Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział XVIII "List od przyjaciela"




[Hej wszystkim :) zapraszam do czytania nowego rozdziału. Mam nadzieje, że się spodoba i dacie znać co o nim myślicie w komentarzach ;) ]



-Zaraz, zaraz, chcecie powiedzieć, ze nasza baza została przerobiona na ser szwajcarski i to przez pana Bee?! – Yume przerwała wywód Sayuri i Suzaku, którzy opowiadali swoje wersje zdarzeń jednocześnie tworząc jeden bełkot, według Tsunade, która nie była w stanie zrozumieć o czym mówią – A czy ktoś został ranny podczas ataku? – pytała zaniepokojona unosząc się na łóżku, lecz zaraz opadła z powrotem na poduszkę z grymasem bólu na twarzy. – I właściwie to kim wy jesteście? Nigdy was nie widziałam w Konosze. – zwróciła się do nieznanego jej rodzeństwa
-Jestem Izumi Miyagi, a to mój brat Rikuo. Przybyliśmy tu razem z Mikomi. – wyjaśniła  brązowowłosa – Nie powinnaś się przemęczać. Oczyściłam twoje ciało z czakry demona, ale rana zadana przez ostrze pozostała, musisz uważać żeby się nie otworzyła.
-Demona? W sumie zgodzę się z tobą, tamten mężczyzna, wyglądał i zachowywał się jakby wyciągnęli go z jakiegoś horroru. – mruknęła Yume starając się zamaskować grymasy bólu, które wpływały na jej twarz za każdym najmniejszym ruchem. Czuła się jakby w każdy możliwy mięsień i nerw w jej ciele były powbijane szpilki, a już szczególnie na brzuchu. Do tego było jej strasznie niedobrze. Miała nadzieje, że Tsunade da jej coś przeciwbólowego, bo tego nie wytrzyma, chociaż leki ją otumanią, że nie będzie wiedziała co się wokół dzieje, a to nie byłoby zbyt przyjemne. Sama nie wiedziała co gorsze.
-A skąd masz Księżycowy Kamień? – wypalił Rikuo wskazując palcem na naszyjnik u szyi zielonookiej, ta wyrwana ze swoich rozmyślań spoglądała zaskoczona to na chłopca to zawieszkę.
-Zawsze go miałam, odkąd Pan Sai mnie znalazł.. Widziałeś już taki kiedyś? – dziewczynka ożywiła się. Izumi podeszła do łóżka zielonookiej i usiadła na jego brzegu nie spuszczając wzroku z jej wisiorka.
 - Mogę? – spytała nieśmiało wyciągając dłoń, gdy Yume kiwnęła głową wzięła kryształową zawieszkę i zaczęła obracać w palcach. Izumi przymknęła oczy. Wtedy niespodziewanie przeźroczysty kamień wypełnił się złotą, lekko lśniącą mgiełką, a świetlne refleksy zatańczyły na białych ścianach.
-Tak, to na pewno Księżycowy Kamień. – powiedziała brązowowłosa odkładając ozdobę
-Jak to zrobiłaś? Nigdy go takiego nie widziałam. Zawsze świecił na srebrno.– spytała zaskoczona Hoshizora
-To dlatego, że nie należysz do rodziny Miyagi. –odparł zaraz Rikuo przysiadając się na brzegu łóżka obok siostry – Lśni na srebrno gdy jest dotykany przez kogoś spoza naszego klanu. – zamyślił się przez chwilę – Ale nie pamiętam żeby dziadek wspominał, że ktoś jeszcze mógłby taki dostać..
- O czym wy mówicie? – spytała lekko zdezorientowana Sayuri. Izumi przez cały czas wyłamywała sobie nerwowo palce, w końcu splotła je ciasno i przemówiła nie podnosząc głowy, niepewnym, urywanym głosem jak podczas odpowiedzi u surowego nauczyciela.
-Kamień, taki jak ten znajduje się w naszej wiosce jest potężnym talizmanem, który ochrania całą wyspę przed wpływem demonów. Według legendy został podarowany protoplaście rodu Miyagi, przez boginie księżyca – Selene, stąd jego nazwa. Nie wiem skąd go masz, ale uchronił ciebie przed czakrą demona, dlatego nie zginęłaś od razu.
-Czyli raczej nie jesteśmy spokrewnieni? – spytała z zawodem Yume, czarnowłosy chłopiec spojrzał na nią zaskoczony
-To niemożliwe, w naszej rodzinie wszyscy się dobrze znają, a Księżycowy Kamień na pewno by cię rozpoznał. A dlaczego pytasz?
-Ah.. nie ja tylko.. – rzekła Yume, która nagle zmarkotniała spuszczając głowę – A już myślałam, że .. a nieważne. Możecie mi opowiedzieć coś więcej o tych kryształach? Mają jeszcze jakieś wyjątkowe właściwości? Ja odkryłam..
-Wystarczy już! –przerwała tyradę pytań zdenerwowana Tsunade – Już dość wrażeń jak na jeden dzień. Zostałaś ciężko ranna i chociaż jakimś cudem się wybudziłaś to teraz musisz odpoczywać, żeby wszystko się dobrze zagoiło. – zgromiła wzrokiem dzieciaki w sali – A wasza obecność temu nie sprzyja, więc wypad stąd, bo tracę cierpliwość!
-Ale chcę się czegoś dowiedzieć! – jęknęła Yume – Skoro nie będę mogła się na razie nigdzie ruszać to przynajmniej posłucham.
-Nie teraz! – Piąta Hokage była nieustępliwa – Trzeba ci zrobić dodatkowe badania. Poza tym jesteś jeszcze zbyt słaba. Hinata, proszę zabierz stąd dzieci.
-Tsunade-sama ma racje. – Biało-oka kobieta spokojnym głosem ucięła wszystkie protesty swoich pociech – Yume musi odpocząć, ty też Mikomi-chan. Przyjdziemy jeszcze. – otworzyła drzwi, a dzieci pożegnały się z kasztanowłosą i niechętnie opuściły salę. Zanim drzwi się zamknęły coś rudego niezauważenie przemknęło wprost pod łóżko chorej.
-Czy powiedziałem  coś nie tak?  Wasza przyjaciółka wyraźnie czymś się zmartwiła..  – spytał lekko zaniepokojony Rikuo gdy szli korytarzem
-To nie twoja wina. –zaprzeczył szybko Suzaku – Gdy rozpoznaliście ten wisiorek pomyślała, że znalazła w końcu kogoś z rodziny.
-Jak to? – zdziwiła się Izumi
-Yume nie ma rodziny. –pośpieszyła z wyjaśnieniami Hinata –Jakieś 7 lat temu w kraju Ziemi nastąpiła seria strasznych kataklizmów trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów. Wioski shinobi w ramach pomocy wysłały tam swoje oddziały, by przeprowadzały ewakuacje z najbardziej zagrożonych terenów, udzieliły wsparcia mieszkańcom i poszukiwały  zaginionych. To tam, jeden z naszych oddziałów odnalazł Yume. Nic nie pamiętała, nawet swojego imienia. Była taka zagubiona.. – kobieta westchnęła – Nikt nie potrafił znaleźć jakiejkolwiek rodziny, prawdopodobnie zginęła podczas kataklizmu, mimo to Yume nadal szuka swoich bliskich. Dzięki mojemu mężowi pozwolono zamieszkać jej tutaj, w Konosze, a nie w sierocińcu kraju Ziemi.
-Nie miał wyboru skoro przeszła całe dwa kraje żeby się tu dostać i znaleźć „Pana w Czerni” – wtrąciła Sayuri, a rodzina Uzumakich uśmiechnęła się na to.
-„Pana w Czerni”? –  jednocześnie spytali Izumi i Rikuo, lecz nim zdołali się dopytać o coś więcej przerwało im nagłe pojawienie się przed nimi chmury dymu, zaskoczeni cofnęli się lekko
-Witaj, Hinata-sama. – rozległ się głos należący do wysokiego czarnowłosego mężczyzny o oczach tego samego koloru, wyjątkowo kontrastującymi z niemal białą twarzą
-Witaj Sai, miło cię widzieć. Przyszedłeś do Yume? – powiedziała granatowo-włosa, na obliczu mężczyzny pojawił się mniemaniu Izumi sztuczny uśmiech
-Tak, chciałem jej poczytać jak zwykle. – odparł wskazując na trzymany opasły tom,
- „Odkrycia archeologiczne ostatniego dziesięciolecia” – przeczytała tytuł Mikomi – O pamiętam, że czekała na nią. Zamówiła ją już jakiś czas temu. Na pewno się ucieszy.
- Przynajmniej przez chwilę będzie miała zajęcie i nie będzie męczyć babci Tsunade pytaniami. – uśmiechnęła się Sayuri
-Co ty nie znasz jej, Młoda? – żachnął się Suzaku – Przecież ta książka ma góra pięćset stron. Obróci ją w kilka minut.
- Ale w jej obecnym stanie pewnie nie pójdzie jej tak szybko jak zwykle. – odparła Sayuri
-Ale powyżej 10 minut jej nie zajmie na pewno. Chcesz się założyć? – spytał  z cwaniackim uśmieszkiem ciemnowłosy
-Ale o czym w mówicie? –  w oczach Saia dało się odczytać zdziwienie, ustąpiło niedowierzaniu, które odbiło lekko się w głosie – Czy Yume..?
-Nie musisz się już martwić Sai. Obudziła się. – Hinata nie chciała trzymać go dalej w niepewności.
-Ale jak to? Naprawdę? – upewniał się czarnowłosy, lecz widząc uśmiechnięte twarze kobiety i rodzeństwa Uzumaki utwierdził się w tym.  – Co za szczęście. – westchnął, a twarzy zagościł prawdziwy uśmiech – Muszę się z nią zobaczyć. – powiedział jeszcze mijając Hinatę i dzieciaki kierując się pospiesznie do sali Yume
-To ten „Pan w czerni” o którym mówiliście?– spytał Rikuo spoglądając za mężczyzną, rzeczywiście ubrany był w czarny golf i tego samego koloru spodnie
-Aha, jest teraz jej opiekunem. –przytaknął Suzaku – Nieźle się z tego wywiązuje, a pomyśleć, że kiedyś był z niego taki..
-AAAŁUU!! TYYY!!NIECH NO JA CIĘ DOPADNĘ!!! – cały szpital zadrżał w posadach, gdy rozległ się wściekły ryk Tsunade, wszyscy aż podskoczyli przerażeni. Cały personel zaczął panicznie rozglądać się za źródłem hałasu w myślach robiąc sobie rachunek sumienia czy nie podpadli czymś przełożonej. Wiedzieli, że rozgniewana kobieta może się uczepić wszystkiego, nawet najmniejszej pierdoły i skierować swój gniew na boga winnego biedaka, a wtedy może pożegnać się z życiem, a w najlepszym wypadku pensją na najbliższe pół roku. Lekarze i pielęgniarki poznikali w salach sprawiając wrażenie bardzo zajętych i modlili się, by nie wpaść na byłą Piątą Hokage.
-Rany, co ją mogło tak wkurzyć? – zastanowiła się na głos Mikomi patrząc za siebie na korytarz gdzie chwilę temu znikł Sai. Odpowiedz przyszła sama, a raczej przybiegła, bo ledwie rudowłosa skończyła mówić  z zza zakrętu wypadła w szalonym pędzie wiewiórka z charakterystyczną białą gwiazdką na główce.  Zwierzątko nie wyrobiło na zakręcie i wpadło w ścianę, oszołomione kręciło łebkiem. W korytarzu dało się słyszeć złowrogi szybko zbliżający się tupot nóg i towarzyszące temu przekleństwa Tsunade.
-Suta! Szybko tutaj! – zawołała Mikomi, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku, podbiegła do najbliższego okna i otworzyła je. Rudy pupil Yume natychmiast skorzystał z szansy ucieczki, wyskoczył na parapet, a stamtąd na najbliższe drzewo i tyle go widzieli. W chwili gdy Suta znikał za oknem pojawiła się zdyszana i czerwona z gniewu Tsunade, sapiąc niczym miech kowalski. Dopadła do wąskiego okna wychylając się za nie jak tylko mogła, próbując złapać rudą kitkę, lecz daremnie.
-WRACAJ TU TY PRZEROŚNIĘTY SZCZURZE!!! – krzyknęła blondynka kołysząc się na parapecie  – Ostrzegałam cię!! Gdy cię dopadnę przetestuje na tobie moje odtrutki!!! – wygrażała do korony drzewa. Przechodnie na ulicy zatrzymywali się i zadzierali głowy do góry chcąc się rozeznać kto robi taki harmider? Kilka osób zachichotało widząc górną połowę Piątej Hokage wystającą z wysokiego okna.
-A WY CZEGO?! ZAJMIJCIE SIĘ SOBĄ, BO INACZEJ JA TO ZROBIĘ !!!– ryknęła, a tłumek pośpiesznie się rozbiegł
-Tsunade-sama co się stało? – spytała Hianta pomagając zejść  starszej kobiecie z parapetu. Blondynka ciągle miotała błyskawice z oczu i złorzeczenia na Sutę
-Co się stało?! Co się stało? – warczała niczym rozwścieczony pies – Ten przeklęty szczur znowu dostał się do sali Yume!! Ale to jeszcze nic, ten podły gryzoń ugryzł mnie!!! – na dowód swych słów uniosła prawą dłoń, z palca wskazującego spływała strużka krwi. Młodzi shinobi starali się zachować kamienne twarze choć w środku dusili się ze śmiechu na widok kobiety w takim stanie.
-Chyba powinnyśmy to przemyć. I nie możesz w takim stanie wykonywać swoich obowiązków, musisz się uspokoić.  – stwierdziła Hinata do dygoczącej ze złości blondynki – Pójdziemy do twojego gabinetu, dobrze Tsunade-sama?
-Tak, tak. Masz racje. To nie na moje nerwy. – zgodziła się blondynka myśląca już o butelce sake schowanej w skrytce pod biurkiem – Muszę trochę się rozluźnić po tym stresie. – mruknęła kierując się w głąb szpitala prowadzona przez biało-oką. Hianta odwróciła się przez ramie do dzieci.
-Suzaku, Sayuri, Mikomi bądźcie tacy dobrzy i odprowadźcie Izumi i Rikuo do ich pokoi, a potem idźcie do domu. Żadnych dyskusji Mi-chan musisz odpoczywać.
-Dobrze mamo. Wszystkiego dopilnujemy. – powiedziały chórem bliźniaki. Dzieci poczekały aż kobiety zniknęły za zakrętem korytarza, odczekały chwilę, po czym spojrzały po sobie i równocześnie parsknęli śmiechem.
-O rany, nie pamiętam kiedy ostatni raz babcia była tak czerwona. – chichrała się Sayuri
-Na bank wyszło jej kilka nowych zmarszczek od tej miny. – dodał Suzaku wywołując kolejna salwę ledwo powstrzymywanych chichotów
-Zawsze w Konosze jest tak wesoło? – spytał Rikuo ocierając łzę nie przestając się uśmiechać
-To jeszcze nic. Mamy tu mnóstwo atrakcji – odparła Mikomi z uśmiechem– A największymi specami od zapewniania rozrywek mieszkańcom są tu obecni Suzaku i Sayuri vel „Piekielni Uzumacy” najwięksi dowcipnisie Konohy. – zaprezentowała dostojnie brata i siostrę wywołując u nich nową falę chichotów
-Ależ Mi-chan, daj spokój, bo się zarumienię. – rzekła Sayuri przykładając dłonie do policzków – Ostatnio nie byliśmy w formie, ale teraz gdy wróciłaś przygotujemy coś specjalnego. – dodała przygarniając siostrę i przytulając ją.
-Haha! Nie mogę się doczekać. Mam nadzieje, że do tej pory zostaniecie z nami? – spytała rudowłosa rodzeństwa Miyagi
-I tak mieliśmy tu tymczasowo zamieszkać, jeśli Hokage wyrazi zgodę. A w obecnej sytuacji nie mamy większego wyboru. – odparła cicho Izumi  –Mamy też szkolić się na shinobi tak powiedział tata.
-O wstąpicie do Akademii? Super! Może będziemy w jednej klasie. – rzucił radośnie Suzaku – Ale do końca roku zostały tylko dwa miesiące. Wtedy będzie egzamin na genina. Może uda ci się załapać Izumi?
-Bardzo możliwe. – przytaknęła Izumi – Mam nadzieje, że pomożecie nam jakoś się tu odnaleźć i oprowadzicie nas po wiosce.
- Poza tym, ja chcę zobaczyć te atrakcje, o których mówiliście – młodszy Miyagi nie krył entuzjazmu – I mam nadzieje, że nauczę się tu nowych technik shinobi.
-To na pewno. Mamy tu najlepszych mistrzów. – rzekła nie ukrywając dumy Sayuri – A wy musicie nas nauczyć jakiś sztuczek kapłańskich.
-Zobaczę co da się zrobić. – odparła Izumi, ale nagle stropiła się –Och, teraz przypomniało mi się, że nie zapytałam pana Hokage czy moglibyśmy zamieszkać..
-Oj, nie martw się tym teraz. – przerwał jej Suzaku z uśmiechem klepiąc ją po ramieniu –  Na pewno niedługo ktoś przyjdzie was powiadomić. Tata się wszystkim zajmie.
-Ch-chyba masz racje, po-powinniśmy wrócić do naszej s-sali. – przyznała jąkając się brązowowłosa, jej policzki pokrył rumieniec
-A swoją drogą ciekawe gdzie przepadł tata. – zamyśliła się Sayuri gdy ruszyli korytarzem
-Pewnie poszedł do biura. Narobił ostatnio sporo zaległości. Ech, szkoda, myślałem, że na nas poczeka i wyciągniemy go na ramen. – dodał granatowo-włosy – No, trudno. Zobaczymy później.
Dzieci wdały się w rozmowę z Rikuo, który z zapałem opowiadał o swoim bracie – Seiranie, wiosce, rodzicach, dopóki wraz z milczącą Izumi nie zniknęli w swojej sali. Rodzeństwo Uzumaki zadowolone wracało do domu, co chwila napotykali uśmiechnięte twarze i pozdrowienia. Po wiosce rozeszła się już wieść, że córeczka Hokage wróciła cała i zdrowa. Gdy zaszli do rezydencji Uzumakich okazało się, że przed drzwiami czeka mnóstwo ich przyjaciół, którzy chcieli odwiedzić Mikomi. Dziewczynka była bardzo szczęśliwa, że wszystko co ją do tej pory spotkało było już tylko złym wspomnieniem.
***
Naruto siedział w swoim fotelu za biurkiem. W gabinecie panowała zupełna cisza, przerywana jedynie rytmicznym stukaniem jego palców o blat zawalony stertami niewypełnionych dokumentów i innych papierów. Na twarzy przywódcy wioski malowała niespotykana powaga i zamyślenie. Shikamaru nie pamiętał kiedy ostatni raz go takiego widział. Jeszcze wczoraj wieczorem gdy Mikomi wraz z jedną z grup poszukiwawczych i tamtymi ludźmi pojawiła się w tym gabinecie tryskał swoją dawną radością. Teraz siedział całkowicie zatopiony w myślach. Po wezwaniu spodziewał się prędzej, że otrzymał jakieś nowe informacje o tej tajemniczej organizacji żeby móc przygotować stosowne strategie i plan walki z nimi. Jednak gdy tylko wszedł do gabinetu Uzumaki kazał mu czekać na pozostałych i od tej pory milczał jak zaklęty wpatrując się w jeden punkt na biurku, ignorując jego pytania. Więc czekał. Po paru minutach dołączyli do niego Kakashi, Tsunade i Sai wszyscy chcieli dowiedzieć o co chodzi, lecz widząc twarz Szóstego Hokage zrezygnowali. Ostatnia weszła Sakura, gdy drzwi zamknęły się za nią Uzumaki wreszcie podniósł wzrok.
-Dobrze, że jesteście. – rzekł, wzdychając ciężko – Chciałbym przekazać wam pewną wiadomość, sam nadal jestem w szoku.. Nigdy bym się tego nie spodziewał, tyle lat..
-Naruto! Gadasz od rzeczy. Mów wreszcie o co chodzi! Wiesz, że o tej porze mam dyżur i jestem zajęta. – warknęła podniesionym głosem Sakura po chwili jednak się opanowała – Och, wybacz Hokage-sama..
-Daj spokój Sakura. Nie pora teraz na zabawę w tytuły! – uciął zirytowany Uzumaki wstając zza biurka i odwracając się do okna
-O co chodzi Naruto? Czy coś się stało? – spytał Kakashi po chwili kłopotliwej ciszy, blondyn odpowiedział cicho:
-Wygląda na to, że nasz dawny przyjaciel doczekał jednak końca wojny i przestał kroczyć w mroku.
-O czym ty..? – chciała spytać różowo włosa, lecz powstrzymał ją gestem ręki.
-Shikamaru, czy mógłbyś to przeczytać na głos? – zwrócił się do Nary podając mu rozłożony do połowy zwój, leżący do tej pory na biurku.  Czarnowłosy bardzo zaintrygowany zaczął czytać :
-„Witaj Naruto,
Pewnie jesteś zaskoczony tym listem, a jeszcze bardziej wiadomością, że żyję. Mam nadzieję, że Miyagi-san powiedział ci wszystko, a ja jedynie chcę to potwierdzić i zapewnić, że mówi prawdę. Jest niezwykłym człowiekiem, znam go już tyle czasu i zawsze mogłem liczyć na dobrą radę i pomoc, z czasem stał się dla mnie niczym ojciec. Dzięki Niemu i rodzinie Miyagi znalazłem swoją drogę i przestałem pogrążać się w mroku.
Właściwie, nie wiem co powiedzieć, minęło 20 lat od naszego ostatniego spotkania. Wtedy gdy wszyscy uznali, że zginąłem, postanowiłem usunąć się w cień i samemu znaleźć swoją drogę. Zawsze dawałem sobą manipulować, a inni wykorzystywali moje pragnienie zemsty do własnych celów, byłem głupcem teraz to widzę. Spotkałem Itachiego i wszystko się zmieniło, Jego słowa, Jego poświęcenie, Jego wiara we mnie, jak po tym mogłem myśleć o dalszej zemście na Konosze? Zaprzepaściłbym wszystko za co on oddał życie. Było jednak we mnie wciąż za dużo gniewu bym mógł żyć w Konosze bez żalu do wszystkiego co mnie spotkało. Ale wiedziałem, że Ty, Naruto, postarasz się aby nic z tego, o co walczył mój brat, nie poszło na marne, chciałem dać ci szansę na stworzenie Twojego wymarzonego świata pokoju. Między innymi dlatego odszedłem. W tamtym momencie byłem jedynie zagubionym cieniem człowieka, który nie był pewien czego tak naprawdę chcę, ktoś mógłby to wykorzystać i znów stałbym się marionetką w czyichś rękach. Po walce z Madarą postanowiłem, że już nigdy na to nie pozwolę, dlatego schowałem swoją dawną twarz za maską i odszedłem, by poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Długo to trwało, ale odnalazłem spokój i szczęście w rodzinie Miyagi, to naprawdę wspaniali ludzie. Mimo, że poznali moją prawdziwą tożsamość nie odrzucili mnie i pomogli znaleźć to czego szukałem, a szczególnie Kikyo, ona wniosła światło do mojego życia.
Teraz jednak muszę Ci wyznać, dlaczego moje dzieci i Tanba-san przybyli do wioski. Cóż, pewnie gdyby nie te szczególne okoliczności nigdy nie pozwoliłbym by ktokolwiek dowiedział się, że jednak żyje. Niestety nadchodzą  ciężkie czasy i aby ratować to co dla mnie najcenniejsze jestem gotów się poświęcić i nawet zmierzyć z przeszłością. To co usłyszałeś od Miyagiego wydaje ci się na pewno niedorzeczne i nieprawdopodobne jak jakiś wytwór chorej wyobraźni, ale to szczera prawda. Demony, które istniały tylko w legendach i strasznych bajkach istnieją naprawdę i są powodem wielu niewyjaśnionych zdarzeń.  Ja żyjąc wśród rodziny kapłanów poznałem zagrożenie jakie ze sobą niosą. Teraz stały się niezwykle potężne i planują obudzić do życia coś co dawno temu zostało zapomniane przez ludzkość i bogów. Nie potrafię Ci tego wyjaśnić w jedynie kilku słowach, ale zdaję się na Tanbę-sana, on będzie wiedział co powiedzieć i jak przedstawić, byś nawet Ty zrozumiał. Wierz we wszystko co Ci powie o demonach choćby to brzmiało jak zwykłe bajki, to nawet najstraszniejsze opowieści nie oddadzą w pełni grozy i niebezpieczeństwa jakie niosą ze sobą. Dlatego potrzebujemy pomocy i Wy także, obecnie cały świat jest zagrożony, pokój, o który tak walczyłeś przestanie się liczyć. Na pewno ciężko Ci będzie uwierzyć, skoro nie dostrzegłeś żadnych znaków świadczących o poczynaniach Bractwa Przeklętych Kapłanów, lecz oni działają od dawna i to często tam gdzie się tego nie spodziewamy. Pamiętaj o tym i daj wiarę słowom Tanby, który zastąpił mi ojca. Musimy przygotować się na największą wojnę w dziejach ludzkości. Przekaż te wieści, tym którym najbardziej ufasz i bądź ostrożny demony potrafią przybrać często niewinne oblicze by zdobyć to czego pragną.
Proszę Cię jeszcze byś zaopiekował się moimi dziećmi, dopóki nie przybędziemy razem z pozostałymi kapłanami do Konohy. Izumi i Rikuo są bardzo utalentowani, chciałbym aby jak najszybciej zaczęli uczęszczać do Akademii. Moja córka może spokojnie podejść do egzaminu na genina jestem pewien, że pomożesz jej i Rikuo się zaaklimatyzować. W końcu Konoha to część ich dziedzictwa, znają jej historie, a teraz chcę by zobaczyły i poznały ją na własne oczy.
Wiem, że na pewno masz do mnie wiele pytań, tak samo jak pozostali, ale dopóki nie przybędę do wioski proszę abyś się uzbroił w cierpliwość, wiem, że to będzie dla ciebie cięższe niż cała IV wojna, ale teraz najważniejsze by opracować plan przeciw Przeklętym Kapłanom. I proszę nie obwieszczaj całemu światu, że jednak żyje, poczekaj do mojego powrotu. To przywołuje wspomnienia, tyle czasu starałeś się sprowadzić mnie do wioski, a teraz sam powrócę. Dziękuje Ci, że zawsze we mnie wierzyłeś, to wiele dla mnie znaczyło. Mam nadzieje, że Ty i pozostali wybaczycie mi to wszystko. Przekaż osobne przeprosiny Sakurze, wiem, że ją najbardziej zraniłem, chciałbym jakoś móc to zmienić, ale nie cofniemy czasu. Ufam, że jakoś, kiedyś to wynagrodzę.
Słuchaj rad Tanby, póki jeszcze jest czas musimy się przygotować. Mam tylko nadzieję, że nie spóźniliśmy się.
Do zobaczenia i liczę na Ciebie Naruto,
Sasuke Uchiha

PS.
Seirana zostawiam twojej ocenie, ale ostrzegam Cię uważaj co mówisz w jego pobliżu i radzę dać mu szybko jakieś pożyteczne zajęcie, bo możesz tego potem pożałować.

Shikamaru zamilkł i przebiegł wzrokiem po twarzach obecnych, jak się można było spodziewać mieszało się na nich szok i niedowierzanie. Sakura po chwili ciszy wyrwała Narze zwój i by samej go przeczytać.
-To.. wygląda na jego pismo.. – szepnęła Haruno wpatrując się w czarne znaki. Kakashi stanął za nią, przyglądając się zwojowi przez jej ramie.
-To niemożliwe, to musi być jakaś mistyfikacja. – rzekł w końcu Sai– Przecież Sasuke Uchiha zginął na twoich oczach Hokage-sama. Nie miałeś co do tego wątpliwości. Nikt nie miał.
-On ma racje, to może być jakiś podstęp Ragnarok. – wtrąciła Tsunade – Widzieliśmy do czego byli zdolni podczas Święta Zjednoczenia, grają na twoich uczuciach Hokage-sama.
-Z tego punktu widzenia możecie mieć racje. – odparł Naruto, podpierając brodę na splecionych dłoniach – Ja jednak wiem, że to co jest w tym liście zostało napisane przez Sasuke. Dowód na to że żyje, a nawet dwa znajdują się teraz w szpitalu i przyczynili się do ozdrowienia Hoshizory Yumy. – odwrócił wzrok do okna i dodał cicho – Jego syn, Rikuo, jest bardzo do niego podobny. Gdy go zobaczyłem myślałem, że patrzę na małego Sasuke..
TRZASK! Drzwi zamknęły się z głuchym hukiem, gdy Sakura wybiegła z gabinetu Hokage, z trudem powstrzymywała łzy. Więc On żył! Przez te wszystkie lata ona rozpaczała po Nim, tyle nieprzespanych nocy i dni pełnych rozpaczy, bólu i łez. Już dawno się z tym pogodziła, że Go nie ma i nigdy nie będzie, poukładała swoje życie. Skończyła z Nim, na zawsze miał pozostać jedynie wspomnieniem. A teraz dowiaduje się, że żyje. Powinna być szczęśliwa tyle razy o tym marzyła. Więc dlaczego tak zareagowała? Dlaczego czuje taki ból i gorycz? Dlaczego?!  „Bo nadal go kochasz, a on znalazł szczęście u boku innej” – szepnął jej wewnętrzny głos. Różowo-włosa jęknęła i oparła się o ścianę po czym osunęła się na podłogę, schowała twarz w dłoniach i załkała.
„Jak mogłeś Sasuke!! Ty przeklęty egoisto!!” –krzyczała w myślach zanosząc się płaczem

- Pójdę do niej. – rzekł Naruto wychodząc zza biurka, nie spodziewał się, że Sakura zareaguje w taki sposób.
-Lepiej nie, Naruto. – powstrzymała go Tsunade –  Nie teraz. Musi ochłonąć. Później z nią porozmawiam i przyślij też Hinatę.
-Chyba masz racje. – westchnął głęboko siadając znów za biurkiem
-A jakie są twoje rozkazy odnośnie informacji z tego listu, Hokage-sama? – spytał Sai, Uzumaki podniósł zmęczony wzrok na czarnowłosego Narę uważnie studiującego zwój
-Co o tym sądzisz Shikamaru? – zapytał
-Cóż Hokage-sama, nie chcę mi się właściwie wierzyć, że naszym wrogiem stały się „demony”, musimy to uważnie zweryfikować. Przede wszystkim trzeba porozmawiać z dziećmi by wydobyć jak najwięcej informacji i potwierdzić to wszystko co napisał..hm Sasuke w liście, skoro ich dziadek jest w takim stanie. Zapewne gdyby nie to mielibyśmy o wiele jaśniejszy pogląd na sprawę. Właściwie nie szukaliśmy odpowiedzi w sferze mistycznej, nikt tego nie brał pod uwagę i może tu był błąd. To czego byliśmy świadkami nie do końca da się racjonalnie wyjaśnić, a teraz ten list i powrót Uchihy. To takie upierdliwie nieprawdopodobne i dziwne.. Ech, muszę to na spokojnie przeanalizować. – odpowiedział czarnowłosy wzdychając ciężko
- Od ataku Ragnarok czułem, że z tymi ludźmi jest coś nie tak. – mruknął Uzumaki – Wyślij wiadomości do najbliższej świątyni, niech potwierdzi przynajmniej czy istnieje taki klan kapłanów jak Miyagi. Ty Sai, – zwrócił się do kapitana ANBU – wystaw straże przy pokojach tych dzieci i staruszka, nie wiemy czego się spodziewać, więc lepiej dmuchać na zimne. Niech pilnują kto wchodzi i wychodzi, a teraz proszę zostawcie mnie samego.
-Tak jest. – odparli chórem, po czym wszyscy zniknęli.
Naruto znowu został sam. Wpatrywał się w oddany mu zwój z listem od przyjaciela. W jego głowie kołatały się setki pytań bez odpowiedzi. Spojrzał w okno na panoramę tętniącej życiem Konohy. Jakie jeszcze niespodzianki przyniesie mu przyszłość?

4 komentarze:

  1. O.O jestem w szoku cały list czytałam z otwarta buzia... Sasuke żyje wow! No nie wiem co pisać nawet. Rozdział na prawdę niesamowity. Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko i życzę mnustwo weny i wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Zapraszam do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami wakacyjnego konkursu na blogu Świat Blogów Narutomania.

    Pozdrawiam!

    http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/2014/07/wakacyjny-konkurs-rozdanie-tematow.html#more

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW, WOW, WOW! Ja jestem taka spóźniona, a u ciebie widzę porządnie się dzieję :D na początku myślałam, że to będzie taki tam obyczajowy rozdział , ale nie, u ciebie zawsze coś się dzieję, coś nieoczekiwanego – uwielbiam to w twoim opowiadaniu :D
    Od początku! Kurczę, ta nerwowość u Tsunade była jakaś taka podejrzana, znaczy pewnie to przez zazdrość, ale jak tak głębiej się nad tym zastanowić to tak jakby nie chciała, by Yume się dowiedziała o czymś na temat swojej rodziny – może mi się wydaję, ale u ciebie nic nie jest pewne :P Uzumacy się dogadali z rodzeństwem Miyagi xDD No… Sasuke raczej nie będzie zadowolony, że jego grzeczne dzieci ulegają wpływom buntowniczych dzieci przyjaciela xD Izumi na pewno zda egzamin na genina, ale dlaczego Rikuo jest tym gorszym? :P on powinien mieć chyba Sharingana i w ogóle wymiatać xD no cóż, ciekawe co z Seiranem? ^^
    Co do listu Sasuke to wow xD widać, że był w zakonie – nauczyli go tam słowa przepraszam :P Właściwie, dla mnie to było szokiem, że on ma dzieci :O Tego to się nie spodziewałam, serio xD cały ten list był szokiem, bardzo ładnie napisany :P Co zakon robi z człowiekiem… xD dziwi mnie ten „PS” o co może chodzić? No i Sakura dosyć histerycznie zareagowała, no ale co się dziwić? Jej jedyna miłość już sobie kogoś przygruchała i ma dwójkę fajnych dzieci – i to nie z nią… no szkoda jej, ale ona też ma córkę przecież!
    No ciekawa jestem tego powrotu Sasuke :D nie lubię go, no ale jestem ciekawa :D
    Dobra, to tyle ode mnie – czekam z niecierpliwością na next’a :D
    Życzę dużo weny, czasu, ochoty i radości z pisania! ;*
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Sai ucieszył się, że z Yume już wszystko w porządku, więc cała trójka to dzieci Sasuke, cieszę się, że jednak żyje i już nie mogę doczekać się kiedy się pojawi w Konoha, dzieciaki powinny powiedzieć o tym medalionie i o tym co znalazły na jego temat...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń