Potężna burza zawisła nad Konohą, strugi deszczu nieprzerwanie
uderzały o ziemie. Cały nieboskłon co
chwila przeszywały z hukiem potężne błyskawice, tworząc na kopule nieba sieć
lśniących pęknięć, zupełnie jakby ktoś nieustannie je rozbijał niczym lustro. Podmuchy lodowatego wiatru smagały płaszczami
kage, zgromadzonych na odosobnionej polanie. Trwali nieruchomo, patrząc
nienawistnie w Hekate opierającą się o potężny miecz. Kaptur spadł jej z głowy
podczas szarpaniny z Hokage, teraz pewnym i przenikliwym wzrokiem mierzyła
największych wojowników świata shinobi i z satysfakcją stwierdziła, że nie
ośmielą się nawet ruszyć.
-Piękna akcja Hekate. – rozległ się lekko przytłumiony głos.
Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę, gdzie przy pudełku ze zwojami został
pozostawiony sam sobie Nero. Łańcuchy oplotły go niemal od stóp do głów i pozbawiły
tym samym równowagi do tego upadł twarzą w rozmiękczoną deszczem ziemie. Więzy
i mokra trawa skutecznie uniemożliwiały mu jakikolwiek ruch czy choćby
przybranie nieco wygodniejszej pozycji. Zdołał jedynie unieść nieco głowę, by
mieć jaki taki wgląd na to co się wokół dzieje.
-Mogłabyś teraz ptaszyno zająć się mną? Bądź tak dobra i
uwolnij mnie prędko. Cały przemokłem i do tego ręce mi cierpną. – poskarżył się
grzechocząc łańcuchami na swoich nadgarstkach.
Hekate bez słowa wyciągnęła miecz, oparła sobie jego klingę
na ramieniu i ruszyła w stronę mężczyzny.
-Nie ruszajcie się z miejsc – rzuciła zimno do kage
-Co to oni wymyślili, prawda Ptaszyno moja? – powiedział z
dezaprobatą Nero do zbliżającej się kobiety – W taki sposób potraktować posłów
– mężczyzna westchnął – Współczuje tym dzieciom, że mają takich niewychowanych
rodziców, ale my może udzielimy maluchom kilku lekcji, co?
W Naruto na te słowa coś się zagotowało chciał ruszyć na
dwójkę wrogów, lecz został powstrzymany przez Gaarę, który zacisnął mu mocno
dłoń na ramieniu. Mógł się tylko przyglądać jak Hekate wbija klingę swego miecza obok twarzy mężczyzny i
pochyla się nad nim.
-A, mam nadzieje, że użyjesz czegoś mniejszego do przecięcia
tych łańcuchów – rzekł lekko zaniepokojony Nero – Nie, żebym nie ufał twoim
zdolnością, ale takim tasakiem to mogłabyś przypadkiem zrobić mi krzywdę.
Popielatowłosa powstała, wyciągając miecz i zaczęła się
oddalać.
-Zaraz, a dokąd to? – powiedział Nero lekko zdziwionym
głosem – Zapomniałaś chyba o czymś, Ptaszyno.
-Nie wydaje mi się. – odparła kobieta trzymając na
wyciągniętej ręce pudełko ze zwojami, które właśnie zamykała gdy przejrzała
jego zawartość .Teraz wyciągnęła z kieszonki przy pasku kawałek szkarłatnego,
cienkiego materiału i przykryła nim pudełko mruknęła „Sakugen” i w tym momencie
pakunek zmniejszył się do wielkości paczki z zapałkami. Wszyscy kage zdziwieni
przyglądali się jak pudełeczko znika w jednej z kieszonek przy pasku kobiety.
-Dobra dostaliście to co chcieliście – rzekła Mizukage –
Teraz oddajcie dzieci.
-Nie tak prędko – rzekła zimno Hekate – Skoro wy nie
dotrzymaliście warunków umowy to dlaczego my mielibyśmy ją dotrzymać? – Kage
zamilkli nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić.
-Hej Hekate. Chyba nie zamierzasz mnie tak zostawić? –
rozległ się zaniepokojony głos Nero, który nieudolnie próbował się podnieść,
ale łańcuchy na kostkach skutecznie mu to uniemożliwiały sprawiając jedynie, że
wylądował znowu twarzą w błocie.
-Weź mnie rozwiąż! – krzyknął grzechocząc więzami na
nadgarstkach. Kobieta posłała mu zimne spojrzenie ze złośliwym uśmieszkiem.
-Zastanowię się. – odparła
-Ej no weź, wciąż jesteś zła za to co wcześniej? – spytał –
Przecież ja tylko żartowałem. A wiesz, że teraz sam nie mogę się pozbyć tych
łańcuchów nawet gdybym chciał. Zrobiłaś się ostatnio taka okrutna i drażliwa.
Znowu masz „kobiecą chorobę”? Przecież to nie powód by być tak spiętą i niemiłą
dla wszystkich. A w ogóle to…
-Zamilcz!!! – wrzasnęła Hekate z wściekłością, a wokół Nero
powbijało się kilkadziesiąt kunai o minimetry omijając jego ciało. Mężczyzna
wpatrywał się z zastygłą twarzą w nóż tuż przy jego prawym policzku.
-Zapamiętaj, jeszcze jedno słowo, a podziurawię cię jak sito
- wycedziła zimno mężczyzna kiwnął ostrożnie głową z przerażonym wyrazem twarzy
– A teraz skoro jeden problem z głowy omówmy pewne zmiany w naszej umowie –
zwróciła się do kage z wyniosłym spojrzeniem
-A więc po pierwsze… Och! – nagle kobieta złapała się za
głowę z grymasem bólu – Co do…? – sięgnęła do kieszonki przy pasku wyjmując
mały pakunek. Materiał co chwila nabrzmiewał i opadał jakby w środku było coś
co chciało się wydostać na zewnątrz.
-Niemożliwe… - szepnęła przyglądając się paczuszce, która
rozciągnęła się niczym nadmuchiwany balonik, błysnęła szkarłatnym światłem i
zaczęła pękać. Hekate rzuciła zawiniątko na ziemie i odskoczyła od niego.
-Co się dzieje? – spytał zszokowany Raikage
-Patrzcie to rośnie! – krzyknęła Mei, rzeczywiście
karmazynowa paczka powiększała się w zastraszającym tempie, była już wielkości
domu gdy materiał rozdarł się całkowicie ukazując olbrzymie macki wyrastające ze ścian drewnianego budynku. Po
chwili odnóża skurczyły się i cofnęły do wnętrza pozostawiając wielkie dziury
przez, które wylewało się jasne światło na polanę. Delikatny blask oświetlał
twarze zszokowanych shinobi wpatrujących się z w bazę Arkadii. Wtedy drzwi
wejściowe otworzyły się, a na polanę wyszedł wysoki, barczysty mężczyzna.
-I widzicie dzieciaki, obyło się bez draki, jak obiecałem z
opresji was uratowałem. – wyśpiewał brat Raikage
-Ta, szkoda, ze przy okazji rozwalił naszą bazę – mruknął
młody Nara, który pojawił się tuż za mężczyzną. Z głębi domu zaczęły wyłaniać
się kolejne cienie dzieci pragnących jak najszybciej wyjść z domu.
-Nie marudź, Shikato – do drzwi podbiegł Suzaku, który klepnął
przyjaciela w plecy szczerząc się przy tym – Najważniejsze, że się
wydostaliśmy. Wielkie dzięki wujku Bee – zwrócił się do ciemnoskórego mężczyzny
– To było świetne. Tylko gdzie my jesteśmy? Bo chyba to nie jest nasza
miejscówka przy jeziorze, co nie? – powiedział rozglądając się po polanie tonącej
w strugach deszczu. Wtem zobaczył przywódców wiosek oniemiałych na widok
budynku.
-Hej tato! – krzyknął wesoło machając ręką – Myślałem, że
dajecie łupnia tamtym gościom. Co tu robicie w taki deszcz?
-Bee! Bierz dzieciaki do środka i pilnuj ich! – krzyknął
Naruto – Tu jest niebezpiecznie!
Na te słowa jednak z korytarza wyleciała drobna blondynka
taranując wszystkich w korytarzu. Młoda Uzumaki przecisnęła się przed brata i
Bee i stanęła na deszczu rozglądając się zachwycona.
-Serio Tatku? Walczycie tu? Kim są ci goście? Silni są? –
pytała podekscytowana Sayuri nie zważając na coraz bardziej mokre ubrania i
chłodny wiatr. Po chwili znalazł się obok niej Suzaku, który stuknął ją w głowę
pięścią.
- Co ty sobie myślisz, Młoda? – spytał wkurzony – Wystawiłaś
się frontalnie na atak wroga! Czy ty myślisz czasem?
Dziewczynka spojrzała z byka na swojego brata masując sobie
głowę.
-Przymknij się Suwaku! – warknęła – Nie zgrywaj starszego,
mądrego brata, bo dobrze wiem, że też chcesz zobaczyć walkę. Suwaku. –
zakończyła triumfalnie blondynka widząc jak jej brat poczerwieniał na twarzy.
-Nie nazywaj mnie tak, głupia blondynko! – wrzasnął
przybliżając się do niej
-Zmuś mnie, Suwaku. – odparła podchodząc do brata akcentując
ostatni wyraz – Ty nawet nie potrafisz wymyśleć mi oryginalnego wyzwiska,
Suwaku.
Wtem tuż za plecami ciemnowłosego chłopca pojawiła się
kobieta w karmazynowym płaszczu i obnażonym potężnym mieczem. Wyciągnęła dłoń
chcąc pochwycić młodego Uzumakiego i zrobić z niego zakładnika, lecz w tej
chwili tuż przed nią pojawił się złoty błysk. Hekate nim zdążyła się
zorientować otrzymała potężny cios w brzuch, który pozbawił ją powietrza.
Zgięta w pół poleciała na ścianę bariery. Sayuri przyglądała się tej akcji z
rozdziawioną buzią.
-Ale super tatku! – wykrzyknęła zachwycona patrząc na złotą
powłokę otaczającą Szóstego Hokage – Czy teraz użyjesz Rasengana? A może..
-Do domu natychmiast. – przerwał jej zimno Uzumaki, Sayuri
zrobiła skwaszoną minę.
- Ależ tatku … - dziewczynka przerwała gdy ujrzała wyraz
twarzy ojca. Nie było na nim śladu zwykłego uśmiechu czy wesołości. Jedynie
całkowite skupienie i …gniew. Sayuri nigdy nie widziała Uzumakiego w takiej
odsłonie. Bywał zły gdy czasem coś przeskrobała, ale to było coś zupełnie
innego. Poczuła jak ktoś obejmuje ja ramieniem odwróciła się i ujrzała poważne
spojrzenie Suzaku.
-Chodź. Szybko. – powiedział tylko pociągając blondynkę do
bazy Arkadii, przy której stali już kage odgradzając dom od niebezpiecznych ludzi.
Naruto gdy upewnił się, że jego dzieci zniknęły we wnętrzu
budynku skierował się ku popielatowłosej kobiecie, która leżała oparta ścianę
bariery lekko oszołomiona. Razem z nim ruszył Gaara. Obaj stanęli nad Hekate.
-To koniec. – rzekł Kazekage – Poddaj się nie masz dokąd
uciec.
-Dziwne – powiedziała cicho kobieta bardziej do siebie –
Mojego materiału nie można zniszczyć w żaden sposób. Może pochłonąć każdy
przedmiot ludzi także. Wyjątek stanowią ogoniaste bestie mają zbyt potężną
chakrę. Nie spodziewałam się, że wyznaczycie dzieciakom jako ochronę
Hachibiego.
-Powiedz ilu was jest i gdzie? – spytał zimno Naruto kobieta
uśmiechnęła się delikatnie
-Chciałbyś wiedzieć co, Hokage?- Wtedy Hekate wyprostowała
się gwałtownie, a w stronę dwójki mężczyzn poleciała seria broni. Kage
odskoczyli na kilka kroków, wokół nich wbiło się mnóstwo kunai i shurikenów.
Hekate zaczęła biec, lecz została pochwycona przez długie ramie z piasku.
-Głupia. – Gaara przyglądał się kobiecie bez żadnego wyrazu
– Jak chcesz uciec niby z tej bariery?
Hekate zmierzyła ich wściekłym wzrokiem „Cholera nie mam
wyboru” – pomyślała tylko i złożyła dłonie jak do modlitwy
-Yakudatsu Masuta Kai! – krzyknęła wtedy z jej dłoni zaczął
wydobywać się blado- błękitny płomień i zaczął rozchodzić się po jej ciele.
Wtem rozbłysnął mocno sprawiając, że Gaara i Naruto musieli zasłonić oczy przed
zimnym światłem. Gdy znów spojrzeli to w wielkiej dłoni z piasku nie było już kobiety.
-Zniknęła. – szepnął zdziwiony Naruto
-Jesteś pewien? – spytał Gaara
-Tak na pewno nie ma jej we wnętrzu bariery – odparł
Uzumaki. Gaara przyjrzał się miejscu gdzie przed chwilą była kobieta.
-Samobójstwo?
-Możliwe, choć nie wyglądała na taką.
-Hekate!!! – rozległ się rozwścieczony ryk – Jak mogłaś mnie
tu zostawić ty zdziro!!! – darł się wniebogłosy Nero szamoczący się niczym ryba
wyrzucona na brzeg w swych więzach. Wtem poczuł obok siebie jakąś złowroga
aurę. Pomarańczowo włosy znieruchomiał, z trudem odwrócił się i zaraz tego pożałował, bo nad nim stała
Tsunade z iście szatańskim wyrazem twarzy. Ze złowrogim uśmiechem wybijała
sobie palce, wpatrując się w mężczyznę, który poczuł jak przeszywają go
dreszcze na widok tej kobiety.
-To, co to mówiłeś o mnie? Że jestem przerażającą babcią z
toną zmarszczek?– spytała złowrogim tonem Nero przełknął głośno ślinę.
-Możesz go przypilnować Tsunade? – zapytał Naruto
przechodząc obok nich w drodze do budynku – Zanim go przepytam chcę sprawdzić
czy z dziećmi wszystko w porządku.
-A co z barierą? – Gaara kroczył tuż obok niego – Chyba
powinieneś ją już zdjąć. Wiesz, że wszyscy tam czekają na jakąś wiadomość.
-Dobra za chwilkę tylko zajrzę do dzieci – mruknął podążając
ku budynkowi
W tym samym czasie, w miejscu gdzie Mistrz wysłał swych
podwładnych z misją powstał znikąd słup blado-błękitnego ognia, z którego
wypadła kobieca postać. Oszołomiona rozglądała się wokół, znalazła się tuż
przed pniem potężnego dębu miejsce to było wolne od deszczu chronione przez
rozłożyste konary. Głęboka ciemność spowijała to miejsce także dopiero gdy potężny
piorun rozświetlił na krótką chwilę pień dębu Hekate ujrzała opartą o niego
postać mężczyzny w czerni.
-Panie wybacz, straciliśmy zakładników. – powiedziała z
lękiem przyklękając przed Mistrzem. – Nie spodziewałam się, że jest tam
Hachibi. Nero dostał się do niewoli.
-Zdobyliście zwoje? – padło pytanie
-Tak Panie – odpowiedziała kobieta wyciągając z kieszonki
zawiniątko. Chwilę potem trzymała w obu dłoniach pudełko ze zwojami, które z
szacunkiem podała zamaskowanemu mężczyźnie. Ten gładził przez chwilę drewniane
wieczko.
-Ci ludzie, – szepnął – Nie mają nawet pojęcia co posiadali.
– Schował pudełko pod swój płaszcz po czym powolnym krokiem ruszył przed
siebie. – Chodź Hekate musimy jeszcze coś jeszcze zrobić.
-Tak Panie – odparła popielatowłosa i ruszyła za oddalającym
się Mistrzem.
-Ale ty jesteś uparty Gaara – mruknął niezadowolony Uzumaki,
który właśnie kończył zdejmować barierę. – Zbawiłyby cię te trzy minuty, które
bym poświęcił dzieciakom?
-Dobrze wiesz, że ludziom należą się wyjaśnienia – odparł
spokojnie Gaara
-Aha, bo uwierzę, że o to ci chodzi – Naruto pokiwał
pobłażliwie głową – Ty chcesz się po prostu dostać jak najszybciej do Nanami i
twojego malucha. – Kazekage miał nieprzenikniony wyraz twarzy
-Być może. – odparł po chwili gdy bariera całkowicie
zniknęła ruszył w kierunku Konohy. Uzumaki uśmiechnął się patrząc na
oddalającego się przyjaciela. Po czym odwrócił się i poszedł do drewnianego
domu, w jego ścianach ziały dziury, przez które wyglądały ciekawskie buzie
dzieci. Naruto szybkim krokiem wszedł przez frontowe drzwi do korytarza już
tutaj słyszał Mei i Kurotsuchi, które sprawdzały czy dzieciom nic nie jest i
szukały swoich pociech. Wtem wprost na spokojnie idącego Uzumakiego wpadła dwójka rozpędzonych dzieci
powalając mężczyznę na podłogę.
-Suzaku! Sayuri! – krzyknął uradowany przytulając do siebie
bliźniaki.
-Haha! Powaliłam cię tatku! – blondynka wyszczerzyła zęby w
uśmiechu
-Ty? Chyba w snach młoda. – powiedział Suzaku jego siostra
już chciała mu odpowiedzieć gdy Naruto ze śmiechem położył dłonie na ich
głowach i potarmosił ich włosy.
-Co ja z wami mam? – spytał ze śmiechem – Ledwo wywinęliście
się niebezpieczeństwu i już się kłócicie?
-W końcu jesteśmy Uzumaki – wyszczerzył się Suzaku – To było
niesamowite kiedy posłałeś tamtą babę w niebo.
-No, Byłeś wtedy przerażający – podchwyciła Sayuri z przejęciem, lecz naraz spoważniała – Ale
już nie będziesz taki dobra?
-No nie wiem – zastanowił się blondyn – To zależy czy
będziecie grzeczni, bo inaczej ujrzycie coś o wiele bardziej przerażającego. –
zagroził złowieszczym tonem, by potem zachichotać
-A gdzie jest Mi-chan? – spytał spoglądając na otwarte drzwi
pokoi gdzie przemykało mnóstwo dzieci – Nie przywita się ze swoim staruszkiem.
Suzaku spojrzał zdziwiony na ojca.
-Ale jej tu nie ma. – Naruto na te słowa zastygł w bezruchu.
Nie dochodziły do niego hałasy z pokoi ani z zewnątrz gdzie zbierali się
shinobi z wioski by zabezpieczyć teren, a także zobaczyć czy dzieci są już
bezpieczne. Kilku już przebiegło obok Uzumakiego by dostać się do pokoju, w
którym przebywały ich pociechy.
-Jak to nie ma? – spytał wreszcie głuchym głosem
-Razem z Yume poszła odwiedzić Haru – odpowiedziała Sayuri
- Jest chory i nie mógł przyjść na nasz
pokaz. Poszły tam zaraz po przedstawieniu. Co się dzieje tatku? – dziewczynka
zaniepokoiła się poważnie widząc stężałą w przerażeniu twarz ojca.
-Hokage-sama jak wygląda sytuacja? – padło pytanie. Przy
Uzumakim pojawili się Shikamaru i Kakashi – Wszystko w porządku? – spytał Nara
widząc twarz swego przełożonego.
-Muszę iść do dzielnicy Hyuuga – powiedział szybko Naruto –
Sprawdzić czy są tam moja córeczka Mikomi i Hoshizora Yume.
-Ja tam pójdę – zaproponował Kakashi widząc poważnie
zaniepokojonego ucznia – Ty tutaj zostań Hokage-sama.
Srebrnowłosy shinobi odwrócił się i ruszył w stronę drzwi,
lecz zatrzymał się w pół kroku. Potężna błyskawica z hukiem przeszyła niebo
oświetlając zarys ciemnej sylwetki mężczyzny stojącego w wejściu. Chwiejnym
krokiem wszedł w krąg światła, w zapadłej ciszy słychać było uderzenia kropel
wody o podłogę, która spływała z jego płaszcza.
-Gdzie jest Piąta Hokage? – spytał lekko zachrypniętym
głosem – Potrzebuje jej pomocy, ona umiera.
-Sai! To ty? –zdziwiony Naruto podszedł bliżej widząc znaną
mu maskę i kapitański biały płaszcz. Umilkł jednak gdy spostrzegł, że ANBU
trzyma w ramionach nieruchome zakrwawione ciało. Za nim rozległ się przerażony
pisk Sayuri.
-To przecież Yume! – krzyknęła widząc pukle kasztanowych
włosów, po których spływała woda zmieszana z krwią – Co tu się dzieje tato?!
-Chodźcie stąd. –Shikamaru chwycił spanikowaną Sayuri i
stojącego niczym słup Suzaku do pokoju obok i zamknął drzwi.
-Co tu się dzieje? – rozległ się głos Tsunade, która wpadła
do pomieszczenia, a tuż za nią Kakashi. Gdy ujrzała ranną dziewczynkę w
ramionach ANBU natychmiast spoważniała.
-Połóż ją, szybko! – Sai wykonał polecenie wciąż jednak
trzymał jej bladą niczym papier dłoń. Gdy Piąta Hokage skanowała ciało Yume
zielonkawą chakrą.
-„Nie jest dobrze” – myślała – „Straciła dużo krwi i do tego
poważna rana jamy brzusznej i klatki piersiowej”
-Muszę ją szybko zabrać do szpitala. Naruto! – krzyknęła na
blondyna, który przyglądał się do tej pory temu wszystkiemu zszokowany. Teraz
podszedł do Sanninki klęczącej przy ciele kasztanowo-włosej.
-Już chwileczkę babciu.
-Hoka..ge-sa..ma? – rozległ się cichy szept. Poszarzała z
bólu twarz zwróciła się w stronę blondyna.
-Yume? Słyszysz mnie? – Sai ściągnął swoja maskę ściskając
wciąż dłoń dziewczynki. Półotwarte zamglone oczy spoczęły na bladej twarzy
członka ANBU.
- Pan Sai? Ja.. przepraszam.. Nie.. Mogłam.. jej pomóc.. –
zielonooka mówiła z trudem
-Co się stało? – pytał Naruto przybliżając się do
dziewczynki
-Zabrali.. Mi-chan..Wielki.. Pies – Yume zakasłała, a jej
ust pociekła szkarłatna krew. Powieki jej opadły i zamilkła.
-Yume! – szepnął Sai
-Nie ma czasu! – krzyknęła Tsunade - Trzeba ją szybko zabrać
do szpitala. Naruto niech twój klon nas tam przetransportuje. A ty zostań tu.
Masz go pilnować – zwróciła się do stojącego obok Kakashiego.
Naruto jak automat spełnił polecenia Piątej Hokage, gdy cała
trójka zniknęła w złotym błysku w niezbyt szerokim korytarzu zapadła cisza
przerywana jedynie bębnieniem deszczu o dach domu i głuchymi grzmotami
piorunów.
-Naruto? – Kakashi położył dłoń na ramieniu swego ucznia,
lecz nie wiedział co powiedzieć. Blondyn powoli odwrócił się w stronę drzwi i
zaczął iść miarowym krokiem do wyjścia nie zważając na Mistrza. Srebrnowłosy
ruszył za nim. Wyszli w szalejącą burze wiatr ciskał im do oczu krople
lodowatej wody, lecz Uzumaki nie zważał na to kierując się ku związanemu
łańcuchami Nero Okamurze. Wokół mężczyzny pojawili się już kilku shinobi w tym
Ino Yamanaka i Ibiki, którzy posadzili więźnia na klęczkach przygotowując się
do przesłuchania. Widząc zbliżającego się przełożonego ukłonili się z
szacunkiem.
-Hokage-sama właśnie mamy zamiar rozpocząć przesłuchanie
więźnia – powiedziała Ino, lecz Uzumaki minął ją beż słowa tak jakby jej tam
nie było. Kobieta posłała zdziwione spojrzenie Kakashiemu, ale ten również nic
nie powiedział tylko podążał możliwie jak najbliżej przywódcy wioski Liścia.
Nero łypnął na blondyna jednym okiem, gdyż drugie zasłaniała mu olbrzymia
śliwa, zapewne efekt spotkania z Tsunade. Mimo to na widok Szóstego Hokage
uśmiechnął się przebiegle.
-Coś ty taki zmartwiony Hokage? – spytał – Co cię do mnie
sprowadza? Czyżby coś ci zginęło?
-Gdzie jest moja córka?
– wycedził złowrogim tonem
-A skąd ja mogę to wiedzieć – spytał wielce zdziwiony –
Chodź przyznam, że twoje córeczki są taaakie urocze, że wprost nie można od
nich oderwać wzroku. Szczególnie ta mała rudowłosa była śliczniutka. Chętnie
bym się z nią pobawił – mówiąc to oblizał się i uśmiechnął się obleśnie.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować rozległ się potężny wybuch,
ziemia zaczęła pękać tworząc krater. Przerażeni shinobi szybko wycofali się
poza zasięg rażenia rozwścieczonego Uzumakiego Naruto. Blondwłosy mężczyzna
stał pośrodku krateru, otaczała go złocista powłoka, biła od niego potęga i
nieopisany gniew. Trzymał za gardło pokiereszowanego Nero, który machał
desperacko nogami pozbawionymi podłoża, a rękami starał się rozluźnić żelazny
uścisk dłoni Uzumakiego wokół szyi.
-Gdzie Jest Moja Córka?! – Ryknął Hokage. Więzień znów się kpiąco
uśmiechnął
-Goń się! – wycharczał z trudem – I tak jej już więcej nie
zobaczysz.
-TY!!! – Uzumaki w wolnej ręce zaczął tworzyć Rasengana.
Nero spojrzał w oczy mężczyzny ogarnięte ślepą furią opanował go strach o
własne życie.
-Mistrzu. Pomocy. – szepnął jeszcze zamykając oczy gdy
wirująca kula chakry zbliżała się nieubłaganie do jego piersi. Jednak uderzenie
nie nadeszło. Ręka niosąca śmiercionośną technikę została powstrzymana przez
dłoń w czarnej żelaznej rękawicy.
-Mistrzu. – szepnął z nieukrywaną ulgą i radością Nero.
Naruto spoglądał zaskoczony w odzianą w czarny płaszcz z kapturem postać, od
której emanowała mroczna, potężna moc. Szósty Hokage nigdy wcześniej nie czuł
czegoś takiego.
-Dobrze, że jesteś cały Nero – rzekła zimno postać po czym
zwróciła się do Uzumakiego – Hokage-dono, przybyłem tu odzyskać mojego
człowieka. – oznajmił po czym wymierzył potężne kopnięcie w brzuch blondyna.
Uzumaki puścił Nero i cofnął się kilka kroków od uderzenia.
-Naruto, wszystko dobrze? – tuż przy Hokage pojawili się
Ino, Kakashi i Ibiki
- Kim oni są? – spytała Yamanaka przyglądając się mężczyźnie
w czarnym płaszczu i kobiecie, która wyłoniła się zza jego pleców.
-Kim jesteś? Nie chowaj swej twarzy pod kapturem. – krzyknął
Ibiki do tajemniczego nieznajomego. Ten podszedł bliżej i ściągnął nakrycie
głowy ukazując zebranym oblicze zakryte przerażającą maską.
-Jestem Mefisto. – powiedział – To ja i moi ludzie z
Ragnarok są powodem tego całego zamieszania dzisiejszego święta. Pewnie wyda
wam się to dziwne, że wam to wyjawiam ale uznałem, że powinieneś chociaż
wiedzieć z kim masz do czynienia drogi Hokage.
-Coście zrobili z moja córką? – ryknął Uzumaki szykując się
do ataku – Jeśli coś jej się stało..
-Spokojnie Hokage. – przerwał Mefiso unosząc dłoń – Nero
lubi czasem straszyć ale nie można traktować go poważnie. Nie musisz się
obawiać. Nie zrobimy krzywdy twojej córeczce jest zbyt cenna.
-Czego ty chcesz? Gadaj – wysyczał Uzumaki
-Hokage wiem, że jest dla ciebie ważna i zrobiłbyś wszystko
by odzyskać swoją Mikomi. – odparł spokojnie Mistrz –Ale mam już wszystko co
chciałem od wioski Ukrytej w Liściach.
-Co tu się dzieje? – rozległ się głos Raikage, który stanął
na brzegu krateru przyglądając się zajściu tuż za nim podążał Killer Bee. Lider
Ragnarok skupił wzrok na nowo przybyłych.
Naruto widząc, że Mefiso rozproszył się postanowił
zaatakować. Będąc w trybie bijuu ruszył na zamaskowanego z taką prędkością, że
zgromadzeni ujrzeli jedynie żółty błysk. Uzumaki postanowił szybko znokautować
przeciwnika uderzeniem w twarz. Jednak jego pięść nie osiągnęła celu. Nie mógł
uwierzyć, Mefiso powstrzymał go jedną ręką. Teraz trzymał jego dłoń w żelaznym
uścisku. Hokage czuł jak jego kości chrzęszczą pod wpływem siły nieznajomego.
-To jeszcze nie czas naszej walki Uzumaki Naruto. –
powiedział zimno – Jeszcze się spotkamy, lecz teraz nie pozwolę abyś mi
przeszkodził. – Z dłoni trzymającej pięść Naruto wydobyły się blado-błękitne ogniki, które
pomknęły po ręce blondyna zajmując całą prawą stronę jego ciała. Uzumaki z krzykiem
odskoczył od Mefiso, zniknęła powłoka bijuu chroniąca Uzumakiego pozostawiając
go na pastwę płomieni. Lider Ragnarok przyglądał się przez chwilę bezowocnym
próbom Hokage pozbycia się ognia i przerażonych shinobi, którzy ruszyli na
pomoc swemu przywódcy. Wtedy zamaskowany pstryknął palcami, a płomienie
zniknęły, osłabiony Naruto przykląkł na ziemi sycząc z bólu. Po chwili
przypadli do niego Kakashi i Ino, która zaczęła leczyć poparzenia. Uzumaki
starał się wyrwać Kakashiemu, który trzymał go za ramiona i znów zaatakować
Mefiso, lecz jego dawny mistrz nie zamierzał mu na to pozwolić.
-Do zobaczenia Uzumaki Naruto. – rzekł – I nie martw się o
swoją córeczkę. Będę ją traktował niczym siostrę.
-Stój skubańcu! – rozległ się krzyk Raikage, który razem z
Bee ruszyli na członków Ragnarok stojących w kraterze. Jednak Mefiso klasnął
jedynie w dłonie, z których wypłynęły płomienie. Otoczyły one trójkę ludzi
szerokim okręgiem, zaczęły wirować. Raikege w swej zbroi z błyskawic nie
zważając na nic wpadł prosto srebrzyste języki. Jednak te rozwiały się w
powietrzu. Rosły mężczyzna stał samotnie w środku krateru, po tajemniczych
członkach Ragnarok nie było śladu. Zapanowała cisza, przerywana jedynie szumem
wiatru i pomrukami oddalającej się burzy.
Wow... super rozdział. Widzę że się szykuje ostra wojna, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Czekam na next i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam z góry, że pod notką, ale nie widzę nigdzie miejsca na spam, więc... Dodałam Twój blog do spisu na Ministerstwie FF o Naruto. Oczywiście zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńkim tak naprawdę jest ten cały mistrz, dzieci na całe szczęście zostały uwolnione, jak dobrze, że Sai posłuchał swojego serca, oby szybko odnaleźli Mikomi i w zasadzie do czego im ona jest potrzebna...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia