Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział X To co najważniejsze cz 2



-Wiesz, Mikomi myślę, że nasz tegoroczny występ przejdzie do historii – powiedziała zadowolona Yume. Szły razem opustoszałymi uliczkami Konohy. Było już ciemno, jedynie  latarnie oświetlały drogę dwóm dziewczynkom.
-To prawda  – przyznała rudowłosa z uśmiechem - Nie mogę się doczekać aż Suzaku wywoła fotki z dzisiejszego wieczoru
-Tak, będzie się z czego pośmiać. Szczególnie te z przygotowań.   – Yume zachichotała – widok Taia dyndającego głową w dół z drzewa -  To trzeba zobaczyć. Do tego słyszałam, że lord feudalny Ognia był zachwycony podobno chce się koniecznie spotkać osobiście z głównymi twórcami. Super co nie? Może wybierzemy się nawet do pałacu? – dziewczynka przymknęła oczy z rozmarzeniem - Byłoby fajnie mieć takie znajomości na najwyższym szczeblu władzy.
-Powiedz lepiej co zamierzają w przyszłym tygodniu Sayuri i Suzaku? – spytała Mikomi
-Dlaczego o to pytasz? – starsza dziewczynka posłała rudowłosej zdziwione spojrzenie
-Ich szlaban kończy się i jak ich znam- coś szykują, żeby to uczcić i nie chcą mi o niczym powiedzieć. – zaczęła nawijać sobie nerwowo  kosmyk rudych włosów na palec – I tak pomyślałam, że raz uczestniczyć w kawale „piekielnych Uzumakich” nie zaszkodzi. Może być fajnie.  –wzruszyła ramionami, lecz Yume wyczuła w jej tonie fałszywą nutę  - No, to powiedz mi . Wiem dobrze, że tobie wszystko mówią i nieraz pomagałaś im w tych kawałach.
-Przecież tobie nigdy nie podobało się, że robią psikusy całej wiosce. – zdziwiła się kasztanowłosa – A jeśli mówiąc o moim udziale masz na myśli pomoc w ucieczce przed rozwścieczonymi ludźmi to w tym się zgodzę.
-Na pewno nie raz robiłaś dużo więcej. – rzekła mrużąc oczy i uśmiechając się do Yume na co ta zarumienila się lekko
-No może.. Ale nikt mnie nie złapał na gorącym uczynku więc nic mi nie udowodnisz. Poza tym robiłam to tylko aby się sprawdzić.
-Sprawdzić? W robieniu głupich kawałów?
-Czy ktoś odkryje mój udział. –wyjaśniła z uśmiechem Hoshizora – Bo wiesz czytałam gdzieś, a Sai to potwierdził, że prawdziwy, najlepszy shinobi to taki, o którym nikt nie słyszał, ani nie widział. Gdy wykonuje powierzone mu zadanie wie tylko on i zleceniodawca i ewentualnie jego towarzysze. Nie dostrzega jego działań jedynie skutki.
-Tak masz racje. – mruknęła młoda Uzumaki naraz trochę zmarkotniała
-Hej, co jest Mikomi-chan? – spytała przyglądając się koleżance
-Nie, nie nic – odparła niebiesko oka przywołując na twarz uśmiech – To mogłabyś powiedzieć Suzaku i Sayuri żeby mnie też wtajemniczyli?
 Yume zatrzymała  się i złapała  dziewczynkę za ramie  – Gadaj o co chodzi. Dobrze cię znam nie podoba ci się, że ta dwójka traci czas na wygłupy, bo to sprawia przykrość waszym rodzicom. Ty zawsze wolałaś się skupić na treningu lub nauce.  A teraz ni z gruszki, czy z pietruszki chcesz się do nich przyłączyć- to zupełnie do ciebie nie pasuje.
Mikomi wyrwała się koleżance i zaczęła się pośpiesznie oddalać.
-Nie ważne, zapomnij o tym. Chodźmy już. – jednak Yume dogoniła szybko dziewczynkę i zatrzymała łapiąc ją za ramię. Odwróciła ją ku sobie.
-Przede mną nic nie ukryjesz. – powiedziała spokojnie – Widzę, że coś cię trapi. Możesz mi przecież wszystko powiedzieć.
Niebieskooka z oczami wbitymi w ziemię  zaczęła bawić się kosmykiem swoich ognistych włosów nawijając go nerwowo na palec.
-Ja… Wiesz.. Yume..- jąkała się
-No. Wyduś to z siebie.   zachęciła starsza
-Bo, wiesz Yume – zaczęła cicho niepewnym głosem – Ja bardzo bym chciała żeby tata był ze mnie dumny. Chciałabym być najlepszą kunoichi w wiosce.  Chcę, żeby ludzie zauważyli mnie, że też jestem jego córką.
-Co ty mówisz Mikomi? -  Yume wpatrywała się w dziewczynkę wielkimi jak spodki oczami nie mogąc ukryć zdumnienia. – Przecież… twój… on jest z ciebie dumny, jestem tego pewna! Widzę, że cię bardzo kocha, widać to w jego oczach. Tak samo twoja mama, I zawsze we wszystkim cię wspierają.   jak możesz w nich wątpić? Chciałabym mieć takich rodziców- dodała ciszej
-To nie o to chodzi. – powiedziała Mikomi, a po jej policzkach popłynęły łzy – Ja ich bardzo kocham i wiem, że oni też.  Tylko, że co z tego skoro ludzie w wiosce uważają, że nie mogę być ich dzieckiem.
-Jak to? – Yume była coraz bardziej zdziwiona. Mikomi pociągnęła nosem starając się powstrzymać płacz
-Nieraz widziałam jak ludzie dziwili się gdy mówiło się im, że też jestem Uzumaki- kojarzą to zwykle z Sayuri i Suzaku i ich dowcipami, a ja nigdy nie lubię robić wokół siebie szumu, ale pomyślałam, że jeśli będą mnie widzieć z nimi to ludzie przestaną rozpowiadać te głupie plotki o tacie i mamie.
-Jakie plotki? –  Yume przynagliła dziewczynkę gdy ta zamilkła, odpowiedziało jej milczenie – Wiesz, że mnie możesz wszystko powiedzieć, nikomu nie zdradzę obiecuję
-Ja kiedy czekałam na ciebie po przedstawieniu koło tamtej kawiarni, słyszałam jak ludzie gadali o tacie, że jest dobrym Hokage ale, że mu się nie układało w życiu osobistym..
-Mikomi – przerwała zszokowana Yume – Przecież to jakiś bełkot żuli spod sklepu. Ty powinnaś najlepiej wiedzieć, że między twoimi rodzicami wszystko jest w najlepszym porządku.
-Teraz tak ale czy wiemy jak było przed moim urodzeniem? Ci ludzie, oni mieli mnie na myśli – powiedziała cicho – Mówili, że ja jestem adoptowana albo gorzej- nieślubnym dzieckiem taty.
-Chyba się przesłyszałam. – stwierdziła Yume – Jak możesz tak w ogóle myśleć!  Przecież widziałam zdjęcia z waszego rodzinnego albumu. To niemożliwe. NibykiedypanHokagemiałbysobieznaleźćkogośskoropozapaniąHinatąświataniewidzi. – dziewczyna ze wzburzenia wpadła w słowotok wypowiadała słowa tak szybko, że nie można było zrozumieć co mówi. Przerwała, nabrała powietrza, żeby się uspokoić
-Ale mają trochę racji – rzekła cicho Mikomi – Ja jestem mało podobna do rodziców, nie mam Byakugana mam rudę włosy, a nie ciemne jak mama czy jasne jak tata. Gdy ktoś spojrzy na nas z daleka może uznać, że jestem jakąś obcą dziewczynką adoptowaną przez państwa Uzumakich. Do tego  dziadek Hyuuga nigdy nie uważał mnie za swoją  wnuczkę, wiedziałam o tym od dawna ale czasami mimo to chciałabym pójść na trening pod jego okiem nawet jeśli opłaciłabym to większymi sińcami niż Suzaku i Sayuri ale... może pokazałabym, że nie musi się mnie wstydzić. Wiem, że nigdy nie będę tak dobra w walce jak oni, ale chociaż w Akademii się postaram.  Mam nadzieję, że z ostatniego testu dostałam dobrą ocenę – głos jej się łamał, a z oczu ciurkiem kapały jej łzy. – Chociaż tyle mogę zrobić.
Yume nic nie mówiąc przytuliła dziewczynkę pozwalając jej się wypłakać. Że też to musi spotykać akurat Mikomi. Ona z całego rodzeństwa była wyjątkowo wrażliwa i delikatna, nigdy nie chciała być ciężarem dla rodziny. Nie skarżyła się, gdy spotykała ją jakaś przykrość ze strony rówieśników najczęściej z powodu jej rudych włosów, musiała już wcześniej słyszeć, że nie jest podobna do rodziców, i to dziwne  ale czy to na Boga jej wina, że odziedziczyła urodę po swojej babci Kushinie?! A mając łagodny charakter pani Hinaty nie potrafiła się bronić przed przykrymi docinkami starszych dzieci i ich rodziców, ona miała dopiero 10 lat i już nosiła na swoich barkach wielki ciężar. Yume zdecydowała, musi jakoś jej pomóc w końcu jest jej przyjaciółką.
-Nie płacz już Mikomi,- powiedziała łagodnie ocierając łzy z zaczerwienionych policzków dziewczynki, która powoli się uspakajała –  Posłuchaj mnie uważnie – wzięła dłonie dziewczynki w swoje i spojrzała jej w oczy - Nie warto się przejmować tym co gadają ludzie. Wiem, że słowa ranią czasem, o wiele bardziej niż broń to pamiętaj, że masz wspaniałych rodziców i rodzeństwo i bardzo cię kochają i będą wspierać cokolwiek się stanie. Wiem też, że nie chcesz nigdy sprawiać rodzicom przykrości i kłopotów dlatego nie chcesz im wszystkiego mówić. Nie namawiam cię, żebyś im ze wszystkiego się zwierzała jeśli nie chcesz, ale pamiętaj, że jeśli będziesz się czuła skrzywdzona przez kogoś to przyjdź do mnie. Nikomu nie zdradzę twoich sekretów. A gdy komuś się wygadasz zawsze jest lżej na duszy, do tego razem cos zaradzimy na każdy problem, jestem pewna.  – kasztanowłosa obdarzyła przyjaciółkę promiennym uśmiechem.
-Dziękuje ci, Yume – powiedziała Mikomi  przytulając się znów do niej. Kasztanowłosa chciała ją jakoś podbudować, podnieść na duchu, ale nie przychodziły jej do głowy żadne odpowiednie słowa. Wtem coś sobie przypomniała.
-A jeśli martwisz się o twój ostatni sprawdzian to zdradzę ci, że otrzymałaś najlepszy wynik w klasie. – rzekła z uśmiechem. Rudowłosa spojrzała na nią zdziwiona.
-Naprawdę?
-Tak nauczyciel na końcu napisał „Jedna z najlepszych prac jakie miałem przyjemność sprawdzać jak tak dalej pójdzie panno Uzumaki zabraknie mi skali by cię oceniać”
Niebieskooka zapłonęła szkarłatnym  rumieńcem
-Daj spokój mówisz to żeby mnie pocieszyć. Skąd niby wiesz co dostałam?
-Miałam twój sprawdzian w rękach. I zaraz ci to udowodnię. – rzekła szczerząc zęby w uśmiechu. – Więc Pytanie nr 5 „Podaj jaki był skład armii podczas IV Wielkiej Wojny Shinobi uwzględnij liczebność.”  Twoja odpowiedź: „Armia Zjednoczonych Sił Shinobi składała się z shinobi pochodzących z 5 największych ukrytych wiosek ninja Liścia, Chmury, Piasku, Mgły i Skały wspomagane przez Samurajów z kraju Żelaza. Liczyła około 80 tysięcy wojowników. Przeciwnik Shinobi Armia pod dowództwem Obito/Tobiego Uchiha  składała się z…” –
-Dobra, dobra wystarczy – przerwała Mikomi uśmiechając się lekko –  Wierze ci, nie ma potrzeby byś się chwaliła swoją pamięcią absolutną.
-Moja wina, że wystarczy, że przebiegnę wzrokiem po czymś i zaraz mogę to przywołać w pamięci? – naburmuszyła się Yume – Nawet nie wiesz jakie to upierdliwe mieć zawsze za mało miejsca na kartce by udzielić wyczerpującej odpowiedzi. – powiedziała z udawaną złością, Mikomi zachichotała.
-Ale chwileczkę. Gdzie widziałaś mój sprawdzian? – spytała się rudowłosa
-Och, no wiesz. – Yume zaczęła się drapać za uchem z zakłopotaniem. – Ja natknęłam się na niego, gdy przeglądałam dokumenty w pokoju nauczycielskim.
-Co tam robiłaś? –spytała coraz bardziej zaintrygowana – Ktoś cię tam wysłał?
-Nikt nie wiedział o moim pobycie i się nie dowie jeśli nie puścisz pary z ust – rzekła Yume z przymilnym uśmiechem, Mikomi już wszystko wiedziała
-Włamałaś się do pokoju nauczycielskiego? – spytała  z niedowierzaniem, zielonooka wzruszyła ramionami
-Daj spokój,  przecież niczego nie ukradłam, ani nic takiego. Nikt mnie nie przyłapał więc nie ma sprawy.
-Pewnie „Tylko sprawdzałaś swoje zdolności shinobi”? – rzekła Mikomi z przekąsem
-Szybko się uczysz, młoda – zaśmiała się. Uzumaki pokręciła głowa z dezaprobatą
-Nie spodziewałam się tego. Jesteś gorsza od Suzaku i Sayuri – stwierdziła młoda Uzumaki – Obyś nie zaczęła wykradać tajemnych zwojów czy informacji naszej wioski.
-Za późno.. – mruknęła Yume
-Co mówiłaś?
-Że jest już późno. – powiedziała z uśmiechem Hoshizora – Powinnyśmy już iść, bo w końcu ominie nas cała zabawa z inicjacją nowych.
Mikomi przyjrzała się koleżance, nie była pewna czy aby na pewno się nie przesłyszała. Chciała to nawet powiedzieć, lecz wtedy niebo przedarła jaskrawa błyskawica, a w powietrzu rozległ się głuchy huk. Przerażona rudowłosa przywarła do zielonookiej kunoichi.
-Spokojnie to tylko burza. – rzekła gładząc rudą główkę przyjaciółki  - Chodźmy lepiej bo zaraz zacznie lać, a my nie mamy odpowiedniego ubrania – powiedziała rzucając okiem na śliczne jasnozielone kimono Mikomi, wybrane specjalnie na dzisiejsze święto. Dziewczynka wyglądała w nim cudownie, a jeszcze pani Hinata spięła misternie długie włosy córeczki w koka zostawiając jedynie kosmyki przy uszach, które były lekko pofalowane. Nie zastanawiając się już dłużej wzięła dziewczynkę za rękę i obie szybkim krokiem ruszyły w stronę jeziora, gdzie odbywała się główna zabawa i była ich baza.
-Ty się nie boisz burzy, Yume? – zapytała przejęta Uzumaki, dygocząc lekko, gdy zimny wiatr zaczął smagać ją po plecach.
-Wcale. – uśmiechnęła się nie zwalniając kroku  – Powiem ci, że nawet je lubię. Są niesamowite takie potężne, w dawnych czasach uważano pioruny za twory bogów, którymi wymierzali kary. Poza tym podobają mi się kształty błyskawic, gdy przeszywają niebo czasem wygląda to jakby jakiś olbrzym rozbijał szklaną kopułę, którą jesteśmy otoczeni. Mogłabym oglądać taki spektakl godzinami.
-Według mnie burze są straszne. – stwierdziła cicho Mikomi wzdygając się, gdy kolejny piorun rozjaśnił zachmurzone niebo. Yume zamyślona spoglądała w górę wypatrując błysków.
-Chciałbym jak piorun, uderzyć i zginąć, ale o gwiazdy zaczepić w locie”. – rzekła cicho
-Co to znaczy, Yume? – rudowłosa zainteresowała się dziwną wypowiedzią
-To słowa pewnego poety – odparła kasztanowłosa – Myślę, że marzył by zalśnić w sławie niczym piorun na niebie, aby wszyscy dostrzegli jego talent choć na mgnienie oka. To smutne, że wielu wspaniałych ludzi dążąc do gwiazd wypala się nim rozbłysną - zamilkła zamyślona
-Przepraszam, ale nie bardzo wiem o czym mówisz. – powiedziała zakłopotana córka Naruto, zielonooka uśmiechnęła się ciepło
-Nie musisz. Czasem gadam od rzeczy co mi ślina na język przyniesie. Powinnam się zacząć powstrzymywać. – zaśmiała się starsza dziewczyna
 Wtem latarnie wzdłuż opustoszałej uliczki zaczęły migotać, by po chwili zgasnąć, pogrążając dziewczynki w egipskich ciemnościach. Hoshizora zatrzymała się. Trochę zaniepokojona, bo jeśli zabrakło prądu w całej wiosce to teraz trudno im będzie znaleźć drogę.
-Yume? – do Hoshizory dotarł niepewny głos, w którym wyczuwało się lekki strach. Kolejna błyskawica z hukiem rozświetliła na chwilę uliczkę, rudowłosa dziewczynka odruchowo wtuliła się w starszą koleżankę
-Spokojnie, w czasie burzy często nie ma prądu. Pewnie nastąpiło gdzieś zwarcie. – rzekła chcąc dodać otuchy młodej Uzumaki, jednak Yume poczuła dziwny chłód nie mający nic wspólnego z nadciągającą burzą. Wydawało jej się nagle, że w ciemnej uliczce wcale nie są same. Potrząsnęła głową chcąc odegnać od siebie to odczucie. To idiotyczne, wystarczy gdy człowiek znajdzie się w niepewnej, mrocznej scenerii i zaczyna podlegać pierwotnym instynktom nakazującym mu pozostanie w czujności, a przecież jest w Konosze! Uliczce, którą przemierzali z przyjaciółmi setki razy! Niby co się stanie? Co z tego, że jest noc, a jedynym światłem są błyskawice, których blask wyostrza kontury przedmiotów nadając im złowrogi wygląd, jak temu mężczyźnie w kapeluszu o szerokim rondzie po drugiej stronie drogi przed nimi. To śmieszne, za dnia przebiegłaby tędy bez mrugnięcia okiem.
Kasztanowłosa drgnęła, ten mężczyzna, nie było go tu wcześniej… Dlaczego stał i przyglądał się im? Normalny człowiek szukałby schronienia przed nadchodzącą burzą. To nie był zwykły człowiek, Yume poczuła to wyraźnie, jej niepokój nie wziął się z powstałej scenerii, powodem była aura jaką roztaczał wokół siebie ten nieznajomy. Serce zabiło jej mocniej gdy piorun nakreślił złocisty zygzak na niebie oświetlając na krótką chwilę gładkie oblicze mężczyzny wpatrującego się uparcie w nią. Niespodziewanie latarnie zamigotały i zapaliły zalewając uliczkę białawym światłem. Teraz wyraźnie widziała wysokiego mężczyznę w obszernym czarnym płaszczu, kapelusz o szerokim rondzie spowijał cieniem jego twarz tak, że nie można było dokładnie opisać jego rysów. Mimo iż teraz uliczka była jasno oświetlona to złowroga aura jaką roztaczał wokół siebie mężczyzna sprawiała, że przeszył ją lodowaty dreszcz strachu.
-Która z was to Uzumaki Mikomi? – dotarł do nich głęboki zimny głos nieznajomego. Yume  poczuła jak rudowłosa zaciska mocno palce wokół jej dłoni.
-„Więc to o nią chodzi.” – przebiegło jej przez myśl – „ O córkę Hokage. Ktoś zaatakował wioskę? Cholera, on na pewno nie ma dobrych zamiarów. Do tego ta kusza.. przecież zabroniono wnoszenia tego rodzaju broni na Święto, skoro oszukał strażników… Nie, pewnie nawet nie musiał. Na pewno jest niebezpieczny. Nie, nie myśl o tym, skup się na tym co jest teraz tutaj, na przeciwniku. Skoncentruj się na zadaniu. Muszę ochronić Mikomi. ” – myśli przepłynęły przez jej umysł sprawiając, że uspokoiła swoje nerwy. Dyskretnie sprawdziła czy jej pas z bronią jest na swoim miejscu, wiedziała, że nie ma wiele na wyposażeniu, nie spodziewała się, że będzie jej dzisiaj potrzebne, ale zawsze miała coś przy sobie. Spojrzała na nieznajomego po czym uśmiechnęła się lekko.
-Przykro mi drogi panie, ale tutaj jej nie ma. – rzekła najbardziej swobodnym tonem na jaki było ją stać. Miała nadzieje, że Mikomi zdołała wyłapać jej przekaz według słownika Arkadii słowo „drogi” jest sygnałem, że jedna z osób zaatakuje, a druga ma uciekać.
Mężczyzna utkwił swoje stalowo-szare zimne oczy w kasztanowłosej.
-Nie lubię gdy się mnie okłamuje, panienko. – rzekł lodowato – Właściwie to już nie musisz nic mówić. – dodał cicho
-Teraz Mikomi! – krzyknęła Yume odpychając od siebie rudowłosą, która zaraz dała nura w sąsiednią uliczkę.
Hoshizora pobiegła w stronę mężczyzny, który niewzruszenie przyglądał się temu wszystkiemu. Dziewczyna wyciągnęła trzy shurikeny i rzuciła je w nieznajomego. Ten wydobył spod płaszcza duży myśliwski nóż i z łatwością odbił lecące w niego gwiazdki. W międzyczasie Yume w biegu stworzyła swoje dwie kopie, które zaatakowały nieznajomego z dwóch stron, jednak ten jedynie zablokował kunai dziewczyny atakującej go od prawej.
-To było głupie. – powiedział chłodno do mocującej się z nim dziewczyny, którą uderzył potężnie w brzuch po czym posłał w powietrze. Yume zrobiło się ciemno przed oczami, lecz otrząsnęła się co pozwoliło jej wylądować na ziemi w pozycji gotowej do ataku. Bała się. Wiedziała, że ten mężczyzna tylko się z nią bawi, nie ruszył się nawet o krok by zablokować jej ataki. Ale nie może się poddać, pomyślała zaciskając dłoń na kunaiu, Mikomi na nią liczy. Na pewno niedługo ktoś tu przybędzie by jej pomóc do tego czasu musi trzymać tego człowieka z dala od młodej Uzumaki. Kasztanowłosa wyciągnęła z kieszonki pasa małe kuleczki, po czym ruszyła na mężczyznę pozorując atak z lewej. Gdy była blisko rzuciła mu pod nogi kuleczki, które wybuchły z lekkim sykiem. Szarawy dym otoczył nieznajomego. Yume uśmiechnęła się przebiegle obserwując to wszystko z dachu jednego z domów. To nie była zasłona jakby się zdawało każdemu, tylko mocny środek nasenny jej własnej roboty z przepisu jednego ze starych zwojów. Według niego powala w kilka sekund najbardziej wytrzymałych, czas się przekonać. Rzeczywiście, z szarawej mgły wyszedł chwiejnym krokiem czarno ubrany mężczyzna, teraz może go unieszkodliwić. Dziewczyna skoczyła z dachu wprost na plecy nieznajomego chcąc wbić mu kunai. Jednak coś ją zatrzymało tuż przed nim. Zawisła w powietrzu na wysokości jego twarzy, widziała dokładnie przystojne oblicze mężczyzny  z utkwionymi w nią szarymi pozbawionymi uczuć oczami. Jak to? Przecież powinien być ledwo przytomny, przebiegło jej przez myśl.
-Naprawdę sądziłaś, że zdziałasz cokolwiek tymi podrzędnymi sztuczkami? – spytał ozięble. Do Yume doszedł odgłos kapania, czyżby zaczęło padać?  Poczuła dziwny chłód rozchodzący się po całym jej ciele. Spojrzała w dół, jej wzrok napotkał na dłoń w czarnej rękawicy, zaciskającej się na rękojeści noża, którego szeroka klinga była zatopiona w jej brzuch. To z tej rany powoli sączyła się czerwona posoka. Hoshizora dopiero teraz zaczęła odczuwać ból, przechodzący w odrętwienie. Wypuściła z ręki kunai, który z głośnym brzękiem upadł na ziemię.
-To było bardzo głupie, albo odważne jakby to niektórzy powiedzieli. – rzekł zaciskając lewą rękę wokół szyi kasztanowłosej, która jęknęła żałośnie gdy wyciągnął nóż powiększając znacząco ranę. Mężczyzna wypuścił Yume na drogę gdzie zaraz pod kuląca się z bólu dziewczyną pojawiła się krwawa kałuża. Szarooki przyklęknął przy kasztanowłosej i wytarł swój nóż o płaszcz dziewczyny, który jeszcze nie nasiąknął szkarłatną posoką. Nagle sprężył się, w ułamku sekundy ściągnął swoją kuszę z pleców i wystrzelił kilkanaście pocisków wprost na dach przeciwnego budynku, po którym przemknął się cień. Zgrabnie ominął wszystkie strzałki po czym wylądował na uliczce w świetle latarni parę metrów przed mierzącym doń kusznikiem.
-Hej, hej Ezaw. Spokojnie to tylko ja. – rzekł pomarańczowo włosy mężczyzna szczerząc się kpiąco. Uniósł dłonie jakby chciał się poddać, w jednej trzymał dwa patyczki z dango. – Co to nie poznałeś mnie stary? Nasz wielki Mroczny Łowca się starzeje, że nie odróżnia swoich od wrogów.
-Poznałem cię, Nero. Dlatego celowo pudłowałem. – odparł zimno szarooki zakładając broń na plecy – Co tu robisz? Powinieneś być na pozycji.
-Usłyszałem jakieś odgłosy walki więc przyszedłem zobaczyć co się dzieje. A wiesz, jak byłem tu wcześniej widziałem cukiernie z moimi ulubionymi dango. Właśnie wracałem. – powiedział wesoło – Do tego sprzedawczyni… - zamruczał niczym kot – Było na co popatrzeć. Chętnie bym ją…
Nagle pomarańczowo włosy poczuł jak czyjaś żelazna dłoń chwyta go za płaszcz i zimnie ostrze przy jego szyi.  Znieruchomiał pod lodowatym spojrzeniem Ezawa.
-Posłuchaj mnie uważnie, synku. – szarooki cedził złowrogo słowa – Jeśli przez twoją niesubordynacje coś pójdzie nie tak to już nigdy nie będziesz w stanie zabawić się z kobietą. – Mroczny Łowca odsunął się od mężczyzny, który przełknął silne ze strachem
-Okey, zrozumiałem. – powiedział siląc się na uśmiech, jego wzrok padł na skuloną młodą kunoichi – Ale widzę, że ty też miałeś niezłą zabawę. – podszedł do niej muskając jej plecy czubkiem buta, dziewczyna jęknęła głucho. – O, jeszcze żyje. Czyżby to była kara za złe zachowanie? – uśmiechnął się
-Zaatakowała pierwsza – rzekł beznamiętnie Ezaw
-A czy ja coś mówię? – spytał wielce zdziwiony – A co z twoim zadaniem? Czyżbyś nie pozwolił uciec swojemu celowi? – dodał z przekąsem
-Nie wydaje mi się. – rozległ się głos za plecami Nero. Ten podskoczył przestraszony. Tuż za nim stał czarno ubrany mężczyzna z olbrzymim psem przy swoim boku. Na plecach olbrzyma zwisało bezwładne ciało rudowłosej dziewczynki. Pomarańczowo włosy zamrugał kilkukrotnie spoglądając to na jednego towarzysza to na drugiego. Po czym ryknął śmiechem.
-Acha, użyłeś klona bardzo sprytnie – rzekł przyglądając się jak szarooki przy pół przytomnej Yume rozwiewa się niczym cień.
-Wracaj na swoją pozycję, natychmiast. – powiedział Ezaw obdarzając pomarańczowo włosego złowrogim spojrzeniem
-Dobra, dobra co się tak pieklisz stary – mruknął Nero – Przecież mam tylko niepostrzeżenie pobrać chakrę wszystkim kage byśmy mogli zdjąć Barierę w kraju Żelaza, gdzie trzymają wszystkie trofea z IV wojny. – skrzywił się lekko – Że też wybrali taki oziębły kraj mam nadzieję, że ja nie będę musiał tam iść.
-Zbyt duża pewność siebie może doprowadzić do upadku. – rzekł kusznik ozięble. Nero parsknął śmiechem
-Daj spokój nikt nawet nie pomyśli, że oprócz tej małej będą nam potrzebne pewne przedmioty z IV wojny. Znając charakter Szóstego Hokage poleci by szukać swojego skarbu, a pozostali kage będą szukać jego by sprowadzić go z powrotem. Może wyniknie z tego mała wojna. – mężczyzna zarechotał złośliwie. Jego towarzysz odpowiedział na to milczącym, ale bardzo wymownym spojrzeniem.
-Wiesz, Ezaw. Nie chciałbym być na twoim miejscu. – kontynuował Nero – Będziesz miał na głowie ścigających cię shinobi z kage na czele. Do tego musisz dostarczyć  tę małą bez skazy do bazy. – pokręcił głową z udanym współczuciem  - Jeśli coś pójdzie nie tak odczujesz gniew nie tylko Mistrza, ale także jego siostry, a naszej Pani.
-Nero. Skończ te próżną gadaninę. – rzekł Mroczny Łowca – Znam swoje zadanie i zrobię wszystko żeby je wypełnić. Bardziej martw się o siebie. Zdaje się, że powinieneś być już na miejscu.
-Tak, tak. Wiem o tym. – mruknął pomarańczowo włosy, nienawidził gdy mu się rozkazywało.
-Stójcie.. – dobiegł ich ochrypły głos. Zdziwieni mężczyźni zwrócili się w tamtym kierunku. Yume drżąc na całym ciele zaczęła powoli powstawać. Choć każdy miesień protestował przeciw wszelkiemu ruchowi dziewczyna stanęła na chwiejnych nogach dzierżąc w wyciągniętej ręce kunai. Długie kasztanowe włosy przykleiły się do mokrej od potu twarzy, obraz przed nią rozmazywał się przez kolejne fale bólu. – Nie pozwolę wam jej zabrać. – powiedziała z trudem
-Ale numer jeszcze może się ruszać. – rzekł rozbawiony Nero – Chyba się starzejesz Ezaw, bo.. – w tym momencie tuż obok przemknął  cień, a na twarzy poczuł muśniecie wiatru jakby obok przemknęła sama śmierć. Rozległ się huk, który zlał się z grzmotem błyskawicy w miejscu gdzie przed chwilą stała Yume był Mroczny Łowca, jego czarny płaszcz powiewał za nim niczym skrzydła kruka. Po drugiej stronie uliczki w ścianie drewnianego domku ziała dziura, kawałki obluzowanych desek wisiały smętnie na popękanych słojach. Ezaw odwrócił się powoli i ruszył spokojnym krokiem ku czekającemu na niego wiernie psu. Mijając Nero położył mu dłoń na ramieniu, mówiąc tylko:
-Wiesz co masz zrobić. – Pomarańczowo włosy kiwnął głową i zniknął w jednej z uliczek. Ezaw podszedł do swego psa i wskoczył na jego grzbiet. Po czym ruszyli w stronę jednej z bram wioski. Na uliczce zapadła cisza przerywana jedynie szumem wiatru i pomrukami burzy po chwili lunął deszcz zasnuwając krajobraz szarawą półprzeźroczystą kurtyną,  jakby to co się tu stało było tylko snem, który teraz zanika.

Do szpitalnego pomieszczenia niczym tornado wpadli zaniepokojeni shinobi.
-Hokage-sama! – krzyknął  Shikamaru – Wszystko w porządku?
-Co to było za światło? – pytała Tsunade równocześnie podeszła do leżącej w łóżku Yume by sprawdzić jej stan. Hinata tuliła do siebie bliźniaki jakby bała się, że ktoś je jej odbierze. Naruto, Sai, Suzaku i Sayuri przyglądali się wszystkiemu lekko oszołomieni, dopiero po chwili dotarło do nich, że wrócili do rzeczywistości. Uzumaki złapał się za głowę, jego córeczka, nie miał pojęcia, że tak cierpiała. W oczach zaszkliły mu się łzy.
-Co się stało? – spytał Kakashi widząc nieobecny wzrok swojego byłego ucznia. Naruto pośpiesznie przetarł twarz by się otrząsnąć. Musi działać nie ma chwili do stracenia.
-Hinata zabierz dzieciaki do domu i nie wychodźcie dopóki do was nie przyjdę. – granatowo włosa kiwnęła głową po czym skierowała się do wyjścia.
-Czy wszyscy kage są jeszcze w wiosce? – zapytał pośpiesznie
-Tak, teraz pewnie starają się odpocząć po tej przeklętej nocy. – odpowiedziała Piata Hokage zdziwiona zachowaniem Uzumakiego
-Zwołajcie wszystkich do mojego gabinetu, niech też zjawią się jonini. Czy przedstawiciel  samurajów z kraju Żelaza jest na miejscu? – Towarzysze blondyna kiwnęli  głowami – Jego też sprowadźcie. Tylko szybko. – Po czym wykonał pieczęć i zniknął w żółtym błysku. Zgromadzeni w Sali spojrzeli na jedyną osobę, która mogłaby udzielić im wyjaśnień.
-Możesz nam powiedzieć o co tu chodzi, Sai? – spytała Sakura. Członek drużyny siódmej posłał jej swój uśmiech
-Yume przekazała nam pewne istotne informacje – wszyscy wlepili zdziwione spojrzenia w czarnowłosego.
-Niby jak?
-Wybaczcie, ale chyba musimy najpierw wykonać polecenie Hokage. – odparł cały czas się uśmiechając – Nie martwcie się wszystko niedługo się wyjaśni – dodał i zniknął z chmurze dymu.

Jakieś dwadzieścia minut później w gabinecie zjawili się wszyscy przedstawiciele dawnego Sojuszu.
-Można wiedzieć co się tu dzieje? – spytał brązowowłosy mężczyzna w średnim wieku z wspaniałą kataną przewieszona u boku. – Jeśli ten cały atak został wymierzony jedynie w Konohę to my samurajowie nie mamy nic do tego.
-Obawiam się, że drogi Masahide-sama, że masz dużo wspólnego. – odparł spokojnie siedzący za biurkiem Naruto podpierając głowę złożonymi dłońmi. Czarne oczy samuraja zwęziły się w szparki.
-Co to ma znaczyć Hokage? – krzyknął rozeźlony – Myślisz, że mam coś wspólnego z tym atakiem? Porwanie twojej córki przysłania ci prawidłowe rozumowanie.
- Wybacz, źle mnie zrozumiałeś. – powiedział spokojnie Uzumaki
-Więc może wyjaśnisz tą sytuacje? – powiedział Raikage, któremu bynajmniej nie podobała się tak wczesna pora na spotkania. Naruto westchnął ciężko.
-Z pewnego źródła dowiedziałem się, że ten atak  i porwanie miały na celu jedynie odwrócenie naszej uwagi. Celem organizacji Ragnarok jest także zdjęcie Bariery Pięciu Jedności i przedostanie się do artefaktów z IV wielkiej wojny.
-To niemożliwe! – krzyknęła zszokowana Mei – Przecież barierę można zdjąć tylko gdy jest przy niej obecnych Pięciu kage!
-To prawda – przyznał Shikamaru – Została opracowana tak, że założyć i zdjąć mogą tylko konkretne osoby. Jednak wygląda na to, że ktoś odkrył jakiś sposób by obejść te zabezpieczenia.
-Najważniejsze to teraz ostrzeżenie samurajów. – powiedział Naruto – Wysłałem już wiadomość  najszybszym z naszych jastrzębi, jednak o ile dobrze słyszałem teraz panują tam największe od lat śnieżyce, więc  pewnie nie dostanie się tam nie wcześniej jak po południu, a to może być za późno. Dlatego chcę wysłać oddział shinobi na ziemie Kraju Żelaza i proszę cię o pozwolenie Torami-sama.
Samuraj spoglądał z niedowierzaniem na przywódcę shinobi.
-Oddział zbrojnych shinobi? Ilu?
- Nie mogę zbytnio osłabiać sił Konohy. –rzekł powoli – Część oddziałów wyruszyła już na poszukiwania mojej córki, zawracanie ich zajmie zbyt dużo czasu. Dlatego wyślę jedynie pięć osób.
Torami parsknął śmiechem.
-To ma być oddział? Z resztą nieważne Drogi Hokage to niepotrzebne. Kimkolwiek byliby ci przeciwnicy, samurajowie sobie poradzą nawet jeśli nie zostaną uprzedzeni zawsze jesteśmy gotowi do walki.
-Nie byłbym taki pewny. – powiedział cicho Naruto – Nie wątpię w zdolności twoich ludzi ale członkowie tej organizacji.. – zamilkł na chwile – Sądzę, że ich zdolności mogą się równać z Akatsuki.
-Muszą przyznać racje Hokage – rzekł Raikage – Ich zdolności są niespotykane. Jeden z nich władał dziwnymi płomieniami do tego był zdolny się przemieszczać wraz ze sobą swoich towarzyszy. To nie będą łatwi przeciwnicy.
-Do tego praktycznie nic o nich nie wiemy. – mruknęła Tsukikage
-Myślę, że poza drużyną z Konohy powinniśmy wysłać także ludzi ze swoich wiosek. – powiedziała Mei
-Nie możemy czekać aż wszyscy się tu zbiorą – rzekł Gaara – Samo wysłanie wiadomości zajmie nam zbyt dużo czasu.
-Ale możemy wysłać tych, którzy są na miejscu – dodała Mei
-Większość nie nadaje się do służby, przecież to był ich wolny dzień – stwierdził A z kwaśnym uśmiechem
-Każdy shinobi powinien być w gotowości. – Naruto spokojnie przyglądał się zgromadzonym – Musicie wybrać tych, którzy najbardziej będą się nadawać i posłać ich do kraju Żelaza.
-No to ustalone – rzekł Raikage wstając jednak zatrzymał sie w drodze do drzwi jakby coś sobie przypomniał – Jeśli chodzi o twoją córkę Hokage to wiedz, że jeszcze wczoraj razem z pozostałymi kage wysłaliśmy polecenie do moich ludzi by wysłali grupy poszukiwawcze i wzmocnili kontrole na granicach. Nie wiadomo dokąd ją zabrali.
-Dziękuję wam. – odparł Naruto uśmiechając się lekko
-Dziwi mnie, że nie poleciałeś jej szukać osobiście. Na starość chyba mądrzejesz.  – rzekła Tsukikage
-Po prostu tutaj jestem potrzebny. – odparł Hokage, a po chwili dodał – Wysłałem swoje klony na poszukiwania.


-Rany, nie sadziłam, że z tymi samurajami będzie taki kłopot – mruknęła kobieta strzepując z dwóch katan szybko zamarzająca na lodowatym wietrze krew. Po chwili zniknęły one pod obszernym karmazynowym płaszczem, którym była okryta – Poszłoby szybciej gdybyś mi pomógł Lukan – warknęła do stojącego nieco dalej mężczyzny.
-Potrzebowałaś tego o wiele bardziej niż ja, Hekate. – odparł. Wiedziała, że się uśmiecha zdradzały to zmarszczki wokół oczu, bo pod gęstą, ciemnobrązową brodą nie było tego widać – Musiałaś na kimś wyładować swoją frustracje, a ten oddział samurajów nadawał się do tego idealnie. – powiedział wskazując krajobraz za kobietą. Na ośnieżonej polanie zalegały nieruchome ciała w szarych zbrojach, krew z licznych ciętych ran tworzyła niezwykły kontrast z białym śniegiem.
-Dwudziestu. – policzył szybko brodacz – Czyli całe dwa oddziały patrolujące. Nie byli zbyt bystrzy skoro nie wysłali nikogo kto by ostrzegł resztę.
Kobieta parsknęła śmiechem.
-Jakby mieli na to jakieś szanse ze mną. Po za tym nie słyszałeś? Wzięli cię chyba za Yeti. Mając taki łup staliby się sławni. – rzekła rzucając wzrokiem na potężnego towarzysza miał on bowiem ponad dwa i pół metra wzrostu, a szeroki był w barach niczym dwaj dorośli mężczyźni.
-Cóż to ich problem. –stwierdził brodacz – Podaj mi kryształy jesteśmy już blisko.
-Oczywiście – odparła kobieta wyciągnęła kryształy i podała je Lukanowi ten wylał na każdy z nich jakiś płyn z buteleczki, którą wyjął ze skórzanej torby, po czym położył kamienie na śniegu. Złożył kilkanaście pieczęci wypowiadając przy tym niezrozumiałe słowa. Wtedy kryształy rozbłysły wewnętrznym światłem i zaczęły rosnąć. Gdy osiągnęły wielkość dorosłego człowieka zamigotały jeszcze mocniej i zgasły. Przed dwójką Ragnarok stała Piątka kage! Wszyscy mieli takie same puste spojrzenie i beznamiętne twarze.
-No to możemy ruszać co nie? – rzekła kobieta i ruszyła przed siebie z Lukanem u boku w rzadki iglasty las pokryty śniegiem. Za nimi podążały kryształowe klony Kage.

**************************
Mam nadzieję, że się podobało :) dajcie znać w komentarzach jak wrażenia, a jak zauważycie jakieś błędy to walcie śmiało. Mam gotowe kilka rozdziałów do przodu, ale będę je dodawać stopniowo co tydzień, a później się zobaczy.
A i Życzę Wszystkim Miłych i Radosnych obchodów Dnia Dziecka :D

4 komentarze:

  1. http://narii--to-sasuke.blogspot.com/

    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam ale duzo nie napiszę bo cos mnie spanie łapie :D rozdział super mam nadzieje że Yume szybko wyzdrowieje i że młodej Uzumaki nie zrobią nic złego. Czekam na kolejny rozdział pozdrawiam i życzę weny :) ~Hinata ヒナタ

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    dzięki zdolnością Yume zdobyli wiele informacji o przeciwnikach, więc Ci już się dostali do Kraju Żelaza i jak widać mogą teraz zdjąć barierę... Mikomi czuła się źle bo nikt nie widział w niej Uzumaki, ale była podobna do swojej babci Kushiny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń