Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział VII Święto cz 6



-Co teraz,  Hokage-sama? – Naruto drgnął. Nadal stał przy ścianie wpatrując się w nią tępo mając nadzieje, że znów pojawi się obraz ukazujący jego dzieci.  Pytanie wybiło go z letargu, odwrócił się powoli, ujrzał utkwione w nim spojrzenia shinobi z różnych krajów zgromadzonych w pomieszczeniu, wszystkich ich znał. Większość walczyła z nim podczas IV wielkiej wojny było też kilku młodych joninów z Konohy, których sam mianował, wiedział, że może im ufać.
-Hokage-sama? – padło znów pytanie. Był to Shikamaru, który przybliżył się do przywódcy patrząc na niego poważnie.
-Idźcie przygotujcie te zwoje. – powiedział Naruto, członek klanu Nara wytrzeszczał oczy.
-Co?! Masz zamiar je oddać?! Przecież my …
-Nie mamy pojęcia kim są ci ludzie i po co im te zwoje. – przerwał mu Hokage – Nie wiemy gdzie trzymają dzieci i ilu ich jest. Nie potrafię ich wyczuć nawet w moim trybie bijuu. Nie mogę narazić życia dzieci. Musimy na razie robić co każą dopóki nie uda nam się ustalić czegoś więcej.
-Zgadzam się z Hokage – powiedział Gaara – Nie pozostawili nam wyboru.
-To nie zmienia przecież faktu, że wszystkie oddziały ANBU będą nadal przeszukiwać teren. – kontynuował Naruto – Ale nie wydaje mi się, że to coś da.
-Dlaczego tak uważasz? – spytała Mizukage
-Sądzę, że nasi przeciwnicy znają jakąś technikę teleportacji, bo w jaki inny sposób przenieśliby cały budynek?
-Ale takie techniki na wysokim poziome znasz tylko ty. Chyba, że Tobi wstał z martwych. – rzucił Raikage wszyscy zgromadzeni umilkli i spojrzeli na przywódcę Chmury
-No co? Nie powiedziałem tego na poważnie. – Mężczyzna rozglądał się bo twarzach towarzyszy – Przecież sam Hokage widziałeś jak umiera.
-Nigdy nie wiadomo. – rzekł Gaara
-Dajcie spokój nie wpadajmy w paranoję – odezwała się Tsukikage – Przecież to niemożliwe, bo wszystko co zostało po IV wojnie ukryliśmy i zabezpieczyliśmy Barierą Pięciu Jedności włączając w to ciała Uchiha i wszystkie Zetsu.
Naruto spojrzał na Kurotsuchi miała racje to niemożliwe, ale gdyby jednak ktoś naruszył Barierę bez ich wiedzy  to mieliby naprawdę spore kłopoty.
-Nie ma co na razie się nad tym zastanawiać – powiedział Naruto – Musimy obmyślić jakiś plan działania i przygotować wszystko na wymianę.
-Jeśli można szanowni kage. Wiem coś o czym państwo nie wiedzą – rozległ się lekko niepewny głos, a przed Kage stanął ubrany w klasyczny strój jonina, wysoki ciemnowłosy najwyżej 20 letni młodzieniec o niezwykłych czerwonych oczach, na czole widniał ochraniacz ze znakiem Liścia. Raikage obrzucił młodego człowieka krytycznym spojrzeniem.
-Jak można odzywać się w ten sposób do wyższych stopniem? Za kogo ty się masz uważając się za mądrzejszego od kage?– warknął rozeźlony po czym spojrzał na Hokage    Wygląda na to, że opuściłeś poprzeczkę jeśli chodzi o wybór odpowiednich shinobi. Nic dziwnego, że wdarli się tutaj nieproszeni goście.
-Zapewniam cię Raikage, że na joninów mianuję jedynie kompetentnych i najlepszych ludzi – odparł chłodno Uzumaki – A teraz pozwól, że wysłucham tego co ma mi do powiedzenia mój podwładny, jeśli masz do tego jakieś zastrzeżenia możesz opuścić ten lokal.
Raikage zamruczał gniewnie pod nosem ale nie ruszył się z miejsca. Naruto zadowolony w duchu zwrócił się do młodzieńca, którego twarz pokrył szkarłatny rumieniec z powodu takiej nagany ze strony A.
-A więc Sarutobi Asagi, co takiego chciałeś nam przekazać? – zapytał spokojnie Uzumaki. Młodzieniec uśmiechnął się z wdzięcznością do przywódcy wioski.
-Tak jest, Hokage. Jak wiesz większość młodych shinobi jest częścią grupy Arkadia założonej kilka lat temu. – powiedział syn Asumy
-To wiemy, przecież to właśnie ta cała ich „baza” zniknęła z zawartością. – wtrąciła Tsukikage - A co to ma do rzeczy?
-Już wyjaśniam. Otóż w tej grupie opracowali specjalne hasła i szyfry by nikt nie mógł się domyślić o czym jest mowa.
-Zaraz chcesz powiedzieć, że przekazali wiadomość? Niby kiedy? – warknął Raikage
-Hokage-sama. – Asagi zwrócił się do Naruto nie zważając na A – Pamiętasz co dokładnie powiedział Suzaku?
-Tylko, że zaopiekują się dziećmi arystokratów i, że będą grzeczni. – powiedział marszcząc brwi i uśmiechając się kwaśno – Chociaż to dziwne słyszeć takie słowa z ust mojego syna.
Co poniektórzy z obecnych parsknęli mimowolnie śmiechem.
-To chyba jakiś oksymoron. Ta banda i grzeczność. – odparła Mizukage – Szczególnie jeśli wspomnieć zeszłoroczne obchody święta.
-Suzaku powiedział przez to, że „ Przygotowujemy się do ataku” – wtrącił młody Sarutobi, kage spojrzeli na niego ze zgrozą.
-Tego jeszcze brakowało. – żachnęła się Kurotsuchi – Przecież większość dzieciaków, która akurat tam przebywała nie ukończyła nawet Akademii. Jak sobie wyobrażają samotną walkę z nieznanym dorosłym przeciwnikiem i niewiadomo jak potężnym.
-One nie są same. – powiedział spokojnie Asagi – To prawda, że jest tam tylko kilkoro nieco starszych shinobi, którzy raczej się nie będą mieli szans, ale jest tam również ktoś dorosły.  Pan Bee!
Chłopak zakończył z wesołym uśmiechem. Zapanowała przez chwilę cisza.
-Ale skąd ta pewność? – spytał Naruto.
-Suzaku powiedział, że zaopiekują się ÓSEMKĄ dzieciaków. – odparł akcentując liczbę – To niezbyt skomplikowany szyfr. Gdy mówi się o ogoniastych bestiach używa się liczby odpowiadającej ogonom.
-A ja się cały czas zastanawiałem gdzie mój durny brat polazł! – krzyknął A uderzając się w głowę.
-To zmienia całkiem postać rzeczy. – stwierdził Shikamaru – Gdybyśmy mogli przekazać kiedy nastąpi wymiana…
-Już wiedzą. – rzekł Asagi i znów wszyscy utkwili w nim zdziwione spojrzenia. Chłopak wzruszył ramionami.  -  Powiedziałem przecież „Wytrzymajcie jeszcze godzinę”.
-Świetna robota Asagi! – krzyknął zadowolony Naruto klepiąc Sarutobiego w ramię. – Wygląda na to, że nauka pod okiem takiego inteligenta jak ty Shikamaru nie poszła na marne – zwrócił się do Nary puszczając mu oczko
-A swoją drogą to skąd to wszystko wiesz? – zastanowiła się Mizukage. Chłopak uśmiechnął się podnosząc w górę prawą rękę teraz wszyscy widzieli, że na nadgarstku ma zawiązaną bransoletkę z rzemyków i zawieszkę w kształcie gwiazdki.
-  Też w końcu należę.. to znaczy należałem do Arkadii polubiłem tą zgraję. Jednak znasz Hokage-sama ich zasady. „Dorośli mają wstęp wzbroniony” więc gdy skończyłem 20 lat nie miałem już prawa wstępu na ich „tajne zebrania”. – odparł wzruszając ramionami.
-Dobra, nie ociągajmy się. Musimy wszystko przygotować. Ruszać się! – krzyknął Raikage wszyscy  zgromadzeni rozbiegli się aby wykonać polecania przełożonych. Wiedzieli, że teraz od nich zależy życie niewinnych dzieci.
Naruto podszedł do ciemnego okna, przez które chwilę temu uciekła dwójka członków Ragnarok. Oparł dłoń o framugę spoglądając w nocne niebo, które zostało w połowie zasnute gęstymi chmurami. Poszarpane obłoki na tle jasnych gwiazd i niemal okrągłego księżyca przypominały kły jakiegoś potwora. Chmury zabłysły światłem jakby stwór obnażał swoją paszczę tuż przed zaatakowaniem swej ofiary. Rozległ się złowrogi pomruk, który przerodził się w głuchy grzmot obwieszczający nadchodzącą burzę. Szósty Hokage spoglądał na nadchodzący żywioł wciąż nie mógł uwierzyć, że wszystko to dzieje się naprawdę pierwszy raz czuł się tak bezradny. Wtedy poczuł dotyk na swej dłoni odwrócił się. Ujrzał wpatrzone w niego jasne oczy Hinaty, w których odbijała się troska i wielki niepokój.
-Naruto… - chciała coś powiedzieć, lecz Uzumaki przygarnął ją do siebie i przytulił mocno.
-Nie martw się kochanie. – szepnął gładząc ja po włosach – Obiecuje, że sprowadzę ich wszystkich bezpiecznie. Nie pozwolę ich skrzywdzić przysięgam ci.
Hinata wtuliła się w niego i uśmiechnęła się delikatnie.
-Wiem o tym. Na pewno ich pokonasz wieżę w ciebie.
Naruto poczuł ukłucie w sercu ogarnęło go dziwny lęk, że sam nie był pewien czy pokona tych ludzi. Odrzucił od siebie to wrażenie. Nie wiedział czemu nawiedziła go to uczucie to było dziwne. Ta noc ma w sobie coś niepokojącego i to nie ze względu na burze.


Sai przemierzał szybko opustoszałe uliczki Konohy deszcz zacinał coraz mocniej odbijając się od białej maski chroniącej twarz ANBU. W końcu dotarł na skrzyżowanie ulic gdzie zatrzymał się w oczekiwaniu. Po chwili obok niego pojawiła się jeszcze piątka skrytobójców wioski Liścia okrytych czarnymi płaszczami.
-Znaleźliście coś? – spytał
-Niestety nie kapitanie – odparł jeden z zamaskowanych.
-Udajcie się do miejsca wymiany tam dalsze rozkazy przekaże wam Shikamaru Nara.
-A ty kapitanie? – zapytał najbliżej stojący ANBU
-Dołączę za chwilę. Muszę coś jeszcze sprawdzić.
Po tych słowach Shinobi rozpłynęli się w kłębach dymu. Sai podszedł do jednego z domków na ulicy, który miał mały daszek osłaniający ganek. Na poręczach i przy suficie rozłożone były liczne kolorowe lampiony mimo, ze większość pogasił wiatr i deszcz to dawały odrobinę światła. Ukląkł na drewnianej podłodze i rozłożył zwój i pędzel. Umaczał pióro w kałamarzu i przeniósł go nad pergamin jednak zatrzymał się tuż nad białym arkuszem.
-Co ja robię? – pomyślał – Powinienem być na miejscu wymiany wraz z innymi. Przecież zaraz wszystko się zacznie.
Jednak przyjaciel Naruto nie potrafił tego wyjaśnić, ale coś go niepokoiło. Przed oczami stanęła mu uśmiechnięta buzia okolona kaskadą kasztanowych włosów „Czasem trzeba słuchać serca niż rozumu, podążanie za przeczuciem daje często lepszy efekt niż ścisłe trzymanie się racjonalizmu” . Mężczyzna westchnął przypomniał mu się Naruto i jego słowa, że ta mała ma na niego niesamowity wpływ, że się zmienił i zachowuje się „niemal” jak ojciec. Przez pewien czas w to nie wierzył, ale musiał przyznać racje zależało mu na Hoshizorze Yume i teraz gdy została porwana wraz z innymi dziećmi drżał z niepokoju w głębi serca. A teraz jeszcze, mimo wyraźnego rozkazu żeby po sprawdzeniu najważniejszych punktów w Wiosce i bram udać się w pobliże punktu wymiany, on został tu jeszcze, bo… coś mu kazało.
-Dość tego. – mruknął chowając przybory – Nie po to Naruto mianował mnie kapitanem i dowódcą ANBU bym teraz nie wykonywał rozkazów. Daję zły przykład podwładnym. Co się ze mną dzieje? Przecież to niedorzeczne.
Powstał z klęczek zamierzając zaraz udać się do miejsca gdzie powinien być już dawno. Gdy nagle na podłodze ganku wylądowało coś małego uderzając o  ścianę. Sai instynktownie wyciągnął kunai szykując się do przyjęcia ataku, lecz zaraz opuścił broń gdy zobaczył co takiego tu wpadło.
-Oj Suta. Masz talent do zaskakiwania ludzi. – zwrócił się do małej wiewiórki nadal oszołomionej po spotkaniu ze ścianą. – Nie powinieneś być z Yume? – spytał biorąc przemoczone zwierzątko na ręce. Na dźwięk imienia wiewiórka ożywiła się, pisnęła głośno i zeskoczyła na ziemię z rąk Saia. Mężczyzna zaintrygowany przyglądał się zachowaniu zwierzątka, które teraz wybiegło na deszcz w ciemną ulice, by po chwili powrócić pod nogi mężczyzny popiskując niepokojącą.
-Chcesz żebym za tobą poszedł. – stwierdził ciemnowłosy w myślach zaś – Powinienem iść do reszty. To niedorzeczne abym biegał za jakąś wiewiórką kiedy tam mnie potrzebują.
Postawił pierwszy krok w stronę południowego krańca wioski – tam na leśnej polanie miała się odbyć wymiana wszyscy najpotężniejsi shinobi czekali w gotowości na wrogów. Mimo krótkiego czasu udało się opracować pewien plan działa. Wszystko było przygotowane, jednostki musiały tylko odpowiednio się synchronizować i działać według instrukcji. Zaczął powoli iść ulicą. Nie można było działać samowolnie lub nierozważnie, bo to zaważyłoby na powodzeniu misji. Takie zachowanie zagroziłoby życiu wielu, na pierwszym miejscu zawsze powinno być to co najważniejsze- bezpieczeństwo wioski nawet kosztem jednostek. Sai zatrzymał się. Dlaczego myśli, że ona zginie? Przecież jest z pozostałymi w bazie. Ale w takim razie co tu robi Suta? Burza rozszalała się na dobre, niebo co chwila było przecinane przez błyskawice, które z hukiem rozdzierały niebo. Wiał silny, zimny wiatr, biały płaszcz kapitański nie chronił zbyt dobrze przed chłodnymi podmuchami. Sai spojrzał w górę na zakryty chmurami firmament „Mimo, że nie zawsze je widzimy gwiazdy zawsze świecą nad nami i nic tego nie zmieni. To cisi przewodnicy wszystkich ludzi” Te słowa obiły się w jego głowie niczym dzwony ujrzał śmiejące się szmaragdowe oczy. „One patrzą na nas i widzą gdziekolwiek jesteśmy”. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i pobiegł w przeciwnym kierunku za cierpliwie wyczekującym go Sutą.


-Ale paskudna pogoda – mruknął A poprawiając płaszcz na swoich ramionach
-No kto by przypuszczał drogi Raikage, że po tych wszystkich bitwach najbardziej będzie ci przeszkadzał mały deszczyk? – rzuciła stojąca obok Mei. Przez ciemne niebo przetoczyła się z hukiem potężna błyskawica oświetlając piątkę kage stojących na środku polany.
-Nie nazwałabym tego „małym deszczykiem” – powiedziała Kurotsuchi spoglądając na kaskady wody spadające z nieba tworząc niemal jednolitą ścianę.
- Uspokójcie się! – warknął Naruto – Na gadki o pogodzie wam się zebrało.
-Nie mów, że ty nie wolałbyś siedzieć sobie w ciepłym pokoju i popijać herbatkę jak lordowie.– powiedziała Tsukikage prychając pod nosem – Zwiali do swoich apartamentów jak tylko zaczęło mocniej grzmieć.
 -Od kiedy taka gderliwa się zrobiłaś Kurotsuchi? Gorzej niż twój świętej pamięci dziadek. – rzekł Raikage, przywódczyni Iwagakure spojrzała ze złością na A przygotowując ciętą odpowiedz.
Naruto wzniósł oczy ku niebu, lecz po chwili pod naporem chłodnych kropel schował twarz pod kapturem płaszcza.
-„Z nimi to gorzej niż z małymi dziećmi”- pomyślał-  „Dobrze, że chociaż ci wszyscy arystokraci uwierzyli, że ich pociechy są całkowicie bezpieczne. Ta burza to przynajmniej dobre wytłumaczenie dlaczego ich nie przyprowadziliśmy. Ech, gdzie te zwoje powinni je już przecież przynieść zaraz tu będą oni”.
Jak na zawołanie za nimi od strony wioski rozległy się pośpieszne kroki i pojawiła się postać w pelerynie.
-No nareszcie. – rzekł Naruto podchodząc do postaci, która wyciągnęła przed siebie drewniane ozdobne pudełko, w nim przechowywane były owe tajemnicze zwoje.
– Wybacz Szósty ale wiesz dobrze, że zdjęcie wszystkich pieczęci zabezpieczających nasze, jak to mówią dzieciaki,  Archiwum X trochę zajmuje. – na dźwięk tego głosu Naruto drgnął i omal nie upuścił pudełka.
-Tsunade?! – niemal krzyknął zaskoczony – Co ty tu robisz? Powinnaś czekać z innymi chcesz wszystko popsuć?!
-O ile dobrze pamiętam ten cały Nero powiedział, że mogą tu przebywać kage – odparła spokojnie Saninka – Ja bez względu na wszystko jestem Piątą Hokage i nie masz prawa mi zabraniać czegokolwiek.
Naruto już chciał przypomnieć blondynce, że on teraz jest przywódcą wioski i może wymagać aby natychmiast się oddaliła, lecz w tym momencie wyczuł, że od frontu ktoś się zbliża.
-Nadchodzą – powiedział Gaara swoim chłodnym tonem. Gdy kolejna błyskawica rozświetliła polane pojawiły się dwie postacie przed obliczami kage pięciu wiosek.
-No, no, no – zamruczał Nero, a blask błyskawicy oświetlił jego wykrzywioną we wrednym uśmiechu twarz. – Wygląda na to, że Kage potrafią dotrzymać słowa. Ale chwileczkę.  – przyjrzał się stojącym przed nim ludziom – Któż to do was dołączył? Chyba inaczej się umawialiśmy?
-Jestem Tsunade. Piąta Hokage Wioski Ukrytej w Liściach – odparła kobieta grobowym głosem –Liczyliście pewnie, że już dawno kopnęłam w kalendarz?
-Nie, ależ oczywiście, że nie – zapewnił rudzielec – Sądziliśmy tylko, że jako ponad 70 letnia staruszka nie będziesz miała sił ani ochoty żeby ruszyć się sprzed wygodnego kominka, by straszyć dzieci swoimi zmarszczkami.
-Coś ty powiedział?! – krzyknęła dotknięta do żywego Piąta, która już zamierzała ruszyć na rechoczącego Nero, lecz została powstrzymana przez Naruto.
-Tsunade opanuj się – mówił do wyrywającej się blondynki – On na to właśnie liczy.
-Dość już tego – warknęła Hekate wyraźnie zniecierpliwiona – Dajcie nam te zwoje.
-Są tutaj – odparł Naruto wskazując na drewniane pudełko – Teraz gdzie są dzieci?
-Nie tak prędko. Połóż je na ziemi i odsuńcie się parę kroków. – Kage spojrzeli na Uzumakiego
-Róbmy co każe – mruknął kładąc pudełko na mokrej trawie i cofając się kilka kroków
-Nero – warknęła kobieta do towarzysza – Sprawdź czy wszystko się zgadza.
-Jak sobie życzysz, moja Ptaszyno – odparł mężczyzna podchodząc spokojnie do pozostawionego na środku pudełka. Hekate śledziła jego ruchy, potem przyjrzała się stojącym naprzeciw nich Kage.
-„Coś jest nie tak” – przemknęło jej przez myśl, świetle błyskawicy ujrzała skupioną twarz Hokage przyglądającego się Nero, który przyklęknął już przy pudełku.
-Nero! Stój! – krzyknęła, lecz było już za późno gdy tylko mężczyzna dotknął drewnianego wieczka jakby znikąd pojawiły się łańcuchy, które oplotły rudowłosego nim ten zdążył zareagować.
-Cholera. –szepnęła Hetake i zaczęła biec w stronę linii drzew, lecz niespodziewanie natrafiła na barierę wokół polany. – Cholera!– zaklęła znowu gdy ujrzała, że za barierą pojawiają się kolejni snobi.
-Naprawdę sądziliście, że wyznaczając nam na miejsce spotkania nasz teren i mając za przeciwników kage zdołacie coś wskórać? – spytał Naruto lekko rozbawionym głosem wskazał na przeźroczystą bańkę otaczającą polanę – To specjalna bariera połączona z iluzją patrzący od zewnątrz widzi to co chce zobaczyć, ciekawe prawda? Zapewniam cię, że nie wyślesz stąd żadnego sygnału to twoich towarzyszy, bo widzą jedynie, że wszystko idzie zgodnie z planem. – spojrzał na kobietę złowrogo – Myślisz, że dasz radę Szóstce najpotężniejszym ludziom w świecie shinobi? Twój towarzysz już ci nie pomoże. Lepiej się poddaj i powiedz gdzie przetrzymujecie dzieci.
Hekate stała przy ścianie bariery z opuszczoną głową lekko się trzęsąc. Naruto zaczął iść w jej stronę powolnym krokiem,
-Daje ci ostatnią szanse. – powiedział Hokage spoglądając na kobietę gdy ta zaczęła się jeszcze bardziej trząść by zgiąć się w pół i wybuchnąć gromkim niepohamowanym śmiechem. Kage zatrzymali się oszołomieni. Czyżby ze strachu oszalała?
-Ha ha ha no muszę przyznać, że to niesamowity i sprytny plan – stwierdziła ledwo tłumiąc śmiech – Mógłby nawet wypalić gdyby nie pewien mały szkopuł. – kobieta spojrzała na zdziwionych ludzi przed nią przekrzywiając głowę. – To ja trzymam w rękach życia waszych dzieci.
-Co takiego?
-Nie tylko wy drodzy kage posiadacie niezwykłe umiejętności – odparła spokojnie – Ja na przykład potrafię sprawić, że cały budynek, a nawet miasteczko niespodziewanie znika – kontynuowała tajemniczo
-Więc świetnie się składa – powiedziała Mei – Oszczędzisz nam poszukiwań i natychmiast zwrócisz nam dzieci.
-Wybacz ale nie mam zamiaru tego zrobić – odparła Hekate
-Nie masz wyboru, bo inaczej..
-Niby co Raikage? Zabijecie mnie? Pobijecie do nieprzytomności? Będziecie torturować? – popielatowłosa kpiła w najlepsze z niezwykłą pewnością siebie – Nic mi nie zrobicie, bo wtedy możecie być pewni, że wasze dzieci zginą.
-Nie gadaj głupot – warknęła Kurotsuchi – Ona gra na czas na pewno kłamie.
-Doprawdy? A może szacowny pan Hokage wejdzie w swój słynny tryb bijuu, dzięki któremu jest w stanie wyczuwać czakrę na wielkie odległości i sam oceni czy mówię prawdę?
Wtem przez polanę przetoczył się złocisty błysk i nie był to bynajmniej piorun. Naruto pojawił się przy kobiecie, którą znienacka uderzył w brzuch. Hekate zgięta w pół poleciała wprost na barierę tam na przeźroczystej ścianie zatrzymała się i przyciśnięta dodatkowo przez Szóstego Hokage.
-Przestań sobie z nami igrać! – krzyknął – Nie masz szans więc… - urwał znienacka, a jego spojrzenie wyrażało wielki szok puścił kobietę i cofnął się oszołomiony – Niemożliwe..
-Naruto o co chodzi? – spytał zdziwiony Garaa podchodząc do przyjaciela. Uzumaki przełknął ślinę
-Ona mówi prawdę.. Ma dzieci. Czuję ich czakrę. Bardzo przytłumioną, ale są gdzieś tu.
-Ale jak? 
-Dzięki mojej technice Sokonashi no Ana potrafię pochłonąć największe i najcięższe przedmioty i przenieść je w dowolne miejsce lub przechowywać ile zechcę w takich na przykład woreczkach – powiedziała Hekate machając przed sobą małym zawiniątkiem trzymanym w dwóch palcach. Kage utkwili zdziwione spojrzenia w kobiecie, która po chwili schowała zawiniątko do kieszonki przy pasku.
-Mam pełną kontrolę nad tym co się dzieje z przedmiotami, które pochłonę. Stworzyłam jakby własny wszechświat, w którym mogę robić co zechcę. Na przykład w jednej chwili mogę pozbawić naszych milusińskich całego tlenu.
-Nie pozwolę ci! – krzyknął Raikage rzucając się na kobietę z uniesioną pięścią zatrzymał się jednak gdy poczuł chłodne ostrze na swym gardle
-Naprawdę sądzisz, że ci się uda? – spytała zimno Hekate trzymając niezwykle potężny miecz o bogatych zdobieniach, którego ostrze spoczywało na krtani przywódcy Chmury utrzymując go tym samym w bezpiecznej odległości.
-Raikage, proszę ustąp, wygrała- powiedziała cicho Tsunade, Mężczyzna powoli cofnął się miotając w stronę kobiety spojrzenie, które mogłoby zabić.
-A zatem. – rzekła Hekate wbijając ostrze miecza w ziemie i opierając się o niego – Ustalmy nowe warunki.

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Się dzieje... aż nie wiem co napisać... Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    świetny rozdział, plan rewelacyjny, ech kim ona naprawdę jest jak ma takie umiejętności, ciekawe dokąd ta wiewiórka prowadzi Saia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń