Płomień błękitnego ognia z sykiem rozświetlił koliste pomieszczenie, a
od kamiennych ścian odbiło się zwielokrotnione echo pośpiesznych kroków.
Wątłe światło znikło tak szybko jak się pojawiło i znów zapanowała
ciemność, lecz Mefiso nie potrzebował go, by znaleźć drogę do
sanktuarium swej siostry, na nic więcej nie zważał. Musiał się upewnić
czy to co przeczuwał było prawdą. Silnie pchnął ozdobione ornamentami
kamienne drzwi, te z łoskotem obiły się o ściany. Głuchy dźwięk długo
zalegał w powietrzu do tej pory przepełnionego ciszą. Mężczyzna w masce
stał na progu wrót niczym posąg wpatrując się w wysoki kamienny podest z
ustawionym na szczycie zamkniętym sarkofagiem. Powolnym krokiem zaczął
zbliżać się do grobowca.
Wtedy z cienia rzucanego na schody wyłonił się Ezaw, stanął wyprostowany
oczekując na Mistrza. Powietrza wokół stało się ciężkie i przejmująco
lodowate. Widział, że niepowodzenie misji sprowadzenia tu bezpiecznie
młodej Uzumaki, by stała się naczyniem dla Persefony, jest jego winą. Do
tego wygląda na to, że Mistrz również jej nie przyprowadził, ale teraz
to nie miało znaczenia, gdy siostra Mefiso została zamknięta w sarkofagu
nie było jej potrzebne nowe ciało.
Lider Ragnarok minął Mrocznego Łowca bez słowa i stanął przy płycie z
lśniącym okręgiem i wychodzącymi z niego znakami. Położył dłoń na
pokrywie odgradzającej Mefiso od siostry.
-Jak to się stało? –spytał cicho lider Ragnarok. Ezaw odwrócił się wolno ku postaci Mistrza, wpatrywał się w jego plecy
-Użyła swoich mocy by mnie uleczyć, Mefiso. – odparł Mroczny Łowca.
-I ty zamknąłeś Persefone w sarkofagu?
-Tak, ja to zrobiłem. – potwierdził Łowca. Zapanowała cisza, a powietrze
wokół stało się tak ciężkie i gęste, że Ezaw z trudem oddychał, jednak
nie dawał po sobie niczego poznać.
-Przeklęty kapłan! Skąd się tam wziął z tymi gówniarzami?! –krzyknął
nagle wściekle Mefisto – Oni wszyscy powinni być martwi! Seth i Lukan
spartaczyli sprawę! Zapłacą za to. – Wciągnął głośno powietrze starając
się uspokoić – Czemu to wszystko tak się skończyło? – dodał spokojniej
spoglądając na sarkofag
-Wybacz mi, Persefono. – szepnął lider Ragnarok czule gładząc pokrywę
grobowca – Naprawdę tak mi przykro, siostrzyczko.. – zacisnął pięść i
zaczął dygotać lekko na całym ciele
-Ezaw! Wezwij wszystkich! – rozkazał stojącemu bez ruchu mężczyźnie, który teraz drgnął
-Masz zamiar ukarać Setha i Lukana, Panie? – spytał Łowca – Ich zadaniem
było wybicie wszystkich kapłanów na wyspie Selene. Nie przypuszczali,
że kogoś będzie brakować. W końcu odbywało się wtedy ich najważniejsze
święto..
-Wiem o tym, ale mam inne plany. – przerwał mu zimno Mefisto. Ezaw
przyglądał się swemu liderowi. Stworzył on u wezgłowia sarkofagu
niewielką, wąską kolumnę. Położył na jej szczycie szklaną, lśniącą kulę,
którą po chwili niczym szpony otoczyły cienkie podpory.
-Czy to..?
-Tak Ezawie. To dusza tego starego kapłana. – odparł Mistrz i zwrócił
się w stronę sarkofagu – Szkoda, że nie możesz tego zobaczyć
siostrzyczko. Dziś świat pozna nasz gniew, a pierwsza posmakuje go
Konoha.
-Mefisto! Chcesz zaatakować Konohę? – spytał Mroczny Łowca z niedowierzaniem – Ale przecież..
-To już nie ważne. Niech wszyscy się przygotują. Wyruszamy natychmiast!
-Nie, Mefisto. – powiedział nagle czarnowłosy, spokojnym zimnym głosem.
Zapadła cisza.
Lider Ragnarok powoli odwrócił się w stronę Mrocznego Łowcy, przez
oczodoły w jego masce widać było pałające szaleńczą zielenią oczy,
wlepione w mężczyznę.
-Nie? Co to znaczy „Nie”? Ezawie? – zapytał niepokojąco spokojnym głosem
-Nie możemy teraz zaatakować Konohy. To zniszczy cały nasz plan. Zdemaskujemy się całkowicie..
-I co z tego? Te robaki nic nie znaczą, staną się krwawą ofiarą dla mojej siostry. – rzekł podchodząc wolno ku Ezawowi
-Jeśli zniszczymy Konohę i zabijemy ich wszystkich to sprawi, że
pozostali ludzie staną się ostrożniejsi, zaczną się poszukiwania na
masową skalę i w końcu odkryją nasze powiązania i kryjówki. Będą się bać
i w strachu szukać ratunku, jak myślisz gdzie skierują swe kroki? Do
świątyń, a nie mamy wstępu na poświęconą ziemię. Zniszczyliśmy
największe zagrożenie ze strony kapłanów Selene, ale nie zapominaj, że
duchowni innych bogów też mogą nam przeszkodzić jeśli zrozumieją z czym
mają do czynienia. Tyle czasu trwało zbudowanie tego wszystkiego, od
prawie 20 lat nikt nie zwracał na nas uwagi, niczego się nie domyślał.
Jesteśmy już blisko, taki nieodpowiedzialny błąd może wszystko
spowolnić, a nawet zniszczyć! Persefona na pewno.. – przerwał nagle gdy
Mefisto chwycił go za gardło i uniósł w górę. Ezaw zacharczał ledwo
łapiąc oddech, a dłońmi starał się rozchylić palce lidera okryte twardą
rękawicą, zaciskające się coraz mocniej wokół jego szyi
-DOŚĆ! – zagrzmiał wściekle i z całej siły cisnął czarnowłosym mężczyzną
w głąb świątyni, prosto w potężny filar, który rozpadł się z hukiem.
Bezwładne ciało Mrocznego Łowcy uderzyło w przeciwległą ścianę, gdzie
zaraz pojawiły się pęknięcia. Ezaw osunął się na ziemię.
-Nie waż się mówić o Persefonie! – wysyczał jadowicie Mefisto,
podchodząc do powoli podnoszącego się mężczyzny – Ona poświęcił się dla
ciebie i teraz musi znowu cierpieć w tym przeklętym grobowcu, a
obiecywałem jej, że nigdy do tego nie dopuszczę! – stanął nad Ezawem i
chwycił go za koszule przy szyi unosząc znów mężczyznę. Teraz ich twarze
były na tym samym poziomie
-Jak mam to rozumieć? – spytał zamaskowany – Nie dość, że zawiodłeś i
nie przyprowadziłeś tu jej naczynia, to pozwoliłeś uciec kapłanom. I
jeszcze podważasz moją decyzje! O co chodzi? Nie chcesz pomścić
Persefony?
-To jej nie pomoże. – odparł zimno Ezaw, jego szare oczy bez cienia
strachu wytrzymywały ogarnięte furią spojrzenie Mistrza. – Nie otworzymy
grobowca przed „Czarnym Przesileniem” choćbyśmy przelali morze krwi
tych ludzi. Nie uwolnimy jej teraz, Mefisto. – Mroczny Łowca stanął
pewnie na własnych nogach i odsunął dłonie lidera od swojej szyi –
Zawsze ceniłeś moje rady i poglądy. Wiesz dobrze, że od zawsze moje
życie należy do ciebie i Persefony. Nie chciałem aby twoja siostra
marnowała swoje siły i zdrowie na mnie, lecz nie byłem w stanie jej
powstrzymać. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak przyjąć jej dar i nie
pozwolić by jej poświecenie poszło na marne. Moim celem życia jest
pomóc wam wypełnić wasze przeznaczenie i strzec od popełnienia błędu,
tak jak teraz. – puścił ręce zamaskowanego i odsunął się o krok w tył –
Wyładuj swój gniew na mnie jeśli przyniesie ci to ulgę, Mefisto. To w
końcu moja wina, że misja się nie powiodła. Możesz mnie torturować,
zesłać na dno piekieł tak jakbyś robił to z najgorszym wrogiem, ale
zaklinam cię nie atakuj Konohy. – ich spojrzenia spotkały się – Jeśli to
zrobisz, cały nasz plan może się zakończyć całkowitą klęską, Persefona
na pewno, by tego nie chciała. – tu ukląkł na jedno kolano pochylając
nisko głowę. – Jeśli jednak dalej będziesz upierał się przy swoim to
zrobię co każesz, bo jestem tylko twoim sługą i wykonam twój rozkaz.
Jednak nie chciałbym być znowu świadkiem kolejnej klęski.
Znów zapadła cisza, przerywana jedynie cichym stukotem opadających
kamieni i gruzu ze zniszczonej kolumny i ściany. Po chwili Ezaw usłyszał
oddalające się kroki. Uniósł głowę i zobaczył, że lider zmierza powoli w
stronę sarkofagu.
- Masz racje, Ezawie. – rzekł cicho pozbawionym emocji głosem – Nie
jestem w stanie pomóc Persefonie w tym stanie. To doprawdy irytujące, że
mój podwładny mnie poucza, ale ty jesteś inny. Jesteś moją prawą ręką i
jestem ci wdzięczny za twoje słowa. A teraz odejdź i niech nikt mi nie
przeszkadza.
-A jakie są twoje rozkazy odnośnie Konohy? – dopytywał się Ezaw, po
chwili ciszy, która zdawała się wiecznością, Mefisto odpowiedział:
-Wszystko ma odbywać się według wcześniejszego planu. Będziesz jak do
tej pory wszystko kontrolował. Rób tak jak uważasz, a potem zdasz mi
raport gdy cię wezwę.
-Tak jest, Mistrzu. Dziękuje ci. – odparł Ezaw. Powstał z klęczek i
ruszył do wyjścia. Ciężkie drzwi zamknęły się za Mrocznym Łowcą, a
Mefisto został sam.
-Wiesz Persefono, z jednej strony cieszę się, że go uzdrowiłaś. –
powiedział w stronę sarkofagu – Jest dla nas zbyt cennym i wartościowym
towarzyszem byśmy mogli go stracić. Mimo to znajdę sposób na ukaranie
Konohy za to, że się nam przeciwstawiła. Nie musisz się obawiać
wszystkiego dopilnuje by nic wreszcie nam nie przeszkodziło. Kiedy
nastanie Czarne Przesilenie uwolnię cię, a dzięki artefaktom zabranym
tamtym głupcom stworzymy dla ciebie silne ciało i opuścisz wreszcie to
miejsce. Wszystko będzie gotowe. Wypełnimy w końcu nasze przeznaczenie i
odbierzemy to co zostało nam kiedyś bezprawnie odebrane przez bogów.
Ezaw szybkim krokiem przemierzał kamienne korytarze, czuł ulgę, że
Mefisto go posłuchał i opanował swój gniew, gdyby nie to ten dzień
zakończyłby się rzezią mieszkańców Konohy. Teraz, gdy Persefona zapadła w
Wieczny Sen, będzie mu trudniej sprowadzać pewne sugestie w planie. W
końcu to jego rad najbardziej słuchała, a dzięki temu Mefisto także.
Wszyscy teraz muszą być bardziej ostrożni w wykonywaniu swoich misji,
może niektóre nawet tymczasowo zawiesić? Shinobi będą wszędzie węszyć,
gdy przedstawi ten argument na pewno go posłuchają. To byłoby właściwie
bardziej na rękę, ale musi uważać, żeby nie przesadzić i odczekać trochę
aż Mefisto ochłonie po tych wydarzeniach.
-E-ezaw? – usłyszał nagle czyiś nieśmiały szepty. Zatrzymał się i
spojrzał przed siebie. Z załomów korytarza wyłoniła się kobieca postać w
czerwonym płaszczu z kapturem.
-O co chodzi, Hekate? – spytał oschle, popielatowłosa drgnęła i uniosła głowę
-Ja.. Chciałam tylko sprawdzić czy wszystko z tobą dobrze..
-Jak widzisz nic mi nie jest. Persefona-sama wyleczyła wszystkie moje rany, które zadał mi tamten kapłan. – odparł beznamiętnie
-R-rozumiem.., a Mistrz? Czy bardzo jest rozgniewany? – zapytała z lękiem
-Nie wie, że też tam byłaś, więc nie musisz się obawiać jakiejkolwiek kary.
-Och! Naprawdę? Dziękuje ci.. – ożywiła się kobieta
-Nie masz za co. Przecież i tak niczego nie zrobiłaś. – przerwał jej
sucho – Wszystko ma się odbywać według planu, tak jak do tej pory. Więc
zajmij się lepiej swoimi obowiązkami, a nie przejmuj nieistotnymi
sprawami.
Mężczyzna wyminął kobietę, która skuliła się lekko po ostatnich słowach i zaczął iść w głąb korytarza
-Właśnie miałam ci przekazać wiadomość od naszego doktorka. – rzekła
szybko na to mężczyzna przystanął –Uważa, że dzięki dostarczonym
artefaktom i ciałom Zetsu jest w stanie stworzyć ciało dla Czcigodnej
Persefony i nie będzie potrzebne żadne naczynie z ludzkiej kobiety.
-Naprawdę? Wcześniej mówił, że nie da rady po tym jak oryginalne ciało
zostało zniszczone. Podobno miał zbyt mało próbek DNA Persefony. – Ezaw
zmarszczył brwi – Nie ufam temu człowiekowi, wydaje mi się, że cały czas
coś kombinuje, ale jego zdolności są nam niestety niezbędne. Kiedy
zakończy pracę?
-Wspominał, że to będzie długo trwać niż w innych przypadkach..
-Ważne, żeby zdążył przed Czarnym Przesileniem. Przekaż mu to, ja muszę
wrócić na miejsce walki, uwolnić Aresa. – rzucił po czym ruszył dalej
-Ale swoją drogą, ciekawe skąd się wzięli tam ci kapłani? – powiedziała
cicho Hekate, jakby mówiła do siebie, Ezaw zatrzymał się w pół kroku –
Wszyscy oni, powinni byli zgromadzić się na tej swojej wyspie, by
uczestniczyć w swoim wielkim święcie. Lukan i Seth na pewno nie
zostawiliby przy życiu kogokolwiek, więc jak uciekli?
-Oni nic nie wiedzieli o tym, że ich wyspa została zaatakowana. – odparł Ezaw – Musieli wyruszyć wcześniej.
-Ale dziwne, że opuścili święto swojej patronki, prawda? To nawet
zabawne, zginęli w tym samym dniu kiedy czcili dobroć i łaski jakimi
obdarza ich bogini. – Hekate zachichotała cicho
-To teraz nie ma znaczenia. Dlaczego właściwie mi to mówisz? – warknął Mroczny Łowca
-Nie,. Nic takiego.. Chciałam się tylko dowiedzieć co o tym myślisz? W
końcu ty z nas wszystkich najwięcej wiesz o zwyczajach kapłanów.. –
wyjąkała niepewnie kobieta – Co jeśli jeszcze jacyś przeżyli tamtą noc?
Mogą być problemy..
-Skoro tak sądzisz, przedstaw swoje niepokoje Mistrzowi. I co mu
powiesz? Że wydaje ci się, że więcej kapłanów przeżyło? Masz na to
jakieś dowody? – powiedział odwracając się do niej przez ramię, kobieta
zadrżała na myśl, że miałaby stanąć przed liderem – Właśnie, za bardzo
się boisz silniejszych od siebie by jakiekolwiek sensowne słowo przeszło ci przez gardło. Więc
przestań stwarzać problemy i zajmij się sobą – dodał na koniec, po czy
zniknął w głębi korytarza, zostawiając kobietę z wzrokiem utkwionym w
czubkach butów.
-Masz racje, Ezaw. – rzekła cicho – Boję się, Go. Ale bardziej boję się o
ciebie, chociaż nie do końca wiem dlaczego.. – Hekate westchnęła
jeszcze nad swoim losem po czym również zniknęła w jednym z korytarzy
W Konosze zaledwie jeden dzień od powrotu Mikomi do domu, Naruto czekała
kolejna dawka emocji, tym razem bardziej negatywnych, gdyż
nieoczekiwanie do wioski przybył sam Arcykapłan Świątyni Ognia. Gość,
który każdego możnego tego świata przyprawia o ból głowy jeśli ma
nieszczęście i konieczność zapraszać go na bankiet czy inne wydarzenie,
bo człowiek ten wprost pedantycznie przestrzegał wszelkiej etykiety.
Przygotowania na przyjęcie tego gościa trwały zwykle kilka dni, aby
zrobić na nim dobre wrażenie i były poprzedzone straszliwą nerwówką, a
teraz Uzumaki musiał się borykać z tym problemem sam i to bez żadnego
przygotowania.
-Proszę wybaczyć Eminencjo tak skromne powitanie, ale nie spodziewaliśmy
się twojego przybycia. – blondwłosy Hokage podrapał się z zakłopotaniem
w tył głowy. „Nadal nie nabrał ogłady w towarzystwie” – pomyślał
krytycznie sędziwy arcykapłan o surowym wyrazie twarzy, w
czerwono-złotym kimonie. Przyglądał się bacznie niepewnemu uśmiechowi
przywódcy Wioski w Liściach. Według niego, wielkiego arcykapłana
świątyni Ognia, Tetsuyi Haruisa, nie był odpowiednią osobą na to
stanowisko. To prawda jest potężnym wojownikiem i bohaterem ostatniej
wojny, ale jest zbyt narwany i hałaśliwy na poważne stanowisko. Jego
zachowanie w towarzystwie pozostawia wiele do życzenia, ale nikt nie
słucha rad doświadczonego duchownego, który wiele w życiu widział.
Ludzie tego typu na wysokich stanowiskach często przysparzają kłopotów
swojemu krajowi. Chociaż z drugiej strony słyszał, że to jak zarządza
wioską pozostaje bez zarzutów. Wszyscy chwalą Uzumakiego i uważają za
najlepszego Hokage dzięki, któremu wioska się rozwija. Mimo to on
widziałby na tym stanowisku kogoś bardziej dojrzalszego. Rozejrzał się
po niewielkim, ale gustownie urządzonym saloniku w pałacu Hokage, gdzie
przywódca wioski miał w zwyczaju przyjmować znamienitszych gości.
Starzec zerknął kątem oka na towarzyszącego mu kapłana - Nobuo,
zbliżającego się do czterdziestki mężczyznę o dość barczystej budowie,
który rozkoszował się podaną herbatą. Był jego zaufanym powiernikiem i
to on pomagał mu w pełnieniu obowiązków arcykapłana, zwarzywszy na jego
sędziwy wiek.
-To ja chyba powinienem przeprosić za takie niezapowiedziane pojawienie
się, Hokage-dono – odparł spokojnie starzec – Jednak po twoim liście nie
mogłem czekać na przekazywanie oficjalnej korespondencji. – powiedział
popijając herbatę. Naruto ledwo ukrył zdziwienie, arcykapłan świątyni
ognia słyną z tego, że uwielbiał wszystko celebrować z przesadną
starannością o detale i dawne praktyki do tego wymagał tego samego od
innych. Nieraz wprawił wielu możnych tego kraju i sąsiednich w niemałe
zakłopotanie gdy upominał nawet najmniejszą popełnioną gafę. I kiedy
kilka lat temu znacznie podupadł na zdrowiu i rzadko opuszczał mury
świątyni niektórzy odetchnęli z ulgą.
-No tak. Pytałem w nim czy znany jest ci ród kapłanów o nazwisku Miyagi?
– spytał Uzumaki, a obok rozległ się gwałtowny kaszel. Nobuo wybrał zły
moment na picie herbaty i zakrztusił się, staruszek spojrzał krytycznie
na siedzącego obok kapłana, który wytrzeszczał w zdziwieniu oczy
starając się złapać oddech.
-Miyagi?! Hokage-sama, mówisz o tych Miyagi? – dopytywał się nim zdołał
się powstrzymać – Och, proszę o wybaczenie.. – dodał napotykając karcące
spojrzenie staruszka. Uzumaki zdziwiony tą reakcją nie wiedział jak
odpowiedzieć, niespodziewanie z wyjaśnieniami pośpieszył arcykapłan
-Sądząc z informacji, które mi przekazaliście w liście, szanowny Hokage, to tak, zgadza się. – odparł spokojnie arcykapłan
-Och, niesamowite.. To jest.. Ekhm.. Przepraszam. – młodszy kapłan był
wyraźnie podekscytowany, ale gdy napotkał pełne krytyki spojrzenie
swojego przełożonego, przywołał na twarz powagę – Proszę o wybaczenie.
Na twarzy Uzumakiego odbijało się szczere zdumienie, nigdy nie był
światkiem tego typu sceny z udziałem tego poważnego starszego człowieka i
zupełnie nie rozumiał reakcji Nobuo.
-Przepraszam, ale czy wasza Eminencja mógłby powiedzieć mi coś więcej o
tym rodzie? – spytał lekko zakłopotany Naruto – Niestety, nazwisko
niewiele mi mówi, a zdaje się, że rodzina Miyagi jest wam znana.
-Hmm. To prawda, niewiele osób wie o olbrzymiej roli, którą odgrywają
kapłani bogini Selene. – westchnął, odstawiając herbatę i składając
dłonie na piersiach –Większość uważa ich obecnie za część legend czy
mitów, nawet kult bogini odchodzi w zapomnienie, ale to dotyczy również
innych bóstw. Ludzie uważają, że nie potrzebują wiary, zachwycają się
tymi nowymi technologiami i wszystko starają się wyjaśnić za pomocą
nauki. – westchnął znowu i zamilkł na chwilę, a Naruto poczuł się trochę
niezręcznie wchodząc w takie tematy z konserwatywnym staruszkiem.
-Wierzysz w demony Hokage-dono? – spytał nagle arcykapłan, a Uzumaki aż
się wzdrygnął. Nie takiego pytania się spodziewał i kompletnie nie
wiedział jak odpowiedzieć
-Eee.. No cóż.. Raczej tak.. W końcu poniekąd z jednym z nich dziele
ciało.. – odparł trochę niepewnie. Arcykapłan spojrzał na niego unosząc
brwi.
-Taaak, ale masz świadomość, że Ogoniaste Bestie to nie jedyne demony zamieszkujące nasz świat?
Naruto zamyślił się. Wrócił myślami do listu Sasuke, wspominał w nim
przecież o tym „..Demony, które istniały tylko w legendach i strasznych
bajkach istnieją naprawdę i są powodem wielu niewyjaśnionych zdarzeń…”
Coś złego musi się dziać skoro nawet ten staruszek, nie wytykający nosa
spoza świątyni i ksiąg liturgicznych, o tym mówi.
-Tak. Demony istnieją i są powodem, dla którego tu przybyli. –rzekł bardziej do siebie niż do
-Czyżbyś spotkał osobiście kapłana Selene Hokage-dono? Co takiego ci powiedział? – Tetsuya wyraźnie podniósł głos
-Niezupełnie Eminencjo.. – podrapał się w tył głowy – Kim są kapłani
Selene? – spytał bezpośrednio kolejny raz słysząc to określenie.
Arcykapłan uniósł brwi, lecz po chwili jedynie upił łyk herbaty ze
swojej filiżanki i zwrócił się do towarzysza:
-Nobuo-san. Mógłbyś powiedzieć nam co ci wiadomo o sługach bogini Selene?
-Ja? Och no cóż.. To bardzo światły ród znany przede wszystkim jako
znakomici egzorcyści.. – zauważył pytające spojrzenie Hokage przerwał na
chwilę zastanawiając się – Ale może zacznijmy od początku. – towarzysz
arcykapłana odchrząknął i zaczął mówić – Bogini Selene należy do bóstw
niebiańskich, jej domeną jest opieka nad potrzebującymi, a w
szczególności zagubionymi i tymi, którzy zeszli na „złą drogę”. Jej
symbolem jest księżyc, gdzie według ksiąg mieszka i wraz ze swoimi
sługami strzeże świata przed niebezpieczeństwami jakie czyhają na ludzi,
szczególnie nocą. Wtedy bowiem wszelkie demony posiadają większą moc do
czynienia zła. Światło bogini wskazuje drogę wędrowcom, dzięki niej gdy
słońce zajdzie świat nie zostaje opanowany przez ciemności, złe duchy
boją się jej panicznie. Rolą kapłanów Selene jest walka z nimi w jej
imieniu, są pośrednikami między wolą bogini, a ludźmi. Podobno ród
Miyagi został obdarowany przez Selane niezwykłą mocą by rozpoznawać
demony zamieszkałe w ludziach i skutecznie z nimi walczyć. Są
strażnikami naszego świata by zło go nie opanowało. Pojawiają się zawsze
tam gdzie jest potrzebna ich pomoc, nawet nie wzywani wiedzą gdzie i
kto ich potrzebuje. Słyszano o ich działaniach na całym świecie i to od
dawien dawna, dlatego nazywa się ich także „Wędrownymi kapłanami” lub
„Księżycowymi Nomadami”. Nikt nie wie gdzie tak naprawdę mieszkają, ani
gdzie znajduje się ich główna świątynia. To bardzo tajemniczy ludzie, a
jednocześnie bardzo przyjaźni i skorzy do zabaw i śpiewu. Podobno
czasem, samotni wędrowcy, na pustkowiach, w księżycowe noce mogą
usłyszeć ich muzykę wielbiącą dobrodziejstwa Selene i piękna świata. Ale
niewielu miało styczność z samymi kapłanami, zwykle znikają nim ktoś
zdoła się czegoś więcej o nich dowiedzieć. – mężczyzna zakończył swój
wywód, szukając wzrokiem uznania u arcykapłana za udzielone informacji.
Starszy mężczyzna jednak westchnął ciężko
-Słyszałem, Hokage-dono, że twoja córka szczęśliwie wróciła do domu? – nagle zmienił temat
-Co? Ach tak racja. Mikomi jest już bezpieczna. – Naruto uśmiechnął się szeroko na wspomnienie córeczki
-To kapłan przyczynił się do jej bezpiecznego powrotu, prawda? – spytał
arcykapłan wywołując jeszcze większe zdziwienie u Uzumakiego
-A skąd to wie.. Ekhm.. Skąd Wasza Eminencja to wie? – poprawił się szybko
- Kapłani Selene ukazują się tylko wtedy gdy zagraża jakieś
niebezpieczeństwo ludziom ze strony demonów. Skoro ukazali ci się
oznacza, że coś zagrażało tobie Hokage-dono, lub twojej rodzinie.
Słyszałem, że twoja córka została sprowadzona do domu z pomocą
„tajemniczych wojowników” jak to mówili ludzie na ulicy gdy podążałem
tutaj. Zapewne to zasługa owego kapłana, którego pochodzenie chcesz
potwierdzić.
-Tak, Wasza Eminencja ma racje. – przytaknął blondyn zaskoczony trochę
dedukcją staruszka – Jednak to nie wszystko, Wasza Eminencjo. Czy mówi
ci coś nazwa „Ragnarok”?
-Ragnarok? Przykro mi, ale pierwsze słyszę. – odparł starzec ze
zdziwieniem malującym się na twarzy – Dlaczego pytasz, Hokage-dono?
-Tak kazali się nazywać ci ludzie, którzy nas zaatakowali. Miałem
nadzieję, że może Wasza Eminencja coś o nich słyszał, bo w naszych
bazach nie ma ani słowa. – westchnął zawiedziony Naruto
-Hmm.. Możliwe, że to nazwa w jakimś innym języku. Co myślisz Nobuo? – zastanawiał się głośno arcykapłan
-Nie przypominam sobie niestety. Ale może, któryś z naszych braci w
innych świątyniach będzie coś wiedział. – zaproponował kapłan.
-Tak masz racje. Jeśli można weźmiemy rysopisy tych osobników i przeszukamy nasze archiwa. – rzekł arcykapłan
-Oczywiście, Wasza Eminencjo. Dostaniecie pełny raport z tego zdarzenia.
– zgodził się Naruto, a po chwili dodał. – Mam jeszcze prośbę.
-Słucham, Hokage-dono. – na pooranej zmarszczkami twarzy odbiła się wielka uwaga.
-Chciałbym abyś obejrzał, Tanbę Miyagiego, który został ranny w walce. Może Wasza Eminencja..
-To jeden z kapłanów ciągle jest w Konosze?! – niespodziewanie kruchy
staruszek poderwał się z krzesła z niespotykanym ożywieniem na twarzy,
jego towarzysz był równie zaskoczony co Naruto, choć nie wiadomo czy
wiadomością o kapłanach czy zachowaniem przełożonego.
-Eee.. Tak są w szpitalu, Wasza Eminencjo. Chciałem właśnie poprosić byśmy się tam udali. – odparł w końcu Uzumaki
-Niezwykłe, spotkać kapłana Selene. Cóż za zaszczyt! – westchnął
uradowany starzec, wprawiając tym w jeszcze większe zdziwienie
towarzyszy – Udajmy się natychmiast. – zarządził i ruszył do drzwi,
zapominając nawet o swojej lasce, którą po przejściu oszołomienia podał
pośpiesznie Nobou. Naruto także powstał pospiesznie by dogonić
staruszka, w którego wyraźnie wstąpiły nowe siły. Czy jest jeszcze coś
co mogłoby go zaskoczyć w tym dniu?
Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów
Super rozdział. Jak czytałam rozmowę Mefiso i Ezawa to miałam wrażenie, że nie do końca Mefiso jest zły do szpiku, tylko robi to z jakiegoś powodu, a w środku jest dobry... Sama nie wiem pewnie sie mylę :) Z niecierpliwośćią czekam na następny fajny rozdział. Pozdrawiam i życzę duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńZwykle robi się coś złego, by osiągnąć jakiś cel. Nawet najwięksi zbrodniarze świata podobno mieli swoją "lepszą" stronę, słabość, przez którą pokazywali swoją "ludzką" twarz o jaką byśmy ich nie posądzili. Jak ukochaną osobę dla, której mogliby zrobić wszystko, jak Mefiso dla Persefony.
UsuńW sumie masz rację ☺ tylko ciekawi mnie co go sklonilo do bycia "zlym". Mam nadzieje że szybko się przekonam ☺
OdpowiedzUsuńOto ja! xD jakoś mega bardzo się nie spóźniłam, ale i tak cię za to przepraszam :< Rozdział oczywiście fantastyczny :D Niby nic wielkiego się nie działo, a i tak czytałam wszystko z takim zaciętym skupieniem :D
OdpowiedzUsuńPowiem tak, Mafisto jest według mnie jakiś szalony xD miłość do siostry przyćmiewa mu umysł :P ale pozazdrościć takiej lojalnej prawej ręki (w sensie Ezawa) pomyśleć, że mogło by się wszystko tak łatwo skończyć xD (ale dobrze, że do końca jeszcze daleko xD) jednak zaskoczyła mnie ta trzeźwość umysłu u Ezawa, przynajmniej Persefona nie zmarnowała uzdrowicielskiej mocy na jakąś zdradziecką szuję :P choć Ezaw działa po tej złej stroni to nie jest fałszywy czy niegodny zaufania – chyba jest po prostu zagubiony ;) nie oceniałabym go źle, gdyby nie sposób w jaki się odnosił do Hetake :/ no widać, że ona na niego leci, a ten się tak arogancko wypowiada... dupek >.< wydaje mi się, że ma on coś wspólnego z tym, że jacyś kapłani przeżyli na tamtej wyspie, no i zdanie Hekat, że on wie najwięcej o kapłanach musi coś znaczyć ;)
A tymczasem Hokage w towarzystwie eminencji xD no proszę, wyższy poziom xD hahaha jak Nobuo powiedział o tej specjalizacji w egzorcyzmach, a Naruto zaczął myśleć to sądziłam, że biedak nie wie co oznacza to słowo xD ale hm całkiem korzystna ta wizyta, te informacje x) już wiemy dokładnie o co chodzi z tymi kapłanami ^^ hah, rozwalają mnie starcy z nagłym przepływem siły i energii, nawet laski zapomniał xD no proszę xD u nas w Polsce by za taką akcję podnieśli wiek emerytalny xD
Tyle ode mnie, czekam z niecierpliwością na next’a :D
Życzę dużo weny, czasu, ochoty i radości z pisania :D :D :D
Pozdrawiam :*
Witam,
OdpowiedzUsuńczyli w zasadzie ten sen, możliwe, ze nie był snem, mam nadzieję, ze przeżyli jeszcze inni kapłani, raczej już nic się nie da zrobić bo Mefisto ma jego duszę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia