Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XVI Atak i poświęcenie cz 2


Witam z kolejnym rozdziałem. Dzisiaj w tekście znajdziecie propozycje muzyki, którą możecie sobie włączyć w tle ;)  słuchajcie do takiego znaczka „[…]” . Mam nadzieje, że będzie się podobać, wszelkie komentarze mile widziane :)

-Przepraszam. – szepnęła nagle w zapadłej ciszy Mikomi, jej oczy zalśniły od łez, które popłynęły po policzkach – To wszystko moja wina. Jestem tylko dla wszystkich ciężarem. – mówiła pochlipując – Lepiej mnie oddajcie, to może was..
-Nie opowiadaj głupot! – krzyknęła Hanabi podchodząc do siostrzenicy i kładąc jej dłonie na ramionach – Nie waż się tak nawet myśleć! To co się dzieje nie jest w najmniejszym stopniu twoją winą! Dla nikogo nie jesteś ciężarem tylko cennym skarbem. Masz w sobie siłę jaką nawet nie wyobrażasz, musisz ją tylko odkryć.  Jesteś córką Uzumakiego Naruto obecnego Hokage, który nigdy się nie poddawał, choć czasem taka droga byłaby najprostsza. Ja także się nie poddam. Zabiorę cię do domu, masz moje słowo. – zakończyła, a Mikomi jeszcze bardziej zapłakana wtuliła się w ramiona Hanabi.
 Znowu zapanowała cisza, przerywana jedynie powoli cichnącym łkaniem młodej Uzumaki i coraz uporczywszymi uderzeniami w kopułę. Dobiegł ich jeszcze jeden dźwięk- ciężki świszczący oddech. To Seiran, który utrzymywał ich schronienie, co przychodziło mu widocznie z coraz większym trudem. Cała jego twarz była mokra od potu, który skapywał na diamentowe podłoże i mieszał się z kroplami krwi z ust. Jednak na jego twarzy malowało się zawzięcie i determinacja.
-Seiran nie przesadzaj. Twoje rany jeszcze się nie zabliźniły jeśli będziesz się nadwyrężał ..– szepnęła zmartwiona Sayame widząc wnuka Miyagiego w takim stanie.
-Nie .. Mogę.. Jeśli.. choć.. na chwilę.. odpuszczę.. On.. To.. Wykorzysta.. – odparł z trudem łapiąc oddech. –Nie.. Wyczuwam.. jego.. kroków… Jakby… go tam.. nie było..Nie.. Mogę.. Go.. Złapać.. – dodał z trudem.
 Tanba przygryzł dolną wargę w strapieniu, wiedział, że Seiran długo tak nie wytrzyma, jeśli nadal będzie korzystać ze swojej techniki tworzenia diamentów wyczerpie całą chakrę, której po dzisiejszych potyczkach i tak miał nie za wiele. Chłopak wiedział z czym nieustanne korzystanie z techniki tworzenia diamentów się wiąże, ale wolałby umrzeć niż dopuścić tu tego demona.
-Chyba nie mam wyboru. – szepnął poważnie starzec, siadł po turecku na ziemi, wyjął zza pasa niewielki sztylet, którym rozciął skórę na opuszkach palców wskazujących dłoni, gdy pojawiła się na nich krew zaczął malować na swojej twarzy tajemnicze symbole
-Dziadku? – Izumi spojrzała nań niepewnie. Miyagi spokojnie zakończył czynność, po czym uśmiechnął się delikatnie do swojej wnuczki, spojrzał na wciąż nieprzytomnego Rikuo leżącego na ziemi i bliskiego wyczerpania Seirana.
 – Tobie się teraz bardziej przyda.– rzekł cicho Tanba po czym popchnął swoją laskę w stronę zielonowłosego, potoczyła się wprost pod jego dłonie. – Oddasz jak wrócę. – dodał. Na twarzy młodzieńca odbiło się niedowierzanie, po chwili zastąpione krzywym uśmiechem.
- Nie.. Podoba.. Mi.. się.. ten ton.. khe, khe – chłopakowi przerwał atak kaszlu, opuścił głowę tak, że twarz zakryła mu kurtyna włosów.
-Ale dziadku, ty chcesz..? – oczy Izumi zrobiły się szkliste podeszła do niego. Starzec chwycił jej dłonie, czarne i bursztynowe spojrzenie spotkały się.
-Posłuchajcie mnie uważnie. Gdyby coś poszło nie tak.. Bez względu co się stanie musicie zawsze trzymać się razem, cała wasza trója. Musicie darzyć się zaufaniem i chronić jedno drugie. Nadchodzą ciężkie czasy, Kapłani Chaosu nigdy nie byli tak potężni i tak bliscy osiągnięcia celu, musicie kontynuować misje mimo wszystko. Jesteście członkami klanu Miyagi i jest z wami błogosławieństwo i siła naszych przodków.– Wręczył jej dwa zwoje jeden wyglądał na bardzo stary, stojąca przed nim dziewczynka spojrzała na niego zszokowana po czym wtuliła się nagle w starca roniąc łzy.
-Nie, proszę, dziadku. To zbyt niebezpieczne.  Błagam na pewno jest inne wyjście. – chlipała w jego ramie. Miyagi pogładził ją po głowie i delikatnie od siebie odsunął, otarł zaczerwienione policzki dziewczynki.
-„Nie znamy swojego przeznaczenia póki się nie ziści.” – rzekł cicho – „Nie wiadomo co przygotuje dla nas los, cieszmy się z tego co nam daje.”  Ja jestem szczęśliwy i dumny, że mam takie wspaniałe wnuki. Kocham was i pamiętajcie, nawet jeśli odejdę to zawsze będę przy was. Na pewno jeszcze się zobaczymy, wcześniej lub później. Przekaż to wszystko Rikuo gdy się obudzi. – uśmiechnął się ciepło do wnuczki, która starała się powstrzymać szloch. Rzucił spojrzenie stojącemu najbliżej Asagiemu, młodzieniec tak jak pozostali shinobi Konohy zupełnie nie rozumiał co chce zrobić Miyagi, ale pojął, gdy uchwycił jego wzrok. Podszedł do Izumi kładąc jej dłonie na ramionach, delikatnie odsunął ją od Tanby, dziewczynka przycisnęła do piersi dłonie z przekazanymi jej zwojami cofając się powoli i nie spuszczając wzroku ze swojego dziadka.
- Pamiętaj, Seiran opiekuj się nimi, nie pozwól ich skrzywdzić.
-Masz moje słowo. – szepnął zduszonym głosem zielonowłosy. Starszy Miyagi kiwnął głową, zaczął składać pieczęcie zakończył klaśnięciem w otwarte dłonie.
- Kesshō Geijutsu seishoku: Tengoku no Senshi  [Ostateczna Technika Kapłańska: Niebiański Wojownik] – po tych słowach znaki na twarzy starca zalśniły biało, odbiegły od nich linie, które objęły całe ciało, oczy zapłonęły złociście by po chwili się zamknąć. Cały zadrżał i znieruchomiał.
-Co się..? – chciała spytać Sayame, lecz w tym momencie z ciała Miyagiego zaczęła wydobywać się biało-srebrzysta energia, która przybrała ludzką pół-przeźroczystą postać. Wszyscy jak zaczarowani przyglądali się temu eterycznemu bytowi. Biła od niej niesamowita, ciepła moc. Uniosła dłoń jakby chciała dodać otuchy zgromadzonym, po czym przeniknęła przez diamentową ścianę pozostawiając po sobie srebrzysty, mglisty pas.
-Co to było? – wydusił zszokowany Asagi – Co on zrobił?
-Dziadek zdecydował się walczyć z tym demonem, ale aby mu dorównać musiał przejść na najwyższy poziom. – szepnęła Izumi
-Najwyższy poziom? – spytała Sayame przyglądając się nieruchomemu starcowi
-Czy on stał się duchem?– szepnął niepewnie Asagi
Dziewczynka pokręciła głową.
- Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić. Oddzielił swoja duszę od ciała tym samym pozbawił się wszelkich limitów i ograniczeń. To unikatowa zdolność naszego klanu. Jego ataki będą dzięki temu o wiele potężniejsze, chakra w tej formie nie napotyka oporu jakim jest materialne ciało reaguje automatycznie według jego woli. Dostępne stają się techniki, o których wcześniej nie mógł nawet marzyć.  Znam tylko podstawowe informacje, ale mówiono mi, że w tej formie jest się niepokonanym. Jest bardzo trudna do opanowania, zna ją tylko kilku najzdolniejszych kapłanów.  Ale wiąże się z nią olbrzymie ryzyko, dziadek powiedział, że tej techniki nie można używać w pojedynkę, zawsze musi przy tym asystować co najmniej dwóch kapłanów, którzy chronią ciało, a potem pomagają powrócić duszy.
-Powrócić? Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała Hanabi, Izumi wzdrygnęła się na podniesiony głos kobiety.
-Musi przejść najpierw rytuał „oczyszczenia” zanim znów wejdzie w ciało, ponadto potrzebne są pewne pieczęcie i zaklęcia.
-Ale jesteś chyba kapłanką, więc jaki problem? – zdziwił się Asagi, oczy dziewczynki zaszkliły się niebezpiecznie
-Ja.. ja ich nie znam. – szepnęła drżącym głosem – Nie jestem w stanie pomóc dziadkowi. On.. on może już nie wrócić..
- Przestał niszczyć barierę. – wtrącił nagle Seiran. Odetchnął głęboko, lecz nie rozluźnił się całkowicie, był gotowy by w każdej chwili na nowo umocnić schron.
-Miejmy nadzieje, że wygra. – rzekła Hanabi spoglądając na lśniącą, diamentową ścianę, za którą zniknęła eteryczna postać Miyagiego.
[…]


-Ty jesteś tym starym kapłanem? – spytał zdziwiony Mefiso widząc zmaterializowaną postać przed sobą – Ach, rozumiem, to ta wasza Ostateczna Forma, słyszałem o niej, że dzięki niej jesteście niepokonani.
-To prawda. Jesteś wyjątkowo dobrze poinformowany. – przyznał Miyagi. Jego wygląd uległ zmianie, nie był już siwowłosym starcem, lecz wysokim mężczyznom w sile wieku o brązowych długich włosach, cała jego skóra promieniowała dziwnym blaskiem srebrzystym blaskiem w pogłębiającym się mroku, a złote oczy pałały determinacją i siłą. Ubrany był w lśniącą białą zbroję, a w dłoni dzierżył włócznie zakończoną podwójnym ostrzem o kształcie półkola.
-Sprawdźmy ile prawdy jest w tym micie. – rzekł Czarny kapłan kierując ostrze swojego miecza na Tanbę. Podrzucił go nagle wysoko do góry gdzie rozpłynął się w blasku błękitnego płomienia.
- Yōso no gyakuten : Kōri – klasnął w dłonie, a w stronę mężczyzny w bieli pomknęła ściana błękitnego ognia, miejsce gdzie stał Miyagi pokrył się syczącą mgłą, gdy zasłona opadła nie było jednak płomieni. Okoliczne drzewa i krzaki pokryte były szronem! W lodowych roślinach odbijało się białe światło księżyca rozświetlając pole walki. Miecz przeklętego kapłana znów pojawił się w jego dłoni.
-Pokaż się. Wiem, że tam jesteś. – rzekł zimno Mefiso,
- Takie ataki nie zrobią na mi krzywdy. – odparł Miyagi wychodząc spomiędzy zamarzniętych drzew, których pnie zaczęły pękać z trzaskiem – Choć twój ogień jest niezwykły. Może zarówno spopielić jak i zamrozić. To przeczy wszelkim prawom przyrody tego świata.
Zamaskowany zaśmiał się.
-A co stanie się jeśli z otoczenia wyciągnie się całe ciepło? Czymże jest gorąco bez zimna? – pytał retorycznie. Umilkł spoglądając na białego mężczyznę. – Nie wiesz, więc wszystkiego o Tamtym Świecie.
-To może mnie oświecisz? – zwrócił się uprzejmie do swojego przeciwnika
 W tym momencie lider Ragnarok zniknął i pojawił się tuż przed mężczyzną tnąc od góry. Rozległ się zgrzyt broni gdy Miyagi zablokował swoją włócznią broń Mefiso, nim zamaskowany zdołał się zorientować został kopniakiem posłany kilkanaście metrów w tył. W locie obrócił się i wylądował z gracją na ziemi, wtem tuż przed nim pojawił się dziadek Izumi, który stał przed nim z uniesioną włócznią z niepokojąco lśniącymi ostrzami. Mefiso uskoczył w ostatnim momencie, w miejscu gdzie przed chwilą kucał powstał spory krater popękanej ziemi. Stojący pośrodku Miyagi spokojnie wyciągnął włócznie wraz z nabitym na nią czarnym płaszczem przywódcy przeklętych kapłanów.
- Chyba powinieneś się bardziej postarać. – stwierdził dziadek Izumi odrzucając okrycie. – Pokaż mi swoją moc demonie.
-Nie jesteś tego wart starcze. – odparł bez emocji. Wtem Tanba zmienił się w świetlistą smugę, która pomknęła w Mefiso, ten zasłonił się mieczem przed nagle zmaterializowaną włócznią wymierzoną w jego głowę. Siła porwała go w powietrze, jego postać zasnuła się czarnym dymem gdy starł się w pojedynku z Miyagim. Wymieniali cios za ciosem, słychać było jedynie szczęk uderzającej o siebie broni.  Gdyby zwykły człowiek był świadkiem ich walki zobaczyłby jedynie wirujące w powietrzu mgliste postacie, pozostawiające za sobą niknące poświaty białej i czarnej energii, przypominające wijące się węże. Naraz dało się ujrzeć silny rozbłysk błękitnego ognia, a biały wojownik spadł na ziemie.
-„Muszę być ostrożny” – pomyślał Miyagi na jego białej zbroi widoczne były ciemne nacięcia po czarnym mieczu. – „ W tej formie zwykłe fizyczne ataki mi nie szkodzą, ale ten miecz jest niezwykły.  Przesycił go do tego swoją chakrą, jeśli zada mi zbyt dużo ran nie będę w stanie sam się zregenerować. Muszę to szybko zakończyć
Uniósł dłonie, a w powietrzu przed nim zawisło kilka dodatkowych białych dzid, które pomknęły w stronę zamaskowanego, mężczyzna machnął swoim mieczem łamiąc  drzewce w locie, które zmieniły się w mgłę z niej wyłonił się Miyagi. Atakował zażarcie swoją włócznią tak, że niepodobne było zobaczyć jego ruchów jedynie rozmyte białe smugi. Jednak Mefiso blokował je bez problemu wyprowadzając co chwila ataki pozostawiające rozcięcia w ziemi gdy Miyagi w ostatnim momencie uchylał się. Po chwili tego pojedynku Mistrz Ragnarok przedarł się przez obronę Tanby i przeciął go na pół. Lecz ciało rozpłynęło się w białą mgłę, która oblekła Mefiso i zmaterializowała się kilka metrów za nim. Pół przeźroczysta postać  przyklękła na jedno kolano składając pośpiesznie pieczęcie po czym przyłożyła dłonie do ziemi.
- Keimusho shiroi hi : Denryoku hoshi { Więzienie białego ognia: Moc gwiazdy } – rzekł a wokół polany pojawił się pierścień białego światła, który otoczył Mefiso szczelną kopułą. Wokół niego zaczęły pojawiać się kolejne kręgi tym razem z świetlistych znaków. Dziadek Izumi  na zewnątrz kręgu wypowiadał kolejne słowa zaklęcia modląc się w duchu by wystarczyło mu chakry na kolejny etap.
- Denryoku Hoshi : Aku no chōeki  {Moc gwiazdy: Uwięzienie zła} – Więzienie wypełniło się oślepiającym światłem i zaczęło zmniejszać się do środka. Po chwili stał się jedynie białym, potężnym słupem przypominającym marmur. Miyagi odetchnął cicho i powstał podpierając się włócznią.
[…]
-„To powinno go zatrzymać na jakiś czas” – pomyślał – „Teraz mamy szanse uciec”
Wtem rozległ się trzask, a potem rumor jakby opadających skał. Ze zniszczonego słupa wyszedł nietknięty mężczyzna w czarnej zbroi.
-Naprawdę muszę przyznać, że całkiem silny jesteś, a do tego sprytny. – rzekł Mefiso stając przed podpierającym się o włócznie Tanbą – Ale naprawdę sądzisz, że odciąganie mnie jak najdalej od ich kryjówki coś zmieni?
Miyaginie był w stanie ukryć zaskoczenia. To była jedna z najsilniejszych technik pieczętujących, a on przełamał ją w tak dziecinny sposób.
-Ludzie to jednak najwięksi głupcy. – lider Ragnarok pokręcił głową, po czym pstryknął palcami. Za jego plecami pojawiły się błękitne portale. Wydobyły się z nich trzy czarne niczym smoła chmury dymu, które w zetknięciu z ziemią zmieniły się w potężnych rozmiarów wojowników w pełnej zbroi i rogatych hełmach, w których błyszczały złowrogo czerwone oczy. Byli uzbrojeni w wielkie obosieczne miecze, jeden miał jeszcze topór zatknięty za pas, a drugi zwój łańcuchów przewieszony przez ramie. Skłonili się przed Mefiso z szacunkiem.
-Co możemy dla ciebie zrobić, Książę? – spytał jeden z nich ochrypłym  głosem brzmiącym jakby dochodził z bardzo daleka.
- Nemrod ty mi pomożesz z tym tutaj – wskazał na mężczyznę w bieli, na co przywołany czarny wojownik z łańcuchem utkwił w Miyagim swoje czerwone oczy. –  A wy zniszczcie tamtą diamentową kopułę i zabijcie każdego kto was zaatakuje. – dwaj pozostali olbrzymi wyprostowali się i wyskoczyli wysoko w górę, nad głową zaskoczonego Tanby. Wylądowali przed schronem stworzonym przez  Seirana. Dobyli swoich broni i zaczęli uderzać w lśniącą powierzchnię, w niebo wzbiły się okruchy diamentów odbijające białe światło księżyca.
-„Niedobrze! Są w stanie naruszyć barierę! Cholera! Seiran dłużej nie da rady.” – pomyślał Tanba zwracając swoją włócznie w dwójkę olbrzymów. Zaczęła lśnić jasno, gdy nagle poczuł silne szarpnięcie i broń wypadła mu z rąk. To przywołaniec lidera Ragnarok okręcił swym łańcuchem włócznie Miyagiego. Podał ją zamaskowanemu, gdy znalazła się w jego dłoni zaczęła ciemnieć aż przybrała ciemno-szary kolor po czym złamał ją na pół.  Skołowany tym Tanba stracił czujność. Za późno ujrzał mknący w jego stronę cień, nie był w stanie zrobić uniku, w jego ramie wbiło się ciemne ostrze przeszywając je na wylot.
-Zawiodłem się na tobie starcze. – rzekł Mefiso wprost do ucha Miyagiego – Wystarczyło wyprowadzić cię trochę z równowagi. Tak się odsłonić w środku walki. – dziadek Izumi zmienił się w srebrzystą mgłę, która zmaterializowała się kilka metrów od Mistrza. Jasna postać opadła na kolana, chwytając się za ranę na ramieniu.
-Cholera co się dzieje? – Tanba zaciskał zęby nic nie rozumiejąc, przecież w tej formie nie powinien odczuwać fizycznego bólu, więc dlaczego? Mało tego, przez jego umysł przelatywały jakieś dziwne obrazy napawające go przerażeniem, były bardzo niewyraźne, nie umiał ich nazwać  i czuł, że nie chce. Spojrzał na swoje ramie i ogarnął go jeszcze większy strach, otwór pozostawiony po mieczu w ogóle się nie regenerował mało tego był cały czarny! Z rany zaczęły wychodzić cienkie żyłki, które ogarniały całą jego rękę i kierowały się na resztę ciała ogarniając je piekielnym bólem.  Starzec zdał sobie sprawę, że został przeklęty i do tego nie był w stanie nic zrobić.
-To chyba będzie na tyle. Idę zabrać to po co przyszedłem.  – stwierdził lider Ragnarok, jego miecz zniknął w błękitnych płomieniach, a sam zaczął kroczyć ku rozpadającemu się diamentowemu schronowi. Miyagi z przerażeniem w oczach patrzył na oddalającego się mężczyznę. Nie, nie może mu pozwolić ich skrzywdzić! Wyciągnął przed siebie jeszcze zdrową rękę, lecz nim zdążył choćby skumulować chakre jego ciało oplótł gruby czarny łańcuch. Dziadek Rikuo poczuł, że traci siły chciał przeniknąć przez więzy, ale nie był w stanie stać się niematerialny. Z ogniw wyrosły cieniutkie kolce, które wbiły się w Tanbę unieruchamiając go całkowicie.
-Nie przenikniesz przez ten łańcuch. – wyszeptał stojący nad nim wojownik– Został stworzony specjalnie na ludzkie dusze, byłem ciekaw czy podziała też na kapłańską, podobno posiadacie Nieziemską moc. Ale chyba się przeliczyłem. – Nemrod zaśmiał się ochryple. Zwrócił się do Mefiso. – Nie musiałeś nas wzywać, Książę. Sam byś sobie poradził.
-Wolałem nie używać wszystkich swoich mocy, a poza tym nie mam czasu się z nim bawić, moja siostra czeka na swoje nowe naczynie. – zatrzymał się w pół kroku jakby się nad czymś zastanawiając. – Właściwie to na pewno ucieszy się gdy zrobię jej niespodziankę i dam jej w prezencie Ostatniego z Kapłanów z Wyspy Selene. - Odwrócił się ku skrępowanemu Miyagiemu, znalazł się nagle tuż przed nim i położył mu dłoń na głowie. Wypowiedział słowa w niezrozumiałym języku, a ciało Tanby pokryło się czarnymi znakami po czym rozbłysło jasno. Postać dziadka Izumi straciła ludzki kształt i zaczęła się zmniejszać kumulując energie  wokół jego palców. Po chwili Mefiso trzymał w dłoni idealnie okrągłą szklaną kulę z kłębiącym się wewnątrz srebrzysto-białą mgiełką.
-Będziesz idealnie pasował do jej komnaty. – rzekł z satysfakcją chowając kule. Odwrócił się ku kopule pokrytej siecią pęknięć.  – A teraz zajmijmy się pozostałymi robakami.
Nagle wnętrze bariery wypełniło się złocistym światłem, przebijającym się przez pęknięcia na zewnątrz. Olbrzymi wojownicy odstąpili od swej pracy i cofnęli się kilka kroków.
-Co to? Nigdy nie czułem takiej chakry. – wycharczał jeden z olbrzymów.
-Co to znaczy Panie? – drugi zwrócił się do Mefiso, który stał nieruchomo wpatrując się w roziskrzoną od wewnątrz kopułę
-„Niemożliwe” – przemknęło mu przez myśl. Wtedy bariera zabłysła jeszcze mocniej złotym blaskiem i zaczęła się rozpadać. Spośród spadających odłamków wypadły dwie smugi  żółtego światła. Nim ktokolwiek zdołał się zorientować obaj stojący najbliżej olbrzymi rozpadli się na kawałki, które rozpłynęły się w czarnym dymie.
-Niespodzianka Mefiso! – rozległ się gromki głos. Na środku zniszczonej bariery stał sam Szósty Hokage! Złoty płaszcz jego trybu bijuu falował za nim majestatycznie, a wściekłe spojrzenie czerwonych oczu przeszywało lidera Ragnarok nienawistnie.
-Skąd się tu wziąłeś? – spytał zimno zamaskowany. Uzumaki uśmiechnął się przebiegle.
-Mam swoje sposoby. A teraz zapłacisz za wszystko co zrobiłeś! – krzyknął i ruszył ku Mefiso. Stojący obok Nemrod chciał trafić go swym łańcuchem, lecz chybił wbijając żelazną linę w ziemie obok drogi Naruto. Hokage nie przerwał biegu i dostał się przed lidera Ragnarok, którego zaatakował serią uderzeń i kopnięć. Zamaskowany zablokował wszystkie rękami utwardzonymi czarnymi rękawicami, cofając się kilka kroków.
-Gdzie jest twoja córka? – zadał znów pytanie
-W bezpiecznym miejscu. Razem z pozostałymi. – odpowiedział krótko Szósty i dodał – Nie pozwolę ci już nikogo skrzywdzić.
-To się okaże. – Mefiso przywołał swój miecz, którym znienacka przeszył na wylot Naruto. Ten jednak zniknął pozostawiając po sobie jedynie chmurę dymu. – Klon. – mruknął lider Ragnarok, naraz odwrócił się słysząc dziwny szum za plecami. Tam ujrzał trzech Uzumakich tworzących olbrzymiego rasen-shurikena. Wirowy twór był większy niż dom, tak że stojący obok Nemrod zesztywniał widząc taka potęgę.
-Żryj to sukinsynie! – krzyknął wściekle Uzumaki rzucając swoją techniką prosto w Mefiso, który nawet się nie ruszył. Potężny wybuch ogarnął teren w promieniu kilometra niszcząc drzewa i tworząc głęboki krater. Gdy dym opadł  na jego dnie ukazały się dwie postacie, Nemrod stracił swoją materialną postać, wyglądał niczym cień, natomiast na liderze Ragnarok nie było śladu po wybuchu.
[…]
-Książę, to był..
-To były tylko klony, prawdziwy nie zaszczycił nas. – odparł zimno Mefiso – Naprawdę mnie zdenerwowali, będę musiał coś z tym zrobić..
-Panie, sarkofag został użyty. – wtrącił nagle Nemrod, lider  przeklętych kapłanów drgnął
-O czym ty mówisz?
-Nie wiem co zaszło na powierzchni, ale wyczułem to. Ty także powinieneś. Księżniczka znów spoczęła w grobowcu. – odparł po czym rozwiał się niczym mgła w silniejszym podmuchu wiatru. Wokół zapanowała cisza, a Mefiso stał nieruchomo w miejscu niczym jakiś posąg. Wtem powietrze rozdarł mrożący krew w żyłach ryk wściekłości.
-ZAPŁACICIE MI ZA TO! PRZEKLĘTE, NIC NIE WARTE, LUDZKIE POMIOTY!!– krzyknął, a echo poniosło jego głos daleko tak, że serca mieszkańców najbliższych wiosek zadrżały z przerażenia. Mefiso zniknął w błękitnych płomieniach przenosząc się prosto do kryjówki.


Izumi  nie rozumiała co się stało. Wszystko działo się tak szybko. Dopiero co wszyscy byli w środku lasu atakowani przez przeklętego kapłana, teraz jest na drewnianej podłodze pokoju wyglądającego na jakiś gabinet. Starała sobie przypomnieć co dokładnie się stało. Najpierw dziadek udał się walczyć z tym kapłanem, Seiran mógł chwilę odpocząć od naporu ataków, lecz potem wszystko zaczęło się od nowa. Jej brat aż zaczął krwawić z wysiłku i był na granicy wyczerpania. Przeciwnicy zaczęli się przebijać, a towarzyszący im shinobi dobyli broni. Wtedy stała się niezwykła rzecz kunai pani Hanabi rozbłysnął złotym światłem i przed nimi pojawił się blond włosy mężczyzna. Nastąpiła szybka wymiana zdań, a potem ją i jej towarzyszy otoczyło kilku sobowtórów tego człowieka po czym cały krajobraz zlał się w złotym świetle. Zmaterializował się na powrót w tym pokoju.
-Gdzie jesteśmy? – spytała cicho kucającą przy niej Hanabi, ta uśmiechnęła się do dziewczynki.
-W Konosze moja droga, Hokage-sama nas tu sprowadził. – wnuczka Miyagiego rozglądała się wokoło nie pojmując jak to możliwe. Z nadmiaru emocji, zmęczenia i szoku jakim była ta niesamowicie szybka podróż, zemdlała. Ostatnią rzeczą jaką zarejestrowała była rozdarowana Mikomi, którą tulił do siebie ten blond włosy mężczyzna roniący łzy z błękitnych oczu.

4 komentarze:

  1. Ale ty mi mieszasz xD Mój mózg osobiście nie jest w stanie przewidzieć co się stanie w twoim opowiadaniu :P Jesteś geniuszem, kobieto, a ja popadnę przez ciebie w doła, bo moje opowiadanie jest takie przewidywalne... :P nie no, jestem dumna, że czytam takiego wspaniałego bloga ;D
    Na początku to tak się dziwiłam, dlaczego ci Konoszanie stamtąd nie spieprzają, a przynajmniej ta Mikomi... przecież ci się poświęcają i tak dalej, a ja tu sypie sobie wiązankę pytań dlaczego? xD no ale tak ładnie to rozwiązałaś, naprawdę, jestem pod wrażeniem :D ostatnie czego się spodziewałam to Naruto tam xD ciągle jestem w szoku :P
    Miyagi nieźle sobie poradził w starciu z Mefisto, no ale niestety dupy nie urywał :P skoro nawet sługusy go pokonały... trochę kicha :/ no, ale chyba nie za często się jednak bije ^^ chociaż został zapieczętowany czy coś, więc chyba nie umarł - pewnie będzie czymś w rodzaju zakładnika ;)
    Strasz wkurzył go pobyt siostry w grobowcu, pewnie Ezaw by zginął drugi raz xD to by było komiczne :P
    Mikomi w Konosze :D No, niech teraz Naruto ma na nią oko i poprawi jej samoocenę, bo normalnie wstyd i hańba dla takiego ojca -.-
    Tyle ode mnie ;) Życzę weny, czasu, ochoty i radości z pisania :D
    ozdrawiam gorąco :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że sama nie wiem co się może zdarzyć ;P Czasem wyobraźnia może daleko człowieka ponieść, ale nie przesadzaj tak z tym geniuszem, bo daleko mi jeszcze do tego ;p Ale nie zaprzeczę, że pojawi się jeszcze wiele niespodziewanych zwrotów akcji w kolejnych rozdziałach ;D
      I co ty opowiadasz, że Twoje dzieło jest przewidywalne?! Zabraniam Ci tak mówić! Ono jest GENIALNE! :D
      Dziadek, no cóż dał z siebie wszystko w końcu walczył z największym Bossem i go to całkiem wyczerpało. Mam nadzieje, że nie wyszło bardzo naciągane z tą walką^^
      Ezaw przecież nie umarł ani razu (na razie, chyba ;) )
      Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieje, że nie zawiodę Ciebie i innych z dalszą fabułą ;) Dzięki za wszystko :*
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Mikomi w domku jak fajnie :) na prawdę super rozdział :) muzyka genialnie dobrana, świetnie się wpasowała w poszczególne sceny. Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału :) pozdrawiam cieplutko i życzę duuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    nie, nie Miyagi nie mógł zginąć, proszę, kim jest Mefisto w zasadzie tak łatwo pokonał Miyage, albo szybko uwolnił się z tej techniki, klon Naruto uwolnił ich w zasadzie w ostatniej chwili....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń