[Hej wszystkim :)
zapraszam do czytania nowego rozdziału. Mam nadzieje, że się spodoba i dacie
znać co o nim myślicie w komentarzach ;) ]
-Zaraz, zaraz, chcecie powiedzieć, ze nasza baza została
przerobiona na ser szwajcarski i to przez pana Bee?! – Yume przerwała wywód
Sayuri i Suzaku, którzy opowiadali swoje wersje zdarzeń jednocześnie tworząc
jeden bełkot, według Tsunade, która nie była w stanie zrozumieć o czym mówią –
A czy ktoś został ranny podczas ataku? – pytała zaniepokojona unosząc się na
łóżku, lecz zaraz opadła z powrotem na poduszkę z grymasem bólu na twarzy. – I
właściwie to kim wy jesteście? Nigdy was nie widziałam w Konosze. – zwróciła
się do nieznanego jej rodzeństwa
-Jestem Izumi Miyagi, a to mój brat Rikuo. Przybyliśmy tu
razem z Mikomi. – wyjaśniła brązowowłosa
– Nie powinnaś się przemęczać. Oczyściłam twoje ciało z czakry demona, ale rana
zadana przez ostrze pozostała, musisz uważać żeby się nie otworzyła.
-Demona? W sumie zgodzę się z tobą, tamten mężczyzna,
wyglądał i zachowywał się jakby wyciągnęli go z jakiegoś horroru. – mruknęła
Yume starając się zamaskować grymasy bólu, które wpływały na jej twarz za
każdym najmniejszym ruchem. Czuła się jakby w każdy możliwy mięsień i nerw w
jej ciele były powbijane szpilki, a już szczególnie na brzuchu. Do tego było
jej strasznie niedobrze. Miała nadzieje, że Tsunade da jej coś przeciwbólowego,
bo tego nie wytrzyma, chociaż leki ją otumanią, że nie będzie wiedziała co się
wokół dzieje, a to nie byłoby zbyt przyjemne. Sama nie wiedziała co gorsze.
-A skąd masz Księżycowy Kamień? – wypalił Rikuo wskazując
palcem na naszyjnik u szyi zielonookiej, ta wyrwana ze swoich rozmyślań
spoglądała zaskoczona to na chłopca to zawieszkę.
-Zawsze go miałam, odkąd Pan Sai mnie znalazł.. Widziałeś
już taki kiedyś? – dziewczynka ożywiła się. Izumi podeszła do łóżka
zielonookiej i usiadła na jego brzegu nie spuszczając wzroku z jej wisiorka.
- Mogę? – spytała
nieśmiało wyciągając dłoń, gdy Yume kiwnęła głową wzięła kryształową zawieszkę
i zaczęła obracać w palcach. Izumi przymknęła oczy. Wtedy niespodziewanie
przeźroczysty kamień wypełnił się złotą, lekko lśniącą mgiełką, a świetlne
refleksy zatańczyły na białych ścianach.
-Tak, to na pewno Księżycowy Kamień. – powiedziała
brązowowłosa odkładając ozdobę
-Jak to zrobiłaś? Nigdy go takiego nie widziałam. Zawsze
świecił na srebrno.– spytała zaskoczona Hoshizora
-To dlatego, że nie należysz do rodziny Miyagi. –odparł
zaraz Rikuo przysiadając się na brzegu łóżka obok siostry – Lśni na srebrno gdy
jest dotykany przez kogoś spoza naszego klanu. – zamyślił się przez chwilę –
Ale nie pamiętam żeby dziadek wspominał, że ktoś jeszcze mógłby taki dostać..
- O czym wy mówicie? – spytała lekko zdezorientowana Sayuri.
Izumi przez cały czas wyłamywała sobie nerwowo palce, w końcu splotła je ciasno
i przemówiła nie podnosząc głowy, niepewnym, urywanym głosem jak podczas
odpowiedzi u surowego nauczyciela.
-Kamień, taki jak ten znajduje się w naszej wiosce jest
potężnym talizmanem, który ochrania całą wyspę przed wpływem demonów. Według
legendy został podarowany protoplaście rodu Miyagi, przez boginie księżyca –
Selene, stąd jego nazwa. Nie wiem skąd go masz, ale uchronił ciebie przed
czakrą demona, dlatego nie zginęłaś od razu.
-Czyli raczej nie jesteśmy spokrewnieni? – spytała z zawodem
Yume, czarnowłosy chłopiec spojrzał na nią zaskoczony
-To niemożliwe, w naszej rodzinie wszyscy się dobrze znają,
a Księżycowy Kamień na pewno by cię rozpoznał. A dlaczego pytasz?
-Ah.. nie ja tylko.. – rzekła Yume, która nagle zmarkotniała
spuszczając głowę – A już myślałam, że .. a nieważne. Możecie mi opowiedzieć
coś więcej o tych kryształach? Mają jeszcze jakieś wyjątkowe właściwości? Ja
odkryłam..
-Wystarczy już! –przerwała tyradę pytań zdenerwowana Tsunade
– Już dość wrażeń jak na jeden dzień. Zostałaś ciężko ranna i chociaż jakimś
cudem się wybudziłaś to teraz musisz odpoczywać, żeby wszystko się dobrze zagoiło.
– zgromiła wzrokiem dzieciaki w sali – A wasza obecność temu nie sprzyja, więc
wypad stąd, bo tracę cierpliwość!
-Ale chcę się czegoś dowiedzieć! – jęknęła Yume – Skoro nie
będę mogła się na razie nigdzie ruszać to przynajmniej posłucham.
-Nie teraz! – Piąta Hokage była nieustępliwa – Trzeba ci
zrobić dodatkowe badania. Poza tym jesteś jeszcze zbyt słaba. Hinata, proszę
zabierz stąd dzieci.
-Tsunade-sama ma racje. – Biało-oka kobieta spokojnym głosem
ucięła wszystkie protesty swoich pociech – Yume musi odpocząć, ty też
Mikomi-chan. Przyjdziemy jeszcze. – otworzyła drzwi, a dzieci pożegnały się z
kasztanowłosą i niechętnie opuściły salę. Zanim drzwi się zamknęły coś rudego
niezauważenie przemknęło wprost pod łóżko chorej.
-Czy powiedziałem coś
nie tak? Wasza przyjaciółka wyraźnie
czymś się zmartwiła.. – spytał lekko
zaniepokojony Rikuo gdy szli korytarzem
-To nie twoja wina. –zaprzeczył szybko Suzaku – Gdy
rozpoznaliście ten wisiorek pomyślała, że znalazła w końcu kogoś z rodziny.
-Jak to? – zdziwiła się Izumi
-Yume nie ma rodziny. –pośpieszyła z wyjaśnieniami Hinata
–Jakieś 7 lat temu w kraju Ziemi nastąpiła seria strasznych kataklizmów
trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów. Wioski shinobi w ramach pomocy wysłały tam
swoje oddziały, by przeprowadzały ewakuacje z najbardziej zagrożonych terenów,
udzieliły wsparcia mieszkańcom i poszukiwały zaginionych. To tam, jeden z naszych oddziałów
odnalazł Yume. Nic nie pamiętała, nawet swojego imienia. Była taka zagubiona..
– kobieta westchnęła – Nikt nie potrafił znaleźć jakiejkolwiek rodziny,
prawdopodobnie zginęła podczas kataklizmu, mimo to Yume nadal szuka swoich
bliskich. Dzięki mojemu mężowi pozwolono zamieszkać jej tutaj, w Konosze, a nie
w sierocińcu kraju Ziemi.
-Nie miał wyboru skoro przeszła całe dwa kraje żeby się tu
dostać i znaleźć „Pana w Czerni” – wtrąciła Sayuri, a rodzina Uzumakich
uśmiechnęła się na to.
-„Pana w Czerni”? –
jednocześnie spytali Izumi i Rikuo, lecz nim zdołali się dopytać o coś
więcej przerwało im nagłe pojawienie się przed nimi chmury dymu, zaskoczeni
cofnęli się lekko
-Witaj, Hinata-sama. – rozległ się głos należący do
wysokiego czarnowłosego mężczyzny o oczach tego samego koloru, wyjątkowo
kontrastującymi z niemal białą twarzą
-Witaj Sai, miło cię widzieć. Przyszedłeś do Yume? – powiedziała
granatowo-włosa, na obliczu mężczyzny pojawił się mniemaniu Izumi sztuczny
uśmiech
-Tak, chciałem jej poczytać jak zwykle. – odparł wskazując
na trzymany opasły tom,
- „Odkrycia archeologiczne ostatniego dziesięciolecia” –
przeczytała tytuł Mikomi – O pamiętam, że czekała na nią. Zamówiła ją już jakiś
czas temu. Na pewno się ucieszy.
- Przynajmniej przez chwilę będzie miała zajęcie i nie
będzie męczyć babci Tsunade pytaniami. – uśmiechnęła się Sayuri
-Co ty nie znasz jej, Młoda? – żachnął się Suzaku – Przecież
ta książka ma góra pięćset stron. Obróci ją w kilka minut.
- Ale w jej obecnym stanie pewnie nie pójdzie jej tak szybko
jak zwykle. – odparła Sayuri
-Ale powyżej 10 minut jej nie zajmie na pewno. Chcesz się
założyć? – spytał z cwaniackim
uśmieszkiem ciemnowłosy
-Ale o czym w mówicie? –
w oczach Saia dało się odczytać zdziwienie, ustąpiło niedowierzaniu,
które odbiło lekko się w głosie – Czy Yume..?
-Nie musisz się już martwić Sai. Obudziła się. – Hinata nie
chciała trzymać go dalej w niepewności.
-Ale jak to? Naprawdę? – upewniał się czarnowłosy, lecz
widząc uśmiechnięte twarze kobiety i rodzeństwa Uzumaki utwierdził się w
tym. – Co za szczęście. – westchnął, a
twarzy zagościł prawdziwy uśmiech – Muszę się z nią zobaczyć. – powiedział
jeszcze mijając Hinatę i dzieciaki kierując się pospiesznie do sali Yume
-To ten „Pan w czerni” o którym mówiliście?– spytał Rikuo
spoglądając za mężczyzną, rzeczywiście ubrany był w czarny golf i tego samego
koloru spodnie
-Aha, jest teraz jej opiekunem. –przytaknął Suzaku – Nieźle
się z tego wywiązuje, a pomyśleć, że kiedyś był z niego taki..
-AAAŁUU!! TYYY!!NIECH NO JA CIĘ DOPADNĘ!!! – cały szpital
zadrżał w posadach, gdy rozległ się wściekły ryk Tsunade, wszyscy aż
podskoczyli przerażeni. Cały personel zaczął panicznie rozglądać się za źródłem
hałasu w myślach robiąc sobie rachunek sumienia czy nie podpadli czymś
przełożonej. Wiedzieli, że rozgniewana kobieta może się uczepić wszystkiego,
nawet najmniejszej pierdoły i skierować swój gniew na boga winnego biedaka, a
wtedy może pożegnać się z życiem, a w najlepszym wypadku pensją na najbliższe
pół roku. Lekarze i pielęgniarki poznikali w salach sprawiając wrażenie bardzo
zajętych i modlili się, by nie wpaść na byłą Piątą Hokage.
-Rany, co ją mogło tak wkurzyć? – zastanowiła się na głos
Mikomi patrząc za siebie na korytarz gdzie chwilę temu znikł Sai. Odpowiedz
przyszła sama, a raczej przybiegła, bo ledwie rudowłosa skończyła mówić z zza zakrętu wypadła w szalonym pędzie
wiewiórka z charakterystyczną białą gwiazdką na główce. Zwierzątko nie wyrobiło na zakręcie i wpadło
w ścianę, oszołomione kręciło łebkiem. W korytarzu dało się słyszeć złowrogi
szybko zbliżający się tupot nóg i towarzyszące temu przekleństwa Tsunade.
-Suta! Szybko tutaj! – zawołała Mikomi, która jako pierwsza
otrząsnęła się z szoku, podbiegła do najbliższego okna i otworzyła je. Rudy
pupil Yume natychmiast skorzystał z szansy ucieczki, wyskoczył na parapet, a
stamtąd na najbliższe drzewo i tyle go widzieli. W chwili gdy Suta znikał za
oknem pojawiła się zdyszana i czerwona z gniewu Tsunade, sapiąc niczym miech
kowalski. Dopadła do wąskiego okna wychylając się za nie jak tylko mogła,
próbując złapać rudą kitkę, lecz daremnie.
-WRACAJ TU TY PRZEROŚNIĘTY SZCZURZE!!! – krzyknęła blondynka
kołysząc się na parapecie – Ostrzegałam
cię!! Gdy cię dopadnę przetestuje na tobie moje odtrutki!!! – wygrażała do
korony drzewa. Przechodnie na ulicy zatrzymywali się i zadzierali głowy do góry
chcąc się rozeznać kto robi taki harmider? Kilka osób zachichotało widząc górną
połowę Piątej Hokage wystającą z wysokiego okna.
-A WY CZEGO?! ZAJMIJCIE SIĘ SOBĄ, BO INACZEJ JA TO ZROBIĘ
!!!– ryknęła, a tłumek pośpiesznie się rozbiegł
-Tsunade-sama co się stało? – spytała Hianta pomagając
zejść starszej kobiecie z parapetu.
Blondynka ciągle miotała błyskawice z oczu i złorzeczenia na Sutę
-Co się stało?! Co się stało? – warczała niczym
rozwścieczony pies – Ten przeklęty szczur znowu dostał się do sali Yume!! Ale
to jeszcze nic, ten podły gryzoń ugryzł mnie!!! – na dowód swych słów uniosła
prawą dłoń, z palca wskazującego spływała strużka krwi. Młodzi shinobi starali
się zachować kamienne twarze choć w środku dusili się ze śmiechu na widok
kobiety w takim stanie.
-Chyba powinnyśmy to przemyć. I nie możesz w takim stanie
wykonywać swoich obowiązków, musisz się uspokoić. – stwierdziła Hinata do dygoczącej ze złości
blondynki – Pójdziemy do twojego gabinetu, dobrze Tsunade-sama?
-Tak, tak. Masz racje. To nie na moje nerwy. – zgodziła się
blondynka myśląca już o butelce sake schowanej w skrytce pod biurkiem – Muszę
trochę się rozluźnić po tym stresie. – mruknęła kierując się w głąb szpitala
prowadzona przez biało-oką. Hianta odwróciła się przez ramie do dzieci.
-Suzaku, Sayuri, Mikomi bądźcie tacy dobrzy i odprowadźcie
Izumi i Rikuo do ich pokoi, a potem idźcie do domu. Żadnych dyskusji Mi-chan
musisz odpoczywać.
-Dobrze mamo. Wszystkiego dopilnujemy. – powiedziały chórem
bliźniaki. Dzieci poczekały aż kobiety zniknęły za zakrętem korytarza,
odczekały chwilę, po czym spojrzały po sobie i równocześnie parsknęli śmiechem.
-O rany, nie pamiętam kiedy ostatni raz babcia była tak
czerwona. – chichrała się Sayuri
-Na bank wyszło jej kilka nowych zmarszczek od tej miny. –
dodał Suzaku wywołując kolejna salwę ledwo powstrzymywanych chichotów
-Zawsze w Konosze jest tak wesoło? – spytał Rikuo ocierając
łzę nie przestając się uśmiechać
-To jeszcze nic. Mamy tu mnóstwo atrakcji – odparła Mikomi z
uśmiechem– A największymi specami od zapewniania rozrywek mieszkańcom są tu
obecni Suzaku i Sayuri vel „Piekielni Uzumacy” najwięksi dowcipnisie Konohy. –
zaprezentowała dostojnie brata i siostrę wywołując u nich nową falę chichotów
-Ależ Mi-chan, daj spokój, bo się zarumienię. – rzekła
Sayuri przykładając dłonie do policzków – Ostatnio nie byliśmy w formie, ale
teraz gdy wróciłaś przygotujemy coś specjalnego. – dodała przygarniając siostrę
i przytulając ją.
-Haha! Nie mogę się doczekać. Mam nadzieje, że do tej pory
zostaniecie z nami? – spytała rudowłosa rodzeństwa Miyagi
-I tak mieliśmy tu tymczasowo zamieszkać, jeśli Hokage
wyrazi zgodę. A w obecnej sytuacji nie mamy większego wyboru. – odparła cicho Izumi –Mamy też szkolić się na shinobi tak
powiedział tata.
-O wstąpicie do Akademii? Super! Może będziemy w jednej
klasie. – rzucił radośnie Suzaku – Ale do końca roku zostały tylko dwa
miesiące. Wtedy będzie egzamin na genina. Może uda ci się załapać Izumi?
-Bardzo możliwe. – przytaknęła Izumi – Mam nadzieje, że
pomożecie nam jakoś się tu odnaleźć i oprowadzicie nas po wiosce.
- Poza tym, ja chcę zobaczyć te atrakcje, o których
mówiliście – młodszy Miyagi nie krył entuzjazmu – I mam nadzieje, że nauczę się
tu nowych technik shinobi.
-To na pewno. Mamy tu najlepszych mistrzów. – rzekła nie
ukrywając dumy Sayuri – A wy musicie nas nauczyć jakiś sztuczek kapłańskich.
-Zobaczę co da się zrobić. – odparła
Izumi, ale nagle stropiła się –Och, teraz przypomniało mi się, że nie zapytałam
pana Hokage czy moglibyśmy zamieszkać..
-Oj, nie martw się tym teraz. – przerwał jej Suzaku z
uśmiechem klepiąc ją po ramieniu – Na
pewno niedługo ktoś przyjdzie was powiadomić. Tata się wszystkim zajmie.
-Ch-chyba masz racje, po-powinniśmy wrócić do naszej s-sali.
– przyznała jąkając się brązowowłosa, jej policzki pokrył rumieniec
-A swoją drogą ciekawe gdzie przepadł tata. – zamyśliła się
Sayuri gdy ruszyli korytarzem
-Pewnie poszedł do biura. Narobił ostatnio sporo zaległości.
Ech, szkoda, myślałem, że na nas poczeka i wyciągniemy go na ramen. – dodał
granatowo-włosy – No, trudno. Zobaczymy później.
Dzieci wdały się w rozmowę z Rikuo, który z zapałem
opowiadał o swoim bracie – Seiranie, wiosce, rodzicach, dopóki wraz z milczącą
Izumi nie zniknęli w swojej sali. Rodzeństwo Uzumaki zadowolone wracało do
domu, co chwila napotykali uśmiechnięte twarze i pozdrowienia. Po wiosce
rozeszła się już wieść, że córeczka Hokage wróciła cała i zdrowa. Gdy zaszli do
rezydencji Uzumakich okazało się, że przed drzwiami czeka mnóstwo ich
przyjaciół, którzy chcieli odwiedzić Mikomi. Dziewczynka była bardzo
szczęśliwa, że wszystko co ją do tej pory spotkało było już tylko złym
wspomnieniem.
***
Naruto siedział w swoim fotelu za biurkiem. W gabinecie
panowała zupełna cisza, przerywana jedynie rytmicznym stukaniem jego palców o
blat zawalony stertami niewypełnionych dokumentów i innych papierów. Na twarzy
przywódcy wioski malowała niespotykana powaga i zamyślenie. Shikamaru nie
pamiętał kiedy ostatni raz go takiego widział. Jeszcze wczoraj wieczorem gdy
Mikomi wraz z jedną z grup poszukiwawczych i tamtymi ludźmi pojawiła się w tym
gabinecie tryskał swoją dawną radością. Teraz siedział całkowicie zatopiony w
myślach. Po wezwaniu spodziewał się prędzej, że otrzymał jakieś nowe informacje
o tej tajemniczej organizacji żeby móc przygotować stosowne strategie i plan
walki z nimi. Jednak gdy tylko wszedł do gabinetu Uzumaki kazał mu czekać na
pozostałych i od tej pory milczał jak zaklęty wpatrując się w jeden punkt na
biurku, ignorując jego pytania. Więc czekał. Po paru minutach dołączyli do
niego Kakashi, Tsunade i Sai wszyscy chcieli dowiedzieć o co chodzi, lecz
widząc twarz Szóstego Hokage zrezygnowali. Ostatnia weszła Sakura, gdy drzwi
zamknęły się za nią Uzumaki wreszcie podniósł wzrok.
-Dobrze, że jesteście. – rzekł, wzdychając ciężko –
Chciałbym przekazać wam pewną wiadomość, sam nadal jestem w szoku.. Nigdy bym
się tego nie spodziewał, tyle lat..
-Naruto! Gadasz od rzeczy. Mów wreszcie o co chodzi! Wiesz,
że o tej porze mam dyżur i jestem zajęta. – warknęła podniesionym głosem Sakura
po chwili jednak się opanowała – Och, wybacz Hokage-sama..
-Daj spokój Sakura. Nie pora teraz na zabawę w tytuły! –
uciął zirytowany Uzumaki wstając zza biurka i odwracając się do okna
-O co chodzi Naruto? Czy coś się stało? – spytał Kakashi po
chwili kłopotliwej ciszy, blondyn odpowiedział cicho:
-Wygląda na to, że nasz dawny przyjaciel doczekał jednak
końca wojny i przestał kroczyć w mroku.
-O czym ty..? – chciała spytać różowo włosa, lecz
powstrzymał ją gestem ręki.
-Shikamaru, czy mógłbyś to przeczytać na głos? – zwrócił się
do Nary podając mu rozłożony do połowy zwój, leżący do tej pory na biurku. Czarnowłosy bardzo zaintrygowany zaczął czytać
:
-„Witaj Naruto,
Pewnie jesteś
zaskoczony tym listem, a jeszcze bardziej wiadomością, że żyję. Mam nadzieję,
że Miyagi-san powiedział ci wszystko, a ja jedynie chcę to potwierdzić i
zapewnić, że mówi prawdę. Jest niezwykłym człowiekiem, znam go już tyle czasu i
zawsze mogłem liczyć na dobrą radę i pomoc, z czasem stał się dla mnie niczym
ojciec. Dzięki Niemu i rodzinie Miyagi znalazłem swoją drogę i przestałem pogrążać
się w mroku.
Właściwie, nie wiem co
powiedzieć, minęło 20 lat od naszego ostatniego spotkania. Wtedy gdy wszyscy
uznali, że zginąłem, postanowiłem usunąć się w cień i samemu znaleźć swoją
drogę. Zawsze dawałem sobą manipulować, a inni wykorzystywali moje pragnienie
zemsty do własnych celów, byłem głupcem teraz to widzę. Spotkałem Itachiego i
wszystko się zmieniło, Jego słowa, Jego poświęcenie, Jego wiara we mnie, jak po
tym mogłem myśleć o dalszej zemście na Konosze? Zaprzepaściłbym wszystko za co
on oddał życie. Było jednak we mnie wciąż za dużo gniewu bym mógł żyć w Konosze
bez żalu do wszystkiego co mnie spotkało. Ale wiedziałem, że Ty, Naruto,
postarasz się aby nic z tego, o co walczył mój brat, nie poszło na marne,
chciałem dać ci szansę na stworzenie Twojego wymarzonego świata pokoju. Między
innymi dlatego odszedłem. W tamtym momencie byłem jedynie zagubionym cieniem
człowieka, który nie był pewien czego tak naprawdę chcę, ktoś mógłby to
wykorzystać i znów stałbym się marionetką w czyichś rękach. Po walce z Madarą
postanowiłem, że już nigdy na to nie pozwolę, dlatego schowałem swoją dawną
twarz za maską i odszedłem, by poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
Długo to trwało, ale odnalazłem spokój i szczęście w rodzinie Miyagi, to
naprawdę wspaniali ludzie. Mimo, że poznali moją prawdziwą tożsamość nie
odrzucili mnie i pomogli znaleźć to czego szukałem, a szczególnie Kikyo, ona
wniosła światło do mojego życia.
Teraz jednak muszę Ci
wyznać, dlaczego moje dzieci i Tanba-san przybyli do wioski. Cóż, pewnie gdyby
nie te szczególne okoliczności nigdy nie pozwoliłbym by ktokolwiek dowiedział
się, że jednak żyje. Niestety nadchodzą ciężkie
czasy i aby ratować to co dla mnie najcenniejsze jestem gotów się poświęcić i
nawet zmierzyć z przeszłością. To co usłyszałeś od Miyagiego wydaje ci się na
pewno niedorzeczne i nieprawdopodobne jak jakiś wytwór chorej wyobraźni, ale to
szczera prawda. Demony, które istniały tylko w legendach i strasznych bajkach
istnieją naprawdę i są powodem wielu niewyjaśnionych zdarzeń. Ja żyjąc wśród rodziny kapłanów poznałem
zagrożenie jakie ze sobą niosą. Teraz stały się niezwykle potężne i planują
obudzić do życia coś co dawno temu zostało zapomniane przez ludzkość i bogów.
Nie potrafię Ci tego wyjaśnić w jedynie kilku słowach, ale zdaję się na Tanbę-sana,
on będzie wiedział co powiedzieć i jak przedstawić, byś nawet Ty zrozumiał. Wierz
we wszystko co Ci powie o demonach choćby to brzmiało jak zwykłe bajki, to
nawet najstraszniejsze opowieści nie oddadzą w pełni grozy i niebezpieczeństwa
jakie niosą ze sobą. Dlatego potrzebujemy pomocy i Wy także, obecnie cały świat
jest zagrożony, pokój, o który tak walczyłeś przestanie się liczyć. Na pewno
ciężko Ci będzie uwierzyć, skoro nie dostrzegłeś żadnych znaków świadczących o poczynaniach
Bractwa Przeklętych Kapłanów, lecz oni działają od dawna i to często tam gdzie
się tego nie spodziewamy. Pamiętaj o tym i daj wiarę słowom Tanby, który
zastąpił mi ojca. Musimy przygotować się na największą wojnę w dziejach
ludzkości. Przekaż te wieści, tym którym najbardziej ufasz i bądź ostrożny demony
potrafią przybrać często niewinne oblicze by zdobyć to czego pragną.
Proszę Cię jeszcze byś
zaopiekował się moimi dziećmi, dopóki nie przybędziemy razem z pozostałymi
kapłanami do Konohy. Izumi i Rikuo są bardzo utalentowani, chciałbym aby jak
najszybciej zaczęli uczęszczać do Akademii. Moja córka może spokojnie podejść
do egzaminu na genina jestem pewien, że pomożesz jej i Rikuo się
zaaklimatyzować. W końcu Konoha to część ich dziedzictwa, znają jej historie, a
teraz chcę by zobaczyły i poznały ją na własne oczy.
Wiem, że na pewno masz
do mnie wiele pytań, tak samo jak pozostali, ale dopóki nie przybędę do wioski
proszę abyś się uzbroił w cierpliwość, wiem, że to będzie dla ciebie cięższe
niż cała IV wojna, ale teraz najważniejsze by opracować plan przeciw Przeklętym
Kapłanom. I proszę nie obwieszczaj całemu światu, że jednak żyje, poczekaj do
mojego powrotu. To przywołuje wspomnienia, tyle czasu starałeś się sprowadzić
mnie do wioski, a teraz sam powrócę. Dziękuje Ci, że zawsze we mnie wierzyłeś,
to wiele dla mnie znaczyło. Mam nadzieje, że Ty i pozostali wybaczycie mi to
wszystko. Przekaż osobne przeprosiny Sakurze, wiem, że ją najbardziej zraniłem,
chciałbym jakoś móc to zmienić, ale nie cofniemy czasu. Ufam, że jakoś, kiedyś
to wynagrodzę.
Słuchaj rad Tanby,
póki jeszcze jest czas musimy się przygotować. Mam tylko nadzieję, że nie
spóźniliśmy się.
Do zobaczenia i liczę
na Ciebie Naruto,
Sasuke Uchiha
PS.
Seirana zostawiam
twojej ocenie, ale ostrzegam Cię uważaj co mówisz w jego pobliżu i radzę dać mu
szybko jakieś pożyteczne zajęcie, bo możesz tego potem pożałować. ”
Shikamaru zamilkł i przebiegł wzrokiem po twarzach obecnych,
jak się można było spodziewać mieszało się na nich szok i niedowierzanie.
Sakura po chwili ciszy wyrwała Narze zwój i by samej go przeczytać.
-To.. wygląda na jego pismo.. – szepnęła Haruno wpatrując
się w czarne znaki. Kakashi stanął za nią, przyglądając się zwojowi przez jej
ramie.
-To niemożliwe, to musi być jakaś mistyfikacja. – rzekł w
końcu Sai– Przecież Sasuke Uchiha zginął na twoich oczach Hokage-sama. Nie
miałeś co do tego wątpliwości. Nikt nie miał.
-On ma racje, to może być jakiś podstęp Ragnarok. – wtrąciła
Tsunade – Widzieliśmy do czego byli zdolni podczas Święta Zjednoczenia, grają
na twoich uczuciach Hokage-sama.
-Z tego punktu widzenia możecie mieć racje. – odparł Naruto,
podpierając brodę na splecionych dłoniach – Ja jednak wiem, że to co jest w tym
liście zostało napisane przez Sasuke. Dowód na to że żyje, a nawet dwa znajdują
się teraz w szpitalu i przyczynili się do ozdrowienia Hoshizory Yumy. –
odwrócił wzrok do okna i dodał cicho – Jego syn, Rikuo, jest bardzo do niego
podobny. Gdy go zobaczyłem myślałem, że patrzę na małego Sasuke..
TRZASK! Drzwi zamknęły się z głuchym hukiem, gdy Sakura
wybiegła z gabinetu Hokage, z trudem powstrzymywała łzy. Więc On żył! Przez te
wszystkie lata ona rozpaczała po Nim, tyle nieprzespanych nocy i dni pełnych
rozpaczy, bólu i łez. Już dawno się z tym pogodziła, że Go nie ma i nigdy nie
będzie, poukładała swoje życie. Skończyła z Nim, na zawsze miał pozostać
jedynie wspomnieniem. A teraz dowiaduje się, że żyje. Powinna być szczęśliwa
tyle razy o tym marzyła. Więc dlaczego tak zareagowała? Dlaczego czuje taki ból
i gorycz? Dlaczego?! „Bo nadal go
kochasz, a on znalazł szczęście u boku innej” – szepnął jej wewnętrzny głos.
Różowo-włosa jęknęła i oparła się o ścianę po czym osunęła się na podłogę,
schowała twarz w dłoniach i załkała.
„Jak mogłeś Sasuke!! Ty przeklęty egoisto!!” –krzyczała w
myślach zanosząc się płaczem
- Pójdę do niej. – rzekł Naruto wychodząc zza biurka, nie
spodziewał się, że Sakura zareaguje w taki sposób.
-Lepiej nie, Naruto. – powstrzymała go Tsunade – Nie teraz. Musi ochłonąć. Później z nią
porozmawiam i przyślij też Hinatę.
-Chyba masz racje. – westchnął głęboko siadając znów za
biurkiem
-A jakie są twoje rozkazy odnośnie informacji z tego listu,
Hokage-sama? – spytał Sai, Uzumaki podniósł zmęczony wzrok na czarnowłosego
Narę uważnie studiującego zwój
-Co o tym sądzisz Shikamaru? – zapytał
-Cóż Hokage-sama, nie chcę mi się właściwie wierzyć, że
naszym wrogiem stały się „demony”, musimy to uważnie zweryfikować. Przede
wszystkim trzeba porozmawiać z dziećmi by wydobyć jak najwięcej informacji i
potwierdzić to wszystko co napisał..hm Sasuke w liście, skoro ich dziadek jest
w takim stanie. Zapewne gdyby nie to mielibyśmy o wiele jaśniejszy pogląd na
sprawę. Właściwie nie szukaliśmy odpowiedzi w sferze mistycznej, nikt tego nie
brał pod uwagę i może tu był błąd. To czego byliśmy świadkami nie do końca da
się racjonalnie wyjaśnić, a teraz ten list i powrót Uchihy. To takie upierdliwie
nieprawdopodobne i dziwne.. Ech, muszę to na spokojnie przeanalizować. –
odpowiedział czarnowłosy wzdychając ciężko
- Od ataku Ragnarok czułem, że z tymi ludźmi jest coś nie
tak. – mruknął Uzumaki – Wyślij wiadomości do najbliższej świątyni, niech
potwierdzi przynajmniej czy istnieje taki klan kapłanów jak Miyagi. Ty Sai, –
zwrócił się do kapitana ANBU – wystaw straże przy pokojach tych dzieci i
staruszka, nie wiemy czego się spodziewać, więc lepiej dmuchać na zimne. Niech
pilnują kto wchodzi i wychodzi, a teraz proszę zostawcie mnie samego.
-Tak jest. – odparli chórem, po czym wszyscy zniknęli.
Naruto znowu został sam. Wpatrywał się w oddany mu zwój z
listem od przyjaciela. W jego głowie kołatały się setki pytań bez odpowiedzi. Spojrzał
w okno na panoramę tętniącej życiem Konohy. Jakie jeszcze niespodzianki
przyniesie mu przyszłość?
O.O jestem w szoku cały list czytałam z otwarta buzia... Sasuke żyje wow! No nie wiem co pisać nawet. Rozdział na prawdę niesamowity. Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko i życzę mnustwo weny i wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńWitam! Zapraszam do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami wakacyjnego konkursu na blogu Świat Blogów Narutomania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/2014/07/wakacyjny-konkurs-rozdanie-tematow.html#more
WOW, WOW, WOW! Ja jestem taka spóźniona, a u ciebie widzę porządnie się dzieję :D na początku myślałam, że to będzie taki tam obyczajowy rozdział , ale nie, u ciebie zawsze coś się dzieję, coś nieoczekiwanego – uwielbiam to w twoim opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńOd początku! Kurczę, ta nerwowość u Tsunade była jakaś taka podejrzana, znaczy pewnie to przez zazdrość, ale jak tak głębiej się nad tym zastanowić to tak jakby nie chciała, by Yume się dowiedziała o czymś na temat swojej rodziny – może mi się wydaję, ale u ciebie nic nie jest pewne :P Uzumacy się dogadali z rodzeństwem Miyagi xDD No… Sasuke raczej nie będzie zadowolony, że jego grzeczne dzieci ulegają wpływom buntowniczych dzieci przyjaciela xD Izumi na pewno zda egzamin na genina, ale dlaczego Rikuo jest tym gorszym? :P on powinien mieć chyba Sharingana i w ogóle wymiatać xD no cóż, ciekawe co z Seiranem? ^^
Co do listu Sasuke to wow xD widać, że był w zakonie – nauczyli go tam słowa przepraszam :P Właściwie, dla mnie to było szokiem, że on ma dzieci :O Tego to się nie spodziewałam, serio xD cały ten list był szokiem, bardzo ładnie napisany :P Co zakon robi z człowiekiem… xD dziwi mnie ten „PS” o co może chodzić? No i Sakura dosyć histerycznie zareagowała, no ale co się dziwić? Jej jedyna miłość już sobie kogoś przygruchała i ma dwójkę fajnych dzieci – i to nie z nią… no szkoda jej, ale ona też ma córkę przecież!
No ciekawa jestem tego powrotu Sasuke :D nie lubię go, no ale jestem ciekawa :D
Dobra, to tyle ode mnie – czekam z niecierpliwością na next’a :D
Życzę dużo weny, czasu, ochoty i radości z pisania! ;*
Pozdrawiam :D
Witam,
OdpowiedzUsuńSai ucieszył się, że z Yume już wszystko w porządku, więc cała trójka to dzieci Sasuke, cieszę się, że jednak żyje i już nie mogę doczekać się kiedy się pojawi w Konoha, dzieciaki powinny powiedzieć o tym medalionie i o tym co znalazły na jego temat...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia