Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

piątek, 16 maja 2014

Rozdział VIII Święto cz 7

Potężna burza zawisła nad Konohą, strugi deszczu nieprzerwanie uderzały o ziemie.  Cały nieboskłon co chwila przeszywały z hukiem potężne błyskawice, tworząc na kopule nieba sieć lśniących pęknięć, zupełnie jakby ktoś nieustannie je rozbijał niczym lustro.  Podmuchy lodowatego wiatru smagały płaszczami kage, zgromadzonych na odosobnionej polanie. Trwali nieruchomo, patrząc nienawistnie w Hekate opierającą się o potężny miecz. Kaptur spadł jej z głowy podczas szarpaniny z Hokage, teraz pewnym i przenikliwym wzrokiem mierzyła największych wojowników świata shinobi i z satysfakcją stwierdziła, że nie ośmielą się nawet ruszyć.
-Piękna akcja Hekate. – rozległ się lekko przytłumiony głos. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę, gdzie przy pudełku ze zwojami został pozostawiony sam sobie Nero. Łańcuchy oplotły go niemal od stóp do głów i pozbawiły tym samym równowagi do tego upadł twarzą w rozmiękczoną deszczem ziemie. Więzy i mokra trawa skutecznie uniemożliwiały mu jakikolwiek ruch czy choćby przybranie nieco wygodniejszej pozycji. Zdołał jedynie unieść nieco głowę, by mieć jaki taki wgląd na to co się wokół dzieje.
-Mogłabyś teraz ptaszyno zająć się mną? Bądź tak dobra i uwolnij mnie prędko. Cały przemokłem i do tego ręce mi cierpną. – poskarżył się grzechocząc łańcuchami na swoich nadgarstkach.
Hekate bez słowa wyciągnęła miecz, oparła sobie jego klingę na ramieniu i ruszyła w stronę mężczyzny.
-Nie ruszajcie się z miejsc – rzuciła zimno do kage
-Co to oni wymyślili, prawda Ptaszyno moja? – powiedział z dezaprobatą Nero do zbliżającej się kobiety – W taki sposób potraktować posłów – mężczyzna westchnął – Współczuje tym dzieciom, że mają takich niewychowanych rodziców, ale my może udzielimy maluchom kilku lekcji, co?
W Naruto na te słowa coś się zagotowało chciał ruszyć na dwójkę wrogów, lecz został powstrzymany przez Gaarę, który zacisnął mu mocno dłoń na ramieniu. Mógł się tylko przyglądać jak Hekate wbija  klingę swego miecza obok twarzy mężczyzny i pochyla się nad nim.
-A, mam nadzieje, że użyjesz czegoś mniejszego do przecięcia tych łańcuchów – rzekł lekko zaniepokojony Nero – Nie, żebym nie ufał twoim zdolnością, ale takim tasakiem to mogłabyś przypadkiem zrobić mi krzywdę.
Popielatowłosa powstała, wyciągając miecz i zaczęła się oddalać.
-Zaraz, a dokąd to? – powiedział Nero lekko zdziwionym głosem – Zapomniałaś chyba o czymś, Ptaszyno.
-Nie wydaje mi się. – odparła kobieta trzymając na wyciągniętej ręce pudełko ze zwojami, które właśnie zamykała gdy przejrzała jego zawartość .Teraz wyciągnęła z kieszonki przy pasku kawałek szkarłatnego, cienkiego materiału i przykryła nim pudełko mruknęła „Sakugen” i w tym momencie pakunek zmniejszył się do wielkości paczki z zapałkami. Wszyscy kage zdziwieni przyglądali się jak pudełeczko znika w jednej z kieszonek przy pasku kobiety.
-Dobra dostaliście to co chcieliście – rzekła Mizukage – Teraz oddajcie dzieci.
-Nie tak prędko – rzekła zimno Hekate – Skoro wy nie dotrzymaliście warunków umowy to dlaczego my mielibyśmy ją dotrzymać? – Kage zamilkli nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić.
-Hej Hekate. Chyba nie zamierzasz mnie tak zostawić? – rozległ się zaniepokojony głos Nero, który nieudolnie próbował się podnieść, ale łańcuchy na kostkach skutecznie mu to uniemożliwiały sprawiając jedynie, że wylądował znowu twarzą w błocie.
-Weź mnie rozwiąż! – krzyknął grzechocząc więzami na nadgarstkach. Kobieta posłała mu zimne spojrzenie ze złośliwym uśmieszkiem.
-Zastanowię się. – odparła
-Ej no weź, wciąż jesteś zła za to co wcześniej? – spytał – Przecież ja tylko żartowałem. A wiesz, że teraz sam nie mogę się pozbyć tych łańcuchów nawet gdybym chciał. Zrobiłaś się ostatnio taka okrutna i drażliwa. Znowu masz „kobiecą chorobę”? Przecież to nie powód by być tak spiętą i niemiłą dla wszystkich. A w ogóle to…
-Zamilcz!!! – wrzasnęła Hekate z wściekłością, a wokół Nero powbijało się kilkadziesiąt kunai o minimetry omijając jego ciało. Mężczyzna wpatrywał się z zastygłą twarzą w nóż tuż przy jego prawym policzku.
-Zapamiętaj, jeszcze jedno słowo, a podziurawię cię jak sito - wycedziła zimno mężczyzna kiwnął ostrożnie głową z przerażonym wyrazem twarzy – A teraz skoro jeden problem z głowy omówmy pewne zmiany w naszej umowie – zwróciła się do kage z wyniosłym spojrzeniem
-A więc po pierwsze… Och! – nagle kobieta złapała się za głowę z grymasem bólu – Co do…? – sięgnęła do kieszonki przy pasku wyjmując mały pakunek. Materiał co chwila nabrzmiewał i opadał jakby w środku było coś co chciało się wydostać na zewnątrz.
-Niemożliwe… - szepnęła przyglądając się paczuszce, która rozciągnęła się niczym nadmuchiwany balonik, błysnęła szkarłatnym światłem i zaczęła pękać. Hekate rzuciła zawiniątko na ziemie i odskoczyła od niego.
-Co się dzieje? – spytał zszokowany Raikage
-Patrzcie to rośnie! – krzyknęła Mei, rzeczywiście karmazynowa paczka powiększała się w zastraszającym tempie, była już wielkości domu gdy materiał rozdarł się całkowicie ukazując olbrzymie macki  wyrastające ze ścian drewnianego budynku. Po chwili odnóża skurczyły się i cofnęły do wnętrza pozostawiając wielkie dziury przez, które wylewało się jasne światło na polanę. Delikatny blask oświetlał twarze zszokowanych shinobi wpatrujących się z w bazę Arkadii. Wtedy drzwi wejściowe otworzyły się, a na polanę wyszedł wysoki, barczysty mężczyzna.
-I widzicie dzieciaki, obyło się bez draki, jak obiecałem z opresji was uratowałem. – wyśpiewał brat Raikage
-Ta, szkoda, ze przy okazji rozwalił naszą bazę – mruknął młody Nara, który pojawił się tuż za mężczyzną. Z głębi domu zaczęły wyłaniać się kolejne cienie dzieci pragnących jak najszybciej wyjść z domu.
-Nie marudź, Shikato – do drzwi podbiegł Suzaku, który klepnął przyjaciela w plecy szczerząc się przy tym – Najważniejsze, że się wydostaliśmy. Wielkie dzięki wujku Bee – zwrócił się do ciemnoskórego mężczyzny – To było świetne. Tylko gdzie my jesteśmy? Bo chyba to nie jest nasza miejscówka przy jeziorze, co nie? – powiedział rozglądając się po polanie tonącej w strugach deszczu. Wtem zobaczył przywódców wiosek oniemiałych na widok budynku.
-Hej tato! – krzyknął wesoło machając ręką – Myślałem, że dajecie łupnia tamtym gościom. Co tu robicie w taki deszcz?
-Bee! Bierz dzieciaki do środka i pilnuj ich! – krzyknął Naruto – Tu jest niebezpiecznie!
Na te słowa jednak z korytarza wyleciała drobna blondynka taranując wszystkich w korytarzu. Młoda Uzumaki przecisnęła się przed brata i Bee i stanęła na deszczu rozglądając się zachwycona.
-Serio Tatku? Walczycie tu? Kim są ci goście? Silni są? – pytała podekscytowana Sayuri nie zważając na coraz bardziej mokre ubrania i chłodny wiatr. Po chwili znalazł się obok niej Suzaku, który stuknął ją w głowę pięścią.
- Co ty sobie myślisz, Młoda? – spytał wkurzony – Wystawiłaś się frontalnie na atak wroga! Czy ty myślisz czasem?
Dziewczynka spojrzała z byka na swojego brata masując sobie głowę.
-Przymknij się Suwaku! – warknęła – Nie zgrywaj starszego, mądrego brata, bo dobrze wiem, że też chcesz zobaczyć walkę. Suwaku. – zakończyła triumfalnie blondynka widząc jak jej brat poczerwieniał na twarzy.
-Nie nazywaj mnie tak, głupia blondynko! – wrzasnął przybliżając się do niej
-Zmuś mnie, Suwaku. – odparła podchodząc do brata akcentując ostatni wyraz – Ty nawet nie potrafisz wymyśleć mi oryginalnego wyzwiska, Suwaku.
Wtem tuż za plecami ciemnowłosego chłopca pojawiła się kobieta w karmazynowym płaszczu i obnażonym potężnym mieczem. Wyciągnęła dłoń chcąc pochwycić młodego Uzumakiego i zrobić z niego zakładnika, lecz w tej chwili tuż przed nią pojawił się złoty błysk. Hekate nim zdążyła się zorientować otrzymała potężny cios w brzuch, który pozbawił ją powietrza. Zgięta w pół poleciała na ścianę bariery. Sayuri przyglądała się tej akcji z rozdziawioną buzią.
-Ale super tatku! – wykrzyknęła zachwycona patrząc na złotą powłokę otaczającą Szóstego Hokage – Czy teraz użyjesz Rasengana? A może..
-Do domu natychmiast. – przerwał jej zimno Uzumaki, Sayuri zrobiła skwaszoną minę.
- Ależ tatku … - dziewczynka przerwała gdy ujrzała wyraz twarzy ojca. Nie było na nim śladu zwykłego uśmiechu czy wesołości. Jedynie całkowite skupienie i …gniew. Sayuri nigdy nie widziała Uzumakiego w takiej odsłonie. Bywał zły gdy czasem coś przeskrobała, ale to było coś zupełnie innego. Poczuła jak ktoś obejmuje ja ramieniem odwróciła się i ujrzała poważne spojrzenie Suzaku.
-Chodź. Szybko. – powiedział tylko pociągając blondynkę do bazy Arkadii, przy której stali już kage odgradzając dom od niebezpiecznych ludzi.
Naruto gdy upewnił się, że jego dzieci zniknęły we wnętrzu budynku skierował się ku popielatowłosej kobiecie, która leżała oparta ścianę bariery lekko oszołomiona. Razem z nim ruszył Gaara. Obaj stanęli nad Hekate.
-To koniec. – rzekł Kazekage – Poddaj się nie masz dokąd uciec.
-Dziwne – powiedziała cicho kobieta bardziej do siebie – Mojego materiału nie można zniszczyć w żaden sposób. Może pochłonąć każdy przedmiot ludzi także. Wyjątek stanowią ogoniaste bestie mają zbyt potężną chakrę. Nie spodziewałam się, że wyznaczycie dzieciakom jako ochronę Hachibiego.
-Powiedz ilu was jest i gdzie? – spytał zimno Naruto kobieta uśmiechnęła się delikatnie
-Chciałbyś wiedzieć co, Hokage?- Wtedy Hekate wyprostowała się gwałtownie, a w stronę dwójki mężczyzn poleciała seria broni. Kage odskoczyli na kilka kroków, wokół nich wbiło się mnóstwo kunai i shurikenów. Hekate zaczęła biec, lecz została pochwycona przez długie ramie z piasku.
-Głupia. – Gaara przyglądał się kobiecie bez żadnego wyrazu – Jak chcesz uciec niby z tej bariery?
Hekate zmierzyła ich wściekłym wzrokiem „Cholera nie mam wyboru” – pomyślała tylko i złożyła dłonie jak do modlitwy
-Yakudatsu Masuta Kai! – krzyknęła wtedy z jej dłoni zaczął wydobywać się blado- błękitny płomień i zaczął rozchodzić się po jej ciele. Wtem rozbłysnął mocno sprawiając, że Gaara i Naruto musieli zasłonić oczy przed zimnym światłem. Gdy znów spojrzeli to w wielkiej dłoni z piasku nie było już kobiety.
-Zniknęła. – szepnął zdziwiony Naruto
-Jesteś pewien? – spytał Gaara
-Tak na pewno nie ma jej we wnętrzu bariery – odparł Uzumaki. Gaara przyjrzał się miejscu gdzie przed chwilą była kobieta.
-Samobójstwo?
-Możliwe, choć nie wyglądała na taką.
-Hekate!!! – rozległ się rozwścieczony ryk – Jak mogłaś mnie tu zostawić ty zdziro!!! – darł się wniebogłosy Nero szamoczący się niczym ryba wyrzucona na brzeg w swych więzach. Wtem poczuł obok siebie jakąś złowroga aurę. Pomarańczowo włosy znieruchomiał, z trudem odwrócił się  i zaraz tego pożałował, bo nad nim stała Tsunade z iście szatańskim wyrazem twarzy. Ze złowrogim uśmiechem wybijała sobie palce, wpatrując się w mężczyznę, który poczuł jak przeszywają go dreszcze na widok tej kobiety.
-To, co to mówiłeś o mnie? Że jestem przerażającą babcią z toną zmarszczek?– spytała złowrogim tonem Nero przełknął głośno ślinę.
-Możesz go przypilnować Tsunade? – zapytał Naruto przechodząc obok nich w drodze do budynku – Zanim go przepytam chcę sprawdzić czy z dziećmi wszystko w porządku.
-A co z barierą? – Gaara kroczył tuż obok niego – Chyba powinieneś ją już zdjąć. Wiesz, że wszyscy tam czekają na jakąś wiadomość.
-Dobra za chwilkę tylko zajrzę do dzieci – mruknął podążając ku budynkowi


W tym samym czasie, w miejscu gdzie Mistrz wysłał swych podwładnych z misją powstał znikąd słup blado-błękitnego ognia, z którego wypadła kobieca postać. Oszołomiona rozglądała się wokół, znalazła się tuż przed pniem potężnego dębu miejsce to było wolne od deszczu chronione przez rozłożyste konary. Głęboka ciemność spowijała to miejsce także dopiero gdy potężny piorun rozświetlił na krótką chwilę pień dębu Hekate ujrzała opartą o niego postać mężczyzny w czerni.
-Panie wybacz, straciliśmy zakładników. – powiedziała z lękiem przyklękając przed Mistrzem. – Nie spodziewałam się, że jest tam Hachibi. Nero dostał się do niewoli.
-Zdobyliście zwoje? – padło pytanie
-Tak Panie – odpowiedziała kobieta wyciągając z kieszonki zawiniątko. Chwilę potem trzymała w obu dłoniach pudełko ze zwojami, które z szacunkiem podała zamaskowanemu mężczyźnie. Ten gładził przez chwilę drewniane wieczko.
-Ci ludzie, – szepnął – Nie mają nawet pojęcia co posiadali. – Schował pudełko pod swój płaszcz po czym powolnym krokiem ruszył przed siebie. – Chodź Hekate musimy jeszcze coś jeszcze zrobić.
-Tak Panie – odparła popielatowłosa i ruszyła za oddalającym się Mistrzem.


-Ale ty jesteś uparty Gaara – mruknął niezadowolony Uzumaki, który właśnie kończył zdejmować barierę. – Zbawiłyby cię te trzy minuty, które bym poświęcił dzieciakom?
-Dobrze wiesz, że ludziom należą się wyjaśnienia – odparł spokojnie Gaara
-Aha, bo uwierzę, że o to ci chodzi – Naruto pokiwał pobłażliwie głową – Ty chcesz się po prostu dostać jak najszybciej do Nanami i twojego malucha. – Kazekage miał nieprzenikniony wyraz twarzy
-Być może. – odparł po chwili gdy bariera całkowicie zniknęła ruszył w kierunku Konohy. Uzumaki uśmiechnął się patrząc na oddalającego się przyjaciela. Po czym odwrócił się i poszedł do drewnianego domu, w jego ścianach ziały dziury, przez które wyglądały ciekawskie buzie dzieci. Naruto szybkim krokiem wszedł przez frontowe drzwi do korytarza już tutaj słyszał Mei i Kurotsuchi, które sprawdzały czy dzieciom nic nie jest i szukały swoich pociech. Wtem wprost na spokojnie idącego  Uzumakiego wpadła dwójka rozpędzonych dzieci powalając mężczyznę na podłogę.
-Suzaku! Sayuri! – krzyknął uradowany przytulając do siebie bliźniaki.
-Haha! Powaliłam cię tatku! – blondynka wyszczerzyła zęby w uśmiechu
-Ty? Chyba w snach młoda. – powiedział Suzaku jego siostra już chciała mu odpowiedzieć gdy Naruto ze śmiechem położył dłonie na ich głowach i potarmosił ich włosy.
-Co ja z wami mam? – spytał ze śmiechem – Ledwo wywinęliście się niebezpieczeństwu i już się kłócicie?
-W końcu jesteśmy Uzumaki – wyszczerzył się Suzaku – To było niesamowite kiedy posłałeś tamtą babę w niebo.
-No, Byłeś wtedy przerażający – podchwyciła Sayuri  z przejęciem, lecz naraz spoważniała – Ale już nie będziesz taki dobra?
-No nie wiem – zastanowił się blondyn – To zależy czy będziecie grzeczni, bo inaczej ujrzycie coś o wiele bardziej przerażającego. – zagroził złowieszczym tonem, by potem zachichotać
-A gdzie jest Mi-chan? – spytał spoglądając na otwarte drzwi pokoi gdzie przemykało mnóstwo dzieci – Nie przywita się ze swoim staruszkiem.
Suzaku spojrzał zdziwiony na ojca.
-Ale jej tu nie ma. – Naruto na te słowa zastygł w bezruchu. Nie dochodziły do niego hałasy z pokoi ani z zewnątrz gdzie zbierali się shinobi z wioski by zabezpieczyć teren, a także zobaczyć czy dzieci są już bezpieczne. Kilku już przebiegło obok Uzumakiego by dostać się do pokoju, w którym przebywały ich pociechy.
-Jak to nie ma? – spytał wreszcie głuchym głosem
-Razem z Yume poszła odwiedzić Haru – odpowiedziała Sayuri -  Jest chory i nie mógł przyjść na nasz pokaz. Poszły tam zaraz po przedstawieniu. Co się dzieje tatku? – dziewczynka zaniepokoiła się poważnie widząc stężałą w przerażeniu twarz ojca.
-Hokage-sama jak wygląda sytuacja? – padło pytanie. Przy Uzumakim pojawili się Shikamaru i Kakashi – Wszystko w porządku? – spytał Nara widząc twarz swego przełożonego.
-Muszę iść do dzielnicy Hyuuga – powiedział szybko Naruto – Sprawdzić czy są tam moja córeczka Mikomi i Hoshizora Yume.
-Ja tam pójdę – zaproponował Kakashi widząc poważnie zaniepokojonego ucznia – Ty tutaj zostań Hokage-sama.
Srebrnowłosy shinobi odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, lecz zatrzymał się w pół kroku. Potężna błyskawica z hukiem przeszyła niebo oświetlając zarys ciemnej sylwetki mężczyzny stojącego w wejściu. Chwiejnym krokiem wszedł w krąg światła, w zapadłej ciszy słychać było uderzenia kropel wody o podłogę, która spływała z jego płaszcza.
-Gdzie jest Piąta Hokage? – spytał lekko zachrypniętym głosem – Potrzebuje jej pomocy, ona umiera.
-Sai! To ty? –zdziwiony Naruto podszedł bliżej widząc znaną mu maskę i kapitański biały płaszcz. Umilkł jednak gdy spostrzegł, że ANBU trzyma w ramionach nieruchome zakrwawione ciało. Za nim rozległ się przerażony pisk Sayuri.
-To przecież Yume! – krzyknęła widząc pukle kasztanowych włosów, po których spływała woda zmieszana z krwią – Co tu się dzieje tato?!
-Chodźcie stąd. –Shikamaru chwycił spanikowaną Sayuri i stojącego niczym słup Suzaku do pokoju obok i zamknął drzwi.
-Co tu się dzieje? – rozległ się głos Tsunade, która wpadła do pomieszczenia, a tuż za nią Kakashi. Gdy ujrzała ranną dziewczynkę w ramionach ANBU natychmiast spoważniała.
-Połóż ją, szybko! – Sai wykonał polecenie wciąż jednak trzymał jej bladą niczym papier dłoń. Gdy Piąta Hokage skanowała ciało Yume zielonkawą chakrą.
-„Nie jest dobrze” – myślała – „Straciła dużo krwi i do tego poważna rana jamy brzusznej i klatki piersiowej”
-Muszę ją szybko zabrać do szpitala. Naruto! – krzyknęła na blondyna, który przyglądał się do tej pory temu wszystkiemu zszokowany. Teraz podszedł do Sanninki klęczącej przy ciele kasztanowo-włosej.
-Już chwileczkę babciu.
-Hoka..ge-sa..ma? – rozległ się cichy szept. Poszarzała z bólu twarz zwróciła się w stronę blondyna.
-Yume? Słyszysz mnie? – Sai ściągnął swoja maskę ściskając wciąż dłoń dziewczynki. Półotwarte zamglone oczy spoczęły na bladej twarzy członka ANBU.
- Pan Sai? Ja.. przepraszam.. Nie.. Mogłam.. jej pomóc.. – zielonooka mówiła z trudem
-Co się stało? – pytał Naruto przybliżając się do dziewczynki
-Zabrali.. Mi-chan..Wielki.. Pies – Yume zakasłała, a jej ust pociekła szkarłatna krew. Powieki jej opadły i zamilkła.
-Yume! – szepnął Sai
-Nie ma czasu! – krzyknęła Tsunade - Trzeba ją szybko zabrać do szpitala. Naruto niech twój klon nas tam przetransportuje. A ty zostań tu. Masz go pilnować – zwróciła się do stojącego obok Kakashiego.
Naruto jak automat spełnił polecenia Piątej Hokage, gdy cała trójka zniknęła w złotym błysku w niezbyt szerokim korytarzu zapadła cisza przerywana jedynie bębnieniem deszczu o dach domu i głuchymi grzmotami piorunów.
-Naruto? – Kakashi położył dłoń na ramieniu swego ucznia, lecz nie wiedział co powiedzieć. Blondyn powoli odwrócił się w stronę drzwi i zaczął iść miarowym krokiem do wyjścia nie zważając na Mistrza. Srebrnowłosy ruszył za nim. Wyszli w szalejącą burze wiatr ciskał im do oczu krople lodowatej wody, lecz Uzumaki nie zważał na to kierując się ku związanemu łańcuchami Nero Okamurze. Wokół mężczyzny pojawili się już kilku shinobi w tym Ino Yamanaka i Ibiki, którzy posadzili więźnia na klęczkach przygotowując się do przesłuchania. Widząc zbliżającego się przełożonego ukłonili się z szacunkiem.
-Hokage-sama właśnie mamy zamiar rozpocząć przesłuchanie więźnia – powiedziała Ino, lecz Uzumaki minął ją beż słowa tak jakby jej tam nie było. Kobieta posłała zdziwione spojrzenie Kakashiemu, ale ten również nic nie powiedział tylko podążał możliwie jak najbliżej przywódcy wioski Liścia. Nero łypnął na blondyna jednym okiem, gdyż drugie zasłaniała mu olbrzymia śliwa, zapewne efekt spotkania z Tsunade. Mimo to na widok Szóstego Hokage uśmiechnął się przebiegle.
-Coś ty taki zmartwiony Hokage? – spytał – Co cię do mnie sprowadza? Czyżby coś ci zginęło?
-Gdzie jest moja córka?  – wycedził złowrogim tonem
-A skąd ja mogę to wiedzieć – spytał wielce zdziwiony – Chodź przyznam, że twoje córeczki są taaakie urocze, że wprost nie można od nich oderwać wzroku. Szczególnie ta mała rudowłosa była śliczniutka. Chętnie bym się z nią pobawił – mówiąc to oblizał się i uśmiechnął się obleśnie.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować rozległ się potężny wybuch, ziemia zaczęła pękać tworząc krater. Przerażeni shinobi szybko wycofali się poza zasięg rażenia rozwścieczonego Uzumakiego Naruto. Blondwłosy mężczyzna stał pośrodku krateru, otaczała go złocista powłoka, biła od niego potęga i nieopisany gniew. Trzymał za gardło pokiereszowanego Nero, który machał desperacko nogami pozbawionymi podłoża, a rękami starał się rozluźnić żelazny uścisk dłoni Uzumakiego wokół szyi.
-Gdzie Jest Moja Córka?! – Ryknął Hokage. Więzień znów się kpiąco uśmiechnął
-Goń się! – wycharczał z trudem – I tak jej już więcej nie zobaczysz.
-TY!!! – Uzumaki w wolnej ręce zaczął tworzyć Rasengana. Nero spojrzał w oczy mężczyzny ogarnięte ślepą furią opanował go strach o własne życie.
-Mistrzu. Pomocy. – szepnął jeszcze zamykając oczy gdy wirująca kula chakry zbliżała się nieubłaganie do jego piersi. Jednak uderzenie nie nadeszło. Ręka niosąca śmiercionośną technikę została powstrzymana przez dłoń w czarnej żelaznej rękawicy.
-Mistrzu. – szepnął z nieukrywaną ulgą i radością Nero. Naruto spoglądał zaskoczony w odzianą w czarny płaszcz z kapturem postać, od której emanowała mroczna, potężna moc. Szósty Hokage nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego.
-Dobrze, że jesteś cały Nero – rzekła zimno postać po czym zwróciła się do Uzumakiego – Hokage-dono, przybyłem tu odzyskać mojego człowieka. – oznajmił po czym wymierzył potężne kopnięcie w brzuch blondyna. Uzumaki puścił Nero i cofnął się kilka kroków od uderzenia.
-Naruto, wszystko dobrze? – tuż przy Hokage pojawili się Ino, Kakashi i Ibiki
- Kim oni są? – spytała Yamanaka przyglądając się mężczyźnie w czarnym płaszczu i kobiecie, która wyłoniła się zza jego pleców.
-Kim jesteś? Nie chowaj swej twarzy pod kapturem. – krzyknął Ibiki do tajemniczego nieznajomego. Ten podszedł bliżej i ściągnął nakrycie głowy ukazując zebranym oblicze zakryte przerażającą maską.
-Jestem Mefisto. – powiedział – To ja i moi ludzie z Ragnarok są powodem tego całego zamieszania dzisiejszego święta. Pewnie wyda wam się to dziwne, że wam to wyjawiam ale uznałem, że powinieneś chociaż wiedzieć z kim masz do czynienia drogi Hokage.
-Coście zrobili z moja córką? – ryknął Uzumaki szykując się do ataku – Jeśli coś jej się stało..
-Spokojnie Hokage. – przerwał Mefiso unosząc dłoń – Nero lubi czasem straszyć ale nie można traktować go poważnie. Nie musisz się obawiać. Nie zrobimy krzywdy twojej córeczce jest zbyt cenna.
-Czego ty chcesz? Gadaj – wysyczał Uzumaki
-Hokage wiem, że jest dla ciebie ważna i zrobiłbyś wszystko by odzyskać swoją Mikomi. – odparł spokojnie Mistrz –Ale mam już wszystko co chciałem od wioski Ukrytej w Liściach.
-Co tu się dzieje? – rozległ się głos Raikage, który stanął na brzegu krateru przyglądając się zajściu tuż za nim podążał Killer Bee. Lider Ragnarok skupił wzrok na nowo przybyłych.
Naruto widząc, że Mefiso rozproszył się postanowił zaatakować. Będąc w trybie bijuu ruszył na zamaskowanego z taką prędkością, że zgromadzeni ujrzeli jedynie żółty błysk. Uzumaki postanowił szybko znokautować przeciwnika uderzeniem w twarz. Jednak jego pięść nie osiągnęła celu. Nie mógł uwierzyć, Mefiso powstrzymał go jedną ręką. Teraz trzymał jego dłoń w żelaznym uścisku. Hokage czuł jak jego kości chrzęszczą pod wpływem siły nieznajomego.
-To jeszcze nie czas naszej walki Uzumaki Naruto. – powiedział zimno – Jeszcze się spotkamy, lecz teraz nie pozwolę abyś mi przeszkodził. – Z dłoni trzymającej pięść Naruto  wydobyły się blado-błękitne ogniki, które pomknęły po ręce blondyna zajmując całą prawą stronę jego ciała. Uzumaki z krzykiem odskoczył od Mefiso, zniknęła powłoka bijuu chroniąca Uzumakiego pozostawiając go na pastwę płomieni. Lider Ragnarok przyglądał się przez chwilę bezowocnym próbom Hokage pozbycia się ognia i przerażonych shinobi, którzy ruszyli na pomoc swemu przywódcy. Wtedy zamaskowany pstryknął palcami, a płomienie zniknęły, osłabiony Naruto przykląkł na ziemi sycząc z bólu. Po chwili przypadli do niego Kakashi i Ino, która zaczęła leczyć poparzenia. Uzumaki starał się wyrwać Kakashiemu, który trzymał go za ramiona i znów zaatakować Mefiso, lecz jego dawny mistrz nie zamierzał mu na to pozwolić.
-Do zobaczenia Uzumaki Naruto. – rzekł – I nie martw się o swoją córeczkę. Będę ją traktował niczym siostrę.

-Stój skubańcu! – rozległ się krzyk Raikage, który razem z Bee ruszyli na członków Ragnarok stojących w kraterze. Jednak Mefiso klasnął jedynie w dłonie, z których wypłynęły płomienie. Otoczyły one trójkę ludzi szerokim okręgiem, zaczęły wirować. Raikege w swej zbroi z błyskawic nie zważając na nic wpadł prosto srebrzyste języki. Jednak te rozwiały się w powietrzu. Rosły mężczyzna stał samotnie w środku krateru, po tajemniczych członkach Ragnarok nie było śladu. Zapanowała cisza, przerywana jedynie szumem wiatru i pomrukami oddalającej się burzy.

3 komentarze:

  1. Wow... super rozdział. Widzę że się szykuje ostra wojna, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Czekam na next i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam z góry, że pod notką, ale nie widzę nigdzie miejsca na spam, więc... Dodałam Twój blog do spisu na Ministerstwie FF o Naruto. Oczywiście zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    kim tak naprawdę jest ten cały mistrz, dzieci na całe szczęście zostały uwolnione, jak dobrze, że Sai posłuchał swojego serca, oby szybko odnaleźli Mikomi i w zasadzie do czego im ona jest potrzebna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń