-Wiesz, Mikomi myślę, że nasz tegoroczny występ przejdzie do
historii – powiedziała zadowolona Yume. Szły razem opustoszałymi uliczkami
Konohy. Było już ciemno, jedynie
latarnie oświetlały drogę dwóm dziewczynkom.
-To prawda –
przyznała rudowłosa z uśmiechem - Nie mogę się doczekać aż Suzaku wywoła fotki
z dzisiejszego wieczoru
-Tak, będzie się z czego pośmiać. Szczególnie te z
przygotowań. – Yume zachichotała –
widok Taia dyndającego głową w dół z drzewa - To trzeba zobaczyć. Do tego słyszałam, że lord
feudalny Ognia był zachwycony podobno chce się koniecznie spotkać osobiście z
głównymi twórcami. Super co nie? Może wybierzemy się nawet do pałacu? –
dziewczynka przymknęła oczy z rozmarzeniem - Byłoby fajnie mieć takie
znajomości na najwyższym szczeblu władzy.
-Powiedz lepiej co zamierzają w przyszłym tygodniu Sayuri i
Suzaku? – spytała Mikomi
-Dlaczego o to pytasz? – starsza dziewczynka posłała
rudowłosej zdziwione spojrzenie
-Ich szlaban kończy się i jak ich znam- coś szykują, żeby to
uczcić i nie chcą mi o niczym powiedzieć. – zaczęła nawijać sobie nerwowo kosmyk rudych włosów na palec – I tak pomyślałam,
że raz uczestniczyć w kawale „piekielnych Uzumakich” nie zaszkodzi. Może być
fajnie. –wzruszyła ramionami, lecz Yume
wyczuła w jej tonie fałszywą nutę - No,
to powiedz mi . Wiem dobrze, że tobie wszystko mówią i nieraz pomagałaś im w
tych kawałach.
-Przecież tobie nigdy nie podobało się, że robią psikusy
całej wiosce. – zdziwiła się kasztanowłosa – A jeśli mówiąc o moim udziale masz
na myśli pomoc w ucieczce przed rozwścieczonymi ludźmi to w tym się zgodzę.
-Na pewno nie raz robiłaś dużo więcej. – rzekła mrużąc oczy
i uśmiechając się do Yume na co ta zarumienila się lekko
-No może.. Ale nikt mnie nie złapał na gorącym uczynku więc
nic mi nie udowodnisz. Poza tym robiłam to tylko aby się sprawdzić.
-Sprawdzić? W robieniu głupich kawałów?
-Czy ktoś odkryje mój udział. –wyjaśniła z uśmiechem
Hoshizora – Bo wiesz czytałam gdzieś, a Sai to potwierdził, że prawdziwy,
najlepszy shinobi to taki, o którym nikt nie słyszał, ani nie widział. Gdy
wykonuje powierzone mu zadanie wie tylko on i zleceniodawca i ewentualnie jego
towarzysze. Nie dostrzega jego działań jedynie skutki.
-Tak masz racje. – mruknęła młoda Uzumaki naraz trochę
zmarkotniała
-Hej, co jest Mikomi-chan? – spytała przyglądając się koleżance
-Nie, nie nic – odparła niebiesko oka przywołując na twarz
uśmiech – To mogłabyś powiedzieć Suzaku i Sayuri żeby mnie też wtajemniczyli?
Yume zatrzymała się i złapała dziewczynkę za ramie – Gadaj o co chodzi. Dobrze cię znam nie
podoba ci się, że ta dwójka traci czas na wygłupy, bo to sprawia przykrość
waszym rodzicom. Ty zawsze wolałaś się skupić na treningu lub nauce. A teraz ni z gruszki, czy z pietruszki chcesz
się do nich przyłączyć- to zupełnie do ciebie nie pasuje.
Mikomi wyrwała się koleżance i zaczęła się pośpiesznie
oddalać.
-Nie ważne, zapomnij o tym. Chodźmy już. – jednak Yume
dogoniła szybko dziewczynkę i zatrzymała łapiąc ją za ramię. Odwróciła ją ku
sobie.
-Przede mną nic nie ukryjesz. – powiedziała spokojnie –
Widzę, że coś cię trapi. Możesz mi przecież wszystko powiedzieć.
Niebieskooka z oczami wbitymi w ziemię zaczęła bawić się kosmykiem swoich ognistych
włosów nawijając go nerwowo na palec.
-Ja… Wiesz.. Yume..- jąkała się
-No. Wyduś to z siebie. – zachęciła starsza
-Bo, wiesz Yume – zaczęła cicho niepewnym głosem – Ja bardzo
bym chciała żeby tata był ze mnie dumny. Chciałabym być najlepszą kunoichi w
wiosce. Chcę, żeby ludzie zauważyli
mnie, że też jestem jego córką.
-Co ty mówisz Mikomi? - Yume wpatrywała się w dziewczynkę wielkimi
jak spodki oczami nie mogąc ukryć zdumnienia. – Przecież… twój… on jest z
ciebie dumny, jestem tego pewna! Widzę, że cię bardzo kocha, widać to w jego
oczach. Tak samo twoja mama, I zawsze we wszystkim cię wspierają. jak
możesz w nich wątpić? Chciałabym mieć takich rodziców- dodała ciszej
-To nie o to chodzi. –
powiedziała Mikomi, a po jej policzkach popłynęły łzy – Ja ich bardzo kocham i
wiem, że oni też. Tylko, że co z tego
skoro ludzie w wiosce uważają, że nie mogę być ich dzieckiem.
-Jak to? – Yume była coraz
bardziej zdziwiona. Mikomi pociągnęła nosem starając się powstrzymać płacz
-Nieraz widziałam jak ludzie
dziwili się gdy mówiło się im, że też jestem Uzumaki- kojarzą to zwykle z
Sayuri i Suzaku i ich dowcipami, a ja nigdy nie lubię robić wokół siebie szumu,
ale pomyślałam, że jeśli będą mnie widzieć z nimi to ludzie przestaną
rozpowiadać te głupie plotki o tacie i mamie.
-Jakie plotki? – Yume przynagliła dziewczynkę gdy ta zamilkła,
odpowiedziało jej milczenie – Wiesz, że mnie możesz wszystko powiedzieć, nikomu
nie zdradzę obiecuję
-Ja kiedy czekałam na ciebie
po przedstawieniu koło tamtej kawiarni, słyszałam jak ludzie gadali o tacie, że
jest dobrym Hokage ale, że mu się nie układało w życiu osobistym..
-Mikomi – przerwała
zszokowana Yume – Przecież to jakiś bełkot żuli spod sklepu. Ty powinnaś
najlepiej wiedzieć, że między twoimi rodzicami wszystko jest w najlepszym
porządku.
-Teraz tak ale czy wiemy jak
było przed moim urodzeniem? Ci ludzie, oni mieli mnie na myśli – powiedziała
cicho – Mówili, że ja jestem adoptowana albo gorzej- nieślubnym dzieckiem taty.
-Chyba się przesłyszałam. –
stwierdziła Yume – Jak możesz tak w ogóle myśleć! Przecież widziałam zdjęcia z waszego
rodzinnego albumu. To niemożliwe.
NibykiedypanHokagemiałbysobieznaleźćkogośskoropozapaniąHinatąświataniewidzi. –
dziewczyna ze wzburzenia wpadła w słowotok wypowiadała słowa tak szybko, że nie
można było zrozumieć co mówi. Przerwała, nabrała powietrza, żeby się uspokoić
-Ale mają trochę racji –
rzekła cicho Mikomi – Ja jestem mało podobna do rodziców, nie mam Byakugana mam
rudę włosy, a nie ciemne jak mama czy jasne jak tata. Gdy ktoś spojrzy na nas z
daleka może uznać, że jestem jakąś obcą dziewczynką adoptowaną przez państwa
Uzumakich. Do tego dziadek Hyuuga nigdy
nie uważał mnie za swoją wnuczkę,
wiedziałam o tym od dawna ale czasami mimo to chciałabym pójść na trening pod
jego okiem nawet jeśli opłaciłabym to większymi sińcami niż Suzaku i Sayuri
ale... może pokazałabym, że nie musi się mnie wstydzić. Wiem, że nigdy nie będę
tak dobra w walce jak oni, ale chociaż w Akademii się postaram. Mam nadzieję, że z ostatniego testu dostałam
dobrą ocenę – głos jej się łamał, a z oczu ciurkiem kapały jej łzy. – Chociaż
tyle mogę zrobić.
Yume nic nie mówiąc
przytuliła dziewczynkę pozwalając jej się wypłakać. Że też to musi spotykać
akurat Mikomi. Ona z całego rodzeństwa była wyjątkowo wrażliwa i delikatna,
nigdy nie chciała być ciężarem dla rodziny. Nie skarżyła się, gdy spotykała ją
jakaś przykrość ze strony rówieśników najczęściej z powodu jej rudych włosów,
musiała już wcześniej słyszeć, że nie jest podobna do rodziców, i to dziwne ale czy to na Boga jej wina, że odziedziczyła
urodę po swojej babci Kushinie?! A mając łagodny charakter pani Hinaty nie
potrafiła się bronić przed przykrymi docinkami starszych dzieci i ich rodziców,
ona miała dopiero 10 lat i już nosiła na swoich barkach wielki ciężar. Yume
zdecydowała, musi jakoś jej pomóc w końcu jest jej przyjaciółką.
-Nie płacz już Mikomi,- powiedziała łagodnie ocierając łzy z
zaczerwienionych policzków dziewczynki, która powoli się uspakajała – Posłuchaj mnie uważnie – wzięła dłonie dziewczynki
w swoje i spojrzała jej w oczy - Nie warto się przejmować tym co gadają ludzie.
Wiem, że słowa ranią czasem, o wiele bardziej niż broń to pamiętaj, że masz wspaniałych
rodziców i rodzeństwo i bardzo cię kochają i będą wspierać cokolwiek się
stanie. Wiem też, że nie chcesz nigdy sprawiać rodzicom przykrości i kłopotów
dlatego nie chcesz im wszystkiego mówić. Nie namawiam cię, żebyś im ze
wszystkiego się zwierzała jeśli nie chcesz, ale pamiętaj, że jeśli będziesz się
czuła skrzywdzona przez kogoś to przyjdź do mnie. Nikomu nie zdradzę twoich sekretów.
A gdy komuś się wygadasz zawsze jest lżej na duszy, do tego razem cos zaradzimy
na każdy problem, jestem pewna. –
kasztanowłosa obdarzyła przyjaciółkę promiennym uśmiechem.
-Dziękuje ci, Yume – powiedziała Mikomi przytulając się znów do niej. Kasztanowłosa
chciała ją jakoś podbudować, podnieść na duchu, ale nie przychodziły jej do
głowy żadne odpowiednie słowa. Wtem coś sobie przypomniała.
-A jeśli martwisz się o twój ostatni sprawdzian to zdradzę
ci, że otrzymałaś najlepszy wynik w klasie. – rzekła z uśmiechem. Rudowłosa
spojrzała na nią zdziwiona.
-Naprawdę?
-Tak nauczyciel na końcu napisał „Jedna z najlepszych prac
jakie miałem przyjemność sprawdzać jak tak dalej pójdzie panno Uzumaki
zabraknie mi skali by cię oceniać”
Niebieskooka zapłonęła szkarłatnym rumieńcem
-Daj spokój mówisz to żeby mnie pocieszyć. Skąd niby wiesz
co dostałam?
-Miałam twój sprawdzian w rękach. I zaraz ci to udowodnię. –
rzekła szczerząc zęby w uśmiechu. – Więc Pytanie nr 5 „Podaj jaki był skład
armii podczas IV Wielkiej Wojny Shinobi uwzględnij liczebność.” Twoja odpowiedź: „Armia Zjednoczonych Sił
Shinobi składała się z shinobi pochodzących z 5 największych ukrytych wiosek
ninja Liścia, Chmury, Piasku, Mgły i Skały wspomagane przez Samurajów z kraju
Żelaza. Liczyła około 80 tysięcy wojowników. Przeciwnik Shinobi Armia pod
dowództwem Obito/Tobiego Uchiha składała
się z…” –
-Dobra, dobra wystarczy – przerwała Mikomi uśmiechając się
lekko – Wierze ci, nie ma potrzeby byś
się chwaliła swoją pamięcią absolutną.
-Moja wina, że wystarczy, że przebiegnę wzrokiem po czymś i
zaraz mogę to przywołać w pamięci? – naburmuszyła się Yume – Nawet nie wiesz
jakie to upierdliwe mieć zawsze za mało miejsca na kartce by udzielić
wyczerpującej odpowiedzi. – powiedziała z udawaną złością, Mikomi zachichotała.
-Ale chwileczkę. Gdzie widziałaś mój sprawdzian? – spytała
się rudowłosa
-Och, no wiesz. – Yume zaczęła się drapać za uchem z
zakłopotaniem. – Ja natknęłam się na niego, gdy przeglądałam dokumenty w pokoju
nauczycielskim.
-Co tam robiłaś? –spytała coraz bardziej zaintrygowana –
Ktoś cię tam wysłał?
-Nikt nie wiedział o moim pobycie i się nie dowie jeśli nie
puścisz pary z ust – rzekła Yume z przymilnym uśmiechem, Mikomi już wszystko
wiedziała
-Włamałaś się do pokoju nauczycielskiego? – spytała z niedowierzaniem, zielonooka wzruszyła
ramionami
-Daj spokój, przecież
niczego nie ukradłam, ani nic takiego. Nikt mnie nie przyłapał więc nie ma
sprawy.
-Pewnie „Tylko sprawdzałaś swoje zdolności shinobi”? –
rzekła Mikomi z przekąsem
-Szybko się uczysz, młoda – zaśmiała się. Uzumaki pokręciła
głowa z dezaprobatą
-Nie spodziewałam się tego. Jesteś gorsza od Suzaku i Sayuri
– stwierdziła młoda Uzumaki – Obyś nie zaczęła wykradać tajemnych zwojów czy
informacji naszej wioski.
-Za późno.. – mruknęła Yume
-Co mówiłaś?
-Że jest już późno. – powiedziała z uśmiechem Hoshizora –
Powinnyśmy już iść, bo w końcu ominie nas cała zabawa z inicjacją nowych.
Mikomi przyjrzała się koleżance, nie była pewna czy aby na
pewno się nie przesłyszała. Chciała to nawet powiedzieć, lecz wtedy niebo
przedarła jaskrawa błyskawica, a w powietrzu rozległ się głuchy huk. Przerażona
rudowłosa przywarła do zielonookiej kunoichi.
-Spokojnie to tylko burza. – rzekła gładząc rudą główkę
przyjaciółki - Chodźmy lepiej bo zaraz
zacznie lać, a my nie mamy odpowiedniego ubrania – powiedziała rzucając okiem
na śliczne jasnozielone kimono Mikomi, wybrane specjalnie na dzisiejsze święto.
Dziewczynka wyglądała w nim cudownie, a jeszcze pani Hinata spięła misternie
długie włosy córeczki w koka zostawiając jedynie kosmyki przy uszach, które
były lekko pofalowane. Nie zastanawiając się już dłużej wzięła dziewczynkę za
rękę i obie szybkim krokiem ruszyły w stronę jeziora, gdzie odbywała się główna
zabawa i była ich baza.
-Ty się nie boisz burzy, Yume? – zapytała przejęta Uzumaki,
dygocząc lekko, gdy zimny wiatr zaczął smagać ją po plecach.
-Wcale. – uśmiechnęła się nie zwalniając kroku – Powiem ci, że nawet je lubię. Są niesamowite
takie potężne, w dawnych czasach uważano pioruny za twory bogów, którymi
wymierzali kary. Poza tym podobają mi się kształty błyskawic, gdy przeszywają
niebo czasem wygląda to jakby jakiś olbrzym rozbijał szklaną kopułę, którą
jesteśmy otoczeni. Mogłabym oglądać taki spektakl godzinami.
-Według mnie burze są straszne. – stwierdziła cicho Mikomi
wzdygając się, gdy kolejny piorun rozjaśnił zachmurzone niebo. Yume zamyślona
spoglądała w górę wypatrując błysków.
- „Chciałbym jak piorun, uderzyć i zginąć, ale o gwiazdy zaczepić w locie”.
– rzekła cicho
-Co to znaczy, Yume? – rudowłosa zainteresowała się dziwną
wypowiedzią
-To słowa pewnego poety – odparła kasztanowłosa – Myślę, że
marzył by zalśnić w sławie niczym piorun na niebie, aby wszyscy dostrzegli jego
talent choć na mgnienie oka. To smutne, że wielu wspaniałych ludzi dążąc do gwiazd
wypala się nim rozbłysną - zamilkła zamyślona
-Przepraszam, ale nie bardzo wiem o czym mówisz. –
powiedziała zakłopotana córka Naruto, zielonooka uśmiechnęła się ciepło
-Nie musisz. Czasem gadam od rzeczy co mi ślina na język
przyniesie. Powinnam się zacząć powstrzymywać. – zaśmiała się starsza
dziewczyna
Wtem latarnie wzdłuż
opustoszałej uliczki zaczęły migotać, by po chwili zgasnąć, pogrążając
dziewczynki w egipskich ciemnościach. Hoshizora zatrzymała się. Trochę zaniepokojona,
bo jeśli zabrakło prądu w całej wiosce to teraz trudno im będzie znaleźć drogę.
-Yume? – do Hoshizory dotarł niepewny głos, w którym
wyczuwało się lekki strach. Kolejna błyskawica z hukiem rozświetliła na chwilę
uliczkę, rudowłosa dziewczynka odruchowo wtuliła się w starszą koleżankę
-Spokojnie, w czasie burzy często nie ma prądu. Pewnie
nastąpiło gdzieś zwarcie. – rzekła chcąc dodać otuchy młodej Uzumaki, jednak
Yume poczuła dziwny chłód nie mający nic wspólnego z nadciągającą burzą.
Wydawało jej się nagle, że w ciemnej uliczce wcale nie są same. Potrząsnęła
głową chcąc odegnać od siebie to odczucie. To idiotyczne, wystarczy gdy
człowiek znajdzie się w niepewnej, mrocznej scenerii i zaczyna podlegać
pierwotnym instynktom nakazującym mu pozostanie w czujności, a przecież jest w
Konosze! Uliczce, którą przemierzali z przyjaciółmi setki razy! Niby co się
stanie? Co z tego, że jest noc, a jedynym światłem są błyskawice, których blask
wyostrza kontury przedmiotów nadając im złowrogi wygląd, jak temu mężczyźnie w
kapeluszu o szerokim rondzie po drugiej stronie drogi przed nimi. To śmieszne,
za dnia przebiegłaby tędy bez mrugnięcia okiem.
Kasztanowłosa drgnęła, ten mężczyzna, nie było go tu
wcześniej… Dlaczego stał i przyglądał się im? Normalny człowiek szukałby
schronienia przed nadchodzącą burzą. To nie był zwykły człowiek, Yume poczuła
to wyraźnie, jej niepokój nie wziął się z powstałej scenerii, powodem była aura
jaką roztaczał wokół siebie ten nieznajomy. Serce zabiło jej mocniej gdy piorun
nakreślił złocisty zygzak na niebie oświetlając na krótką chwilę gładkie
oblicze mężczyzny wpatrującego się uparcie w nią. Niespodziewanie latarnie
zamigotały i zapaliły zalewając uliczkę białawym światłem. Teraz wyraźnie
widziała wysokiego mężczyznę w obszernym czarnym płaszczu, kapelusz o szerokim
rondzie spowijał cieniem jego twarz tak, że nie można było dokładnie opisać
jego rysów. Mimo iż teraz uliczka była jasno oświetlona to złowroga aura jaką roztaczał
wokół siebie mężczyzna sprawiała, że przeszył ją lodowaty dreszcz strachu.
-Która z was to Uzumaki Mikomi? – dotarł do nich głęboki
zimny głos nieznajomego. Yume poczuła
jak rudowłosa zaciska mocno palce wokół jej dłoni.
-„Więc to o nią chodzi.” – przebiegło jej przez myśl – „ O
córkę Hokage. Ktoś zaatakował wioskę? Cholera, on na pewno nie ma dobrych
zamiarów. Do tego ta kusza.. przecież zabroniono wnoszenia tego rodzaju broni
na Święto, skoro oszukał strażników… Nie, pewnie nawet nie musiał. Na pewno
jest niebezpieczny. Nie, nie myśl o tym, skup się na tym co jest teraz tutaj,
na przeciwniku. Skoncentruj się na zadaniu. Muszę ochronić Mikomi. ” – myśli
przepłynęły przez jej umysł sprawiając, że uspokoiła swoje nerwy. Dyskretnie
sprawdziła czy jej pas z bronią jest na swoim miejscu, wiedziała, że nie ma
wiele na wyposażeniu, nie spodziewała się, że będzie jej dzisiaj potrzebne, ale
zawsze miała coś przy sobie. Spojrzała na nieznajomego po czym uśmiechnęła się
lekko.
-Przykro mi drogi panie, ale tutaj jej nie ma. – rzekła
najbardziej swobodnym tonem na jaki było ją stać. Miała nadzieje, że Mikomi
zdołała wyłapać jej przekaz według słownika Arkadii słowo „drogi” jest
sygnałem, że jedna z osób zaatakuje, a druga ma uciekać.
Mężczyzna utkwił swoje stalowo-szare zimne oczy w
kasztanowłosej.
-Nie lubię gdy się mnie okłamuje, panienko. – rzekł lodowato
– Właściwie to już nie musisz nic mówić. – dodał cicho
-Teraz Mikomi! – krzyknęła Yume odpychając od siebie
rudowłosą, która zaraz dała nura w sąsiednią uliczkę.
Hoshizora pobiegła w stronę mężczyzny, który niewzruszenie
przyglądał się temu wszystkiemu. Dziewczyna wyciągnęła trzy shurikeny i rzuciła
je w nieznajomego. Ten wydobył spod płaszcza duży myśliwski nóż i z łatwością
odbił lecące w niego gwiazdki. W międzyczasie Yume w biegu stworzyła swoje dwie
kopie, które zaatakowały nieznajomego z dwóch stron, jednak ten jedynie
zablokował kunai dziewczyny atakującej go od prawej.
-To było głupie. – powiedział chłodno do mocującej się z nim
dziewczyny, którą uderzył potężnie w brzuch po czym posłał w powietrze. Yume
zrobiło się ciemno przed oczami, lecz otrząsnęła się co pozwoliło jej wylądować
na ziemi w pozycji gotowej do ataku. Bała się. Wiedziała, że ten mężczyzna
tylko się z nią bawi, nie ruszył się nawet o krok by zablokować jej ataki. Ale
nie może się poddać, pomyślała zaciskając dłoń na kunaiu, Mikomi na nią liczy.
Na pewno niedługo ktoś tu przybędzie by jej pomóc do tego czasu musi trzymać
tego człowieka z dala od młodej Uzumaki. Kasztanowłosa wyciągnęła z kieszonki
pasa małe kuleczki, po czym ruszyła na mężczyznę pozorując atak z lewej. Gdy
była blisko rzuciła mu pod nogi kuleczki, które wybuchły z lekkim sykiem. Szarawy
dym otoczył nieznajomego. Yume uśmiechnęła się przebiegle obserwując to
wszystko z dachu jednego z domów. To nie była zasłona jakby się zdawało
każdemu, tylko mocny środek nasenny jej własnej roboty z przepisu jednego ze
starych zwojów. Według niego powala w kilka sekund najbardziej wytrzymałych,
czas się przekonać. Rzeczywiście, z szarawej mgły wyszedł chwiejnym krokiem
czarno ubrany mężczyzna, teraz może go unieszkodliwić. Dziewczyna skoczyła z
dachu wprost na plecy nieznajomego chcąc wbić mu kunai. Jednak coś ją
zatrzymało tuż przed nim. Zawisła w powietrzu na wysokości jego twarzy,
widziała dokładnie przystojne oblicze mężczyzny
z utkwionymi w nią szarymi pozbawionymi uczuć oczami. Jak to? Przecież
powinien być ledwo przytomny, przebiegło jej przez myśl.
-Naprawdę sądziłaś, że zdziałasz cokolwiek tymi podrzędnymi
sztuczkami? – spytał ozięble. Do Yume doszedł odgłos kapania, czyżby zaczęło
padać? Poczuła dziwny chłód rozchodzący
się po całym jej ciele. Spojrzała w dół, jej wzrok napotkał na dłoń w czarnej
rękawicy, zaciskającej się na rękojeści noża, którego szeroka klinga była
zatopiona w jej brzuch. To z tej rany powoli sączyła się czerwona posoka.
Hoshizora dopiero teraz zaczęła odczuwać ból, przechodzący w odrętwienie.
Wypuściła z ręki kunai, który z głośnym brzękiem upadł na ziemię.
-To było bardzo głupie, albo odważne jakby to niektórzy powiedzieli.
– rzekł zaciskając lewą rękę wokół szyi kasztanowłosej, która jęknęła żałośnie
gdy wyciągnął nóż powiększając znacząco ranę. Mężczyzna wypuścił Yume na drogę
gdzie zaraz pod kuląca się z bólu dziewczyną pojawiła się krwawa kałuża.
Szarooki przyklęknął przy kasztanowłosej i wytarł swój nóż o płaszcz
dziewczyny, który jeszcze nie nasiąknął szkarłatną posoką. Nagle sprężył się, w
ułamku sekundy ściągnął swoją kuszę z pleców i wystrzelił kilkanaście pocisków
wprost na dach przeciwnego budynku, po którym przemknął się cień. Zgrabnie
ominął wszystkie strzałki po czym wylądował na uliczce w świetle latarni parę
metrów przed mierzącym doń kusznikiem.
-Hej, hej Ezaw. Spokojnie to tylko ja. – rzekł pomarańczowo
włosy mężczyzna szczerząc się kpiąco. Uniósł dłonie jakby chciał się poddać, w
jednej trzymał dwa patyczki z dango. – Co to nie poznałeś mnie stary? Nasz
wielki Mroczny Łowca się starzeje, że nie odróżnia swoich od wrogów.
-Poznałem cię, Nero. Dlatego celowo pudłowałem. – odparł
zimno szarooki zakładając broń na plecy – Co tu robisz? Powinieneś być na
pozycji.
-Usłyszałem jakieś odgłosy walki więc przyszedłem zobaczyć
co się dzieje. A wiesz, jak byłem tu wcześniej widziałem cukiernie z moimi
ulubionymi dango. Właśnie wracałem. – powiedział wesoło – Do tego
sprzedawczyni… - zamruczał niczym kot – Było na co popatrzeć. Chętnie bym ją…
Nagle pomarańczowo włosy poczuł jak czyjaś żelazna dłoń
chwyta go za płaszcz i zimnie ostrze przy jego szyi. Znieruchomiał pod lodowatym spojrzeniem
Ezawa.
-Posłuchaj mnie uważnie, synku. – szarooki cedził złowrogo
słowa – Jeśli przez twoją niesubordynacje coś pójdzie nie tak to już nigdy nie
będziesz w stanie zabawić się z kobietą. – Mroczny Łowca odsunął się od
mężczyzny, który przełknął silne ze strachem
-Okey, zrozumiałem. – powiedział siląc się na uśmiech, jego
wzrok padł na skuloną młodą kunoichi – Ale widzę, że ty też miałeś niezłą
zabawę. – podszedł do niej muskając jej plecy czubkiem buta, dziewczyna jęknęła
głucho. – O, jeszcze żyje. Czyżby to była kara za złe zachowanie? – uśmiechnął
się
-Zaatakowała pierwsza – rzekł beznamiętnie Ezaw
-A czy ja coś mówię? – spytał wielce zdziwiony – A co z
twoim zadaniem? Czyżbyś nie pozwolił uciec swojemu celowi? – dodał z przekąsem
-Nie wydaje mi się. – rozległ się głos za plecami Nero. Ten
podskoczył przestraszony. Tuż za nim stał czarno ubrany mężczyzna z olbrzymim
psem przy swoim boku. Na plecach olbrzyma zwisało bezwładne ciało rudowłosej
dziewczynki. Pomarańczowo włosy zamrugał kilkukrotnie spoglądając to na jednego
towarzysza to na drugiego. Po czym ryknął śmiechem.
-Acha, użyłeś klona bardzo sprytnie – rzekł przyglądając się
jak szarooki przy pół przytomnej Yume rozwiewa się niczym cień.
-Wracaj na swoją pozycję, natychmiast. – powiedział Ezaw
obdarzając pomarańczowo włosego złowrogim spojrzeniem
-Dobra, dobra co się tak pieklisz stary – mruknął Nero –
Przecież mam tylko niepostrzeżenie pobrać chakrę wszystkim kage byśmy mogli
zdjąć Barierę w kraju Żelaza, gdzie trzymają wszystkie trofea z IV wojny. –
skrzywił się lekko – Że też wybrali taki oziębły kraj mam nadzieję, że ja nie będę
musiał tam iść.
-Zbyt duża pewność siebie może doprowadzić do upadku. –
rzekł kusznik ozięble. Nero parsknął śmiechem
-Daj spokój nikt nawet nie pomyśli, że oprócz tej małej będą
nam potrzebne pewne przedmioty z IV wojny. Znając charakter Szóstego Hokage
poleci by szukać swojego skarbu, a pozostali kage będą szukać jego by
sprowadzić go z powrotem. Może wyniknie z tego mała wojna. – mężczyzna
zarechotał złośliwie. Jego towarzysz odpowiedział na to milczącym, ale bardzo
wymownym spojrzeniem.
-Wiesz, Ezaw. Nie chciałbym być na twoim miejscu. –
kontynuował Nero – Będziesz miał na głowie ścigających cię shinobi z kage na
czele. Do tego musisz dostarczyć tę małą
bez skazy do bazy. – pokręcił głową z udanym współczuciem - Jeśli coś pójdzie nie tak odczujesz gniew
nie tylko Mistrza, ale także jego siostry, a naszej Pani.
-Nero. Skończ te próżną gadaninę. – rzekł Mroczny Łowca –
Znam swoje zadanie i zrobię wszystko żeby je wypełnić. Bardziej martw się o
siebie. Zdaje się, że powinieneś być już na miejscu.
-Tak, tak. Wiem o tym. – mruknął pomarańczowo włosy,
nienawidził gdy mu się rozkazywało.
-Stójcie.. – dobiegł ich ochrypły głos. Zdziwieni mężczyźni
zwrócili się w tamtym kierunku. Yume drżąc na całym ciele zaczęła powoli
powstawać. Choć każdy miesień protestował przeciw wszelkiemu ruchowi dziewczyna
stanęła na chwiejnych nogach dzierżąc w wyciągniętej ręce kunai. Długie
kasztanowe włosy przykleiły się do mokrej od potu twarzy, obraz przed nią
rozmazywał się przez kolejne fale bólu. – Nie pozwolę wam jej zabrać. –
powiedziała z trudem
-Ale numer jeszcze może się ruszać. – rzekł rozbawiony Nero
– Chyba się starzejesz Ezaw, bo.. – w tym momencie tuż obok przemknął cień, a na twarzy poczuł muśniecie wiatru
jakby obok przemknęła sama śmierć. Rozległ się huk, który zlał się z grzmotem
błyskawicy w miejscu gdzie przed chwilą stała Yume był Mroczny Łowca, jego
czarny płaszcz powiewał za nim niczym skrzydła kruka. Po drugiej stronie
uliczki w ścianie drewnianego domku ziała dziura, kawałki obluzowanych desek
wisiały smętnie na popękanych słojach. Ezaw odwrócił się powoli i ruszył
spokojnym krokiem ku czekającemu na niego wiernie psu. Mijając Nero położył mu
dłoń na ramieniu, mówiąc tylko:
-Wiesz co masz zrobić. –
Pomarańczowo włosy kiwnął głową i zniknął w jednej z uliczek. Ezaw podszedł do
swego psa i wskoczył na jego grzbiet. Po czym ruszyli w stronę jednej z bram
wioski. Na uliczce zapadła cisza przerywana jedynie szumem wiatru i pomrukami
burzy po chwili lunął deszcz zasnuwając krajobraz szarawą półprzeźroczystą
kurtyną, jakby to co się tu stało było
tylko snem, który teraz zanika.
Do szpitalnego pomieszczenia niczym tornado wpadli
zaniepokojeni shinobi.
-Hokage-sama! – krzyknął
Shikamaru – Wszystko w porządku?
-Co to było za światło? – pytała Tsunade równocześnie
podeszła do leżącej w łóżku Yume by sprawdzić jej stan. Hinata tuliła do siebie
bliźniaki jakby bała się, że ktoś je jej odbierze. Naruto, Sai, Suzaku i Sayuri
przyglądali się wszystkiemu lekko oszołomieni, dopiero po chwili dotarło do
nich, że wrócili do rzeczywistości. Uzumaki złapał się za głowę, jego córeczka,
nie miał pojęcia, że tak cierpiała. W oczach zaszkliły mu się łzy.
-Co się stało? – spytał Kakashi widząc nieobecny wzrok
swojego byłego ucznia. Naruto pośpiesznie przetarł twarz by się otrząsnąć. Musi
działać nie ma chwili do stracenia.
-Hinata zabierz dzieciaki do domu i nie wychodźcie dopóki do
was nie przyjdę. – granatowo włosa kiwnęła głową po czym skierowała się do
wyjścia.
-Czy wszyscy kage są jeszcze w wiosce? – zapytał pośpiesznie
-Tak, teraz pewnie starają się odpocząć po tej przeklętej
nocy. – odpowiedziała Piata Hokage zdziwiona zachowaniem Uzumakiego
-Zwołajcie wszystkich do mojego gabinetu, niech też zjawią
się jonini. Czy przedstawiciel samurajów
z kraju Żelaza jest na miejscu? – Towarzysze blondyna kiwnęli głowami – Jego też sprowadźcie. Tylko szybko.
– Po czym wykonał pieczęć i zniknął w żółtym błysku. Zgromadzeni w Sali
spojrzeli na jedyną osobę, która mogłaby udzielić im wyjaśnień.
-Możesz nam powiedzieć o co tu chodzi, Sai? – spytała
Sakura. Członek drużyny siódmej posłał jej swój uśmiech
-Yume przekazała nam pewne istotne informacje – wszyscy
wlepili zdziwione spojrzenia w czarnowłosego.
-Niby jak?
-Wybaczcie, ale chyba musimy najpierw wykonać polecenie
Hokage. – odparł cały czas się uśmiechając – Nie martwcie się wszystko niedługo
się wyjaśni – dodał i zniknął z chmurze dymu.
Jakieś dwadzieścia minut później w gabinecie zjawili się
wszyscy przedstawiciele dawnego Sojuszu.
-Można wiedzieć co się tu dzieje? – spytał brązowowłosy
mężczyzna w średnim wieku z wspaniałą kataną przewieszona u boku. – Jeśli ten
cały atak został wymierzony jedynie w Konohę to my samurajowie nie mamy nic do
tego.
-Obawiam się, że drogi Masahide-sama,
że masz dużo wspólnego. – odparł spokojnie siedzący za biurkiem Naruto
podpierając głowę złożonymi dłońmi. Czarne oczy samuraja zwęziły się w szparki.
-Co to ma znaczyć Hokage? – krzyknął rozeźlony – Myślisz, że
mam coś wspólnego z tym atakiem? Porwanie twojej córki przysłania ci prawidłowe
rozumowanie.
- Wybacz, źle mnie zrozumiałeś. – powiedział spokojnie
Uzumaki
-Więc może wyjaśnisz tą sytuacje? – powiedział Raikage,
któremu bynajmniej nie podobała się tak wczesna pora na spotkania. Naruto
westchnął ciężko.
-Z pewnego źródła dowiedziałem się, że ten atak i porwanie miały na celu jedynie odwrócenie
naszej uwagi. Celem organizacji Ragnarok jest także zdjęcie Bariery Pięciu
Jedności i przedostanie się do artefaktów z IV wielkiej wojny.
-To niemożliwe! – krzyknęła zszokowana Mei – Przecież
barierę można zdjąć tylko gdy jest przy niej obecnych Pięciu kage!
-To prawda – przyznał Shikamaru – Została opracowana tak, że
założyć i zdjąć mogą tylko konkretne osoby. Jednak wygląda na to, że ktoś
odkrył jakiś sposób by obejść te zabezpieczenia.
-Najważniejsze to teraz ostrzeżenie samurajów. – powiedział
Naruto – Wysłałem już wiadomość
najszybszym z naszych jastrzębi, jednak o ile dobrze słyszałem teraz
panują tam największe od lat śnieżyce, więc
pewnie nie dostanie się tam nie wcześniej jak po południu, a to może być
za późno. Dlatego chcę wysłać oddział shinobi na ziemie Kraju Żelaza i proszę
cię o pozwolenie Torami-sama.
Samuraj spoglądał z niedowierzaniem na przywódcę shinobi.
-Oddział zbrojnych shinobi? Ilu?
- Nie mogę zbytnio osłabiać sił Konohy. –rzekł powoli –
Część oddziałów wyruszyła już na poszukiwania mojej córki, zawracanie ich
zajmie zbyt dużo czasu. Dlatego wyślę jedynie pięć osób.
Torami parsknął śmiechem.
-To ma być oddział? Z resztą nieważne Drogi Hokage to
niepotrzebne. Kimkolwiek byliby ci przeciwnicy, samurajowie sobie poradzą nawet
jeśli nie zostaną uprzedzeni zawsze jesteśmy gotowi do walki.
-Nie byłbym taki pewny. – powiedział cicho Naruto – Nie
wątpię w zdolności twoich ludzi ale członkowie tej organizacji.. – zamilkł na
chwile – Sądzę, że ich zdolności mogą się równać z Akatsuki.
-Muszą przyznać racje Hokage – rzekł Raikage – Ich zdolności
są niespotykane. Jeden z nich władał dziwnymi płomieniami do tego był zdolny
się przemieszczać wraz ze sobą swoich towarzyszy. To nie będą łatwi
przeciwnicy.
-Do tego praktycznie nic o nich nie wiemy. – mruknęła
Tsukikage
-Myślę, że poza drużyną z Konohy powinniśmy wysłać także
ludzi ze swoich wiosek. – powiedziała Mei
-Nie możemy czekać aż wszyscy się tu zbiorą – rzekł Gaara –
Samo wysłanie wiadomości zajmie nam zbyt dużo czasu.
-Ale możemy wysłać tych, którzy są na miejscu – dodała Mei
-Większość nie nadaje się do służby, przecież to był ich
wolny dzień – stwierdził A z kwaśnym uśmiechem
-Każdy shinobi powinien być w gotowości. – Naruto spokojnie
przyglądał się zgromadzonym – Musicie wybrać tych, którzy najbardziej będą się
nadawać i posłać ich do kraju Żelaza.
-No to ustalone – rzekł Raikage wstając jednak zatrzymał sie
w drodze do drzwi jakby coś sobie przypomniał – Jeśli chodzi o twoją córkę
Hokage to wiedz, że jeszcze wczoraj razem z pozostałymi kage wysłaliśmy
polecenie do moich ludzi by wysłali grupy poszukiwawcze i wzmocnili kontrole na
granicach. Nie wiadomo dokąd ją zabrali.
-Dziękuję wam. – odparł Naruto uśmiechając się lekko
-Dziwi mnie, że nie poleciałeś jej szukać osobiście. Na
starość chyba mądrzejesz. – rzekła
Tsukikage
-Po prostu tutaj jestem potrzebny. – odparł Hokage, a po
chwili dodał – Wysłałem swoje klony na poszukiwania.
-Rany, nie sadziłam, że z tymi samurajami będzie taki kłopot
– mruknęła kobieta strzepując z dwóch katan szybko zamarzająca na lodowatym
wietrze krew. Po chwili zniknęły one pod obszernym karmazynowym płaszczem,
którym była okryta – Poszłoby szybciej gdybyś mi pomógł Lukan – warknęła do
stojącego nieco dalej mężczyzny.
-Potrzebowałaś tego o wiele bardziej niż ja, Hekate. –
odparł. Wiedziała, że się uśmiecha zdradzały to zmarszczki wokół oczu, bo pod
gęstą, ciemnobrązową brodą nie było tego widać – Musiałaś na kimś wyładować swoją
frustracje, a ten oddział samurajów nadawał się do tego idealnie. – powiedział
wskazując krajobraz za kobietą. Na ośnieżonej polanie zalegały nieruchome ciała
w szarych zbrojach, krew z licznych ciętych ran tworzyła niezwykły kontrast z
białym śniegiem.
-Dwudziestu. – policzył szybko brodacz – Czyli całe dwa
oddziały patrolujące. Nie byli zbyt bystrzy skoro nie wysłali nikogo kto by
ostrzegł resztę.
Kobieta parsknęła śmiechem.
-Jakby mieli na to jakieś szanse ze mną. Po za tym nie
słyszałeś? Wzięli cię chyba za Yeti. Mając taki łup staliby się sławni. –
rzekła rzucając wzrokiem na potężnego towarzysza miał on bowiem ponad dwa i pół
metra wzrostu, a szeroki był w barach niczym dwaj dorośli mężczyźni.
-Cóż to ich problem. –stwierdził brodacz – Podaj mi kryształy
jesteśmy już blisko.
-Oczywiście – odparła kobieta wyciągnęła kryształy i podała
je Lukanowi ten wylał na każdy z nich jakiś płyn z buteleczki, którą wyjął ze
skórzanej torby, po czym położył kamienie na śniegu. Złożył kilkanaście
pieczęci wypowiadając przy tym niezrozumiałe słowa. Wtedy kryształy rozbłysły
wewnętrznym światłem i zaczęły rosnąć. Gdy osiągnęły wielkość dorosłego
człowieka zamigotały jeszcze mocniej i zgasły. Przed dwójką Ragnarok stała
Piątka kage! Wszyscy mieli takie same puste spojrzenie i beznamiętne twarze.
-No to możemy ruszać co nie? – rzekła kobieta i ruszyła
przed siebie z Lukanem u boku w rzadki iglasty las pokryty śniegiem. Za nimi
podążały kryształowe klony Kage.
**************************
Mam nadzieję, że się podobało :) dajcie znać w komentarzach jak wrażenia, a jak zauważycie jakieś błędy to walcie śmiało. Mam gotowe kilka rozdziałów do przodu, ale będę je dodawać stopniowo co tydzień, a później się zobaczy.
A i Życzę Wszystkim Miłych i Radosnych obchodów Dnia Dziecka :D
http://narii--to-sasuke.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
Przeczytałam ale duzo nie napiszę bo cos mnie spanie łapie :D rozdział super mam nadzieje że Yume szybko wyzdrowieje i że młodej Uzumaki nie zrobią nic złego. Czekam na kolejny rozdział pozdrawiam i życzę weny :) ~Hinata ヒナタ
OdpowiedzUsuńMoże by tak pogadać?
OdpowiedzUsuńMINA.fora.pl
Witam,
OdpowiedzUsuńdzięki zdolnością Yume zdobyli wiele informacji o przeciwnikach, więc Ci już się dostali do Kraju Żelaza i jak widać mogą teraz zdjąć barierę... Mikomi czuła się źle bo nikt nie widział w niej Uzumaki, ale była podobna do swojej babci Kushiny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia