-Co teraz, Hokage-sama?
– Naruto drgnął. Nadal stał przy ścianie wpatrując się w nią tępo mając
nadzieje, że znów pojawi się obraz ukazujący jego dzieci. Pytanie wybiło go z letargu, odwrócił się
powoli, ujrzał utkwione w nim spojrzenia shinobi z różnych krajów zgromadzonych
w pomieszczeniu, wszystkich ich znał. Większość walczyła z nim podczas IV
wielkiej wojny było też kilku młodych joninów z Konohy, których sam mianował,
wiedział, że może im ufać.
-Hokage-sama? – padło znów pytanie. Był to Shikamaru, który
przybliżył się do przywódcy patrząc na niego poważnie.
-Idźcie przygotujcie te zwoje. – powiedział Naruto, członek
klanu Nara wytrzeszczał oczy.
-Co?! Masz zamiar je oddać?! Przecież my …
-Nie mamy pojęcia kim są ci ludzie i po co im te zwoje. –
przerwał mu Hokage – Nie wiemy gdzie trzymają dzieci i ilu ich jest. Nie
potrafię ich wyczuć nawet w moim trybie bijuu. Nie mogę narazić życia dzieci.
Musimy na razie robić co każą dopóki nie uda nam się ustalić czegoś więcej.
-Zgadzam się z Hokage – powiedział Gaara – Nie pozostawili
nam wyboru.
-To nie zmienia przecież faktu, że wszystkie oddziały ANBU
będą nadal przeszukiwać teren. – kontynuował Naruto – Ale nie wydaje mi się, że
to coś da.
-Dlaczego tak uważasz? – spytała Mizukage
-Sądzę, że nasi przeciwnicy znają jakąś technikę
teleportacji, bo w jaki inny sposób przenieśliby cały budynek?
-Ale takie techniki na wysokim poziome znasz tylko ty.
Chyba, że Tobi wstał z martwych. – rzucił Raikage wszyscy zgromadzeni umilkli i
spojrzeli na przywódcę Chmury
-No co? Nie powiedziałem tego na poważnie. – Mężczyzna
rozglądał się bo twarzach towarzyszy – Przecież sam Hokage widziałeś jak
umiera.
-Nigdy nie wiadomo. – rzekł Gaara
-Dajcie spokój nie wpadajmy w paranoję – odezwała się
Tsukikage – Przecież to niemożliwe, bo wszystko co zostało po IV wojnie
ukryliśmy i zabezpieczyliśmy Barierą Pięciu Jedności włączając w to ciała
Uchiha i wszystkie Zetsu.
Naruto spojrzał na Kurotsuchi
miała racje to niemożliwe, ale gdyby jednak ktoś naruszył Barierę bez ich wiedzy to mieliby naprawdę spore kłopoty.
-Nie ma co na razie
się nad tym zastanawiać – powiedział Naruto – Musimy obmyślić jakiś plan
działania i przygotować wszystko na wymianę.
-Jeśli można szanowni kage. Wiem coś o czym państwo nie
wiedzą – rozległ się lekko niepewny głos, a przed Kage stanął ubrany w
klasyczny strój jonina, wysoki ciemnowłosy najwyżej 20 letni młodzieniec o niezwykłych
czerwonych oczach, na czole widniał ochraniacz ze znakiem Liścia. Raikage obrzucił
młodego człowieka krytycznym spojrzeniem.
-Jak można odzywać się w ten sposób do wyższych stopniem? Za
kogo ty się masz uważając się za mądrzejszego od kage?– warknął rozeźlony po
czym spojrzał na Hokage – Wygląda na to, że opuściłeś poprzeczkę jeśli
chodzi o wybór odpowiednich shinobi. Nic dziwnego, że wdarli się tutaj
nieproszeni goście.
-Zapewniam cię Raikage, że na joninów mianuję jedynie
kompetentnych i najlepszych ludzi – odparł chłodno Uzumaki – A teraz pozwól, że
wysłucham tego co ma mi do powiedzenia mój podwładny, jeśli masz do tego jakieś
zastrzeżenia możesz opuścić ten lokal.
Raikage zamruczał gniewnie pod nosem ale nie ruszył się z
miejsca. Naruto zadowolony w duchu zwrócił się do młodzieńca, którego twarz
pokrył szkarłatny rumieniec z powodu takiej nagany ze strony A.
-A więc Sarutobi Asagi, co takiego chciałeś nam przekazać? –
zapytał spokojnie Uzumaki. Młodzieniec uśmiechnął się z wdzięcznością do
przywódcy wioski.
-Tak jest, Hokage. Jak wiesz większość młodych shinobi jest
częścią grupy Arkadia założonej kilka lat temu. – powiedział syn Asumy
-To wiemy, przecież to właśnie ta cała ich „baza” zniknęła z
zawartością. – wtrąciła Tsukikage - A co to ma do rzeczy?
-Już wyjaśniam. Otóż w tej grupie opracowali specjalne hasła
i szyfry by nikt nie mógł się domyślić o czym jest mowa.
-Zaraz chcesz powiedzieć, że przekazali wiadomość? Niby
kiedy? – warknął Raikage
-Hokage-sama. – Asagi zwrócił się do Naruto nie zważając na
A – Pamiętasz co dokładnie powiedział Suzaku?
-Tylko, że zaopiekują się dziećmi arystokratów i, że będą
grzeczni. – powiedział marszcząc brwi i uśmiechając się kwaśno – Chociaż to
dziwne słyszeć takie słowa z ust mojego syna.
Co poniektórzy z obecnych parsknęli mimowolnie śmiechem.
-To chyba jakiś oksymoron. Ta banda i grzeczność. – odparła
Mizukage – Szczególnie jeśli wspomnieć zeszłoroczne obchody święta.
-Suzaku powiedział przez to, że „ Przygotowujemy się do
ataku” – wtrącił młody Sarutobi, kage spojrzeli na niego ze zgrozą.
-Tego jeszcze brakowało. – żachnęła się Kurotsuchi – Przecież większość dzieciaków,
która akurat tam przebywała nie ukończyła nawet Akademii. Jak sobie wyobrażają
samotną walkę z nieznanym dorosłym przeciwnikiem i niewiadomo jak potężnym.
-One nie są same. –
powiedział spokojnie Asagi – To prawda, że jest tam tylko kilkoro nieco
starszych shinobi, którzy raczej się nie będą mieli szans, ale jest tam również
ktoś dorosły. Pan Bee!
Chłopak zakończył z
wesołym uśmiechem. Zapanowała przez chwilę cisza.
-Ale skąd ta
pewność? – spytał Naruto.
-Suzaku powiedział, że zaopiekują się ÓSEMKĄ dzieciaków. –
odparł akcentując liczbę – To niezbyt skomplikowany szyfr. Gdy mówi się o
ogoniastych bestiach używa się liczby odpowiadającej ogonom.
-A ja się cały czas zastanawiałem gdzie mój durny brat polazł!
– krzyknął A uderzając się w głowę.
-To zmienia całkiem postać rzeczy. – stwierdził Shikamaru –
Gdybyśmy mogli przekazać kiedy nastąpi wymiana…
-Już wiedzą. – rzekł Asagi i znów wszyscy utkwili w nim
zdziwione spojrzenia. Chłopak wzruszył ramionami. -
Powiedziałem przecież „Wytrzymajcie jeszcze godzinę”.
-Świetna robota Asagi! – krzyknął zadowolony Naruto klepiąc
Sarutobiego w ramię. – Wygląda na to, że nauka pod okiem takiego inteligenta
jak ty Shikamaru nie poszła na marne – zwrócił się do Nary puszczając mu oczko
-A swoją drogą to skąd to wszystko wiesz? – zastanowiła się
Mizukage. Chłopak uśmiechnął się podnosząc w górę prawą rękę teraz wszyscy
widzieli, że na nadgarstku ma zawiązaną bransoletkę z rzemyków i zawieszkę w
kształcie gwiazdki.
- Też w końcu
należę.. to znaczy należałem do Arkadii polubiłem tą zgraję. Jednak znasz
Hokage-sama ich zasady. „Dorośli mają wstęp wzbroniony” więc gdy skończyłem 20
lat nie miałem już prawa wstępu na ich „tajne zebrania”. – odparł wzruszając
ramionami.
-Dobra, nie ociągajmy się. Musimy wszystko przygotować.
Ruszać się! – krzyknął Raikage wszyscy
zgromadzeni rozbiegli się aby wykonać polecania przełożonych. Wiedzieli,
że teraz od nich zależy życie niewinnych dzieci.
Naruto podszedł do ciemnego okna, przez które chwilę temu uciekła
dwójka członków Ragnarok. Oparł dłoń o framugę spoglądając w nocne niebo, które
zostało w połowie zasnute gęstymi chmurami. Poszarpane obłoki na tle jasnych
gwiazd i niemal okrągłego księżyca przypominały kły jakiegoś potwora. Chmury
zabłysły światłem jakby stwór obnażał swoją paszczę tuż przed zaatakowaniem
swej ofiary. Rozległ się złowrogi pomruk, który przerodził się w głuchy grzmot
obwieszczający nadchodzącą burzę. Szósty Hokage spoglądał na nadchodzący żywioł
wciąż nie mógł uwierzyć, że wszystko to dzieje się naprawdę pierwszy raz czuł
się tak bezradny. Wtedy poczuł dotyk na swej dłoni odwrócił się. Ujrzał
wpatrzone w niego jasne oczy Hinaty, w których odbijała się troska i wielki
niepokój.
-Naruto… - chciała coś powiedzieć, lecz Uzumaki przygarnął
ją do siebie i przytulił mocno.
-Nie martw się kochanie. – szepnął gładząc ja po włosach –
Obiecuje, że sprowadzę ich wszystkich bezpiecznie. Nie pozwolę ich skrzywdzić
przysięgam ci.
Hinata wtuliła się w niego i uśmiechnęła się delikatnie.
-Wiem o tym. Na pewno ich pokonasz wieżę w ciebie.
Naruto poczuł ukłucie w sercu ogarnęło go dziwny lęk, że sam
nie był pewien czy pokona tych ludzi. Odrzucił od siebie to wrażenie. Nie
wiedział czemu nawiedziła go to uczucie to było dziwne. Ta noc ma w sobie coś
niepokojącego i to nie ze względu na burze.
Sai przemierzał szybko opustoszałe uliczki Konohy deszcz
zacinał coraz mocniej odbijając się od białej maski chroniącej twarz ANBU. W
końcu dotarł na skrzyżowanie ulic gdzie zatrzymał się w oczekiwaniu. Po chwili
obok niego pojawiła się jeszcze piątka skrytobójców wioski Liścia okrytych
czarnymi płaszczami.
-Znaleźliście coś? – spytał
-Niestety nie kapitanie – odparł jeden z zamaskowanych.
-Udajcie się do miejsca wymiany tam dalsze rozkazy przekaże
wam Shikamaru Nara.
-A ty kapitanie? – zapytał najbliżej stojący ANBU
-Dołączę za chwilę. Muszę coś jeszcze sprawdzić.
Po tych słowach Shinobi rozpłynęli się w kłębach dymu. Sai
podszedł do jednego z domków na ulicy, który miał mały daszek osłaniający ganek.
Na poręczach i przy suficie rozłożone były liczne kolorowe lampiony mimo, ze
większość pogasił wiatr i deszcz to dawały odrobinę światła. Ukląkł na
drewnianej podłodze i rozłożył zwój i pędzel. Umaczał pióro w kałamarzu i
przeniósł go nad pergamin jednak zatrzymał się tuż nad białym arkuszem.
-Co ja robię? – pomyślał – Powinienem być na miejscu wymiany
wraz z innymi. Przecież zaraz wszystko się zacznie.
Jednak przyjaciel Naruto nie potrafił tego wyjaśnić, ale coś
go niepokoiło. Przed oczami stanęła mu uśmiechnięta buzia okolona kaskadą
kasztanowych włosów „Czasem trzeba słuchać serca niż rozumu, podążanie za
przeczuciem daje często lepszy efekt niż ścisłe trzymanie się racjonalizmu” .
Mężczyzna westchnął przypomniał mu się Naruto i jego słowa, że ta mała ma na
niego niesamowity wpływ, że się zmienił i zachowuje się „niemal” jak ojciec.
Przez pewien czas w to nie wierzył, ale musiał przyznać racje zależało mu na
Hoshizorze Yume i teraz gdy została porwana wraz z innymi dziećmi drżał z
niepokoju w głębi serca. A teraz jeszcze, mimo wyraźnego rozkazu żeby po
sprawdzeniu najważniejszych punktów w Wiosce i bram udać się w pobliże punktu
wymiany, on został tu jeszcze, bo… coś mu kazało.
-Dość tego. – mruknął chowając przybory – Nie po to Naruto
mianował mnie kapitanem i dowódcą ANBU bym teraz nie wykonywał rozkazów. Daję
zły przykład podwładnym. Co się ze mną dzieje? Przecież to niedorzeczne.
Powstał z klęczek zamierzając zaraz udać się do miejsca
gdzie powinien być już dawno. Gdy nagle na podłodze ganku wylądowało coś małego
uderzając o ścianę. Sai instynktownie
wyciągnął kunai szykując się do przyjęcia ataku, lecz zaraz opuścił broń gdy
zobaczył co takiego tu wpadło.
-Oj Suta. Masz talent do zaskakiwania ludzi. – zwrócił się
do małej wiewiórki nadal oszołomionej po spotkaniu ze ścianą. – Nie powinieneś
być z Yume? – spytał biorąc przemoczone zwierzątko na ręce. Na dźwięk imienia wiewiórka
ożywiła się, pisnęła głośno i zeskoczyła na ziemię z rąk Saia. Mężczyzna
zaintrygowany przyglądał się zachowaniu zwierzątka, które teraz wybiegło na
deszcz w ciemną ulice, by po chwili powrócić pod nogi mężczyzny popiskując
niepokojącą.
-Chcesz żebym za tobą poszedł. – stwierdził ciemnowłosy w
myślach zaś – Powinienem iść do reszty. To niedorzeczne abym biegał za jakąś
wiewiórką kiedy tam mnie potrzebują.
Postawił pierwszy krok w stronę południowego krańca wioski –
tam na leśnej polanie miała się odbyć wymiana wszyscy najpotężniejsi shinobi
czekali w gotowości na wrogów. Mimo krótkiego czasu udało się opracować pewien
plan działa. Wszystko było przygotowane, jednostki musiały tylko odpowiednio
się synchronizować i działać według instrukcji. Zaczął powoli iść ulicą. Nie
można było działać samowolnie lub nierozważnie, bo to zaważyłoby na powodzeniu
misji. Takie zachowanie zagroziłoby życiu wielu, na pierwszym miejscu zawsze
powinno być to co najważniejsze- bezpieczeństwo wioski nawet kosztem jednostek.
Sai zatrzymał się. Dlaczego myśli, że ona zginie? Przecież jest z pozostałymi w
bazie. Ale w takim razie co tu robi Suta? Burza rozszalała się na dobre, niebo
co chwila było przecinane przez błyskawice, które z hukiem rozdzierały niebo.
Wiał silny, zimny wiatr, biały płaszcz kapitański nie chronił zbyt dobrze przed
chłodnymi podmuchami. Sai spojrzał w górę na zakryty chmurami firmament „Mimo,
że nie zawsze je widzimy gwiazdy zawsze świecą nad nami i nic tego nie zmieni.
To cisi przewodnicy wszystkich ludzi” Te słowa obiły się w jego głowie niczym
dzwony ujrzał śmiejące się szmaragdowe oczy. „One patrzą na nas i widzą
gdziekolwiek jesteśmy”. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i pobiegł w przeciwnym
kierunku za cierpliwie wyczekującym go Sutą.
-Ale paskudna pogoda – mruknął A poprawiając płaszcz na
swoich ramionach
-No kto by przypuszczał drogi Raikage, że po tych wszystkich
bitwach najbardziej będzie ci przeszkadzał mały deszczyk? – rzuciła stojąca
obok Mei. Przez ciemne niebo przetoczyła się z hukiem potężna błyskawica
oświetlając piątkę kage stojących na środku polany.
-Nie nazwałabym tego „małym deszczykiem” – powiedziała Kurotsuchi
spoglądając na kaskady wody spadające z nieba tworząc niemal jednolitą ścianę.
- Uspokójcie się! – warknął Naruto – Na gadki o pogodzie wam
się zebrało.
-Nie mów, że ty nie wolałbyś siedzieć sobie w ciepłym pokoju
i popijać herbatkę jak lordowie.– powiedziała Tsukikage prychając pod nosem – Zwiali
do swoich apartamentów jak tylko zaczęło mocniej grzmieć.
-Od kiedy taka
gderliwa się zrobiłaś Kurotsuchi? Gorzej niż twój świętej pamięci dziadek. –
rzekł Raikage, przywódczyni Iwagakure spojrzała ze złością na A przygotowując
ciętą odpowiedz.
Naruto wzniósł oczy ku niebu, lecz po chwili pod naporem
chłodnych kropel schował twarz pod kapturem płaszcza.
-„Z nimi to gorzej niż z małymi dziećmi”- pomyślał- „Dobrze, że chociaż ci wszyscy arystokraci
uwierzyli, że ich pociechy są całkowicie bezpieczne. Ta burza to przynajmniej
dobre wytłumaczenie dlaczego ich nie przyprowadziliśmy. Ech, gdzie te zwoje
powinni je już przecież przynieść zaraz tu będą oni”.
Jak na zawołanie za nimi od strony wioski rozległy się
pośpieszne kroki i pojawiła się postać w pelerynie.
-No nareszcie. – rzekł Naruto podchodząc do postaci, która
wyciągnęła przed siebie drewniane ozdobne pudełko, w nim przechowywane były owe
tajemnicze zwoje.
– Wybacz Szósty ale wiesz dobrze, że zdjęcie wszystkich
pieczęci zabezpieczających nasze, jak to mówią dzieciaki, Archiwum X trochę zajmuje. – na dźwięk tego
głosu Naruto drgnął i omal nie upuścił pudełka.
-Tsunade?! – niemal krzyknął zaskoczony – Co ty tu robisz?
Powinnaś czekać z innymi chcesz wszystko popsuć?!
-O ile dobrze pamiętam ten cały Nero powiedział, że mogą tu
przebywać kage – odparła spokojnie Saninka – Ja bez względu na wszystko jestem
Piątą Hokage i nie masz prawa mi zabraniać czegokolwiek.
Naruto już chciał przypomnieć blondynce, że on teraz jest
przywódcą wioski i może wymagać aby natychmiast się oddaliła, lecz w tym
momencie wyczuł, że od frontu ktoś się zbliża.
-Nadchodzą – powiedział Gaara swoim chłodnym tonem. Gdy
kolejna błyskawica rozświetliła polane pojawiły się dwie postacie przed
obliczami kage pięciu wiosek.
-No, no, no – zamruczał Nero, a blask błyskawicy oświetlił
jego wykrzywioną we wrednym uśmiechu twarz. – Wygląda na to, że Kage potrafią
dotrzymać słowa. Ale chwileczkę. –
przyjrzał się stojącym przed nim ludziom – Któż to do was dołączył? Chyba
inaczej się umawialiśmy?
-Jestem Tsunade. Piąta Hokage Wioski Ukrytej w Liściach –
odparła kobieta grobowym głosem –Liczyliście pewnie, że już dawno kopnęłam w
kalendarz?
-Nie, ależ oczywiście, że nie – zapewnił rudzielec –
Sądziliśmy tylko, że jako ponad 70 letnia staruszka nie będziesz miała sił ani
ochoty żeby ruszyć się sprzed wygodnego kominka, by straszyć dzieci swoimi
zmarszczkami.
-Coś ty powiedział?! – krzyknęła dotknięta do żywego Piąta,
która już zamierzała ruszyć na rechoczącego Nero, lecz została powstrzymana
przez Naruto.
-Tsunade opanuj się – mówił do wyrywającej się blondynki –
On na to właśnie liczy.
-Dość już tego – warknęła Hekate wyraźnie zniecierpliwiona –
Dajcie nam te zwoje.
-Są tutaj – odparł Naruto wskazując na drewniane pudełko –
Teraz gdzie są dzieci?
-Nie tak prędko. Połóż je na ziemi i odsuńcie się parę
kroków. – Kage spojrzeli na Uzumakiego
-Róbmy co każe – mruknął kładąc pudełko na mokrej trawie i
cofając się kilka kroków
-Nero – warknęła kobieta do towarzysza – Sprawdź czy
wszystko się zgadza.
-Jak sobie życzysz, moja Ptaszyno – odparł mężczyzna
podchodząc spokojnie do pozostawionego na środku pudełka. Hekate śledziła jego
ruchy, potem przyjrzała się stojącym naprzeciw nich Kage.
-„Coś jest nie tak” – przemknęło jej przez myśl, świetle
błyskawicy ujrzała skupioną twarz Hokage przyglądającego się Nero, który
przyklęknął już przy pudełku.
-Nero! Stój! – krzyknęła, lecz było już za późno gdy tylko
mężczyzna dotknął drewnianego wieczka jakby znikąd pojawiły się łańcuchy, które
oplotły rudowłosego nim ten zdążył zareagować.
-Cholera. –szepnęła Hetake i zaczęła biec w stronę linii
drzew, lecz niespodziewanie natrafiła na barierę wokół polany. – Cholera!–
zaklęła znowu gdy ujrzała, że za barierą pojawiają się kolejni snobi.
-Naprawdę sądziliście, że wyznaczając nam na miejsce
spotkania nasz teren i mając za przeciwników kage zdołacie coś wskórać? –
spytał Naruto lekko rozbawionym głosem wskazał na przeźroczystą bańkę
otaczającą polanę – To specjalna bariera połączona z iluzją patrzący od
zewnątrz widzi to co chce zobaczyć, ciekawe prawda? Zapewniam cię, że nie
wyślesz stąd żadnego sygnału to twoich towarzyszy, bo widzą jedynie, że
wszystko idzie zgodnie z planem. – spojrzał na kobietę złowrogo – Myślisz, że
dasz radę Szóstce najpotężniejszym ludziom w świecie shinobi? Twój towarzysz
już ci nie pomoże. Lepiej się poddaj i powiedz gdzie przetrzymujecie dzieci.
Hekate stała przy ścianie bariery z opuszczoną głową lekko
się trzęsąc. Naruto zaczął iść w jej stronę powolnym krokiem,
-Daje ci ostatnią szanse. – powiedział Hokage spoglądając na
kobietę gdy ta zaczęła się jeszcze bardziej trząść by zgiąć się w pół i
wybuchnąć gromkim niepohamowanym śmiechem. Kage zatrzymali się oszołomieni. Czyżby
ze strachu oszalała?
-Ha ha ha no muszę przyznać, że to niesamowity i sprytny
plan – stwierdziła ledwo tłumiąc śmiech – Mógłby nawet wypalić gdyby nie pewien
mały szkopuł. – kobieta spojrzała na zdziwionych ludzi przed nią przekrzywiając
głowę. – To ja trzymam w rękach życia waszych dzieci.
-Co takiego?
-Nie tylko wy drodzy kage posiadacie niezwykłe umiejętności
– odparła spokojnie – Ja na przykład potrafię sprawić, że cały budynek, a nawet
miasteczko niespodziewanie znika – kontynuowała tajemniczo
-Więc świetnie się składa – powiedziała Mei – Oszczędzisz
nam poszukiwań i natychmiast zwrócisz nam dzieci.
-Wybacz ale nie mam zamiaru tego zrobić – odparła Hekate
-Nie masz wyboru, bo inaczej..
-Niby co Raikage? Zabijecie mnie? Pobijecie do nieprzytomności?
Będziecie torturować? – popielatowłosa kpiła w najlepsze z niezwykłą pewnością
siebie – Nic mi nie zrobicie, bo wtedy możecie być pewni, że wasze dzieci
zginą.
-Nie gadaj głupot – warknęła Kurotsuchi – Ona gra na czas na
pewno kłamie.
-Doprawdy? A może szacowny
pan Hokage wejdzie w swój słynny tryb bijuu, dzięki któremu jest w stanie
wyczuwać czakrę na wielkie odległości i sam oceni czy mówię prawdę?
Wtem przez polanę
przetoczył się złocisty błysk i nie był to bynajmniej piorun. Naruto pojawił
się przy kobiecie, którą znienacka uderzył w brzuch. Hekate zgięta w pół
poleciała wprost na barierę tam na przeźroczystej ścianie zatrzymała się i
przyciśnięta dodatkowo przez Szóstego Hokage.
-Przestań sobie z
nami igrać! – krzyknął – Nie masz szans więc… - urwał znienacka, a jego
spojrzenie wyrażało wielki szok puścił kobietę i cofnął się oszołomiony –
Niemożliwe..
-Naruto o co chodzi?
– spytał zdziwiony Garaa podchodząc do przyjaciela. Uzumaki przełknął ślinę
-Ona mówi prawdę..
Ma dzieci. Czuję ich czakrę. Bardzo przytłumioną, ale są gdzieś tu.
-Ale jak?
-Dzięki mojej
technice Sokonashi no Ana potrafię pochłonąć największe i najcięższe
przedmioty i przenieść je w dowolne miejsce lub przechowywać ile zechcę w
takich na przykład woreczkach – powiedziała Hekate machając przed sobą małym
zawiniątkiem trzymanym w dwóch palcach. Kage utkwili zdziwione spojrzenia w
kobiecie, która po chwili schowała zawiniątko do kieszonki przy pasku.
-Mam pełną kontrolę nad tym co się dzieje z przedmiotami,
które pochłonę. Stworzyłam jakby własny wszechświat, w którym mogę robić co
zechcę. Na przykład w jednej chwili mogę pozbawić naszych milusińskich całego
tlenu.
-Nie pozwolę ci! – krzyknął Raikage rzucając się na kobietę
z uniesioną pięścią zatrzymał się jednak gdy poczuł chłodne ostrze na swym
gardle
-Naprawdę sądzisz, że ci się uda? – spytała zimno Hekate
trzymając niezwykle potężny miecz o bogatych zdobieniach, którego ostrze
spoczywało na krtani przywódcy Chmury utrzymując go tym samym w bezpiecznej
odległości.
-Raikage, proszę ustąp, wygrała- powiedziała cicho Tsunade,
Mężczyzna powoli cofnął się miotając w stronę kobiety spojrzenie, które mogłoby
zabić.
-A zatem. – rzekła Hekate wbijając ostrze miecza w ziemie i
opierając się o niego – Ustalmy nowe warunki.
Super rozdział! Się dzieje... aż nie wiem co napisać... Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, plan rewelacyjny, ech kim ona naprawdę jest jak ma takie umiejętności, ciekawe dokąd ta wiewiórka prowadzi Saia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia