Blady błękitny płomień rozbłysnął pośrodku okrągłej
kamiennej komnaty, wysokie sklepienie ginęło daleko w mroku. Jedynym źródłem
światła były pochodnie przyczepione do ścian, w których ziały liczne wejścia do
tuneli, ponad łukiem wieńczącym każde przejście wyryte były dziwne runy w
nieznanym języku. Ogień pochodni odbijał się w czarnej wypolerowanej na błysk
posadzce przypominającej bardziej gładką tafle zamarzniętego jeziora niż
podłogę. Uważny obserwator zauważyłby jednak, że i na niej wyryto dziwne
symbole. Gdy błękitny płomień zgasł w komnacie można było ujrzeć trzy postacie.
-Ah, nareszcie w domu. – mruknął zadowolony pomarańczowo
włosy wysoki mężczyzna jednak po chwili skrzywił się i chwycił za obolałą
szczękę jęcząc głucho – Nie przypominam sobie abym pisał się na zbieranie
cięgów od dwójki Hokage Mistrzu. To powinno…
Przerwał gdy poczuł zimny wzrok zamaskowanego mężczyzny na
sobie, zamilkł w pół słowa i wbił spojrzenie w ziemie. Lider Ragnarok podszedł
na środek pomieszczenia, wyciągnął przed siebie rękę i wypowiedział słowa w dziwnym
nieznanym języku. Wtedy pewne znaki na podłodze rozbłysły bladym światłem,
posadzka pod jego dłonią zaczęła zmieniła się w gęstą ciecz, z której wyłonił
się niewielki filar z kamienną skrzynką misternie zdobiną runami i ornamentami.
-Nero. – rzekł Mefiso
-Tak Panie. - pomarańczowo włosy mężczyzna nie patrząc na czarnego
podszedł do skrzyni lekko utykając i otworzył ją, wewnątrz w świetle pochodni
zalśniły przeźroczyste kryształy o wielkości pięści dziecka. Wyciągnął jeden z
nich i zamknął w swojej dłoni i powiedział „Tensō” jego pięść błysnęła
złocistym światłem po czym podał kamień stojącej za nim Hekate. Powtórzyli tę
czynność jeszcze cztery razy. Wszystkie kryształy zostały przekazane kobiecie,
która schowała je do kieszeni przy swoim pasie.
- Hekate, o świcie udasz się do Kraju Żelaza razem z
Lukanem. – powiedział zamaskowany mężczyzna – Wiecie co macie robić.
-Tak panie – kobieta skłoniła się przed Mefiso po czym
zniknęła w jednym z ciemnych tuneli.
-Ty Nero możesz odejść. – zwrócił się do stojącego obok
mężczyzny – Później przydzielę ci zadanie.
-Tak jest, Mistrzu. – odparł z ulgą, po czym podobnie jak
Hekate skłonił się i udał się w głąb jednego z korytarzy kuśtykając.
Mefiso stał przez chwile w miejscu czekając aż kroki jego
podwładnych ucichną. Filar wraz z skrzynią został pochłonięty przez podłogę,
która na powrót stała się gładka i lśniąca. Mężczyzna miarowym krokiem ruszył
przed siebie w stronę jednego z ciemnych tuneli, gdy przekroczył jego próg na
każdej ze ścian zapaliły się pochodnie oświetlając długi korytarz. Posadzka podobnie jak w okrągłej
komnacie odbijała złociste płomienie, na kamiennych ścianach w migotliwej
poświacie dało się zauważyć malowidła przedstawiające przerażające potwory i
wojowników z nieznanych nikomu czasów. Mefisto zatrzymał się na końcu korytarza
przed potężnymi wrotami, na ich powierzchni wyryte były wymyślne, wzory
przypominające pnące się rośliny i żłobienia powykręcane w liczne esy floresy,
drzwi nie posiadały klamki ani zamka. Mężczyzna przyłożył dłonie do wrót, zdobienia
zalśniły blado, po czym rozdzieliły się na dwie połowy, otwierając się do
środka. Znalazł się w okrągłej, wielkiej komnacie przypominającej wnętrze
świątyni. Po obu stronach pięły się rzędy kolumn znikających wysoko w mroku
sklepienia, z niego zwisały potężne łańcuchy podtrzymujące wielkie szczerozłote
świeczniki wiszące pomiędzy filarami. Światło, odbijało się od czarnej
wypolerowanej posadzki, na której gęsto wyryto tajemnicze runy tworzące okręgi
wokół stojącego pośrodku kamiennego sarkofagu. Wielka płyta stanowiąca pokrywę
grobowca leżała obok odsłaniając puste wnętrze.
-„Największe cierpienie, a zarazem dary jakie otrzymaliśmy
od matki” – pomyślał Mefisto zatapiając się na chwile w odległej przeszłości
-Witaj bracie – rozległ się kobiecy głos, który odbił się
cichym echem po komnacie – Jak mniemam misja zakończona sukcesem? – Mefisto
oderwał wzrok od sarkofagu i utkwił go na kobiecie – Persefonie jego siostrze
bliźniaczce. Wyszła z wnętrza pomieszczenia, oddzielonego od reszty ciemną
zasłoną.
-Witaj, Moja droga – powiedział podchodząc do wysokiej
kobiety w średnim wieku w pięknym kimonie w kolorze grafitu. – Nie powinnaś się
przemęczać. – rzekł i poprowadził ją w głąb komnaty, którą od reszty oddzielał
gruba czarna zasłona. Ta część diametralnie różniła się od surowego świątynnego
wystroju pierwszego pomieszczenia wszędzie ustawione były liczne piękne meble,
szafy i komody, na podłodze leżał delikatny miękki dywan, a przy ścianie stało
wielkie łoże z baldachimem. Całe to bogactwo było utrzymane w ciemnych,
przygaszonych barwach czerni i czerwieni.
-Jak się dzisiaj czujesz, siostro? – spytał Mefisto gdy
posadził kobietę na skraju łóżka, a sam przykląkł obok. Kobieta spojrzała na
niego uśmiechając się delikatnie. Po czym szybko chwyciła brata za prawą rękę,
którą do tej pory skrywał pod płaszczem, w świetle okazało się, że na czarnej
powierzchni rękawicy jest mnóstwo pęknięć i ubytków. Persefona przyglądała się
wewnętrznej stronie dłoni mężczyzny, na zniszczony pancerz.
-To ja powinnam o to cię zapytać bracie. – rzekła gładząc pęknięcia
na rękawicy
-Nic mi się nie stało. – zapewnił Mefiso
-Czakra Dziewięcioogoniastego demona jest niesamowita –
szepnęła – Uzumaki był zdolny uszkodzić Zbroję Arefe.
-W końcu to sam Szósty Hokage. – rzekł
Mefiso jakby się tym nie przejmował – Udało mi się go zatrzymać nie angażując
się zbytnio w walkę. Choć sam Uzumaki nie rozwinął w pełni swych możliwości.
-Przyjąłeś na siebie uderzenie. A
gdyby zbroja nie wytrzymała? Poza tym za bardzo ryzykowałeś ujawniając się,
pozostali Kage również są potężni – powiedziała cicho po czym podniosła wzrok
na twarz przysłoniętą maską – Było warto?
-Ach siostro, gdybyś widziała to przerażenie i niedowierzanie
w oczach tych ludzi gdy tak łatwo udało mi się powstrzymać Szóstego Hokage,
tego, którego uważali za niepokonanego. –
westchnął, a w jego głosie dało się słyszeć satysfakcje –Odkąd pozbyliśmy się
kapłanów z Wyspy Selene nikt nie będzie w stanie nam zagrozić. Ci ludzie, nie
będą nawet wiedzieć jak z nami walczyć. – zachichotał zimno - Gdy przyjdzie
czas będą zbyt przerażeni by stawić nam czoła, pokonamy wszelkie przeciwności i
wypełnimy nasze przeznaczenie, Persefono.
-Jeśli ja w ogóle będę w stanie – szepnęła ściskając dłoń
brata. Mefisto uniósł rękę by pogładzić policzek siostry, lecz ta odsunęła się.
Persefona zwróciła smutną
twarz w stronę pięknego srebrnego zwierciadła, ujrzała poszarzałą, wyniszczoną
twarz kobiety w średnim wieku, którą okalały zmatowiałe i przerzedzone ciemne
włosy.
-To ciało już się nie nadaje. – szepnęła przyglądając się
teraz swej dłoni ze zwiotczałą skórą
-Niedługo będzie gotowe nowe naczynie. – powiedział Mefisto
chwytając dłoń kobiety ta jednak jakby tego nie słyszała kontynuowała:
-Obumierają zbyt szybko, te kobiety są takie słabe. –
prychnęła – Nie mogę nawet używać moich mocy, bo to dodatkowo je wyniszcza. –
wstała i zaczęła nerwowo chodzić – Nie mogę nawet wyjść z tego przeklętego
sanktuarium by dopomóc ci w wykonywaniu misji, bo moja dusza zostanie
unicestwiona. To takie niesprawiedliwe! – krzyknęła na końcu patrząc z
obrzydzeniem na swoje odbicie – Do tego mój wygląd! To nie jestem ja! Czemu
muszę przejmować ciała jakiś pospolitych dziewuch by przetrwać?! - zamachnęła
się by uderzyć lustro, lecz powstrzymał ją Mefisto, który zamknął ją w swoich
ramionach.
-Nie obawiaj się – szepnął kojąco głaszcząc długie włosy
kobiety – Znajdę sposób abyś mogła żyć normalnie.
- Gdyby wtedy wszystko poszło zgodnie z planem…
-Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć – przerwał
cichym głosem Mefisto – Musisz być cierpliwa, być może już niedługo będziesz
mogła sama wykonywać kolejne części naszego planu.
Persefona odsunęła się od brata by spojrzeć mu w twarz.
-Sądzisz, że ta Mikomi Uzumaki będzie odpowiednia? – spytała
Mefiso zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
-Nie martw się. Nie pozwolę by coś znów poszło nie tak.
Wszystko zaplanowałem. Dziewczynka będzie tu za trzy dni.
-Nie mogłeś jej przenieść przez portal? Byłoby o wiele
szybciej.
-Nie wiadomo czy moje płomienie by jej nie zaszkodziły. To w
końcu tylko ludzkie dziecko. Uznałem, że tak będzie bezpieczniej. Poza tym
będzie z Ezawem nic jej nie zagrozi.
-Tak, masz racje, nikt nie zdoła wyśledzić Ezawa –Persefona uśmiechnęła
się
-Poza tym musimy jeszcze dokonać pewnych przygotowań.
-W Kraju Żelaza prawda? – Mefiso odsunął od siebie kobietę
trzymając ją wciąż za ramiona
-Skąd o tym wiesz?
-Przecież wiesz, że przede mną nic się nie ukryje braciszku
–Persefona pogładziła policzek mężczyzny skryty pod maską. – To dość ryzykowne.
Już teraz ściągnęliśmy na siebie uwagę Pięciu Wielkich Nacji. A po tym nie
spoczną póki nas nie odszukają.
-Nie martw się. Nawet jeśli Kage podejmą jakieś działania
nie będą w stanie nasz powstrzymać. Niedługo wszystko ucichnie.
-Obyś miał racje – szepnęła Persefona. –Co ze zwojami? –
spytała. Na to Mefisto wyciągnął spod płaszcza proste, drewniane pudełko
-Ci ludzie. – prychnął kpiąco – Nie mają nawet pojęcia co
mieli. – Wyciągnął dłoń przed siebie podobnie jak w okrągłej komnacie z
nieosłonionej dywanem posadzki wyłonił się filar tym razem jednak jego
zwieńczenie stanowiło spore okrągłe naczynie. Mefisto włożył w nie pudełko z
zabranymi z Wioski zwojami.
-Czy mogę ja? – spytała Persefona – Chociaż tyle mogę
zrobić.
-Dobrze – rzekł mężczyzna stając obok siostry, która
wyciągnęła dłoń w kierunku czary –Jak sobie życzysz – Na to kobieta uśmiechnęła
się.
– Inferno deis –
powiedziała, a spod jej palców wypłynęły srebrzyste płomienie, które zaczęły z
sykiem trawić pudełko i zawarte w nim tajemnicze zwoje. Persefona wtuliła się w
tors swego brata przyglądając się beznamiętnie płomieniom.
-Ci ludzie nigdy już nie poznajom naszych sekretów
Persefono. – rzekł obejmując kobietę ramieniem – Nie musisz się więcej obawiać.
-Czas pokarze, bracie – szepnęła – Czas pokarze.. –
spojrzała w twarz mężczyzny skrywaną za maską
-Mefisto, możesz mi
obiecać jedno? – odpowiedziało jej milczenie powiedziała coś cicho syk płomieni
zagłuszył jej słowa, po czym spojrzała wyczekująco na brata –Nie wytrzymałabym
tego więcej.
Mefisto bez słowa
wypuścił siostrę z objęć i pogładził ją po policzku.
-Muszę jeszcze dopilnować przygotowań – rzekł cicho –
Przyjdę do ciebie później. Odpocznij trochę.
-Tylko to ostatnio robie –odparła Persefona wzdychając. Po
czym usiadła na łóżku, i zaczęła wodzić smutnym wzrokiem za oddalającym się
mężczyzną.
-Bracie, proszę cię – szepnęła do jego pleców. Zatrzymał się
tuż przed kotarą odgradzającym zacisze jego siostry od reszty pomieszczenia.
-Mamy jeszcze dużo czasu. – powiedział nie odwracając się – Wypełnimy
zadanie powierzone nam przez Ojca. Mogę ci jedynie obiecać, że zrobię wszystko
dla twego dobra siostro. – Po czym zniknął za ciemną zasłoną.
Burza, która przez całą noc szalała nad Konohą ustąpiła tuz
przed świtem. Pierwsze promienie światła rozlały się po wiosce odsłaniając
niesamowity bałagan jaki pozostawił po sobie żywioł. Na ulicach leżały połamane
gałęzie i strącone liście pomieszane z papierowymi kolorowymi lampionami i
innymi rzeczami ozdabiającymi domy podczas zabawy. Teraz potargane przez wiatr
zmieszane z błotem w licznych kałużach były tylko wspomnieniem po hucznej
wczorajszej zabawie. Panowała cisza przerywana jedynie wesołym śpiewem ptaków,
ludzie odsypiali wczorajszą zabawę, a niektórzy leczyli wszelkie dolegliwości
związane z przesadnym spożyciem alkoholu. Jednak nie wszędzie było tak
spokojnie. Szpital Konohy był miejscem, w którym szumiało jak w ulu od
przyciszonych i zaaferowanych głosów pracowników.
-Mówię ci słyszałam to od Sami, ona była na nocnym dyżurze.
– szeptała młoda pielęgniarka do swojej starszej koleżanki. Siedziały w małym
pokoiku przy stoliku i popijały świeżą kawę.
-Daj spokój to, że przywieźli tu jakąś ranną małą nie
świadczy od razu, że ktoś zaatakował wioskę.
-Tak? To czemu gdy szłam do pracy widziałam mnóstwo shinobi
latających po całej wiosce jak poparzeni?
Wyglądali na strasznie przejętych i nawet wystraszonych!
-Przesadzasz pewnie ci się wydawało. – starsza pielęgniarka
sceptycznie pokręciła głową – Niemożliwe by ktoś ośmielił się zaatakować wioskę
gdy przebywa tu Pięciu Kage Wielkich Nacji i jeszcze mnóstwo shinobi z innych
krajów, którzy przybyli tu na obchody święta. A nawet gdyby ich nie było nikt
nie zaatakuje Konohy dopóki naszym Hokage jest Uzumaki Naruto.
Młodsza pielęgniarka zrobiła kwaśną minę, że jej koleżanka
nie chce jej wierzyć, ale ona miała przeczucie, że coś jest nie tak.
Postanowiła zachować to jednak dla siebie i przygotować się do dyżuru. Wtem do
pokoju gdzie siedziały kobiety wpadł młody stażysta ledwo łapiąc oddech z
przejęciem spoglądał na pielęgniarki.
- Co się stało? Nie powinieneś być na obchodzie? – spytała
starsza kobieta –nie lubiła tych młodych przyszłych lekarzy panoszących się
wszędzie i myślących, że pozjadali wszystkie rozumy.
-Nie uwierzycie! – wysapał w końcu – Szósty Hokage jest w
szpitalu!
Obie kobiety spojrzały na młodego mężczyznę wielkimi jak
spodki oczami.
-Bez jaj! – krzyknęła młoda pielęgniarka – To niemożliwe!
-A jednak! Słyszałem jak mówili o tym lekarze w dyżurce i
widziałem żonę i dzieciaki Hokage na jednym z korytarzy zdaje się, że kierowali
się na intensywną terapię! Do tego banda joninów chroni wejścia do części
pomieszczeń!
-Czyli ktoś naprawdę nas zaatakował i pokonał Hokage? – z
niedowierzaniem pisnęła młoda kobieta.
- CO TO MA BYĆ?! – rozległ się przerażający krzyk, na który
cała trójka podskoczyła przerażona. W otwartych drzwiach stała Tsunade- kobieta sprawująca rządy w szpitalu i budząca
postrach wśród wszystkich pracowników, teraz niesamowicie wkurzona. – POGADUSZKI
SOBIE W CZASIE PRACY URZĄDZACIE? JAZDA DO ROBOTY PO WYWALE NA ZBITY PYSK!
Trójka personelu szpitalnego pospiesznie opuściła
pomieszczenie i zniknęło sprzed oczu przełożonej, która najwyraźniej jeszcze
nie skończyła.
-I PRZEKAZAĆ WSZYSTKIM, ŻE JEŚLI KTOŚ BĘDZIE PLOTKOWAŁ W
CZASIE PRACY TO MOŻE TU NIE PRZYCHODZIĆ! – ryknęła na korytarz. Po czym
zamaszystym krokiem skierowała się w głąb szpitala ludzie ustępowali jej drogi
wiedząc, że ta kobieta jest teraz niczym uzbrojona bomba i bida z nędzą temu kto
znajdzie się w jej zasięgu.
-Ja im dam plotkować. – mruczała pod nosem, nie przypuszczała, że
złe wieści tak szybko będą się rozchodzić, ostatnie wydarzenia wstrząsną całym
światem zburzą dotychczasowy ład jeśli czegoś nie wymyślą zapanuje totalny chaos.
Kobieta westchnęła, atak nieznanej nowej organizacji i to w Święto Zjednoczenia,
to podburzy reputacje shinobi do tego
porwanie Mikomi, Naruto nie będzie przez to w stanie logicznie myśleć. Gdyby
wczoraj Raikage, Bee i reszta kage nie
byli w pobliżu pewnie od razu poleciałby bezmyślnie przed siebie by gonić tych
ludzi. Kobieta zadrżała na myśl co by
się mogło stać – przecież to mogła być pułapka nie wspominając o wywołaniu
przez to popłochu wśród shinobi na wieść, że ich przywódca ich opuścił. Kakashi
na szczęście zachował zimną krew i gdy
udało się unieruchomić Naruto złapał go w genjutsu i pozbawił przytomności
potem na jej polecenie przeniesiono go tu do szpitala. Teraz ona jako Piąta
Hokage przejęła jego obowiązki przynajmniej dopóki nad sobą nie zapanuje i to
najpewniej ona będzie musiała mu wybić z głowy pomysł by samemu udać się na
poszukiwania córki. Ta, łatwiej powiedzieć niż zrobić, wróć, to niemożliwe nie
ma co się oszukiwać, przecież zna Naruto nie od dziś, ale spróbuje
przynajmniej. Coś czuła, że po tej rozmowie będzie potrzebowała silnych środków
uspakajających- najlepiej kilkudziesięcioprocentowych.
Z takimi czarnymi myślami Tsunade przekroczyła próg pokoju,
w którym leżał nieprzytomny Naruto. Jego łóżko znajdowało się przy oknie przez,
które wlewały się ciepłe promienie słońca tuż przy nim siedziała blada Hinata
ściskając dłoń blondyna, na wolnym łóżku obok siedzieli Suzaku i Sayuri, głowa
dziewczynki oparta była na ramieniu brata wyglądało na to, że oboje spali
niemal przytuleni do siebie. W pomieszczeniu byli jeszcze Kakashi siedzący na
parapecie okna i Shikamaru oparty o ścianę z niezwykle ponurą miną.
-Widzę, że zebrali się tu wszyscy, którzy mają szanse
przemówić naszemu Hokage do rozumu. – powiedziała kwaśno Tsunade. Odpowiedziała
jej cisza i ponure spojrzenia. Westchnęła cicho przyglądając się zgromadzonym
po wszystkich było widać oznaki zmęczenia po nieprzespanej nocy.
-Dzieciaki nie powinny tu być – stwierdziła Tsunade
spoglądając na drzemiących Sayuri i Suzaku.
-Nie chcieli zostać w domu, poza tym wolę by były przy mnie.
– szepnęła Hinata – Naruto pewnie też.
Tsunade przygryzła wargi spoglądając na ciemnowłosą.
-Wiem, że to dla ciebie trudne Hinata, ale musisz pomóc
przekonać Naruto by nie robił nic pochopnie. To może się źle skończyć nie tylko
dla niego, ale dla całej wioski. – Piata Hokage spojrzała w okno przez, które
widać było uliczki Konohy powoli zapełniające się ludźmi - Naszym obowiązkiem
jako shinobi jest ochrona wioski.
-Wiem, jakie są moje powinności jako shinobi - powiedziała cicho Hyuuga, a w jej oczach
zalśniły łzy. Jak można kazać komuś wybierać miedzy dzieckiem, a dobrem wioski?
To takie niesprawiedliwe. Naruto tego nie zniesie. Z białych oczu Hinaty
popłynęły łzy, tak się boi, że już nigdy nie zobaczy Mikomi. Nikt nie chciał
jej na początku powiedzieć co się dzieje, ale ona wiedziała, że stało się coś
strasznego, miała przeczucie, że coś się stało z jej dziećmi. Czuła się taka
bezradna i słaba.
-Nie martw się, kochanie znajdziemy ją. – usłyszała głos tak
drogiej jej osoby
-Naruto – szepnęła czule zdobywając się na słaby uśmiech.
Widząc swojego męża, który przytulił ją do siebie i zaczął przyglądać się
zgromadzonym w sali.
-Tato. Wszystko w porządku? – Suzaku ocknął się z drzemki i
zaniepokojony przyglądał się ojcu
-Jasne, że tak młody – Naruto potarmosił włosy syna i
uśmiechając się do Sayuri jednak uśmiech nie obejmował oczu, w których czaił
się smutek i gorycz porażki. Utkwił wzrok w zgromadzonych joninach.
-Miło, że mnie nie związaliście –rzekł kwaśno do dwójki
joninów i sanninki
-Uznaliśmy, że ochłoniesz na tyle by nie robić nic
nierozsądnego – odparł Kakashi. Naruto
spojrzał z byka na byłego mistrza
-Nierozsądne było zatrzymywanie mnie gdy miałem jeszcze
szanse dorwać tych drani. – warknął rozeźlony.
- Nie wybaczę ci tego Kakashi.
-Zrobił to co uważał za słuszne – odrzekł spokojnie Shikamaru
– I chwała mu za to.
-Naruto. – Tsunade zwróciła na siebie uwagę wszystkich –
Wysłałam już oddziały poszukiwawcze we wszystkich możliwych kierunkach.
Rozesłaliśmy rysopis i zdjęcie małej do wszystkich krajów, pozostali kage także
obiecali zaangażować się w poszukiwania. – spojrzała poważnie na blondyna – Nic
więcej nie możemy zrobić tylko czekać. Wiesz o tym dobrze, Naruto. Zostaliśmy
zaatakowani przez nieznaną organizacje, już ludzi zaczyna ogarniać panika
pomyśl co się stanie gdy dowiedzą się, że wioskę opuścił Hokage. Dla dobra
wioski musisz zostać.
Uzumaki nic nie powiedział, wpatrywał się tylko w białe
płytki, którymi był wyłożony pokój, łamał sobie bezmyślnie palce, rozważając
słowa Piątaj Hokage. Nastała kłopotliwa cisza. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie,
a do pomieszczenia wpadła Sakura.
-Sakura coś się stało? Ta mała..?– spytała zaniepokojona
Tsunade zanim zdążyła ugryźć się w język. Sakura monitorowała stan Yume po
operacji, która była bardzo ciężka i trwała prawie do rana. Nie było wiadomo
czy dziewczynka przeżyje następne kilka godzin i lepiej by dzieciaki o tym nie
słyszały, miały dostatecznie ciężkie przeżycia za sobą. Ale już było za późno.
-Czy Yume…? –Suzaku nie był w stanie dokończyć zdania
jedynie wyczekująco patrzył na różowo-włosą.
-Jej stan jest ciężki.. ale na razie stabilny. Operacja
przebiegła dobrze. Jednak na razie nic jeszcze nie wiadomo – odparła trochę niepewnym
głosem Haruno dzieciaki zwiesiły głowy przygnębione. Sayuri po chwili wtuliła
się niespodziewanie w Suzaku cicho łkając.
-Powinnaś zostać monitorować jej stan – powiedział surowo
Tsunade – Ona nie może umrzeć – dodała ciszej
-Wiem o tym ale usłyszałam jak mówili na oddziale, ze Naruto
jest tutaj ciężko ranny i … - Haruno zakłopotana stała w progu unikając wzroku
Tsunade
-Jak widzisz jestem cały i zdrowy Sakura – odparł Naruto
wstając, po czym przyklęknął przed swoimi dziećmi – Chcecie pójść zobaczyć się
z Yume? – spytał, bliźniaki pokiwały głowami.
-Ale nie wiem czy to dobry pomysł ona,.. - Różowo włosa
medyczka chciała protestować, lecz Tsunade pokręciła głową. Sakura westchnęła
zrezygnowana.
-Nie bójcie się – Naruto zwrócił się do swoich podwładnych –
Nie ucieknę wam. Jeszcze. – poczym wyszedł wraz z dziećmi i Hinatą za Sakurą na
korytarz. Cały czas w głowie kłębiły mu się czarne myśli, dotyczące tego co
było dla niego najważniejsze- jego najbliższych i wioski.
-Tato? – spytała niepewnie Sayuri
-Tak, kotku?
-Wszystko dobrze się skończy, prawda? – oboje dzieci
wpatrywało się wyczekująco w ojca – Mikomi wróci bezpiecznie do nas, prawda? –
Naruto coś ścisnęło za serce
-Tak, oczywiście sprowadzę waszą siostrę do domu. Nie
martwcie się. – te słowa, zdawało mężczyźnie, że wypowiedział ktoś inny
używając jego głosu. Poczuł się podle.
Idąc korytarzami
mijali grupki personelu szpitala szeptające zawzięcie między sobą jednak
milknące gdy tylko dostrzegali Hokage wędrującego w ich stronę.
- To tutaj. – powiedziała Sakura otwierając jedne z białych
drzwi. Weszli do szerokiego korytarza z jasnymi ścianami od połowy były
oszklone ukazując spory pokój wypełniony skomplikowaną aparaturą. Zewsząd
dochodziło miarowe pikanie urządzeń. Pośrodku stało szpitalne łóżko, w którym
leżała nieprzytomna kasztanowłosa dziewczynka. Miała na twarzy maskę tlenową i
była podłączona do urządzeń monitorujących jej stan. Jej skóra była
kredowo-biała, a pod oczami miała sine cienie. W dużym łóżku wyglądała tak mało
jakby w jeden dzień straciła połowę swej wagi. Wokół dziewczynki kręciła się
młoda pielęgniarka najwyraźniej zmieniająca jej jedną z kroplówek.
-Yume..- szepnął drżącym głosem Suzaku przykładając dłoń do
szyby oddzielającą ich od przyjaciółki, z oczu stojącej obok siostry popłynęły
łzy.
-Możemy do niej wejść? – spytał niemal błagalnie młody
Uzumaki, Sakura widząc jego spojrzenie nie była w stanie odmówić.
-Dobrze, ale tylko na chwilę.
Otworzyli przeszklone drzwi i weszli do Sali tu dźwięki
wydawane przez aparaturę stały się jeszcze bardziej intensywne niż wcześniej.
Rodzeństwo podeszło do łóżka Hoshizory, Naruto również wszedł za nimi, lecz
został przy drzwiach. Sayuri wzięła przyjaciółkę za rękę- była strasznie zimna
i sinawa w kilku miejscach po igłach.
-Hej, Yume – szepnęła blondynka przełykając łzy – Dobrze cię
widzieć. – dziewczynka zamilkła na chwilę – To głupie. Wybacz ale nie wiem co
ci powiedzieć. Nigdy nie byłam dobra w takich sprawach. – uśmiechnęła się
krzywo przez łzy – To ty Yume zawsze potrafiłaś znaleźć odpowiednie słowa na
każdą okoliczność i to poparte jakimś cytatem filozofa, o którym połowa ludzi
nawet nie słyszała. – zaczęła płakać na wspomnienie przyjaciółki. Suzaku
położył siostrze dłoń na ramieniu.
-Nie płacz, Młoda – powiedział choć sam ledwo powstrzymywał
łzy – Ona nigdy nie lubiła gdy ktoś płakał. Zawsze jesteś pierwsza do
pocieszania, Yume. - Zwrócił się do
śpiącej dziewczynki – Sama mówiłaś, że życie jest za krótkie aby marnować je na
żalenie się nad sobą i płacz – przygryzł dolną wargę i tak jak siostra ścisnął
delikatnie dłoń przyjaciółki.
-Mawiała też, że nie należy dusić w sobie emocji. – rozległ
się szept z ciemnego końca Sali dzieciaki podskoczyły zaskoczone
-Zastanawiałem się kiedy zechcesz się ujawnić – rzekł Naruto
spoglądając na zamaskowanego mężczyznę w białym płaszczu – Sai. – ANBU zdjął
maskę ukazując swoją bladą twarz pozbawioną emocji.
-Od dawna pan tu jest? – spytał Suzaku
-Chwilkę dłużej od was – odparł beznamiętnie – Właściwie to
przyszedłem tu tylko, żeby to jej oddać – powiedział wyciągając spod płaszcza
srebrny łańcuszek z lśniącym przeźroczystym kryształem.
-Naszyjnik Yume. – szepnęła Sayuri
-Tak, znalazłem go w tamtej uliczce. Musiała go zgubić
podczas walki – rzekł cicho Sai podchodząc do łóżka dziewczynki – Nigdy się z
nim nie rozstaje.
-„Niezwykłe” – pomyślał Naruto przyglądając się jak
czarnowłosy delikatnie zapina łańcuszek na szyi Yume – „Kto by przypuszczał, że
zacznie mu tak zależeć na tej małej, zważywszy na jego obecne obowiązki jako kapitana
ANBU, jednak przyszedł tu ją odwiedzić”
-Mamy zbyt mało informacji o tym całym Ragnarok i jego
członkach. To utrudni poszukiwania. – rzekł Sai poprawiając kryształową
zawieszkę – Szkoda, że możesz nam pokazać co się dokładnie wtedy stało, Yume.
-Tak powiedziała by tylko „Omoide no item” i wszystko byśmy
wiedzieli – mruknęła Sayuri
-Źle to wymawiasz – skarcił siostrę Suzaku – To było „Itan”
nie „item”.
-Wcale nie, bo „item” – burknęła blondynka
-Hej, hej dajcie spokój. O co wy w ogóle się kłócicie? –
Naruto podszedł do bliźniaków kładąc im ręce na ramionach – Co by sobie
pomyślała Yume gdyby was słyszała? – dzieciaki zawstydzone zwiesiły głowy. Sai
tymczasem wpatrywał się w uśpioną twarz kasztanowłosej, choć częściowo
zasłaniała ją maska tlenowa to bił od niej spokój, tak jak zawsze gdy śniła.
-To było „Omoide no iten” – rzekł cicho ciemnowłosy mężczyzna
Wtem kryształ niespodziewanie zaczął świecić, nim zdziwieni
shinobi zdążyli zareagować zalał całe pomieszczenie srebrzystym blaskiem.
Naruto zakrył oczy przed oślepiającą poświatą gdy je opuścił nie był już w
szpitalnej sali tylko na jednej z uliczek Konohy był wieczór, a ciemność
rozpraszały liczne latarnie.
-Co do…? – mruknął zszokowany nie wiedział skąd się tu wziął
-Hej! Poczekaj na mnie! – rozległ się dziewczęcy lekko
zagniewany głos. Uzumaki jeszcze bardziej zdziwiony odwrócił się w stronę skąd
dobiegał.
-Mikomi-chan – szepnął widząc swoją córeczkę zbiegającą ze
schodów jednego z domów, w którym rozpoznał rezydencje należąca do klanu
Hyuuga. Dziewczynka biegła z uśmiechem w jego stronę – Aniołku! Nic ci nie
jest. – powiedział ze łzami w oczach przyklękając i rozkładając ręce by utulić
ją w ramionach. Jednak złapał tylko powietrze. Rudowłosa przeszła przez niego
jakby w ogóle nie istniał rozpływając się na jego ciele niczym mgła, by pojawić
się za plecami skamieniałego Hokage nie zwalniając biegu.
-To się pośpiesz Mi-chan – rozległ się inny głos Naruto
odwrócił się powoli tuż za nim stała Yume Hoshizora cała i zdrowa w swoim złotym
kostiumie imitującym jego tryb bijuu. – Chciałam jeszcze zobaczyć choć końcówkę
inicjacji nowych, Sayuri mówiła, że wymyśliła coś wyjątkowego na dzisiaj.
-To tylko iluzja. – do Uzumakiego dotarł beznamiętny głos.
Blondyn spojrzał w tamtą stronę zobaczył Saia i stojące obok niego bliźniaki
-Ale jak to.. – Naruto spoglądał to na rozmawiające ze sobą
dziewczynki to na trójkę towarzyszy z szpitalnej sali
-To wspomnienia Yume z wczorajszego wieczora – rzekł Suzaku
podchodząc do ojca – Choć to wygląda zupełnie inaczej niż wcześniej –
stwierdził cicho
-Ty już kiedyś widziałeś coś takiego? – blondyn nie mógł
wyjść z szoku
-No tak, Yume potrafi w jakiś sposób pokazywać swoje
wspomnienia, ale to zwykle wygląda jak film wyświetlany w kinie – wyjaśnił
ciemnowłosy przyglądając się drzewom przy uliczne na prawo i płotom z drugiej
strony.
-Najwyraźniej uruchomiłem tą technikę wypowiadając „te”
słowa. – stwierdził Sai przyglądając się dwóm dziewczynkom gawędzącym sobie
wesoło idąc w stronę jasno oświetlonego parku gdzie odbywała się zabawa. –
Dzięki temu dowiemy się co dokładnie zaszło. – dodał ciszej.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Yume ma takie umiejętności?
– spytał Hokage surowym głosem. Sai posłał mu swój fałszywy uśmiech.
-Bo mnie o to poprosiła. – odparł spokojnie, na co Naruto
zmarszczył brwi. Jednak nic już nie mówił. Wszyscy zamilkli i jak zaczarowani
zaczęli przyglądać się młodym kunoichi, chcieli lub nie musieli być świadkami
ich ostatnich spokojnych chwil.
No to na
dzisiaj koniec:) Mam nadzieję, że podobało, a jeśli ma ktoś jakieś sugestie to
proszę pisać ;) Za niedługo postaram się
dodać nowy rozdział. Dziękuje wszystkim, którzy odwiedzają mojego bloga, jesteście wielcy skoro chce wam się to czytać ;)
Jeszcze
chciałam podziękować szabloniarce Zochan za jej pracę nad tą stroną, naprawdę
dobra robota:D
Pisze z anonima bo nie mam dostępu do kompa a tel odmawia mi posłuszeństwa... Super rozdział tylko czemu w w takim monecie skończyłaś a juz myślałam, że sie dowiem co sie działo u dziewczynek a tu dupa... Nie mam weny na komentarze wiec zeby nie pisać głupot kończę :) pozdrawiam i życzę weny ~Hinata ヒナタ
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńnoż, kim oni są tak naprawdę, mam nadzieję, że szybko uda im się odnaleźć Mikomi, Sai jak widać troszczy się o Yume, Naruto nie wiedział o jej zdolnościach,przynajmniej dzięki jej wspomnieniom zobaczą co tam się takiego wydarzyło...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia