się – przy takim poświęceniu?
Po czym zdjęła z szyi długi srebrny łańcuszek, na którym zawieszony był przeźroczysty kryształ o nieregularnym kształcie. Haruto przyglądał mu się ciekawie zastanawiając się co ten kamyk mieszczący się w jego małej dłoni może mieć wspólnego z jakąś tajemnicą.
-Nazywam go Łzą Księżyca, jest on magiczny.
-Niby jak? Przecież to zwykły kamień. Mama ma takich kilka w szkatułce w sypialni.
-O nie ten jest wyjątkowy – powiedziała Yume obracając kryształ w palcach, a światło lamp  odbijało się od niego tworząc kolorowe refleksje na ścianach – Przyjrzyj się uważnie. – a po cichu mruknęła – „Omoide no iten”
Chłopiec utkwił wzrok w kamieniu, który skupiał na sobie wszystkie światła w pokoju i Haruto wydawało się, że sam zaczyna emanować blaskiem. Nagle rozbłysnął jasnym srebrno-bladym światłem. Przestraszony ciemnowłosy zasłonił oczy.
-Haru-chan, lepiej patrz, bo powtórki nie będzie. – rozległ się głos Mikomi, młody Hyuuga powoli otworzył oczy.
-O rany! – wyrwało mu się gdy przed sobą zamiast drewnianej ściany ujrzał otwartą przestrzeń z pięknym widokiem na jezioro, na którego przeciwnym brzegu kłębił się spory tłum.
-Czy to jest…?
-To początek przedstawienia z okazji Święta Zjednoczenia – uśmiechnęła się Yume
-Ale jak?! – chłopiec spojrzał na rudowłosą kuzynkę
-Yume jest czarodziejką. – odparła puszczając oczko do przyjaciółki.
-Jej! -  chłopiec podparł brodę rękami wpatrując się urzeczony w migoczący obraz. Dziewczynki uśmiechnęły się widząc uradowanego Hyuugę.
-Ciekawe czy tata ma równie dobrą zabawę co on? – odezwała się Mikomi
-No nie wiem – zastanowiła się Yume – Chyba ma sporo roboty z tymi całymi arystokratami, a oni są bardzo kłopotliwi
-Ah, no tak. Tata strasznie marudził, że będzie musiał ich zabawiać, przez cały wieczór
-Takie uroki bycia Hokage – skwitowała kasztanowłosa i zachichotała cicho, a po chwili dołączył do niej Mikomi. Jednak obie myliły się Naruto Uzumaki bynajmniej nie nudził się tego wieczoru wśród arystokracji na przyjęciu.


- Gaara, uspokój się, bo zaraz wydepczesz dziurę w podłodze od tego chodzenia- powiedział znudzonym tonem Naruto, rozciągając się na krześle w szpitalnym hollu. Wzdłuż korytarza naprzeciw niego chodził w tą i z powrotem Kazekage z olbrzymim zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy.
-To strasznie długo trwa- szepnął bardziej do siebie- Czy z Nanami i dzieckiem aby na pewno w porządku? – mówił coraz bardziej zmartwionym głosem. Naruto westchnął po czym oparł głowę o ścianę. Rozumiał swego przyjaciela, ale żeby aż tak panikować?
-Zadajesz to samo pytanie od ponad 2 godzin- powiedział Hokage- Lepiej usiądź i uspokój się. Przecież Nanami jest pod opieką najlepszych lekarzy w Konasze i choć poród zaczął się przedwcześnie to nie ma powodu do obaw.- Kazekage z ociąganiem przysiadł na krześle obok.
- Czym się tak martwisz? Wszystko będzie w porządku zobaczysz- blondyn uśmiechnął i klepnął po przyjacielsku rudowłosego.
-A jeśli coś pójdzie nie tak? – powiedział zmartwionym głosem - Jeśli powtórzy się sytuacja jak z moją matką i Nanami umrze, a ja stanę się taki jak ojciec?
Naruto przyglądał się przez chwilę przyjacielowi po czym trzepnął go znienacka w tył głowy.
-Ała! Co cię napadło? – spytał ze złością masując sobie bolące miejsce.
- To ja się pytam, co się z tobą dzieje, Gaara? –odparł Hokage patrząc ze złością na rudowłosego – Przecież tak się cieszyłeś gdy dowiedziałeś się, że będziesz miał dziecko. Jak możesz przypuszczać, że staniesz się jak twój ojciec? To były całkiem inne czasy i sytuacja, więc przestań zadręczać się takimi pesymistycznymi myślami!- powiedział ze złością opierając się o ścianę.- Narodziny dziecka wnoszą światło w nasze życia- rzekł Naruto już spokojnym głosem.
-Światło? – powtórzył Kazekage i uśmiechnął się delikatnie – Tak, chyba masz racje.
Nagle drzwi, przy których stali mężczyźni i stanęła w nich Sakura, obaj utkwili w niej wzrok.
-Chodźcie, możecie już wejść- rzuciła tylko i odwróciła się. Kazekage jednak nie ruszył się z miejsca nie bardzo rozumiejąc co się dzieje. Naruto przewrócił oczami po czym pociągnął za sobą skołowanego przyjaciela za oddalającą się różowowłosą. Szli przez chwilę kolejnym jasno oświetlonym korytarzem i po chwili stanęli przed białymi drzwiami. Sakura otworzyła je pewnie. Weszli do niewielkiej Sali o ścianach pomalowanymi na kremowy odcień. Na środku pokoju stało szpitalne łóżko z leżącą w nim Nanami, jej twarz wyrażała wielkie zmęczenie ale i szczęście. Początkowo nie zwróciła uwagi, że w Sali jest jeszcze ktoś poza nią, była zbyt skupiona na niewielkim zawiniątku w jej ramionach. Drzwi trzasnęły dość głośno na co kobieta zwróciła wzrok w tamtą stronę, a zawiniątka wydobył się płacz dziecka.
-Gaara!- brązowowłosa uśmiechnęła się promiennie- To nasz synek. – Zaczęła kołysać zawiniątko, z którego wciąż dochodził płacz. Kazekage jakby obudził się z letargu, podszedł do żony i pocałował ją czule po czym zwrócił spojrzenie ku maleństwu w ramionach kobiety.
-Weź go.- powiedziała łagodnie i nie czekając na jego reakcje podała zawiniątko mężowi. Ten najdelikatniej jak potrafił wziął dziecko nie spuszczając z niego błyszczącego wzroku. Maleństwo gdy znalazło się w ramionach ojca po chwili ucichło. Gaara przytknął palec do maleńkiej dłoni dziecka ciągle się uśmiechając gdy mały chwycił go obiema rączkami, a na okrągłej buzi odbił się jakby wyraz zadowolenia.
- Wiecie chyba mam dla niego imię- powiedział oddając synka Nanami, spojrzał na stojącego w drzwiach Naruto. – Hikaru.
-Czyli światło. Bardzo ładnie.  – Stwierdziła Sakura , która wraz z Naruto przyglądała się tej scence.
-To śliczne imię dla naszego synka – rzekła Nanami zachwycona. Nagle wszyscy zwrócili głowy w stronę drzwi, zza których dobiegały podniesione głosy i głośny tupot stóp.
-Co tam się dzieje? – spytała Sakura bardzo zirytowana - Jak oni mogą tak zachowywać się w szpitalu? Już ja nich nauczę- powiedziała podwijając rękawy i kierując się w stronę drzwi, te jednak gwałtownie się otworzyły do pokoju wpadli dwaj czarnowłosi mężczyźni , z czego jeden był niesamowicie blady, a drugi włosy miał związane w kitkę. Zaraz za nimi wbiegła zaaferowana pielęgniarka.
- Ja bardzo przepraszam- powiedziała natychmiast- Starałam się ich powstrzymać ale nie chcieli w ogóle słuchać.
- W porządku moja droga, możesz iść już sobie z nimi pogadamy.- powiedziała Sakura, pielęgniarka zaraz się wycofała  wolała nie narażać się swojej przełożonej.
-Co się stało Shikamaru, Sai? – Rzucił pytanie Naruto- Czyżby zabrakło sake dla lordów feudalnych? – zachichotał z własnego dowcipu.
-To nie pora na żarty Naruto!- powiedział podniesionym głosem Sai. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. To prawda, że od czasów gdy pracował w Korzeniu zmienił się i zaczął częściej okazywać emocje. Jednak nigdy nie zwracał się w taki bezpośredni sposób do Uzumakiego, odkąd ten zdobył tytuł kage zawsze mówił do niego przesadnie formalnie co wyjątkowo irytowało blondyna.
-O co chodzi? – spytał Naruto już bez żadnej nuty wesołości w głosie. Shikamaru spojrzał poważnie na swego przełożonego, a zarazem przyjaciela.
-Baza Arkadii, gdzie były wszystkie dzieci, zniknęła.
W pomieszczeniu zaległa grobowa cisza.


Baza Arkadii początkowo mieściła się w zwykłej starej szopie znajdującej się za domem państwa  Uzumakich, którą dzieciaki całkiem ładnie odnowiły. Jednak z czasem okazało się, że jest stanowczo za blisko dorosłych ci kompletnie nie rozumieli, że stowarzyszenie ma pewne swoje zasady i nie życzy sobie częstych odwiedzin mam, cioć czy dorosłych sióstr by co chwila sprawdzały „Czy aby wszystko w porządku?” „A może czegoś potrzebujecie?” „A co tam ciekawego robicie?”Dlatego podjęto decyzje o poszukiwaniu nowej lokalizacji co jednak okazało się trudniejsze niż początkowo przypuszczali. Jednak pewnego dnia gdy rodzeństwo Uzumaki i kilkoro innych członków Arkadii przeszukiwało rozległy park nad brzegiem jeziora natrafiło na przestronną polanę. Właściwie początkowo nie zwróciła ich uwagi gdyby nie to, że tam nagle zniknął Suzaku. Okazało się, że wpadł do dołu, na szczęśćcie nic mu się nie stało. Jednak dół był świetnie tak naprawdę zamaskowanym wejściem do starych tuneli, służących niegdyś do ewakuacji mieszkańców teraz całkiem zapomnianych. Dzieciaki postanowiły, że tu właśnie postawią bazę dodatkowo bardzo pomocny okazał się Szósty Hokage, który przyszedł na miejsce budowy z jakimś członkiem ANBU. Zaraz Suzaku i Sayuri starali się go „wyprosić” jednak ten powiedział, że chciał jakoś pomóc, bo woli „Żeby dzieciaki spotykały się przynajmniej w bezpiecznym miejscu, a nie w jakiejś budzie z desek” po czym dał znak towarzyszącemu mu ANBU, który wykonał sekwencje znaków i powiedział: Mokuton: Shichūka no Jutsu, a w miejscu gdzie dzieciaki zaczęły stawiać lichą konstrukcje, stał teraz porządny budynek z drewna. Takiego daru nie wypadało nie przyjąć. Teraz w przytulnym domku odbywały się wszystkie spotkania Arkadii, także podczas dzisiejszego Święta Zjednoczenia, w którym ma miejsce ponadto inicjacja nowych członków grupy.
-Chyba sobie żartujesz Sayuri!- krzyknęła przerażona Cho do uśmiechającej się przebiegle blondynki – Przecież to samobójstwo!
-Nie moja droga – odparła młoda Uzumaki – To zadanie ma dowieść twoich zdolności.
-Przyniesienie butelki sake od Piątej?! – głos dziewczynki stał się nienaturalnie piskliwy. – Inni mieli prościej. - Sayuri spojrzała na nią z uśmieszkiem
-Cóż kochana miałaś pecha, że wylosowałaś mnie na swojego egzaminatora – westchnęła ciężko – Wygląda na to, że nie zasłużyłaś by to nosić. – pomachała dziewczynce przed nosem bransoletką ze splecionych rzemyków charakterystyczną zawieszką w kształcie gwiazdy – symbolu Arkadii. Cho przybrał zacięty wyraz twarzy o nie tak niewiele jej brakuje nie zrezygnuje.
-Dobra zrobię to!- powiedziała, a zewsząd rozległy się okrzyki uznania.
-Cicho!- szepnął Suzaku- Nie hałasujcie tak. Chcecie żeby ci obok się obudzili?- spytał wskazując na drzwi od korytarza gdzie w pomieszczeniu naprzeciwko spała zgraja dzieci arystokratów i jedyny dorosły w tym domu.
-Dobra to idę.- rzekła jeszcze Cho po czym wyszła na korytarz i skierowała się w stronę wyjścia.
- Siostra?- Suzaku szturchnął blondynkę- Nie przesadziłaś aby trochę z tym zadaniem?
-No coś ty braciszku, na pewno sobie poradzi- odparła po czym dodała szeptem – Poza tym tu nie chodzi nawet o to czy to zrobi ale, że się w ogóle odważyła. Zaraz za nią pójdę i dam jej bransoletkę.
-Mmm, ludzie? – wszyscy spojrzeli w stronę drzwi stała tam Cho z nietęgą miną. Sayuri spojrzała na brata.
-Chyba jednak nie dostanie. – po czym zwróciła się do młodszej dziewczynki – Zawiodłam się na tobie Cho, żeby tak stchórzyć.
- Nie, nie tylko nie mogę otworzyć drzwi. Zamykaliście je na klucz? – spytała zakłopotana. Sayuri przewróciła oczami.
-Mogłabyś wymyśleć jakieś lepsze kłamstwo. – powiedziała blondynka przechodząc obok koleżanki i podchodząc do drzwi – Przecież gdy jesteśmy tutaj zamykamy na rygiel nie na klucz i nie…- przerwała gdy szarpnęła za klamkę i napotkała niespodziewany opór. Spróbowała jeszcze raz i znowu nic.
-Co jest?
-Widzisz? A nie chciałaś mi wierzyć – wyrzuciła z siebie naburmuszona Cho. Zaraz przy nich znalazł się młody Nara.
-Pewnie się zacięły. –stwierdził
-No co ty nie powiesz Shikato – żachnęła się Sayuri – Gdzie jest Tai? On dziś pilnował kluczy.
-Jestem. –rozległ się gromki głos, a w dziurce u drzwi już przekręcał się klucz- Nie bójcie się dzieciaczki. Zaraz będzie wszystko dobrze. – Chłopak wyszczerzył zęby
-Kto tu się niby czego boi?!- Sayuri niebezpiecznie podniosła głos
-Ejże, no co jest? – uśmiech znikł z twarzy Taia gdy nacisnął klamkę starając się otworzyć drzwi, te jednak nie ustąpiły.
-Może coś blokuje je od zewnątrz? – rzucił Shikato, Sayuri spojrzała na niego ze złością.
-Skończ z tym mędrkowaniem i rusz się do tylnego wyjścia – warknęła ze złowieszczym błyskiem w oku, brunet popędził do drugiego wyjścia. Minął przy tym już spory tłumek zaglądający ciekawie z pokoju na sytuacje w korytarzu z Suzaku i Akirą na czele.
-Coś tu jest nie tak – szepnął młody Uzumaki – Sprawdźcie, czy dacie radę wyjść przez okno. – rzucił do gromadki przy drzwiach, która po chwili rozbiegła się.
- Po co to stary? – spytał zdziwiony Akira – Przecież wystarczy, że Shikato wyjdzie.
-Tylne wyjście też zamknięte – rozległ się głos młodego Nary.
-Nie możemy otworzyć żadnego okna – powiedziała Rio mocująca się z futryną najbliższego.
-Czy to znaczy, że jesteśmy uwięzieni? – rozległ się przerażony głos jednego z młodszych członków. Zapanował niepewny pomruk, a dzieciaki zaczęły rozglądać się na wszystkie strony.
-Spokojnie, nie panikujcie – powiedział Suzaku – Na pewno jest jakieś wyjaśnienie.
-Pewnie, że jest i to niezbyt trudne. – rzekł Shikato wszyscy utkwili w nim wzrok – To na pewno któryś z dorosłych nałożył na bazę jakąś pieczęć, żebyśmy nie mogli wyjść.
- Ale dlaczego? – spytała zdziwiona Rio
- To proste – odparł młody Nara – Z ich powodu – wskazał na pomieszczenie gdzie spała grupka dzieci arystokratów – Na pewno chcieli mieć pewność, że nie będziemy się nigdzie szwędać i zostawimy dzieciaki bez opieki. – Wszyscy pokiwali głowami, to miało sens. Suzaku spojrzał z wdzięcznością na bruneta, udało się ich uspokoić teraz trzeba na spokojnie wszystko przemyśleć.
- No nie jak oni tak mogli i do tego nic nam nie powiedzieli- fuknęła ze złością Sayuri – To na pewno tata wymyślił. Już z nim pogadam jak przyjdzie. Swoją drogą ciekawe co to za pieczęć.
-Byakugan! – zawołała zwracając się w stronę drzwi, przez chwile wpatrywała się w nie intensywnie bez słowa.
- I co tam siostra? – spytał Suzaku jednak nie uzyskał odpowiedzi, Sayuri zaczęła niepewnie chwiać się na nogach, by po chwili osunąć się bezwładnie na podłogę.
- Co? Powaliła cię ta pieczęć? – Ciemnowłosy uśmiechnął się ironicznie pochylił się nad dziewczyną szturchając jej ramie – Nie łam się, po prostu na twoją małą główkę to za dużo i nie jesteś tu w niczym winna. – Czekał na reakcje, lecz nie doczekał się jej. Potrząsnął mocniej jej ramieniem to było dziwne, przecież Sayuri nie puściłaby jego żartów bez odpowiedzi.
-Hej, siostra. Co ci jest? – chłopiec zaniepokojony ukląkł przy siostrze i odwrócił ją na plecy, dziewczyna miała zamknięte oczy, a jej twarz dziwnie zbladła.
-Sayuri, weź się nie wygłupiaj, obudź się! – młody Uzumaki zaczął potrząsać blondwłosą, coraz bardziej przestraszony.
-Odsuńcie się wszyscy! Najlepiej stąd idźcie, tylko przeszkadzacie – rozległ się czyjś stanowczy głos, a po chwili przy rodzeństwie Uzumakich przyklękła różowo-włosa młoda kobieta- Sayame córka Sakury Haruno jednej z najzdolniejszych medycznych ninja w Konosze.
-Co się stało? – rzuciła badając puls Sayuri
-Nie wiem, użyła Byakugana na drzwiach i padła – odparł Suzaku
-Chyba tylko straciła przytomność – stwierdziła cicho Sayame – Tai, przenieś ją do pokoju.
Muskularny chłopak uniósł bezwładne ciało dziewczynki i zaniósł ją do pomieszczenia gdzie odbywała się inicjacja nowych członków, tam ułożył Sayuri na kanapie. Wszyscy zgromadzili się wokoło szeptają zaniepokojeni stanem dziewczynki. Wtedy otworzyła oczy.
-Co się stało? Co ja tu robię? – spytała zdziwiona podnosząc się.
-Zemdlałaś – odparła Sayame siadając przy niej, zaglądając jej w oczy – Jak się czujesz? Boli cię coś?
-Trochę głowa.
-Co tam zobaczyłaś Sayuri? – spytała Rio zbliżając się do blondynki
- Ale gdzie? – młoda Uzumaki spojrzała na córkę Gaia zdziwiona.
-No, za tymi drzwiami – odezwał się zirytowany Suzaku – Nie pamiętasz, czy co?
-A.. no, tak. Racja… - powiedziała marszcząc brwi.
- No i? – niecierpliwił się Suzaku
-Nie jestem pewna– rzekła wolno – Ale na zewnątrz widziałam jakby barierę, ale dziwną…
-Co masz na myśli? – spytała Sayame
- Widziałam to tylko przez chwilę.. Ale wydawało mi się, że ta bariera jakby się porusza.. A potem coś ciemnego się na mnie rzuciło.. i chyba wtedy straciłam przytomność.
-Poruszała się? Masz na myśli, że zbliżała się do domu? – dopytywała się Sayame
-Nie, sama nie wiem jak to wyjaśnić – powiedziała niepewnie masując sobie skronie – to było bardziej jak.. materiał falujący pod wpływem wiatru… To otacza cały dom i przylega do niego…
Zapanowało milczenie wszyscy patrzyli po sobie nie wiedząc jak zareagować, a w oczach młodszych dzieci zaczął pojawiać się strach.
-Świetny żart, siostra. Prawie się dałem nabrać. – odezwał się Suzaku uśmiechając się pobłażliwie. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na ciemnowłosego – Ale poniosła cię fantazja. Bariera-materiał? – parsknął śmiechem – Nie posądzałem cię o taką inwencje.
- Ja wcale nie żartuje! – krzyknęła Sayuri – To prawda!
- Aha, tak samo jak  w zeszłym roku na obchodach święta w Ukrytej Mgle. – powiedział Suzaku spoglądając porozumiewawczo na przyjaciół z Arkadii – Wtedy wmówiłaś dzieciakom, że zaatakowało nas Akatsuki.
- To… Ja teraz nie kłamie! – twarz dziewczyny przybrała czerwony odcień
- Obawiam się, że ona mówi prawdę – rozległ się spokojny głos. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę o przeciwną ścianę opierał się zawsze milczący Takashi, syn Kakashiego. – Spójrzcie tylko – rzekł wskazując na podłogę. Dopiero teraz dzieciaki zorientowały się, że srebrnowłosy otworzył klapę prowadzącą do podziemnych tuneli- ich ewentualne wyjście awaryjne. Suzaku podbiegł tam, a za nim cała reszta.
-Hej, ostrożnie – Takashi zagrodził drogę rozpędzonym maluchom. Suzaku przecisnął się i stanął nad otworem, lecz po chwili cofnął się wystraszony.
-Co to jest, do cholery? – krzyknął. Nad otworem pochwaliło się kilkoro członków Arkadii, wejście było zasłonięte szczelnie materiałem w kolorze czerwieni, który delikatnie falował choć nie było wiatru.
-Próbowałem to przebić kunaiem, ale bez skutku – mruknął Takashi
-Więc co robimy?
-Ech, odsuńcie się – powiedział srebrnowłosy – Nie ma sensu się ograniczać. – Po czym zaczął wykonywać sekwencje pieczęci. Na jego dłoni zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne, które skondensowały się w jednym punkcie wydając charakterystyczny odgłos.
-Chidori! – krzyknął i uderzył nim w tajemniczy materiał. Zanim dym opadł Suzaku podbiegł sprawdzić czy podziałało. Nie miał właściwie wątpliwości, że taki atak pewnie obrócił to coś w proch. Jakież było jego zdziwienie gdy zajrzał do otworu ujrzał zupełnie nienaruszony ten dziwny materiał. Spojrzał na swojego starszego towarzysza, który podobnie przyglądał się zaskoczony, że jego atak nic nie zdziałał.
-Co to jest? – padło pytanie
-Lepsze pytanie. – powiedział Suzaku - Kto i dlaczego to coś nałożył?
W pomieszczeniu zaległa głucha cisza. Każdy zatopił się we własnych myślach. Dom, w którym do tej pory wszyscy czuli się tak swobodnie i bezpiecznie, stał się teraz złowrogą pułapką zdaje się, że bez wyjścia, a oni bezbronnymi schwytanymi myszkami.




1 komentarz:

  1. Witam,
    rozdział świetny, mam nadzieję, że szybko odnajdą dzieci i ich uratują hahha podenerwowany Gaara wyszedł świetnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń