-… wtedy skopałem.. wróć ZAkopałem to bydle, które chciało
sobie zrobić z Sucharka przekąskę, i wróciliśmy z naszą księżniczką. – Głos
dochodził z bardzo daleka, a Mikomi było
tak ciepło i przytulnie. Otaczało ją coś niebywale miękkiego zupełnie jak puchowa
kołdra we własnym łóżku. – Jednego nie kapuje dlaczego ten zwierzak sobie tyle
trudu robił by upolować takie chuchro? Przecież nie wystarczyłoby nawet na
jeden kęs.
-Zaatakował mnie, bo wszedłem na jego terytorium to w końcu
drapieżnik. –padły słowa wyraźnie
niezadowolonej drugiej osoby. Rozległ się syk bólu.
-Spokojnie braciszku już kończę. – odezwał się dziewczęcy
głos. Mikomi powoli otworzyła oczy i uniosła lekko głowę z wysokiej sterty
futer na których leżała. Początkowo
oślepił ją jasny blask, buzującego ogniska, jednak po chwili niewyraźne kontury
wokół płomieni zaczęły przybierać
ludzkie kształty. Ujrzała cztery osoby, ciemnowłosego chłopca, a tuż obok
niewiele starszą dziewczynę, która smarowała jego podrapane ramię jakąś maścią,
naprzeciw ogniska siedział starzec, o rzadkiej, siwej brodzie opadającej mu na
piersi i palił z zamyśleniem długą fajkę, najbliżej siebie Mikomi widziała
młodego mężczyznę najwyżej dwudziestoletniego o niezwykłym ciemnozielonym
odcieniu włosów, przydługa grzywka opadała mu na oczy
-Oj, Sucharku, Sucharku… – westchnął z dezaprobatą młodzieniec
– W bodygarda zachciało ci się bawić, a sam nie potrafisz siebie ochronić.
-A co twoim zdaniem miałem zrobić? Usłyszałem płacz, więc
poszedłem sprawdzić.. – mruknął
-I niespotykanym zbiegiem okoliczności spotkałeś księżniczkę
w niebezpieczeństwie. – dokończył młody człowiek z lekkim przekąsem – Ale wiesz
jeśli chcesz zostać jej rycerzem w lśniącej zbroi to musisz trochę popracować
nad pokonywaniem potworów i sprawić sobie inne wdzianko.
-Nie mam zamiaru być żadnym rycerzem. – burknął chłopiec
rumieniąc się
-Daj już mu spokój, Seiran – odezwała się dziewczyna kończąc
bandażować ramię brata – Ale następnym razem zawiadom nas jak będziesz chciał
się oddalić. Martwiłam się. – dodała uśmiechając się do chłopca.
-Przepraszam, już więcej nie będę. – mruknął z zakłopotaniem
- W każdym razie dobrze tak się skończyło. Ale powiedz mi
szczerze, braciszku – jego ton wskazywał na powagę – Czy według ciebie ta mała
ma urodę godną księżniczki? Tylko się nie wymiguj od odpowiedzi, - dodał szybko
– wiesz, że i tak nie dam ci spokoju.
-Cóż… - rumieniec ciemnowłosego pogłębił się – Myślę, że
jest bardzo ładna. –Młodzieniec nazwany Seiranem uśmiechnął się triumfalnie
- Co ty na to księżniczko?– zwrócił się niespodziewanie do
Mikomi – Skoro na twą urodę zwrócił uwagę nawet on, to musi być iście anielska.
Możesz dopisać do listy kolejnego adoratora. – W córkę Naruto były teraz
wpatrzone trzy pary spojrzeń. Dziewczynka speszona tym nagłym zainteresowaniem
spuściła oczy.
-Hej! Podpuściłeś mnie! – krzyknął oburzony chłopiec cały
czerwony, tym razem ze złości, stał nad zielonowłosym celując w niego
palcem – Wiedziałeś, że się ocknęła! Ty
podły manipulatorze..
-Rikuo, uspokój się. – odezwał się do tej pory milczący
starzec
-Ale dziadku… - chciał oponować chłopiec, lecz napotkawszy
nie znoszący sprzeciwu wzrok mężczyzny, usiadł posyłając pełne złości
spojrzenie uśmiechającemu się młodzieńcowi.
Mikomi przyglądała
się tej scenie nie bardzo wiedząc co powinna zrobić. Nie wiedziała gdzie jest,
ani kim są ci ludzie? Nagle zbladła, przypomniała sobie wydarzenia z ostatnich
dni, porwanie, wyczerpującą podróż, Ezawa i jego przerażającego pupila. Czy ci
ludzie też są z nim? Nie, przecież pozbyli się Aresa.. To znaczy, że teraz
Mroczny Łowca pewnie ją szuka..Zaczęło ogarniać ją przerażenie. Ci ludzie są w
niebezpieczeństwie!
-Moje dziecko, nie musisz się już bać. – odezwał się
starzec, na jego pooranej zmarszczkami twarzy pojawił się łagodny uśmiech –
Wszystko będzie dobrze.
-No jasne! – wtrącił entuzjastycznie młodzieniec – Tego potwora już nie ma, więc nie musisz się
bać. Z nami nie zaatakuje cię żadne futrzaste bydle.
-Futrzaste bydle? – rozległ się lekko chrapliwy głos tuż
obok Mikomi, dziewczynka aż podskoczyła.
-Wybacz Sen-san.. Nie miałem ciebie na myśli…
Rudowłosa powoli spojrzała w miejsce skąd dobiegał, ujrzała
potężną kosmatą paszczę z obnażonym szeregiem ostrych kłów i złowrogie oczy o
pionowych źrenicach. Pisnęła przerażona, gdy zorientowała się, że futra, na
których leżała ożyły. Odrzuciła koc i rzuciła się do ucieczki wpadła jednak
wprost w ramiona Seirana i odruchowo wtuliła się w jego pierś.
-Hej, spokojnie Sen nic ci nie zrobi. – rzekł zaskoczony
młodzieniec , uspakajająco gładząc ją po głowie
-Biedne kociątko , musiała dużo przejść – powiedziała
potężnych rozmiarów biały tygrys – Wybacz, że cię wystraszyłam, ale jak sama
zauważyłaś Seiran bywa bardzo denerwujący. Jestem Sen pomagam tej rodzinie i
zapewniam cię nie jestem ludożercą – zwróciła się do Mikomi. Posłała rudowłosej
coś co mogło uchodzić za uśmiech. Dziewczynka jednak przyglądała się z lekką
obawą wielkiej kocicy.
-Ni-ic się n-ie stało – wydukała jeszcze drżącym głosem.
Tygrysica zerknęła na nią przyjaźnie po czym niczym domowy kotek zaczęła lizać
swoją łapę, teraz zupełnie nie wyglądała jak niebezpieczny drapieżnik pokroju
Aresa.
-Z tego wszystkiego nawet się nie przedstawiliśmy –
powiedział starzec odkładając swą fajkę, Mikomi skupiła na nim swą uwagę –
Nazywam się Miyagi Tanba, a to są moje wnuki.
Izumi – wskazał na brązowowłosą dziewczynkę, która posłała jej ciepły
uśmiech – Rikuo – kiwnął na chłopca, który ją znalazł i siedział teraz naburmuszony
– a to…
-Ja jestem Seiran! – przerwał mu zielonowłosy z uśmiechem –
Ale możesz do mnie mówić Sei-san, Wielki Bracie lub..
-.. Durny Kret. –warknął niespodziewanie nadąsany Rikuo.
Nastała chwila ciszy.
-Rany musiałeś się bardzo zdenerwować skoro wypominasz mi
moje kalectwo. –westchnął młodzieniec wstając – Pójdę sprawdzić czy złapały się
jakieś ryby, dziadku. – powiedział po czym oddalił się w stronę niedalekiej rzeki.
Starszy mężczyzna westchnął przeciągle po czym, zapadła cisza Rudowłosa nic z tego
nie rozumiała, ale nie miała możliwości by spytać.
-A co się stało z twoimi włosami? – spytała niespodziewanie
Izumi przybliżając się do dziewczynki – To jakaś nowa moda wśród wyższych sfer?
Dziewczynka dotknęła swoich postrzępionych, nierównych
kosmyków, tacie zawsze podobały się jej długie rude włosy, naszły ją
wspomnienia rodziny i poczuła wielka tęsknotę za domem.
-Nie, to Ezaw mi je ściął. – powiedziała cicho, starając się
zatrzymać w oczach gromadzące się łzy – I nie jestem żadną księżniczką.
-Każda dziewczyna jest księżniczką dla swojego taty – rzekła
brązowowłosa, a jej czarne oczy napotkały przepełnione bólem i tęsknotą
błękitne tęczówki. Dla Mikomi było tego za dużo, łzy zaczęły same płynąć, nie
była w stanie ich powstrzymać. Izumi widząc to objęła dziewczynkę, która
przerywanym płaczem głosem opowiedziała swój historie. Nie była pewna czy
dobrze robi ale czuła, że może zaufać tym ludziom. Była taka samotna i
bezbronna, ale mimo to nie powinna mieszać tej rodziny.
-…Więc powiedzcie mi tylko gdzie jesteśmy i gdzie mogę
odnaleźć jakiś posterunek shinobi. – powiedziała kończąc swoją opowieść cały
czas pochlipując – Ezaw jest bardzo groźny i na pewno silny. Przepraszam, że
was w to wplątałam, ale jeśli się poszczęści to może was nie znajdzie i…
-Weź nie gadaj głupot – odezwał się Rikuo – Nie ma mowy
byśmy cię tak zostawili skoro wiadomo, że czyha na ciebie twój porywacz.
Prawda, dziadku?
Starzec w zamyśleniu wydmuchiwał okręgi z dymu. Spojrzał
poważnie na młodą Uzumaki.
-Mój wnuk ma racje nie zostawimy cię samej – rzekł spokojnie
– To byłaby plama na honorze, pozostawienie małej dziewczynki na pastwę losu.
Dlatego pomożemy ci wrócić bezpiecznie do domu.
-Ale… - chciała oponować Mikomi, lecz przerwała jej Izumi
-Z dziadkiem nie ma dyskusji gdy coś postanowi, Mikomi-chan.
A teraz trzeba doprowadzić twoje włosy do porządku, nie chcesz chyba by taką
zobaczyli cię bliscy, co? – dziewczyna już wyjęła z torby nożyczki i grzebień
po czym zaprała się do wyrównywania fryzury młodej Uzumaki
-Ale ja nie mogę tak wam się narzucać – szepnęła – Przecież
nawet mnie nie znacie, nie macie obowiązku mi pomagać, a Ezaw jest straszny i
może tu być w każdej chwili! Jak możecie być tacy spokojni?
-Nie jesteśmy takimi zwykłymi podróżnikami, księżniczko. –
odparł pan Miyagi i uśmiechnął się – Znam się nieco na pieczęciach i barierach.
Jesteśmy chronieni przez jedno z nich, więc nie musisz się niczego obawiać. –
nabił swą fajkę nowym tytoniem, zapalił ją od ogniska i kontynuował – Widzisz
księżniczko, wędrujemy z pewna bardzo ważną misją. Moim zadaniem jest spotkać
się z przywódcami wiosek shinobi i przekazanie im bardzo ważnej wiadomości. Jak
miałbym wykonać moje zadanie, skoro nie byłbym w stanie spojrzeć twemu ojcu,
jednemu z najpotężniejszych przywódców, w oczy, gdyż nie pomogłem jego córce i
prawdopodobnie przyczyniłem się do jej śmierci? Byłbym gorszy niż ci złoczyńcy,
którzy rozkazali cię uprowadzić.
Dziewczynka przyglądała się jak siwowłosy z niezmąconym
spokojem wydmuchuje kłęby dymu. Poczuła spokój ogarniający jej ciało niczym
ciepły koc, wciąż jednak miotały nią wątpliwości.
-Tymczasem, weź to i miej zawsze przy sobie. – dodał starzec
zdejmując z szyi naszyjnik i wręczając go Mikomi. Dziewczynka zaczęła
przyglądać się wisiorkowi, był ze srebra o okrągłym kształcie. Na tarczy były
wyryte wizerunki tygrysa i smoka prężących się do ataku, odwróciła go, z
drugiej strony okrąg z wygrawerowanym sierpem księżyca i małymi gwiazdkami.
-To symbole naszego klanu i wioski. – rzekła Izumi pokazując
podobny wisiorek u jej szyi, tylko nieco mniejszy.
-Jest piękny. Ale ja nie mogę go przyjąć. – szepnęła
rudowłosa wyciągając dłoń z naszyjnikiem do starca.
-To amulet ochronny, moje dziecko. – odparł Miyagi,
zamykając jej dłoń na ozdobie – Daje ci go na czas podróży. Dzięki niemu
będziesz bezpieczna. Jeśli nie będziesz chciała go zatrzymać, to oddasz mi go
gdy dotrzemy do Konohy. Ale na razie lepiej jeśli go będziesz nosić. Zgoda?
Dziewczynka po chwili wahania kiwnęła głową i założyła naszyjnik.
-Poza tym nawet jeśli spotkamy tego całego Ezawa to go
pokonamy. – zapewnił Rikuo z krzepiącym uśmiechem – Dziadek go załatwi i Seiran
też, on jest bardzo silny i na pewno… - zamilkł przygryzając dolną wargę.
-Właśnie Rikuo – rzekł pan Miyagi poważnym głosem – Wiesz co
powinieneś zrobić. Nie możesz tak brać do siebie jego słów, przecież wiesz jaki
on jest.
-Tak wiem. Przeproszę go. – burknął chłopiec wlepiając wzrok
w ogień. Mikomi spojrzała po nich zaciekawiona.
-Ale o co właściwie chodzi? – spytała mając nadzieję, że
nikogo tym nie urazi. Izumi skończyła podcinać jej włosy, teraz sięgały jej do
brody, ale były przynajmniej równe. Wnuczka pana Miyagi westchnęła cicho.
-Seiran nie lubi gdy ktoś z nas wypomina mu jego hmm…
defekt.
-To, że jest takim niepoprawnym żartownisiem? Zupełnie jak
mój brat i siostra, no i tata. Ale co to ma wspólnego z jakimś „kretem” –
spytała zdziwiona
-To proste. –
powiedział pan Miyagi. – Seiran jest niewidomy. – Teraz to Mikomi była
zszokowana.
-Ale.. Ja nie zauważyłam.. – wydukała rumieniąc się –
Przecież to on nas uratował od tego potwora i wiedział, że się obudziłam… a
teraz poszedł… czy to nie jest niebezpieczne dla niego? – dziewczynka nic z
tego nie rozumiała i trochę się gubiła gdy ujrzała lekkie uśmiechy na twarzach
towarzyszy.
-Brak jednego zmysłu nadrabia wyostrzonymi pozostałymi. –
odparł starzec – Jest silnym wojownikiem i całkowicie sprawnym młodym
człowiekiem. Na pewno pochlebi mu to, że nie ZOBACZTŁAŚ, że nie widzi. – dodał z lekkim uśmiechem, a pozostali
zachichotali.
-Pewnie będzie zawiedziony, że to nie on sam cię uświadomił
–rzekła Izumi – Lubi robić takie żarty nowo poznanym ludziom. To zabawne, sam
wymyśla dowcipy na swój temat, jednak gdy ktoś z najbliższych wypomina mu, że
jest niewidomy robi się strasznie ponury. – dodała ciszej
-Właściwie to długo go nie ma – stwierdził Pan Miyagi wstał
podpierając się długą laską– A będziemy musieli zaraz wyruszać. Izumi pomóż mi
spakować co potrzebne. – dziewczyna
zaraz podeszła do mężczyzny i zaczęli wspólnie składać obóz. Mikomi
chciała pomóc jednak dwójka odrzuciła jej propozycje mówiąc, że w końcu jest
ich gościem. Usiadła więc przy ognisku rozkoszując się jego ciepłem. Obok
milczący Rikuo nadal wpatrywał się w płomienie z poważną miną. Dziewczynka
zaczęła przyglądać się chłopcu, był bardzo szczupły i blady nawet w złocistym
blasku ognia było to bardzo widoczne. Jakby niedawno przeszedł jakąś chorobę.
Wzrok przyciągały oczy o niezwykłym miodowo-złotym odcieniu okolone gęstymi
rzęsami. Mimo dość anemicznego wyglądu Mikomi musiała przyznać, że był
przystojny.
Drgnęła, bo uświadomiła sobie, że to niegrzecznie tak się
komuś przypatrywać. Zaczęła rozmyślać co ją czeka. Tak się cieszyła, że
niedługo zobaczy rodzinę. Ciekawe czy tęsknili za nią tak mocno jak ona?
Zastanawiała tylko się czego chciał od niej Ezaw i gdzie, lub do kogo ją
prowadził? Miała nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała oglądać Mrocznego
Łowcy i jego strasznego psa. Zadrżała na samo ich wspomnienie, odegnała od
siebie te myśli i zaczęła więc przyglądać się linii drzew pogrążonych w mroku
nocy. Gdy już przywykła do ciemności, widziała wyraźnie rysujące się ciemniejsze
konary drzew, które na tle oświetlonego przez księżyc i gwiazdy nieba. Wyglądały jak jakieś potwory
o kościstych palcach, wiatr wprawiał je w ruch, mogło się wydawać, że ożyły.
Wtem jeden z pni oderwał się od linii drzew i kroczył teraz w ich kierunku!
Dziewczynka zdrętwiała. To Ezaw ją znalazł i przyszedł po
nią! Ciemna postać bezszelestnie weszła w krąg światła i Mikomi odetchnęła z
ulgą to był jednak Seiran. Jednak wyglądał jakoś dziwacznie, zbliżył się do
ogniska niezauważony przez Rikuo. Mikomi nabrała powietrza chcąc o coś zapytać,
lecz młodzieniec przystawił palec do ust nakazując milczenie. Co było dość
trudne, bo rudowłosa dusiła w sobie śmiech na widok nakrycia głowy
zielonowłosego, które stanowiły ryby! Trzy duże nieruchome okazy, po jednym
przy uszach i na czubku głowy! Chłopak usadowił się tuż za plecami Rikuo, a
następnie poklepał go w ramie, by zwrócić jego uwagę. Ciemnowłosy odwrócił się,
widząc tuż przy swojej twarzy istotę o czterech gębach w tym trzech rybich,
wrzasnął i cofnął się zaskoczony.
-Hahaha! Mam cię młody! – krzyknął Seiran zanosząc się od
śmiechu – Dobrze, że nie widzę twojej miny, bo chyba bym ze śmiechu nie wyrobił
buchacha! – Wszyscy przyglądali się temu z uśmiechami na twarzach
-Coś czułam, że szykujesz coś głupiego, Seiranie. – odezwała
się Sen przyglądając się z dezaprobatą młodzieńcowi jako jedyna zachowała pełną
powagę. – Nie rozumiem ludzi, by bawić się w ten sposób jedzeniem. Tylko się
marnuje.
Chłopak jednak nic sobie z tego nie robił i paradował po
małej polanie ze swoim nowym nakryciem głowy.
-Od dziś możecie mi mówić Cerberybus. Nowy gatunek stwora o
trzech rybich głowach. – powiedział
szczerząc zęby do chichoczących dziewczynek i uśmiechającego się pod nosem
starca. Jedynie Rikuo starał się zachować poważny wyraz twarzy.
-Seiran, ja.. – zaczął, wtedy młodzieniec przysiadł tuż
przed nim przybierając poważny wyraz twarzy
-No, słucham cię Rikuo. – rzekł nagląco. Mikomi pomyślała,
że chłopcu byłoby łatwiej odpowiednio przeprosić gdyby Seiran zdjął te ryby,
ten jednak nie miał takiego zamiaru. Dlatego czarnowłosy starał się nie patrzeć
na twarz brata.
-Ja chciałem cię przeprosić, za to, że nazwałem cię kretem.
– mruknął w końcu
-Ja też cię przepraszam, że się z ciebie nabijałem w
obecności księżniczki. – odparł na to zielonowłosy po czym podali sobie ręce na
zgodę chłopiec wreszcie uśmiechnął się bez skrępowania –No, a teraz powiedz mi
szczerze jak się w tym prezentuje? – spytał. Chłopiec przyjrzał mu się
przekręcając głowę.
-Gdybyś miał bardziej rybią twarz można by cię wziąć za
Kappe – stwierdził
-Rybia twarz… - zamyślił się niewidomy chłopak – O taka? –
spytał wciągając policzki do środka robiąc z ust „rybi pyszczek”. Polana
zatrzęsła się od gromkiego śmiechu podróżników. Mikomi również nie mogła się
opanować na widok twarzy Seirana. Po raz pierwszy od opuszczenia wioski czuła
się bezpiecznie.
-Dobra dosyć tej zabawy. – powiedział Miyagi pakując jakieś
toboły – Czeka nas długa podróż i to w ekspresowym tempie. – Zielonowłosy
zdrętwiał
-Ee-ekspresowym? Ale chyba nie masz zamiaru.. – na jego
twarzy pojawiła się mina, którą można było nazwać „zgroza”
-Tak, Seiranie mam taki zamiar. I dobrze wiesz, że nie
akceptuje żadnych sprzeciwów – odparł spokojnie mężczyzna.
-O nie. Tylko nie to.
– jęknął najstarszy wnuk Miyagiego
zwieszając z rezygnacją głowę.
<Kilka godzin później>
-Izumi? – spytała niepewnie Mikomi – Mogę o coś zapytać?
-Jasne, o co chodzi? – dziewczynki podróżowały na grzbiecie
jednego z trzech białych tygrysów, przyzwanych przez pana Miyagi. Starzec razem
z Rikuo dosiadali wcześniej poznanej przez Mikomi Sen, rudowłosa wraz z
czarnooką młodego tygrysa o imieniu Notos, zaś Seiran starszą samice Marę.
Wyruszyli gdy jeszcze było ciemno i z niezwykłą prędkością przemierzali leśne
ostępy. Mikomi przysnęła ukołysana jednostajnym biegiem zwierząt i wtuliła się
w puszysty kark wielkiego kota. Teraz było już po południu jednak cały czas nie
opuścili wielkiego lasu.
-Jak to możliwe, że Seiran wie gdzie kto się znajduje i w
ogóle się nie myli? A nawet wie gdy ktoś chce coś powiedzieć i wyczuwa gdy ktoś
patrzy… To wydaje mi się nieprawdopodobne, że naprawdę jest niewidomy.
-Cóż, jakby ci to.. on porusza się dzięki tak zwanej
echolokacji. Dzięki treningom z tatą doprowadził tę zdolność do perfekcji i
stała się niczym szósty zmysł. Polega na określaniu położenia przedmiotów
dzięki dźwiękom –powiedziała Izumi – Nie
potrafię tego dokładnie wyjaśnić ale potem możesz spróbować zapytać się
Seirana. Choć pamiętaj, by nie wszystkie jego słowa brać na poważnie -
uśmiechnęła się – Czasem opowiada, że jeśli się skupi to może usłyszeć jak
trawa rośnie, albo na podstawie rytmu serca jest w stanie określić nastrój
drugiej osoby i rozpoznać ją, choć z tym ostatnim może mieć racje.
-Po biciu serca? – zdziwiła się Mikomi
-Tak mówi. Nie wiem czy to prawda, czy znowu sobie żartował,
ale według tego każdy człowiek ma unikalny rytm serca. Potrafi poznać gdzie kto
stoi dzięki drżeniu ziemi, czerpie z niej moc, a ona jest mu posłuszna. Może ją
kształtować według własnego uznania, jest jego żywiołem, który wykorzystuje do
swych technik. Jest naprawdę niesamowity. – Izumi zamilkła zamyślona, a
rudowłosa odszukała wzrokiem Seirana. Był parę kroków na prawo od nich,
przywarł kurczowo do karku tygrysicy z bardzo nietęgą miną. Pęd powietrza
rozwiał mu grzywkę i teraz widziała jego nieruchome, zasnute mgłą szare oczy
utkwione w jeden punkt gdzieś przed nimi. W momencie gdy wsiadł na wielkiego
kota stracił swą pewność i ochotę na żartowanie, podczas całej drogi nie
odezwał się ani słowem.
-Nie wygląda zbyt dobrze. – stwierdziła Mikomi
-Nienawidzi podróżować inaczej niż o własnych nogach. Czuje
się bardzo niepewnie gdy odrywa stopy od podłoża. – uśmiechnęła się na pewne
wspomnienie – Pamiętam jak kiedyś wszedł na taką platformę i ..
-Możesz mnie nie obgadywać Zumi-chan? Szczególnie gdy to
wszystko słyszę. – mruknął przez zaciśnięte zęby Seiran – Słuch mam całkiem
dobry i nie potrzebuje kontaktu z ziemią by wiedzieć o czym mówicie.
-Wybacz Seiran – rzekła Izumi rumieniąc się
-Zrób coś dla mnie i spytaj dziadka, kiedy będzie postój?
Coś czuje, że do gardła podchodzi mi obiad sprzed miesiąca. – powiedział,
rzeczywiście jego twarz przybrała lekko zielonkawy odcień
-Jeśli zwymiotujesz na mnie to możesz być pewien, że dodam
do swojego menu ludzkie mięso – warknęła Mara.
-Zaraz to załatwimy. – rzekł Notos i przyśpieszył bieg by
zrównać się z Sen.
-Dziadku, Seiran źle się czuje, możemy się zatrzymać? –
spytała Izumi
-Znowu? – Wielka tygrysica nie kryła niezadowolenia – Jak
tak dalej pójdzie nigdy nie dotrzemy na miejsce. – Mimo to zatrzymali się wśród
drzew. Seiran od razu zeskoczył na ziemie i przytulił się do ściółki leśnej
niej niczym do poduszki, Mikomi dałaby głowę, że ją ucałował.
-Odpoczniemy z pół godziny, a potem ruszmy. – oznajmił pan
Miyagi przeciągając się.
-Pół godziny?! – wykrzyknął z zawodem Seiran
-Jeśli wolisz 10 minut. – odparł na to staruszek nabijając
fajkę tytoniem
-Nie, pół godziny to w sam raz. – rzekł zielonowłosy z
wymuszonym uśmiechem po czym poczłapał za drzewa.
-Myślisz, dziadku, że ten gość nas dogoni? – zapytał Rikuo
podekscytowany
-Nigdy nie wiadomo. – rzekł wymijająco. Seiran powrócił w
lepszej formie, lecz jego twarz nadal była blada. Przysiadł na trawie przy
reszcie towarzyszy i zdobył się nawet na drobne żarty.
-A tak właściwie to skąd pochodzicie? – spytała Mikomi
-Mieszkamy na pewnej dalekiej nikomu nieznanej wyspie, więc
nie mogę ci wyznać jej nazwy i lokalizacji – odparł Rikuo puszczając jej oczko
– ale powiem ci, że jest to najpiękniejsze miejsce na ziemi! Na stał ląd przeprawialiśmy się statkiem było
super! Byłaś kiedyś na morzu? Tam wspaniale widać gwiazdy prawie tak dobrze jak
w Sankruarium Hikari…
-Super jak dla kogo. – przerwał Seiran nadąsany – To było
istne piekło, ta łódź chybotała się we wszystkie możliwe strony. Musieliśmy
trafić na jakiś sztorm.
-Tak naprawdę było spokojnie, a wszyscy mieli ubaw z
Seirana, bo nie potrafił ustać przez chwilę na pokładzie – szepnął Rikuo do
ucha Mikomi.
-Hej Sucharku, wszystko słyszałem! – krzyknął rozeźlony
zielonowłosy na co dzieci zachichotały. Twarz Seirana spoważniała momentalnie.
Rikuo spojrzał zaskoczony na niego.
-Ej no, Wielki Bracie chyba się nie gnie… - przerwał
momentalnie gdy młody mężczyzna rzucił się na dwójkę dzieci zwalając je na
ziemie.
-Hej o co..? – Mikomi starała się podnieść, lecz momentalnie
znieruchomiała gdy ujrzała drgającą jeszcze strzałę wbitą w pień w miejscu
gdzie przed chwilą jeszcze była głowa Rikuo. Tuż przed nich wyskoczyły
zaalarmowane tygrysy, które odgrodziły ludzi i wypatrywały zagrożenia, mierząc
otoczenie czujnymi oczami. Seiran i pan Miyagi również w pełnej gotowości
starali się odnaleźć wroga.
-Nie podnoście się. – szepnął zielonowłosy do niemal
leżących na ziemi trójce dzieci.
-Ale ja.. – chciał coś powiedzieć Rikuo, ale jego siostra
przycisnęła go do ziemi i nakazała gestem milczenie. Zielonowłosy miał
niezwykle skupiony i poważny wyraz twarzy, gdy stanął obok swojego dziadka.
-Czujesz to, Seiranie? – spytał cichym głosem Miyagi – To
nie jest zwykły człowiek.
-Tak jest, silny. – odparł szeptem chłopak
-Nie tylko to mój wnuku. Nie tylko..
-Niezły refleks chłopcze, jestem pod wrażeniem. – rozległ
się zimny głos gdzieś w głębi lasu, echo zwielokrotniło go tworząc złowrogi
efekt.
-To nie był refleks. Powinieneś naoliwić swoją kuszę, bo
strasznie skrzypi – odparł zuchwale Seiran – Pan Ezaw jak sądzę?
Wtedy w powietrzu świsnęły kolejne strzały jednak na ich
drodze wyrosła kamienna ściana, o którą z brzękiem odbiły się śmiertelne
pociski.
-To było głupie zabierać ze sobą tą małą. – stwierdził
mężczyzna pozostając wciąż w ukryciu.
-Nie wydaje mi się. – odparł Seiran kucając i przykładając
dłoń do ziemi – Może tak wyjdziesz i
przedyskutujemy to? – rozległ się pozbawiony emocji śmiech
-Zabawny jesteś chłopcze. Wiesz dam wam szanse – odezwał się
nagle – Oddajcie mi dziewczynkę, a
puszczę was wolno.
-Doprawdy? – spytał Miyagi unosząc jedną brew – Zostawisz
naszą rodzinę w spokoju?
-To właśnie mówię. – odparł Ezaw tym razem jego głos
dobiegał jakby z góry – To jak będzie, dziadku?
Pan Miyagi z kamienną twarzą wytrzepał popiół ze swojej
wygasłej fajki, po czym schował ją do torby przy boku.
-Twoja propozycja brzmi wyjątkowo kusząco, panie Ezawie. –
Mikomi na te słowa drgnęła i przeniosła powoli swój wzrok na starszego
mężczyznę. Tak, rozumiała to, lepiej będzie jeśli pójdzie z Ezawem, nie może
narażać tych ludzi na niebezpieczeństwo. Może jeśli przekażą informacje jakimś
spotkanym shinobi to tata na pewno ją odnajdzie. Zaczęła się podnosić. – Jednak
nigdy na nią nie przystanę – Przerwał jej mocny głos pana Miyagi – Nie mógłbym
nigdy spojrzeć swoim wnukom w oczy gdybym dopuścił się takiej zdrady wobec
naszej małej księżniczki! Przez całe życie uczyłem je, że pomoc bezbronnym i ochrona bliskich to jedne z najważniejszych
rzeczy, o które należy walczyć, jak by to wyglądał gdybym sam nie stosował się
do własnych zasad?
Zapadło milczenie, a rudowłosa wpatrywała się z błyszczącymi
oczami w wyprostowaną postać pana Miyagi dumnie patrzącego przed siebie.
Mężczyzna uchwycił jej wzrok i uśmiechnął się krzepiąco.
-Więc to wasza odpowiedź? – spytał zimno Ezaw
-Nie, to nasza odpowiedź! Doton: Jishin no jutsu!– krzyknął
Seiran wtedy ziemia wokół nich zaczęła drgać mocno i kruszyć się sprawiając, że
okoliczne drzewa pozbawione podpory korzeni przewracały się z hukiem. Z jednego
z nich spadł ciemny kształt i wylądował na niestabilnym podłożu
- Ishi no kangoku!– wrzasnął zielonowłosy nie odrywając
dłoni od podłoża. Wokół mężczyzny starającego się utrzymać równowagę wyrosły
kamienne ściany, które oddzieliły go od reszty zanim zdążył zareagować. – Mam
go! – krzyknął triumfalnie
-Teraz szybko dzieciaki uciekajcie! – krzyknął pan Miyagi
pomagając podnieść się swoim wnukom i wsiąść na tygrysy – Mara, Sen chrońcie
je!
-A co z wami? – zaoponowała Izumi
- Przecież go załatwiliście – dodał Rikuo łapiąc Mikomi za
rękę by mogła się wdrapać na grzbiet wielkiego kota.
-Chciałbym, by było to tak prosto. – szepnął starzec. W tym
momencie kamienna ściana zaczęła pękać, z otworów zaczęła wydobywać się jakaś
mroczna substancja ni to dym czy ciecz i poszerzać szczeliny.
-No już uciekajcie! Wszystko będzie dobrze! – krzyknął pan
Miyagi, Mara nie czekając aż dzieci zdążą cokolwiek powiedzieć pomknęła w las ,
za nią podążyła Sen z Izumi. Rozległ się głośny huk i kamienne wiezienie
rozpadło się ukazując Mrocznego Łowcę z dobytą i załadowaną kuszą, wymierzoną w
Seirana.
- To ty tak potraktowałeś Aresa prawda chłopcze? – spytał
nie opuszczając broni
-Ja, a co?
-Cóż, chciał ci się odwdzięczyć.
Wtem z ciemnego lasu niczym czarna strzała wybiegł olbrzymi
pies i rzucił się wprost na zdezorientowanego zielonowłosego. Na to do ataku
ruszył Notos z obnażonymi kłami jednak nim zdążył zatopić je w wielkim psie
rozległ się złowrogi świst, a w boku tygrysa utkwiła strzała. Zwierze upadło na
ziemie by po chwili zniknąć w chmurze dymu. Ares nie zwalniając rzucił się na
Seirana, ten stworzył kamienną kolumnę, która odrzuciła zwierzę. Pies jednak
odbił się zwinnie od jednego z pni i znów zaatakował. Młodzieniec zupełnie
zajęty obroną przed wielkoludem nie zauważył, że Ezaw wymierzył swą kuszę
wprost w jego serce. Zwolnił cięciwę i czarna strzała pomknęła ze świstem
prosto do celu. Na jej drodze niespodziewanie stanął Miyagi, który złapał ją w
rękę!
-Nie zapominaj, że ja także tu jestem. –rzekł spokojnie
starzec. Obracając w dłoni strzałę o czarnym drzewcu po chwili ta rozpłynęła
się w powietrzu. Zwrócił się do Seirana uskakującego przed potężną łapą psa.
-Poradzisz sobie? – chłopak uśmiechnął się
-Jasne, zajmij się panem Ponurakiem – Po czym zapadł się pod
ziemię... Zdezorientowany pies aż przysiadł na zadzie gdy jego cel po prostu zniknął.
Rozległ się melodyjny gwizd.
-Tutaj piesku! – krzyknął wychylając swoją głowę ziemi kilka
metrów za Aresem. Ten warknął i skoczył na chłopaka, który jednak znów schował
się pod ziemią. Zwierz ryknął rozwścieczony i zaczął kręcić się wokół siebie szukając
swego wroga.
Miyagi uśmiechał się pod nosem – „Ten to nigdy nie dorośnie”
pomyślał po czym zajął się swoim przeciwnikiem. Ezaw tymczasem spoglądał
niewzruszenie na mężczyznę.
-Poczekaj na swoją kolej, dziadku. – odparł szarooki.
-Interesujące, twoje strzały są zrobione z czakry, a mimo to
posiadają właściwości stałe niczym prawdziwe. – stwierdził spokojnie – Musiałeś
włożyć w to wiele energii, by osiągnąć tak doskonały efekt.
-Sądzisz, że pochlebstwami polepszysz swoją sytuacje?
-Nie, ale bycie uprzejmym jeszcze nikomu nie zaszkodziło. –
uśmiechnął się do Ezawa, na co na jego twarzy przez chwilę pojawiła się jawna
irytacja. Wymierzył kuszę w starca.
-Ciekawe czy to złapiesz. – po czym wypuścił strzałę, lecz
nieco inną od poprzednich, ta była większa i pulsowała ciemną złowrogą energią.
Pędziła z niesamowitą prędkością na stojącego bez ruchu Tanbę.
**************
Na tym dzisiaj koniec :) Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli czytacie zostawcie jakiś ślad proszę, żebym wiedziała czy jest sens dalej kontynuować, czy może powinnam coś zmienić, albo zwrócić na coś uwagę by było lepiej? Liczę na jakieś porady czy może sugestie :) Dzięki z góry za wszystko, szczególnie Hinatcie ヒナタ, która zawsze coś naskrobie co mnie bardzo buduje ;) i innym wszystkim, którzy czytają.
**************
Na tym dzisiaj koniec :) Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli czytacie zostawcie jakiś ślad proszę, żebym wiedziała czy jest sens dalej kontynuować, czy może powinnam coś zmienić, albo zwrócić na coś uwagę by było lepiej? Liczę na jakieś porady czy może sugestie :) Dzięki z góry za wszystko, szczególnie Hinatcie ヒナタ, która zawsze coś naskrobie co mnie bardzo buduje ;) i innym wszystkim, którzy czytają.
O jej jak miło :) wiem jak komentarze podbudowują dlatego jak mi sie cos podoba to staram sie cos zawsze napisać (mimo, że mam wrażenie, że moje komentarze nie są za bardzo kreatywne) dobra a teraz do rozdziału: fajnie, że znalazł się ktoś kto pomaga Mikomi. Mam nadzieję że tej dwójce uda się pokonać (albo chociaż zatrzymać) Ezawa żeby Mikomi zdążyła wrócić do wioski. Trochę mi brakowało w tym rozdziale co sie dzieje w wiosce, ale nie mozna mieć wszystkiego nie? Z niecierpliwośćią czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńnotka jak zwykle swietna :))
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, naprawdę widać, że nie są zwykłymi podróżnikami, bardzo polubiłam Serina...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia